Po pracy...
-
DST
24.00km
-
Czas
01:20
-
VAVG
18.00km/h
-
VMAX
30.00km/h
-
Kalorie 830kcal
-
Podjazdy
123m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trochę śnieg stopniał, po pracy pojechałem więc na mały rekonesans na zaporę do Lubachowa.Asfalt mokry ale ani lodu, ani śniegu na nim nie ma.
Wjazd na zaporę w Lubachowie tego dnia
Niedzielna przejażdżka
-
DST
50.00km
-
Czas
02:41
-
VAVG
18.63km/h
-
VMAX
32.00km/h
-
Kalorie 1835kcal
-
Podjazdy
589m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zrobiło się "okienko" pogodowe.Nie wytrzymałem więc i pojechałem trochę się przewietrzyć.Na początek kierunek Pogorzała z postanowieniem zawrócenia, jeśli na asfalcie pojawi się śnieg albo lód.Asfalt super, posypany piaskiem, nie ma śniegu ani lodu, jest sucho do samej Pogorzały ale już za wioską tak dobrze to nie wygląda, więc zawracam.W Witoszowie Dolnym skręt w prawo i jazda w kierunku Bystrzycy Dolnej ale na krzyżówce skręcam na Modliszów, aby zaspokoić ciekawość, czy i tu asfalt jest dla mnie przejezdny.Zajrzałem na moją ulubioną ostatnio trasę szutrową do Złotego Lasu ale na niej jest śnieg i ślisko, wracam więc na asfalt i ku mojej radości okazuje się, że droga jest super do samego Modliszowa.Ostrożny zjazd do Złotego Lasu i kierunek Dziećmorowice.Do Dziećmorowić też asfalt jest fajny ale już w wiosce zaczyna być ślisko a na domiar złego czuję zapachy pieczonych ciast i gotowanych obiadów.Głód daje o sobie znać, zawracam więc z zamiarem powrotu do domu, jednak w Lubachowie skręcam nad nieśmiertelne Jezioro Bystrzyckie.I tu asfalt okazuje się przejezdny.Za Przystanią Słoneczną jednak zawracam.Czas pomyśleć o obiedzie.Okazuje się, że drogę powrotną mam pod wiatr.Przydały się narciarskie rękawice i ochraniacze na buty, które przed wyjazdem zapakowałem do torby bo już na zaporze czułem, że marzną mi palce stóp i rąk.Założyłem więc te rękawice i ochraniacze na buty i śmiejąc się z zimna pojechałem spokojnie do domu.
Szutrowa droga do Złotego Lasu jest dziś dla mnie zbyt śliska
Dzisiejszy widok Wielkiej Sowy, oglądanej z Modliszowa
Tak dzisiaj wyglądała droga ze Złotego Lasu do Dziećmorowic
A tu taka trochę śmieszna mapka dzisiejszej trasy
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Leśnym szutrem
-
DST
37.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:16
-
VAVG
16.32km/h
-
VMAX
50.00km/h
-
Kalorie 1456kcal
-
Podjazdy
367m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po pracy, od razu jadę w kierunku południowym.Porywisty wiatr od czoła jest dziś bardzo dokuczliwy.Za Bystrzycą Dolną skręcam w prawo, ustawiając się bokiem do wiatru.To fatalne ustawienie bo porywisty, boczny wiatr co chwilę spycha mnie na pobocze.Uparcie jednak prę do przodu.Po dojechaniu do skrzyżowania, skręt w lewo na Modliszów.Teraz nie dość że jest pod górkę to wściekłe porywy wiatru zatrzymują mnie prawie w miejscu.Załadowany plecak i torba na bagażniku są dodatkowym utrudnieniem.Wiem, że jak dotrę do lasu to ten wiatr będzie mi mógł jedynie nagwizdać.Wiatr jakby o tym wiedział i coraz wścieklejszymi porywami usiłuje nie dopuścić mnie do lasu.W końcu jednak dojeżdżam do lasu i tam już tylko słyszę złowrogie wycie wiatru i widzę, jak gną się drzewa pod jego naporem.Skręcam w szutrową, leśną drogę i zaczynam podjazd.Na początku za szlabanem jest trochę grząsko a następnie podjazd o nachyleniu dochodzącym do 17%, później waha się między 5 a 10% , czasem 11% nachylenia i robi się bardziej sucho.Droga całkiem fajna, kiedy jednak zaczyna się zjazd, zaczyna się też błoto rozbełtane przez maszyny leśników.Pomimo tego i tak fajnie się jechało dziś tą leśną drogą.Wreszcie dojeżdżam do Złotego lasu i asfaltem do Lubachowa.Tradycyjnie już robię rundkę nad Jezioro Bystrzyckie i powrót do domu.
Jak się jedzie od razu z pracy to się jest bez obiadu a w drodze powrotnej głód doskwiera.W domu czekają już rano przyprawione skrzydełka z kurczaka, których zapach już wzywa mnie do kuchni... mniam, mniam :)
Jeszcze tylko kilka fotek wkleję
Tu nachylenie sięga 17%...
Cały czas pod górkę
Kilkanaście metrów dalej było kiedyś źródełko z doskonałą wodą.Czy jeszcze tam jest?Kiedyś to sprawdzę
No i błotko rozbełtane przez leśników
Wycinają drzewa i niszczą nam leśne szlaki
A oto i winowajcy ;).Żartuję, tak naprawdę ci ludzie ciężko tu pracują
Na koniec trasy trafia mi się taki oto widoczek
mapka trasy
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Rundka po pracy
-
DST
46.00km
-
Czas
02:24
-
VAVG
19.17km/h
-
Kalorie 1593kcal
-
Podjazdy
377m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wydawało się, że pogoda jest fajna, więc po pracy, załadowany jak zawsze zakupami, jadę od razu zrobić rundkę.Tradycyjnie Dzićmorowicami do Wałbrzycha a następnie w kierunku Jedliny, jednak już w Wałbrzychu dopada mnie mżawka, która towarzyszy mi już do samej Świdnicy.
-Lepsze towarzystwo mżawki niż żadne- myślę sobie z uśmiechem
Na skrzyżowaniu Olszyniec-Jedlina rezygnuję z jazdy do Jedliny.Dawno już nie zjeżdżałem drogą do Olszyńca, więc zjechałem sobie tą drogą.Naprawdę fajny to zjazd ale trzeba uważać bo zakrętów sporo i muld.
W Lubachowie dopada mnie głód i wtedy przypominam sobie, że wczoraj nasmażyłem całą górę naleśników z serem.Ta myśl wcale mi jednak jakoś nie pomaga a tylko wzmaga głód.No cóż, wyboru jednak nie mam, chcę zjeść te naleśniki to muszę dojechać do domu.
Teraz, kiedy piszę ten tekst, właśnie słyszę sygnał, że naleśniki są już gorące.
Lecę więc do kuchni bo konam z głodu.
Zjazd do Olszyńca
Widok na Góry Sowie
a... i jeszcze tylko mapkę trasy wkleję ;)
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Rekonesans-Rybnica Leśna
-
DST
80.00km
-
Czas
04:22
-
VAVG
18.32km/h
-
VMAX
48.00km/h
-
Kalorie 3006kcal
-
Podjazdy
764m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Celem dzisiejszego rekonesansu była odpowiedź na nurtujące mnie pytanie: czy przejezdna jest droga do Rybnicy Leśnej w Górach Suchych.Kiedy ostatnio tam byłem, drogę pokrywał śnieg i lód, co dla mnie, od pewnego czasu, oznacza brak przejezdności.No cóż, człowiek się starzeje i zmieniają się jego poglądy dotyczące bezpiecznej jazdy rowerem :)
Już w Olszyńcu zaatakował mnie jamnik.O mało nie rozjechałem łobuza bo wbiegł mi prosto pod przednie koło.Trochę się usmiałem ale tak naprawdę to nie radzę lekceważyć jamników, są bardzo inteligentne a w długim pysku mają baterię mocnych zębów, z którymi, zapewniam was, potrafią zrobić użytek.O wiele niebezpieczniejszym zdarzeniem było spotkanie z dużym mieszańcem, który wybiegł za mną na drogę z samotnego gospodarstwa za Doliną Rybną.Zachowałem zimną krew i jakoś ta jego agresja została opanowana ale nie podoba mi się, że na mojej ulubionej trasie jakiś nierozważny właściciel puszcza sobie dużego, groźnego psa, który atakuje rowerzystów.Mam tylko nadzieję, że to jednorazowy incydent ale jeśli się okaże, że ten pies cały czas tam tak biega to będę musiał coś z tym fantem zrobić.Trzeci pies wybiegł do mnie ujadając na początku Rybnicy Leśnej.Młody, piękny wilczurek już z daleka mnie zobaczył i z werwą ruszył do ataku.Zatrzymałem się ale szybko oceniłem, że zdołam się z nim zaprzyjaźnić.Z młodym psem jest to możliwe, ze starym psem lepiej nie próbować takiej zabawy.Szybko przerobiłem jego agresję na radość ze spotkania, pogłaskałem psa i pojechałem dalej, zostawiając za sobą zdumionego właściciela psa, który wyszedł z domu słysząc ujadanie obrońcy gospodarstwa.
Okazało się, że na jezdni prowadzącej od Głuszycy do Rybnicy może sucho nie jest ale cała droga jest przejezdna, choć wokół niej panuje śmnieżna zima.
Sceneria zimowa przewspaniała a do tego te świerze, górskie, zimowe powietrze.
Z Rybnicy jadę do Wałbrzycha drogą, którą wielkie ciężarówki wożą urobek z kopalni melarifu.Na szczęście ruch tego dnia na tej drodze jest niewielki a kierowcy wielkich ciężarówek na mój widok usmiechają się pobłażliwie.No cóż, pewnie mają trochę racji.Stary dureń na rowerze w środku zimy w górach.Na asfalcie pełno lodowych, twardych grudek, na których można nieźle się wywalić.Uważając na nie dojeżdżam do Wałbrzycha, następnie do Jedliny...Nie, niedojeżdżam do samej Jedliny bo w pamięci mam nawierzchnię z kostki, bardzo śliską w dzisiejszych warunkach.Nie mam ochoty na tak ryzykowny zjazd do Jedliny i zawracam, aby przez Dziećmorowice wrócić do domu.W Lubachowie jednak skręcam nad Zjezioro Bystrzyckie.Przy źródełku spłukuję rower z piachu, biorę dwa łyki źródlanej wody i wracam do domu.Warto było ruszyć się, żeby móc podziwiać wspaniałą, górską zimę i pooddychać takim górskim powietrzem.
Dzisiejsze fotki
Droga z Głuszycy do Rybnicy Leśnej
Szczyt Rogowca tonie w chmurach
Restauracja "Darz Bór" w Rybnicy
Drewniany Kościółek z XVIIw. w Rybnicy, w zimowej szacie
Z Rybnicy tą drogą(w prawo) do Wałbrzycha
Z takimi ciężarówkami dzieliłem dziś tu jezdnię, ich kierowcy byli dla mnie dość wyrozumiali
Góry Suche
Tą drogą nie pojechałem
Droga z Wałbrzycha do Rybnicy
Taaaka zimaaaa ;)
Droga do Unisławia Śląskiego
No i zjazd do Wałbrzycha
Zjazd do Wałbrzycha
No i byłbym zapomniał mapkę trasy zamieścić ;)
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Po pracy...
-
DST
36.00km
-
Czas
01:47
-
VAVG
20.19km/h
-
VMAX
37.00km/h
-
Kalorie 1308kcal
-
Podjazdy
195m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niektórzy pomimo niedzieli, musieli dziś pójść do pracy i ja byłem jednym z nich :)
a po pracy tylko krótka rundka...
Po pracy nad jezioro
-
DST
33.00km
-
Czas
01:44
-
VAVG
19.04km/h
-
VMAX
36.00km/h
-
Kalorie 1435kcal
-
Podjazdy
290m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po pracy, załadowany zakupami(pełny plecak i pełna torba na bagażniku)pojechałem do domu przez Lubachów i Zagórze.Ot tak na skróty mi się z pracy do domu pojechało :)
Wiatr wciąż wieje ale widzę, że wielu rowerzystów nie odpuszcza.Własnie dzisiaj przeczytałem, że wreszcie rusza się coś w temacie zagospodarowania terenów nad jeziorem bystrzyckim i ucieszyło mnie to.Zakończyły się sprawy sądowe o prawa własności i widać, że jakieś prace przy "Wodniaku" ruszyły.Niestety, przy okazji podjęto decyzję o likwidacji wiszącego mostu, który był jedną z największych atrakcji jeziora.Jak tam będziecie to zróbcie sobie fotki przy tym moście bo będą one historyczne.W miejsce tego mostu ma ponoć powstać inny.Możliwe, że betonowy a przecież to już nie będzie to samo...
Dzisiejsza fotka mostu
Huragan...
-
DST
51.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:54
-
VAVG
17.59km/h
-
VMAX
44.00km/h
-
Kalorie 1907kcal
-
Podjazdy
711m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mocno wieje ale po pracy jadę w kierunku Lutomii, następnie w las na czerwony szlak.
W lesie tylko słyszę huk wzmagającej się wichury i mam coraz większe związane z tym obawy ale póki co, jadę sobie fajną, szutrową drogą, która z każdą chwilą robi się coraz bardziej pochyła, momentami to nachylenie sięga 15%.Wszędzie widać działalność leśników ale błota zbyt wiele nie narobili bo droga ma mocne, skaliste podłoże, więc jazda tu jest prawdziwą przyjemnością.Dojeżdżam do Padola a tam szuter zmienia się w wąską, stromo pnącą się asfaltówkę.Jakiś pies próbuje przeskoczyć ogrodzenie, żeby się dobrać mi do skóry, jednak ogrodzenie jest zbyt wysokie, nawet dla tak dużej bestii.Widoki wspaniałe, widać całą Ślężę, Radunię i wiele wiosek u ich podnóża.Byłaby świetna fotka, gdybym miał ze sobą aparat.
Mam jednak tylko kmórkę...Zjazd z Padola do Rościszowa i jazda w kierunku Przełęczy Walimskiej.Wiatr zamienia się w prawdziwy huragan, który na podjeździe zatrzymuje mnie w miejscu, z drzew spadają grube kawałki konarów.Warunki są tragiczne.Do Przełęczy mam tylko około 3 kilometrów, może mniej, podejmuję jednak decyzję o zjeździe do Pieszyc i powrocie do Świdnicy.Z Pieszyc początkowo jedzie się super bo ten huragan mam trochę z boku ale tak bardziej w plecy.Po pewnym czasie sytuacja zmienia się, wiatr ma już tylko z boku a jego porywy rzucają mną na boki, na domiar złego ruch samochodowy jest spory, w każdej chwili któryś może mnie potrącić bo jadę bardzo niestabilnie.Tymczasem zrobiło się ciemno i trzeba było zaświecić światła.Zauważyłem, że wiele samochodów ma źle ustawione światła i oślepiają jadących z przeciwka,Ich właściciele pewnie nie przejmują się tymi światłami bo to przecież rasowi Polacy.Kilku kierowców, jadących z przeciwka grzeje mi długimi światłami ale kiedy przełączam moją latarkę na ostre światło, natychmiast zmieniają na mijania.Jeden z nich jest jakiś chyba szczególnie złośliwy bo pomimo że włączyłem mu ostre światło, nie zmienił na mijania, Pomogło dopiero przełączenie w tryb ostrego stroboskopu.Samochód przyhamował gwałtownie- pewnie oślepiony nie widział przez moment gdzie jest- i szybko zmienił światła na mijania.Tacy kierowcy to jednak na szczęście nieliczne wyjątki.Większość jednak zachowuje się w porządku wobec rowerzysty.Widzą, że majda mną wiatr i wyprzedzając, omijają mnie z daleka.
Jednak jest coraz gorzej, Za Bojanicami jeden z porywów zrzuca mnie na pobocze, zachowuję jednak równowagę i zatrzymuję się, czekam aż samochody przejadą i ruszam dalej.W końcu w Burkatowie ustawiam się plecami do wiatru i teraz mknę do Świdnicy, jak na skrzydłach.Dojechałem do domu w jednym kawałku ale uważam, że wyjazd w góry w taką pogodę był wynikiem co najmniej braku rozwagi, żeby gorzej tego nie nazwać.Póki sytuacja z tym wiatrem się nie zmieni, trzeba będzie skrócić trasy a przynajmniej nie odjeżdżać zbyt daleko od miasta.
Dzisiejsze fotki
W drodze z Lutomii do Padola
Fajna droga ale nią nie pojechałem :)
Padole, droga do Rościszowa
Podjazd dochodzący do 16% Nachylenia
Widok z Padola na Ślężę i Radunię był fantastyczny ale fotka robiona komórką...
mapka dzisiejszej trasy
Rundka po pracy :)
-
DST
50.00km
-
Czas
02:21
-
VAVG
21.28km/h
-
VMAX
43.00km/h
-
Kalorie 1860kcal
-
Podjazdy
403m
-
Aktywność Jazda na rowerze
No i pierwsza rundka po pracy w tym roku.Teraz wszystko jest takie pierwsze, takie świeże, krew taka gęsta, jak mówią słowa pewnej piosenki... no może już jednak wystarczy tej ekscytacji, nie rozpędzajmy się tak za bardzo ;)
Tradycyjna rondka przez Dziećmorowice do Wałbrzycha i Jedliny, następnie do Zagórza i powrót do Świdnicy.Bardzo silny wiatr od czoła i 23km jazdy do góry(bardzo dobrze pokazuje to wykresik na mapce)to doskonałe warunki przygotowawcze do przyszłych dalszych tras, jakie mam w planie zrobić w tym roku.Oczywiście obowiązkowe miejsca to będą: Przełęcz Okraj, Przełęcz Karkonoska, Przełęcz Szklarska i Harrachov, szczyt Śnieżnika, przełęcz Spalona, Przełęcz Puchaczówka no i oczywiście Pradziad, który od zeszłego roku stał się corocznym punktem obowiązkowym :)Mam też nadzieję wiele razy pojechać do Czech po piwko bo bardzo polubiłem tę trasę i czeskie piwko również.Oby tylko zdrowie i pogoda pozwoliły.Tymczasem jednak trzeba zrobić wiele takich rundek po pracy, aby móc realizować te wszystkie większe zamierzenia.
Pierwsza jazda w Nowym Roku
-
DST
38.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Właściwie nie miałem zamiaru dziś jechać, byłem umówiony u rodziców na obiadku a oni nie lubią spóźnialskich.Pogodzie jednak trudno się oprzeć...
-Chociaż mała rundka nad Jezioro- pomyślałem sobie i tak zrobiłem.
Nie spodziewałem się spotkać jakichkolwiek rowerzystów po sylwestrowych szaleństwach, więc już mój podziw i zdumienie wywołał widok dwóch pierwszych między Bystrzycą Dolną a Burkatowem.W miarę zbliżania się do Lubachowa mijam kolejnych rowerzystów a w drodze powrotnej to już jedzie ich cały sznur nawet Artura z siostrzeńcem i kolegą też spotkałem na podjeździe na zaporę.Naprawdę spory tłumek rowerzystów dzisiaj był na tej trasie a przed Świdnicą patrzę a tu jedzie również
lea
No proszę, prawdziwi rowerzyści zaczęli sezon rowerowy 1 stycznia.Czy kolejne dni będą równie bezśnieżne i ciepłe jak pierwszy dzień Nowego Roku, czas pokaże a tymczasem, pierwsze koty za płoty.Sezon rowerowy 2012 ogłaszam jako otwarty.
:)))))))