pioter50 prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

Rudawy Janowickie

Dystans całkowity:1517.96 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:06:49
Średnia prędkość:21.41 km/h
Maksymalna prędkość:54.00 km/h
Suma podjazdów:14770 m
Suma kalorii:9541 kcal
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:138.00 km i 6h 49m
Więcej statystyk

Modre Sedlo 1509 m.n.p.m.

  • DST 175.00km
  • Podjazdy 2775m
  • Sprzęt Lincoln
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 10 maja 2014 | dodano: 10.05.2014

Plan na dzisiaj był taki: pojechać do Pecu pod Sneznkou przez Przełęcz Okraj, podjechać do Kapliczki(1509m.n.p.m.) zjechać do Lucni Boudy i piechotą, prowadząc rower, żeby nie łamać zakazu jazdy po polskiej stronie, do Karpacza.Następnie rowerem powrót do domu przez Janowice Wielkie, żeby zaliczyć podjazd do Miedzianki od Janowic Wielkich.Kilometry piesze odjąłem od dystansu, podobnie z sumą przewyższeń, natomiast mapa trasy jest w całości bo przecież marsz na piechotę to też był jakiś wysiłek.
Plan wykonany w całości.

 Poranek nie wyglądał zachęcająco, ale poranki zazwyczaj tak mają, więc wyruszyłem, nie zamierzając w ogóle przejmować się pogodą.W ekwipunku mam przecież rzeczy pozwalające mi przetrwać w różnych warunkach, jakie mogę natrafić w górach.Zmienność pogody raczej mnie nie zaskoczy.W Wałbrzychu pogoda wygląda kiepsko.Czarne chmury i silny wiatr, który wiejąc od czoła, towarzyszył mi aż na Przełęcz Okraj.W Kamiennej Górze chmury rozpierzchły się i zrobiło się cieplej, choć wiatr wciąż mocno wieje w twarz.Widoczność jest doskonała.Z Kamiennej Góry dobrze widać Śnieżkę, co nastraja mnie optymizmem.Wiatr sprawia, że na Okraj docieram bardzo późno.Chyba jeszcze nigdy tak długo na Okraj nie jechałem, jak tym razem.Jazda z Okraju to czysta przyjemność.W Pecu zaczynam podjazd ale już na samym początku zaczyna mi się odzywać kontuzjowane dwa lata temu kolano.Właściwie to już od samego rana mnie uwierało to kolano, chyba na zmianę pogody.Jestem jednak na to przygotowany.Wożę ze sobą dwa bardzo skuteczne specyfiki na taką okoliczność, gdzyż w tym temacie różwnież nie dam się więcej zaskoczyć.Zatrzymuję sie na chwilkę, szybko wcieram maść w kolano, po chwili problem znika i jazda do góry.Idzie mi nadzwyczaj dobrze, ale nie cisnę pomny tego, że szczyt tego podjazdu nie jest końcem dzisiejszej trasy i trzeba siły zachować na godny podwrót tym bardziej, że czeka na mnie podjazd do Miedzianki od Janowic Wielkich.Miałem zatrzymać się na Vyrovce, żeby zrobić tam fotkę ale punkt okupuje para młodych Czechów a dziewczyna tak strasznie paple coś po czesku, że aż mnie to irytuje.Nie wiem jak ten chłopak wytrzymuje taką paplaninę...Rezygnuję więc z fotki na Vyrovce i zatrzymuję się dopiero na Vychlidce, gdzie robię kilka fotek bo widoki tam są przepiękne.Zatrzymuję się jeszcze tylko raz na chwilkę, żeby zrobić kilka fotek a potem już do samej Kapliczki.Po zrobieniu fotek przy Kapliczce wracam jeszcze kawałek w kierunku Vyrovki, żeby zrobić kilka ujęć i jazda do Lucni Boudy.Na całej trasie bacznie przyglądali mi się czescy rowerzyści.Lincoln to starej daty góral, który ma sztywny widelec, bagażnik i błotnik z tyłu.Wygląda na zwykły rower a wrażenie potęgują cienkie, gładkie opony.Może zdziwienie wywoływał ten własnie "zwykły" rower?A może to, że obładowany wielkim plecakiem i torbą na bagażniku, pogwizdując melodie wspinam się na taki stromy podjazd?Rzeczywiście i ja i mój "rumak"wyglądamy zupełnie inaczej, niż większość rowerzystów, którzy tu wjeżdżają hehe...
U góry pogoda bardzo wietrzna.Jest zimno i ciężkie chmury straszą...Ludzie poubierani w kurtki z kapturami.Ja jednak nie odczuwam potrzeby założenia kurtki, choć takową mam w plecaku.
Po zjeździe do Lucni Boudy czas na część pieszą wycieczki.Dwa razy złamałem zakaz jazdy rowerem po polskiej stronie i więcej nie zamierzam tego czynić.Po drugie, fajnie jest przespacerować się po Karkonoszach. podziwiając widoki i robiąc sporo fotek, zamiast przelecieć szybko rowerem i niczego nie zobaczyć.Bo przecież pędzący na dół rowerzysta musi skoncwentrować się na jeździe.Wiele z widoków mu wtedy umyka a ja przecież jestem tylko turystą a nie zawodnikiem, który musi szybko dojechać do jakiejś mety...
Trochę kiepsko schodzi się w butach spd ale jakoś docieram do Karpacza i wracam na siodełko.Zjazd Karpaczem jest ukojeniem po marszu kamienistą, górską drogą.
Im niżej, tym cieplej.Pogoda jest naprawdę super a ponad to mam wreszcie wiatr w plecy.
Do Janowic Wielkich dojeżdżam w ekspresowym tempie.Pełno tu rowerzystów a każdy tylko szuka okazji do pościgania się.Nie zwracam na nich uwagi.Jednak jeden z nich naprawdę mnie rozśmieszył.Podjazd z Janowic Wielkich do Miedzianki nie jest długi ale ma swoją specyfikę.Zauważyłem, że jakiś rowerzysta ciśnie za mną na tym podjeździe i nawet całkiem dobrze mu szło, bo dość szybko zbliżał się do mnie.Ja jednak spokojnie kręciłem swoim tempem bo skoro tak mu zależy żeby mnie wyprzedzić, to niech sobie wyprzedzi.Co mi tam...
Po pokonaniu dwóch trzecich wzniesienia, kiedy był już naprawdę blisko mnie, nagle zabrakło mu sił, zatrzymał się i zaczął prowadzić rower.-Wielka szkoda-pomyślałem sobie bo przecież tak dobrze mu szło...jak wspomniałem, ten podjazd ma swoją specyfikę i jesli źle się rozłoży na nim siły, to można w go ogóle nie podjechać...
Po podjechaniu Miedzianki jazda byla już tylko czystą przyjemnością aż do...Cieszowa, którego naprawdę niecierpię.Cóż jednak miałem robić?Jechać na Czarny Bór, przez który już dzisiaj przejeżdżałem?Na zjeździe z Cieszowa do Świebodzic z drogi podporządkowanej nagle wyjeżdża samochód.Kierująca nim kobieta spogląda w prawo ale mnie nie dostrzega, więc ostro wyjeżdża.Na szczęście nie mam zaufania do tego zjazdu i jadę wolniej niż mógłbym tu jechać.Mam też nowe kolcki hamulcowe...Odbijam w prawo, żeby wydłużyć drogę do zderzenia z samochodem i ostro hamuję.Udało się o centymetry...Kobieta pewnie nawet tego nie zauwazyła i pojechała sobie dalej.Gdybym tam jechał szybciej, nie pomogły by dobre hamulce i roztrzaskał bym się na tym samochodzie.Który to już raz życie uratowała mi rozwaga na zjeździe.Lepiej jechać wolniej i dojechać do celu w jednym kawałku, niż pędzić i nie dojechać wcale, bo człowiek na rowerze nic nie znaczy w starciu z samochodem...Niedługo rząd wprowadzi takie ułatwienia w zdawaniu na prawo jazdy, że za kierownicami samochodów będą siedzieli ludzie, którzy ani przepisów nie będą musieli znać, ani jeździć nie będą musieli umieć.Oj będzie się działoooo...Uczmy się więc rozwagi drodzy rowerzyści, bo ona mocno zwiększa nasze szanse na szczęśliwe zakończenie wycieczki.Po powrocie do miasta zajeżdżam do sklepu i kupuję dwa piwka, w końcu słusznie mi się należą po takiej trasie.

 
Widok na Śnieżkę z Kamiennej Góry nastraja optymizmem, choć wiatr mocno wieje w twarz...

 

 

 

 
Zalew Bukówka

 

 

 

 
Pec pod Sneżkou

 
Trzeba się tylko wdrapać na tę górkę...

 
Tu musiałem podsmarować kolano a przy okazji fotka...

 
Widok z Vychlidki, powyżej Vyrovki

 
Hotel podobny do tego w Ramzovej

 

 

 

 
Jest też trochę śniegu...

 
No i cel osiągnięty.Kapliczka. 1509m.n.p.m.
 
Na szczycie Śnieżki tłumy ludzi...


I ja miałem kiedyś zaszczyt jechać tą drogą na Śnieżkę

 
Obowiązkowa fotka przy Kapliczce a za mną Śnieżka...

 
Dom Śląski

 
Wróciłem, żeby zrobić fotkę drogi, którą wcześniej jechałem.na dole Vyrovka



 
Lucni Bouda...

 

 
No to na piechotę do Karpacza i kilka widoków z tej trasy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 
Na tym głazie widnieje symbol saneczkarzy i data 1925.To chyba była kiedyś trasa saneczkowa.
 

 
Mój ulubiony widok z nad Stawów Karpnickich

 
Ten gnojek na pewno nie był trzeźwy.Nie dość że wyprzedził mnie "na gazetę" to jeszcze na skrzyżowaniu zatrzymał się okrakiem na podwójnej ciągłej.


 
 
 


Kategoria 150 i więcej, 1500mnpm i więcej, Czechy, Rudawy Janowickie

Jezioro Pilchowickie

  • DST 200.00km
  • Podjazdy 2054m
  • Sprzęt Fuji
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 marca 2014 | dodano: 01.03.2014

Wszystko dzisiaj poszło na opak.Miałem pojechać na Przełęcz Kowarską a następnie przez Bukowiec, Janowicve Wielkie itd.Myślałem sobie, że zrobię może ze 150km...Dzień był jednak piękny i bardzo chciałem osiągnąć jakiś konkretny cel a nie tylko nawalić bezsensownie kilometrów.W trakcie jazdy zaczął się rodzić konkretny cel.Ja już tak mam, że nigdy nie wiem, dokąd mnie poniesie.Zrezygnowałem z Przełęczy Kowarskiej na rzecz podjazdu do Miedzianki, a następnie przez Jelenią Górę nad Jezioro Pilchowickie.
Wszystko udało się wspaniale, mimo że jak na taką trasę wyjechałem trochę zbyt późno.
Najgorzej było na drodze z Jeleniej Góry do Kowar, po wizycie nad jeziorem, kiedy to wiatr dosłownie mnie zmasakrował.Nie chciałem odpuścić tej Przełęczy Kowarskiej i ta decyzja kosztowała mnie sporo wysiłku.Do podjazdu na Kowarską dojechałem ledwie żywy.Na szczęście większość podjazdu na przełęcz biegnie przez las, co pozwoliło mi odetchnąć od tej jazdy pod wiatr.Tak, tak, wiatr był gorszy od podjazdu na Przełęcz Kowarską.Na szczyt Przełęczy dotarłem już nieźle zregenerowany i dalsza trasa to już była bułka z masłem.Przed Witoszowem zorientowałem się, że kiedy dojadę do domu będę miał 180km.Pomyślałem, że może dokręcę do 200km...Na początku szybko odrzuciłem tę myśl, ale ona powracała jak bumerang.W końcu poddałem się i pojechałem jeszcze pod zaporę Jeziora Bystrzyckiego, żeby dociągnąć dzisiejszy dystans do 200km.W końcu dlaczego nie?Samopoczucie miałem doskonałe, światła też, brakowało mi już jedzenia i picia, ale to nie jest przeszkoda, żeby dokręcić 20km, uznałem że nie było przeciwwskazań...;)

 
Widok ośnieżonych Karkonoszy towarzyszył mi dziś przez większość trasy

 

 
Kościół w Miedziance to jedna z nielicznych budowli pozostałych po mieście, które zostało zlikwidowane w latach 70-tych ubiegłego stulecia.

 
Widok Gór Sokolich z Miedzianki przypomina kobiece piersi...no i znowu będzie że erotycznie ;)

 
Karkonosze widziane z Miedzianki

 
Rzeka Bóbr w Trzcińsku

 
Obowiązkowo Pałac Wojanów

 
Już widać Siedlęcin.Do Jeziora Pilchowickiego już tylko mały kawałeczek, ale jakże pod górkę...

 
No i jest słynny już chyba most nad Jeziorem Pilchowickim


No i jestem na zaporze

 
Jezioro Pilchowickie.W oddali stacja kolejowa.

 
Zapora i elektrownia

 
Ten piesek przybiegł przywitać się.Naprawdę cieszył się na mój widok.

 
Na zaporze

 
Widok z zapory

 
Zapora z drugiej strony

 
no i jeszcze raz most i jedziemy do Kowar

 
Z Jeleniej Góry do Kowar wiatr mnie dosłownie zmasakrował, ale widoki Karkonoszy były piękne.Szkoda tylko, że pod Słońce.

 
 

 
  


Kategoria 200 i więcej, Rudawy Janowickie

Przełęcz Rędzińska

  • DST 111.00km
  • Podjazdy 1401m
  • Sprzęt Lincoln
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 22 lutego 2014 | dodano: 22.02.2014

Po dwóch dniach przymusowej przerwy w jeżdżeniu, miałem na dzisiaj niecny plan do zrealizowania.Od samego początku jednak wszystko szło nie tak.Nie mogłem się jakoś zebrać, co chwile o czymś zapomniałem i kląłem jak szewc na swoje roztargnienie, kręciłem się bezsensownie w kółko a tymczasem czas uciekał.W końcu pomyślałem, że jakaś siła chce mnie dzisiaj za wszelką cenę odwieść od realizacji mojego planu, a skoro tak, to może lepiej sie nie sprzeciwiać i zmienić plan.Zrobić coś mniejszego i trochę bliżej pojechać.Tylko dokąd pojechać?Padlo na Przełęcz Rędzińską w Rudawach Janowickich.Jest w sam raz na krótki wypad w ramach planu zapasowego, a jednoczesnie podjazd na przełęcz jest wystarczająco ambitny , jak na tę porę roku.Jadę więc.Wybrałem trudniejszy podjazdowo a zarazerm ciekawszy wariant dojazdowy, przez Pogorzałę, Wałbrzych, Lubomin i Jabłów do Kamiennej Góry.Przez całą drogę zastanawiałem się, czy na przełęcz wjechać od Pisarzowic, czy może od Wieściszowic.W Kamiennej Górze zdecydowałem, że od Pisarzowic.Był to dobry wybór bo od strony Wieściszowic nie dał bym rady podjechać, ze względu na pokrywę lodową na asfalcie, na odcinku leśnym.Nie osiągnął bym dzisiaj mojego celu i pewnie był bym zawiedziony, tymczasem od strony Pisarzowic cała droga na przełęcz jest przejezdna dzięki Słońcu, które stopiło i śnieg i lód na asfalcie.Miałem zamiar zjechać z przełęczy do Wieściszowic, jednak poniżej przełęczy oblodzenie drogi było takie, że nie dało się ani jechać, ani iść.Musiałem wrócić na przełęcz i zjechać do Pisarzowic.Cel jednak został osiągnięty i przełęcz Rędzińska w tym roku podjechana, choć z sakwami nie było to już tak proste, jak samym rowerem.
W Cierniach miałem śmieszne zdarzenie.Wyprzedziłem jakiegoś gościa, który ubrany w zwykłe ciuchy, w kurtce i czapce z pomponem, jechał sobie powoli.Wyglądał na takiego rowerzystę, jakich na wsiach wielu można spotkać jadących po piwo do wiejskiego sklepu.
Po jakimś czasie obróciłem się do tyłu, żeby zobaczyć, czy nie zbliża się jakiś samochód, bo chciałem ominąć studzienkę.Patrzę, a gość pruje za mną i zanosi sie, że może mnie wyprzedzić.Z sakwami czy bez, nie mogę pozwolić, żeby tego rodzaju rowerzysta mnie wyprzedzał.Docisnąłem więc mocniej a po jakimś czasie widzę, że dystans między nami tylko trochę się powiększył.-Ki diabeł!-pomyślałem sobie-Zgubię go na podjeździe za przejazdem kolejowym.Kosztowało mnie to sporo wysiłku ale odległość miedzy nami znów tylko trochę się zwiększyła, jednak uznałem ją za bezpieczną, bo gość na podjazdach nie utrzymywał tempa.W Milikowicach postanowiłem zatrzymać się, napić się i poczekać na gościa, żeby zobaczyć tego zwykłego-niezwykłego rowerzystę, któłry tak mocno się za mną trzymał.Jakież było moje zdumnienie, kiedy okazało się, że to nie był wyprzedzony przeze mnie wiejski rowerzysta, tylko młody czlowiek na sportowym rowerze, ubrany w czarny strój rowerowy.To on za mną gonił a ja myślałem, że to tamten gość...Gdybym wiedział, to spokojnie pozwolił bym mu na wyprzedzenie i niech by sobie jechał a tak, tylko kosztowało mnie to niepotrzebnie trochę więcej energii.Chociaż...może i dobrze było trochę pocisnąć.Śmieć mi się chciało z tej sytuacji.Chyba muszę sobie kupić lusterko, bo to oglądanie się za siebie nie jest ani bezpieczne, ani skuteczne.

A teraz dzisiejsze widoczki z Przełęczy Rędzińskiej.

 

 

 
Na Przełęczy Rędzińskiej.Droga asfaltowa jest trochę niżej.

 
O własnie tu...

 
Wielka kopa i widać tam podjazd na szczyt...

 
...zbliżenie na podjazd z nadzieją ujrzenia tam jakiegoś szalonego rowerzysty...nie ma jednak nikogo.

 
Widok na stronę Wieściszowic

 
Radar meteo Pastewnik

 

 

 
Tyle zostało z samochodu, który pewnie próbował swoich sił w starciu z drzewem na Przełęczy Rędzińskiej

 
Wieściszowice widziane z przełęczy

 

 
obowiązkowa fotka przy Krzyżu Milenijnym

 
Serniczek czekoladowy w trasie smakuje lepiej niż w domu.

 
Oblodzona droga do Wieściszowic zmusza mnie do powrotu na przełęcz i do Pisarzowic

 
obowiązkowo fotki Karkonoszy widzianych z Kamiennej Góry

 

 
no i oczywiście Królowa...

 


Kategoria 100 i więcej, Rudawy Janowickie

Sobotnia rundka

  • DST 112.00km
  • Podjazdy 987m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 stycznia 2014 | dodano: 18.01.2014

Wstaję zawsze bardzo wcześnie (4 rano).Podobnie było i dzisiaj.Spojrzałem przez okno na zalew.Chyba nie było zbyt zimno bo woda na zalewie była niezamarznięta. Nagle w ciągu kilku chwil,na wodzie zalewu, na moich oczach pojawiła się cienka tafla lodu.-Mrozik ścina przed wschodem słońca-pomyślałem sobie i nawet przez myśl mi nie przeszło, że na asfalcie może zrobić się bardzo ślisko.Przekonałem się o tym wyjeżdżając, żeby zrobić rundkę, kiedy na pierwszej krzyżówce omal nie wywinąłem orła.Okazało się, że asfalt pokryty jest cienką warstewką lodu i miejscami przyczepność wynosi zero.Popsuło mi to szyki ale posuwałem się ostrożnie do przodu.Trochę chodnikiem, trochę poboczem...W Witoszowie ostrzegłem gestem ręki jadącego z przeciwka kolarza, że przed nim jest śliska jezdnia.Dalej, w kierunku Świebodzic było już lepiej i można było normalnie jechać.Im dalej, w kierunku Kamiennej Góry, tym pogoda coraz gorsza.Mgła, wilgoć, zimno.W Wieściszowicach zacząłem wspinać się w kierunku Przełęczy Rędzińskiej, jednak im wyżej, tym więcej oblodzonych miejsc na asfalcie.Po kilku kilometrach zawróciłem.Nie miałem ochoty na jazdę po zdradliwej nawierzchni w górach.Przełęcz nie ucieknie, przyjadę tu innym razem i pewnie nie jeden raz.Powrót przez Bolków i Dobromierz.
Jak na styczeń, rundka zadowalająca.

 
 Ten Ptaszek był baaardzo daleko...

 


Za Milikowicami robię fotkę Śnieżki i zastanawiam się, po co...Przecież z Kamiennej Góry fotka będzie lepsza.
Później okazało się, że w Kamiennej Górze była mgła i żadnej fotki Śnieżki bym dzisiaj nie miał, gdyby nie ta tutaj.

 
 W Kamiennej Górze była mgła i Śnieżki nie było stąd widać.

 
 Jazda tą wąską asfaltówką wzdłuż rzeki Bóbr jest bardzo relaksująca.

 
 W oddali zamglone Rudawy Janowickie.Zaraz je trochę przybliżymy...

 
...o własnie. Zamglone Rudawy

 
 


 
 Fotka w kierunku Pastewnika.

 
Radar meteorologiczny.

 
Co za dziwne kury hodują w tym Pastewniku...

 
 Ten na mój widok szybko udał się pod ochronę potężnego indora, który tak się zagotował ze złości, że wolałem odjechać nie robiąc więcej fotek dziwnemu ptactwu.

 
No i jeszcze trochę Rudaw.

 
 
 
 Kiedy rano tu przejeżdżałem, to tego tu nie było.Na zakręcie rano było jednak ślisko i pewnie kierowca nie jechał zbyt ostrożnie.No cóż, nie ma się z czego śmiać, ani czego krytykować.Rano warunki naprawdę były fatalne, zdradliwe.Rowerzystom przecież też zdarza się wywinąć orła.

 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
 
 

 

 


Kategoria 100 i więcej, Rudawy Janowickie

Kolorowe Jeziorka

  • DST 109.00km
  • Podjazdy 1202m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 listopada 2013 | dodano: 23.11.2013

Miałem inny plan ale jakoś nie czułem weny, żeby go zrealizować i w trakcie jazdy zmieniłem cel.Teraz to i tak nie ma większego znaczenia.Dla mnie ten właściwy sezon rowerowy się skończył i tak sobie tylko jeżdżę z nałogu.
Dzień jest mglisty i wilgotny, ale taka aura jest normą o tej porze roku.W Lincolnie zmieniłem opony ze slików Geax (1,25 i 1,4)na terenowe 2,1.Nie pamiętam już jakiej firmy bo te opony były zakupione w zeszłym roku.Wkurzają mnie te opony bo wyją na asfalcie, jednak o tej porze roku pogoda może się zmienić w ciągu dnia i nie chciał bym jechać na slikach, gdyby zaskoczył mnie śnieg, co już parę razy w życiu mi się zdarzyło.Z drugiej strony, opory stawiane przez opony terenowe są dużo większe, plus ładunek, który zabrałem do plecaka i na bagażnik, symulują obciążenie, jakie będę musiał zabrać na przyszłoroczną wyprawę, jeśli dane mi będzie zrealizować plan wyprawowy w przyszłym roku.Opony terenowe przydały się bo zmiana planu wiązała się z przejazdem po drodze gruntowej z Raszowa do Kolorowych Jeziorek, a następnie do Wieściszowic.Nie zabrakło kamieni, korzeni i błota na tej krótkiej trasie.Nie cierpię jak mi się rower tapla w błocie ale cóż, cierp ciało, jak żeś chciało.Rowerzystów nigdzie nie spotkałem tego dnia.Jadąc asfaltem nie było zbyt przyjemnie ale do zniesienia, natomiast w lesie można rzec, że było całkiem przytulnie.Aż się nie chciało wyjeżdżać z lasu.Niesamowita cisza, spokój i prawie żadnych ludzi.Dzień był jednak krótki a ja dość późno wystartowałem, nie można było więc zbytnio marudzić w lesie.


Przejeżdżając przez Czarny Bór słyszę strzały, więc zjeżdżam z trasy żeby sprawdzić co się dzieje.Okazuje się że trenuje tu drużyna biathlonu z Czarnego Boru.Zawodnicy biegają i strzelają do tarcz.Gdyby strzelali do biegających, to może efekty treningu były by o niebo większe ;)


Tym dziewuszkom raczej nikt nie umknął by z przed muszki


Robię fotki i zmiatam, zanim przyjdzie im do głowy wycelować we mnie ;)


Raszów widziany z drogi do Kolorowych Jeziorek


Tu jeszcze nie było błota...


A tu już nie ma błota.Liści na ścieżce też prawie nie ma.Można więc jechać na pewniaka.


Kadr z pracującej podczas jazdy kamerki, dzięki której ni muszę się zatrzymywać, żeby mieć takie fotki.


Kadr z pracującej podczas jazdy kamerki.






Błękitne Jeziorko.Będzie jeszcze jedna fotka ale najpierw podjadę do wyrobiska


Te dwie zakochane brzózki wciąż tu są...


Wejście do wyrobiska






Barwa Błękitnego Jeziorka jest dzisiaj jakby bardziej intensywna.


Droga na Wielką Kopę, ale ja jadę w drugą stronę bo czasu już mało.


Purpurowe Jeziorko można dziś nazwać Czarnym, a i wody tu jak na lekarstwo.




Wszędzie tylko widoki zamglonych wzgórz


W drodze powrotnej przypomniałem sobie o wąskiej, zapomnianej asfaltówce, wijącej się wśród pól.Jadę więc tą drogą.


Na drodze z Dobromierza do Świebodzic trafiam na tragiczny wypadek.W rowie leży ciężarówka...


...a na asfalcie stoi w poprzek zmiażdżony samochód osobowy.Kadr wycięty z kamerki


Osobówka z drugiej strony.Droga zamknięta, policja kieruje samochody na objazdy.ja z rowerem mogę przejść i dyskretnie filmuję.Wszędzie wokół leżą strzępy rozbitego samochodu.Pasażerów osobówki zabrano przed moim przyjazdem.Nie wiem czy ktokolwiek przeżył ten wypadek...




Kadr z pracującej podczas jazdy kamerki.Tak żeby nie kończyć relacji wypadkiem ;)


Kategoria 100 i więcej, Rudawy Janowickie

"Dolina Królów"

  • DST 141.00km
  • Podjazdy 1613m
  • Sprzęt Fuji
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 października 2013 | dodano: 26.10.2013

Dzisiejsza wycieczka została zrealizowana pod wpływem przeczytanej ostatnio książki Joanny Lamparskiej pt."Dolina Królów".Wiele razy czytałem w internecie informacje o obiektach oglądanych podczas wielu wyjazdów w okolice Rudaw Janowickich i Karkonoszy, jednak dopiero świetnie napisana książka pozwoliła mi na zupełnie inne spojrzenie na miejsca, widoki i zabytkowe budowle znajdujące się w tamtym terenie.Nie zamierzam opisywać ani zabytków, ani historii, ani legend z nimi związanych.Są naprawdę fascynujące i wspaniałe.Wyśmienicie opisała je pani Joanna Lamparska w swojej książce.Zainteresowanych odsyłam do książki.Zamieszczę tylko trochę fotek z wyjazdu.
To tutaj miały miejsce te wszystkie zdarzenia i legendy...








































































O tym miejscu, z którego widać Góry Sokole na tle Karkonoszy pisała Joanna Lamparska.Tylko podziwiać widok tutaj powinno się o innej porze dnia












A tu tak poza tematem, domek uciech cielesnych w...nie powiem gdzie ;)






Kategoria Rudawy Janowickie, 100 i więcej

Zamek Bolczów i szczyt Wołek

  • DST 120.00km
  • Kalorie 4686kcal
  • Podjazdy 1670m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 sierpnia 2012 | dodano: 20.08.2012

Celem głównym tego wyjazdu był Zamek Bolczów i szczyt Wołek w Rudawach Janowickich.Po drodze jednak podjechałem do Starościńskich Skał.Nie obylo się bez wjazdów w nieoznakowane ścieżki i taszczenia roweru na plecach, żeby zrobić fotki skał, które dojrzałem między zaroślami.Wycieczka była udana, tylko upał mógłby być mniejszy.W Starych Bogaczowicach doszło do drobnego z pozoru incydentu, który jednak dał mi do myślenia.Dwóch młodych chłopaków jechało granatowym BMW.Na mój widok, siedzący na miejscu pasażera wychylił się przez boczne okno i wysoko do góry wyciągając rękę pokazał mi środkowy palec.Kierujący tym autem też wrogo na mnie patrzył.Pomyslałem sobie, że być może tylko obecność ludzi idacych do kościoła powstrzymała gnojków przed rozjechaniem mnie.Nie pierwszy raz spotykam się z nieuzasadnioną agresją młodych kierowców, którzy jadąc z przeciwka, nagle zjeżdżają na moją stronę, żeby w ostatniej chwili zjechać z powrotem na swój pas.Jedni robią to dla zabawy, ciesząc się z kawału, jaki zrobili, inni z jakąś nienawiścią w oczach.Chcą, żeby rowerzysta wpadł do rowu, uciekając przed zderzeniem.Skojarzyłem ostatni wypadek spowodowany przez 22-latka, który zabił troje rowerzystów.Jestem przekonany, że gnój zrobił to celowo.To było na prostym odcinku drogi.On dobrze widział tych rowerzystów, pewnie chciał żeby powpadali do rowu, uciekając przed zderzeniem a on mógł by się później tym chełpić przed znajomymi, tylko że oni nie uciekli do rowu.Miewałem nie raz takie sytuacje i nie raz uciekałem na pobocze przed tak wyprzedzającym z przeciwka.Uważam, że on to zrobił celowo, choć teraz pewnie się tłumaczył, że nie widział, żeby zmniejsyć sobie wymiar kary.Uważajcie na takich kierowców, ich wyobraźnia jest na poziomie 7-letniego dziecka a ktoś dał im prawo jazdy.

Tymczasem garść fotek zrobionych na tym wyjeździe.


W drodze do Miedzianki




Góry Sokole widziane z Miedzianki


Sokolik


Zamek Bolczów


Zamek Bolczów














Starościńskie Skały


















To chyba jakiś punkt widokowy bo widać barierki na skale.Kiedyś tam podjadę...




Podbiegam tu i tam, żeby zrobić fotki skał







\
Skalny Most




Wspinaczka na Skalnym Moście


Na szczycie Wołka


Na szczycie Wołka


Widok ze szczytu Wołka.Widoczność nie była tego dnia najlepsza

<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=baedriyixtajohmw" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>


Kategoria 100 i więcej, Rudawy Janowickie

Skalnik i Mała Ostra w Rudawach Janowickich

  • DST 119.00km
  • Podjazdy 1520m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 15 sierpnia 2012 | dodano: 15.08.2012

Celem dzisiejszej wycieczki był szczyt Skalnik w Rudawach Janowickich.Długo zastanawiałem się, od której strony go podchodzić i padło, że od Przełęczy Rudawskiej.Musiałem jednak pokonać podjazd na Przełęcz Rędzińską od strony Wieściszowic i muszę przyznać, że ledwo dałem sobie z tym podjazdem radę a przecież jeszcze niedawno podjazd ten nie sprawiał mi żadnych problemów...W końcu jednak jakoś dałem radę tam wjechać, więc może nie jest ze mną jeszcze tak źle.Pogodę miałem fantastyczną, choć w obie strony jazda była pod wiatr. Najwazniejsza była jednak dla mnie widoczność, bo zależało mi na fotkach z Małej Ostrej.


To były miłe złego początki w drodze na Skalnik




Później było już tylko gorzej, stromo, kamieniście i z przeszkodami, jednak uparcie parłem do przodu


Wreszcie jednak dotarłem na szczyt Skalnika


A wszystko dla tej przybitej do drzewa deski z napisem...;)


Mała Ostra


Mała Ostra


No i wreszcie punkt widokowy, wystarczy wejść po tych schodkach...


Zachybotał mi świat z wrażenia, kiedy wszedłem na skałę...Ta fotka zrobiła się sama, więc pomyślałem, że niech już będzie skoro się zrobiła


Widoki aż trudne do uwierzenia...Wzgórza, miasta, wioski, wszystko jak na dłoni.






Pstrykam fotki jak szalony...






Zoomem zbliżam dwa zalewy i ich okolice...






No i w końcu przecież ja tu jestem...;)


Ostatni rzut oka na skałę widokową i jazda do domu

<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=qsjqrixsssqcfyqp" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>


Kategoria 100 i więcej, Rudawy Janowickie

Przełęcz Rędzińska

  • DST 145.96km
  • Czas 06:49
  • VAVG 21.41km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Kalorie 4855kcal
  • Podjazdy 1548m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 maja 2011 | dodano: 22.05.2011

W niedzielę nie mam zwyczaju jeździć ale wczoraj nigdzie nie byłem więc reguła została złamana.
Pojechałem w Rudawy Janowickie, w kierunku Przełęczy Rędzińskiej.Podjazd od Wieściszowic jest wymagający.Nachylenia początkowo 4,8%, szybko się zwiększają do 16,17 i 19%.W jednym miejscu Garmin wskazał 20% ale to krotki odcinek był.Cała jazda w pełnym Słońcu, do którego jeszcze nie zdążyłem przywyknąć, więc troszkę się spociłem.

W końcu wjechałem na szczyt.Teraz tylko zjazd do Pisarzowic.

Na szczycie.

Jakiś rowerzysta wdrapuje się na szczyt przełęczy od strony Pisarzowic.

Widok w kierunku na Rędziny



Z Pisarzowic początkowo zamierzałem pojechać do domu przez Kamienną górę, jednak kiedy zobaczyłem drogę do Miszkowic, bez wahania w nią skręciłem.

Widok na Kamienną Górę z drogi do Miszkowic.

Nigdy wcześniej nie jechałem tą drogą i gdybym wiedział, że jest tam taki długi podjazd to może bym nie pojechał.Na drodze tej z zarośli w pewnym momencie wyskoczyła mi przed rower żmija.Biedaczka była bardzo przestraszona nagłym spotkaniem z rowerem.Jakimś cudem udało mi się ją nie przejechać ale stopy uniosłem wyżej bo zrobiła 2 skoki w kierunku mojej prawej nogi.Kiedy odjechałem kilka metrów ona również przestała się śpieszyć a tymczasem w jej kierunku nadjeżdżał samochód.Zawróciłem szybko oczami szukając kija, żeby zgonić ją z asfaltu.Nie zdążyłem, samochód był już przy niej, ja patrzyłem bezradnie, kiedy koła samochodu o centymetry przetoczyły się obok żmii.
-Udało jej się- ucieszyłem się, sięgnąłem po kamerę i włączyłem ale zanim system się wczytał, żmija zniknęła w zaroślach.
Może kierowca spostrzegł, że stojąc prawie na środku jezdni, wpatruję się w coś na asfalcie, dostrzegł żmiję i lekko wymanewrował...Nigdy się tego nie dowiem.
Wyższość lustrzanki nad wszelkimi kompaktami polega, między innymi ,na natychmiastowej gotowości aparatu, zaraz po włączeniu.niestety, lustrzanka została w domu, więc fotki żmii nie będzie.Było więcej żmij tego dnia ale większość była rozjechana kołami samochodów.Szkoda...

Po drodze przejeżdżam obok zalewu Bukówka.
Ten front burzowy wzbudził moje obawy.
Od tej pory więc, już tylko jadę.

Tymczasem na zjeździe ze Szczepanowa do Lubawki łapię kapcia.Wytrwale szukam w oponie winowajcę ale niczego nie znajduję.nie ma wody, żeby sprawdzić, gdzie jest dziura, zakładam więc nową dętkę a starą chowam do sakwy.
-W domu przeprowadzę śledztwo- myślę-po zastosowaniu metod NKWD winni sami się przyznają ;).
Jednak w trakcie montażu spostrzegam, że pasek pod dętką swobodnie się przesuwa po rafce.
-To pewnie jest nasz winowajca-myślę i na wszelki wypadek całą drogę używam wyłącznie hamulca tylnego.Kilometr przed domem zapomniałem się i automatycznie łapię dwa hamulce.Łapię drugiego kapcia.Do domu ostatni kilometr maszeruję spacerkiem.Wniosek jest jeden: jutro wszystkie paski na rafkach do wymiany.
Możliwe, że przednią oponę też wymienię, jest już trochę przytarta.

<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=pwfoiqsmcukydtba" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>


Kategoria 100 i więcej, Rudawy Janowickie

Rudawy Janowickie 2

  • DST 145.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 września 2010 | dodano: 25.09.2010

Drugi wyjazd w Rudawy Janowickie pojechałem , aby zobaczyć trasy, którymi jeszcze nie jeździłem.Rano pogoda była super ale już w Świebodzicach zerwał się porywisty wiatr od czoła, który towarzyszył mi do samej Przełęczy Kowarskiej.Na Przełęczy Kowarskiej wjechałem w szutrową drogę prowadzącą na Rozdroże Pod Bobrzakiem i z dziką radością słuchałem szumu porywistego wiatru, który przez ponad 60km dał mi się we znaki a teraz w lesie mógł sobie co najwyżej poszumieć...Z Rozdroża Pod Bobrzakien na Przełęcz Pod Bobrzakiem.Starym Traktem KamiennogórskoKowarskim i Drogą Bukową do Wojkowa, następnie Przełęcz Pod Średnicą, Gruszków, Strużnica, Karpniki, Przełęcz Karpnicka, Trzcińsko do Janowic Wielkich.Podjazd pod Miedziankę, kolejny już w tym roku zawsze daje w kość tym bardziej, że zawsze podjeżdżam go w drodze powrotnej, kiedy siły są już na wyczerpaniu.Zjazd...byłby to fajny zjazd do Ciechanowic, tyle że pod ostry wiatr i trzeba było dobrze kręcić, żeby w ogóle jechać.Jazda do Marciszowa, Jaczkowa, Stare Bogaczowice, Świebodzice i do Świdnicy.Wycieczka udana, wszystkie planowane cele osiągnięte choć porywisty wiatr dał w kość.

Znowu tu jestem i mam nadzieję, że nie ostatni raz

Sokolik Duży widziany z Przełęczy Karpnickiej

Sokolik Duży widziany z Przełęczy Karpnickiej

Widok z Przełęczy Pod Średnicą

Kamień graniczny na Przełęczy Pod Średnicą

Źródełko Jola na podjeździe pod Przełęcz pod Średnicą

Stary trakt KamiennogórskoKowarski

Podjazd na Przełęcz pod Bobrzakiem

Przy drodze na Rozdroże pod Bobrzakiem

Z Przełęczy Kowarskiej na Rozdroże pod Bobrzakiem


Kategoria 150 i więcej, Rudawy Janowickie