200 i więcej
Dystans całkowity: | 6160.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 68:45 |
Średnia prędkość: | 20.58 km/h |
Maksymalna prędkość: | 66.00 km/h |
Suma podjazdów: | 58124 m |
Suma kalorii: | 56582 kcal |
Liczba aktywności: | 27 |
Średnio na aktywność: | 228.15 km i 11h 27m |
Więcej statystyk |
Przełęcz Karkonoska od Czeskiej strony
-
DST
235.00km
-
Podjazdy
2696m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd na Przełęcz Karkonoską tak trochę inną drogą niż zazwyczaj, bo już te wszystkie drogi , którymi jeżdżę od lat, strasznie mi obmierzły.
Widok z Przełęczy Karkonoskiej.Mam szczęście do widoczności...
Po drodze było zwiedzanie bunkrów...
Atrakcyjnych widoków nie brakowało na trasie.
Jezioro Łabskie w Spindlerowym Młynie
Zapora na Jeziorze Łabskim
Dla tych widoków warto się troszkę potrudzić.
Spindlerova Bouda i Odrodzenie widziane ze Spindlerovego Mlyna.
Kiedy na zjeździe z Przełęczy Karkonoskiej musieliśmy się zatrzymać, ponieważ kolega złapał "gumę", pod górę jechała dziewczyna...i mam wrażenie, że była to Lea.Ale może tak mi się tylko zdawało, bo kilometrów i podjazdów miałem już sporo za sobą...
Kategoria 100 i więcej, 1000 mnpm i więcej, 150 i więcej, 200 i więcej, Czechy, Przełęcz Karkonoska
Černá Hora
-
DST
207.00km
-
Podjazdy
2940m
-
Sprzęt Lincoln
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na ten dzień zaplanowałem sobie wyjazd na szczyt Czernej Hory w czeskich Karkonoszach.
Miałem jechać sam, ale w ostatniej chwili zadzwonił Marek, któremu zawaliły się rowerowe plany na ten dzień, więc pojechaliśmy we dwóch.Pogoda próbowała nas zniechęcić do wjazu na Czerną Horę.A to wiatr od czoła ze Świdnicy do samego lasu w Ogorzelcu a to strasząc deszczem, którego smugi oglądaliśmy nad Karkonoszami.Z uporem i nadzieją, że silny wiatr przegna jednak ten deszcz, kontynuowaliśmy jazdę.O jedenaście minut poprawił mi się czas jazdy ze Świdnicy na Okraj, choć było pod wiatr i wcale się o to nie starałem.Po prostu tak wyszło.
Na Okraju , po czeskiej stronie trwała jakaś impreza a cyklobusy woziły na górę turystów.To po czeskiej stronie.Po naszej, jak zwykle marazm i psy du...mi szczekają.
Już na zjeździe z Okraju do Svobody nad Upou posypalo nas trochę deszczem i tak było aż do wjazdu na szczyt Czernej Hory.Byliśmy jednak zdeterminowani osiągnąć cel i w nagrodę pogoda , po wjeździe na szczyt Czernej Hory, zmieniła się całkowicie na piękną i sloneczną.I tak było już do końca dnia.W Chvalcu jedziemy prosto, nie skręcamu na Adrspach.W Jifce Vernerovicach rozjechaliśmy się.Chciałem mieć dystans 200km.Musiałem zwiększyć kółko, żeby to osiągnąć.Marek pojechał na Adrspach a ja w kierunku Polic.Przed Policami jednak podjechałem na zamek Bischofstein a następnie do Teplic.Na granicy w Starostinie zamówiłem sobie obiadek w czeskiej knajpce, gdzie na wstępie, gratis dostałem ciastko a obiad okazał się dla mnie tańszy o 10zł niż poprzednim razem, kiedy tu jadłem.Właściciel już mnie rozpoznaje i być może dostałem zniżkę?Po obiadku ciężko mi było wystartować i przez 10km wlokłem się okrutnie.Później już znowu nieźle mi się jechało.Jak widać, pogodą nie do końca należy się przejmować, bo czasem postraszy ale też potrafi być łaskawa.Inną sprawą jest, że na deszcz byłem bardzo dobrze przygotowany, podobnie jak na wiele innych niespodzianek.
Honorowa rundka wokół wieży telewizyjnej na Czernej Horze.
obowiązkowe fotki na szczycie
Oczywiście na Lincolnie
Narada nad trasą powrotną
Jedziemy do wieży widokowej
Czesi od najmłodszych lat zdobywają szczyty swoich gór
Niewiele tu widać,..
Widoki niestety zaparowane
Podczas powrotu zatrzymujemy się, żeby porobić fotki
Dopiero na zjeździe możemy ocenić nachylenie drogi wjazdowej na szczyt.
My już zjeżdżamy ale inni muszą się dopiero pomęczyć, chcąc zdobyć szczyt Czernej Hory
No to zjeżdżamy
Na pożegnanie Czernej Hory tankujemy wyborną wodę ze źródełka
I odjazd
Później już tylko jechaliśmy i nie robiłem fotek, choć kamera na kierownicy pracowała jeszcze długo.
Kategoria 1000 mnpm i więcej, 200 i więcej, Czechy
Kierunek elektrownia Dlouhé Stráně
-
DST
243.00km
-
Podjazdy
2903m
-
Sprzęt Fuji
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj trasa na czeską elektrownię szczytowo-pompową Dlouhé Stráně.
Jak widać, czescy kierowcy też lubią zaszarżować.
Miłe złego początki
Po prawej uzdrowisko w Jesenikach...
...a po lewej...to chyba nie jest Wielka Sowa? ;)
Podjazd na Červenohorské sedlo .Słońce paliło tak, że większość rowerzystów jechała jak na wyścigu ślimaków.
Na przełęczy zatrzymuję się tylko dla zrobienia trzech fotek
Widok z przełęczy Červenohorské sedlo
Podczas zjazdu z przełęczy, spoglądam na Dlouhé Stráně i staram się nie myśleć, że będę musiał tam podjechać...
Dwa razy tego dnia tankowałem tu wodę...
Dolny zbiornik elektrowni
Dolny zbiornik elektrowni.W tym miejscu widać, że jakiś pojazd zerwał balustradę i stoczył się na dół.Po chwili do góry pędzi karetka na sygnale, prawdopodobnie ktoś w tym upale źle wyliczył swoje siły.
Dolny zbiornik elektrowni
Popełniam mały błąd podjeżdżając do miejsca, z którego z rowerem nie dostanę się nad górny zbiornik, wracam więc kawałek na dół...
W oddali Praded...
...trochę go przybliżymy...
...i jeszcze zbliżenie...więcej się nie da tym sprzętem ;)
Tymczasem widoczek na wiatraki.Widoczna jest też zakręt drogi(z tym domkiem)gdzie przed "chwilką"podjeżdżałem.
Powrót do tej krzyżówki i jazda w lewo na podjazd do górnego zbiornika.A w oddali Praded oczywiście :)
Wielka szkoda, że ten wspaniały widok był pod Słońce, bo zapierał dech...
Górny zbiornik elektrowni
Przy górnym zbiorniku elektrowni Dlouhé Stráně..Wysokość około 1353 m.n.p.m.Za zbiornikiem po lewej stronie zdjęcia widoczny szczyt Pradziada(Praded).
Robię fotki z wielką radością, że jednak, pomimo potwornego upału i bolącego kolana, zrealizowałem ten plan.
Po zjechaniu kulkunastu metrów z górnego zbiornika, zarzuca mi tylnym kołem.Okazało się, że to kapeć.Muszę zmienić dętkę.
Z góry dostrzegł to czeski rowerzysta, który zjechał i zapytał, czy może w czymś pomóc.Kiedy powiedziałem, że dzięki ale dam radę, dopytał czy na pewno a po moim zapewnieniu, że tak, podjechał z powrotem nad zbiornik.Wyobrażacie sobie taki gest?
On specjalnie zjechał na dół, żeby mi ewentualnie pomóc.Wielkie dzięki za ten gest, nieznany czeski rowerzysto, choć pewnie nigdy nie przeczytasz tego tekstu...
Zjazd do Bilej Wody.Motocykliści szaleją tak, że dwa razy o mało nie spadłem z roweru, kiedy mnie wyprzedzali.
I to była ostatnia fotka tego dnia.
Miałem też ze sobą kamerkę sportową o której zapomniałem, że ją mam...Nie miałem jednak mocowania na kierownicę, więc jest tylko jedno małe ujęcie z kawałka podjazdu na górny zbiornik.
Na całej trasie upał, do którego nie zdążyłem jeszcze przywyknąć.Palące słońce na wszystkich podjazdach i ani grama cienia.Zero przepływu powietrza na otoczonych lasem drogach.To wszystko sprawiło, że uznałem iż szkoda organizmu.Skróciłem trasę, kończąc ją w Kamieńcu Ząbkowickim. Nie obyło się bez szaleńczej jazdy, żeby zdążyć do Kamieńca na szynobus.Na końcówce dałem z siebie wszystko, żeby półprzytomny zjawić się na stacji PKP na minutę przed planowanym odjazdem szynobusu, jednak okazało się, że szynobus było opóźniony i ta moja szaleńcza gonitwa była nie potrzebna. Gdybym to ja wiedział...
Dwukrotnie musiałem podjechać na przełęcz
Červenohorské sedlo , której wysokość to 1013 m.n.p.m.Podjazdy nie są strome, ale za to bardzo długie i o sporych przewyższeniach.Więcej fotek w najbliższym terminie.
Kategoria 200 i więcej, Czechy
Docieranie nowych kółek
-
DST
225.00km
-
Podjazdy
2784m
-
Sprzęt Fuji
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak naprawdę to nie chodziło o żadne docieranie nowych kół, bo dla takiego celu to z domu bym się nie ruszył.Chodziło o to, żeby zrobić sobie fajną wycieczkę i odwiedzić miejsca dawno nie odwiedzane.
Jednym z dawno nie odwiedzanych miejsc był zamek Bischofstein
Widok z drogi Bischofsteini-Police-Hronov.
Widoki dalekie ale przymglone.
Góra Ostasz
Postanowiłem też odwiedzić Źródełko Marii w Kudowie.Trzeba było kawałek podjechać drogą gruntową ale na kołach mam opony 25c, więc zdarza mi się tego dnia bez problemu wjeżdżać w różne wertepy.Zresztą, ta gruntówka okazała się lepsza od niektórych asfaltów, które tego dnia przyszło mi oglądać.
To pod tymi schodami wypływa woda źródlana.Oczywiście musiałem skosztować tej wody.
Widać, że jest to miejsce kultu religijnego.
Schody prowadzące z kapliczki do źródełka.
Widoki z drogi do Czeskiej Czermnej.
Widok na szczycie podjazdu za Borovą.Było co cisnąć pod tę górkę.
W drodze do Levina Kłodzkiego
Droga do Karłowa ma fatalną nawierzchnię.Tutaj też wieki całe nie byłem. 13 km ciągłego, mocnego podjazdu
W drodze do Karłowa
Na dojeździe do Karłowa widoczny Szczeliniec Wielki
W Mezimesti spotykam groźny patrol czeskiej policji.
W Starostinie zjadam tak wielki obiad, że mam trudności ze złapaniem oddechu i po takim sutym posiłku ledwo jadę do domu ale co tam, należało mi się przecież.Już na wstępie, na wieść, że jadę 180km tylko o śniadaniu(mój wygląd sprawia, że szef restauracji zadaje mi sporo pytań), szef restauracji daje mi gratisowo wielkie ciacho, które natychmiast zjadam.Na pytanie, czy zjem też kapuśniaczek przed obiadem, odpowiadam, że przyjmuję wszelkie propozycje co do jedzenia.Podany mi-również gratisowo-kapuśniaczek znika migiem.Był wyborny.Później było danie główne a następnie piwko bezprocentowe, przy którym ucinam sobie długą pogawędkę z Czeszką.Ach te czeskie kobiety...:)W końcu, chcąc nie chcąc, muszę wracać do domu, choć nie bardzo mam na to ochotę.
Kategoria 200 i więcej, Czechy, Kotlina Kłodzka
Okraj od Trutnova
-
DST
205.00km
-
Podjazdy
2234m
-
Sprzęt Fuji
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tym razem podjazd na Okraj od Trutnova.Ma on swoją wartość, ponieważ od Trutnova jest to ponad 30km ciągłego podjazdu.Ostatnio burzowa pogoda nie pozwala na jazdę gdzierś dalej, troszkę jednak dało się dzisiaj pokręcić dla utrzymania fgormy.
Zabrałem dzisiaj czujnik pulsometru do Garmina, żeby zobaczyć, czy mam prawidłowe tętno w czasie jazdy.Wiele lat temu jeździłem z pulsometrem i dawało to dobre efekty, jednak później było wiele lat jeżdżenia bez pulsometru.Postanowiłem sprawdzić, obecne wskazania pulsometru w czasie jazdy.Jakież było moje zdumienie, kiedy okazalo się, że jeżdżąc bez pulksometru popełniam masę błędów a cierpi na tym organizm.Wskazania pulsometru dobitnie to pokazały.Nie ma rady, trzeba będzie jeździć z pulsometrem i trzymać się pewnych zasad.
Ten widok za Trutnovem sprawił, że zacząłem się zastanawiać, czy to aby na pewno był dobry pomysł...Odwrót jednak nie wchodził w rachubę.
Później było już dużo lepiej ale na zjeździe kurtka się przydała...
Kategoria 1000 mnpm i więcej, 200 i więcej, Czechy
Przełęcz Karkonoska
-
DST
230.00km
-
Podjazdy
2950m
-
Sprzęt Fuji
-
Aktywność Jazda na rowerze
W zeszłym roku zrezygnowałem z jazdy na Przełęcz Karkonoską bo były inne, poważniejsze plany i nie chciałem ryzykować żadnej kontuzji, która te plany mogła by pokrzyżować.W tym roku jednak miałem w planie wjechać na przełęcz, ale na kolarzówce.W końcu mam górskie przełożenia a że w zeszłym roku na Modre Sedlo kolarzówką podjechałem bez problemu, uznałem więc że tym bardziej Przełęcz Karkonoską podjadę bez trudu.Dla mnie i dla Marka trasa na Przełęcz Karkonoską ma szczególny charakter, musi być więc zrealizowana zgodnie z tradycją, czyli w całości na rowerze i powrót musi być koniecznie przez Czechy ustaloną dawno temu trasą, którą widać na mapce.Tylko tak zrealizowaną trasę uznajemy za zaliczoną i tym razem też tak było.Najgorszym na całej trasie zawsze był podjazd z Chwalca do Adrspachu, ale nie tym razem...Tym razem najgorszym okazał się podjazd z Zagórza do Dziećmorowic.Na koniec trasy mieliśmy przejechać nad Jeziorem Bystrzyckim, kiedy okazało się że właśnie zaczął się odcinek specjalny rajdu samochodowego i zarówno droga nad jeziorem, jak i przez Zagórze jest zamknięta.Pomysł jazdy do Olszyńca czy Jedliny odrzuciliśmy od razu.Czekanie około godziny na otwarcie drogi w Zagórzu też odpadało.Pozostał więc tylko podjazd z Zagórza do Dziećmorowic.Na koniec trasy taki podjazd to nie jest miła niespodzianka ale cóż było robić, podjechaliśmy...
Trochę fotek z aparatu i kamerki.Kamerka kręciła przez większość trasy i dzięki temu mogę z niej wyciąć kadry i pokazać jako fotki, które inaczej nigdy by nie powstały.
W górnych partiach Karkonoszy widać śnieg.Ciekawe, co nas tam czeka...?
Robię zoom na Dom Śląski...
Dotarliśmy do "Odrodzenia" ale zanim to nastąpiło...
Podjazd przez Przesiekę
Kiedy przejeżdżaliśmy obok wesołej grupy turystów, dziewczyna , którą widać na tej fotce zawołała:
-Może pomóc?
-Nie nie, żadnej pomocy-odpowiedziałem
-Taka dupcia, że bym se pchnęła- zawołała dziewczyna
-I Vice versa- odparłem, na co cała grupa turystów ryknęła śmiechem a najgłośniej śmiała się moja rozmówczyni.
W dobrych humorach pojechaliśmy dalej, dzięki tej wymianie zdań zapominając o trudach jazdy.
Bez komentarza...
Kiedy z daleka zobaczyłem śnieg na asfalcie zawołałem radośnie, że to już koniec trasy i dalej nie pojedziemy.Myślałem, że to już koniec męki.Okazało się jednak, że koleinką można jechać bo jest wolna od śniegu i lodu i nie jest na niej ślisko.Zawiedziony musiałem męczyć się dalej, aż do "Odrodzenia".
No więc dotarliśmy tutaj...
No i garść fotek z "Odrodzenia".
Dwa zoomy na przeciwległy stok...
Po zjeździe z Odrodzenia fotka na Przełęczy Karkonoskiej
No to zjazd od Czech
Na ostrym zakręcie nagle mokro, jestem zaskoczony, gdyby był tu lód, było by po nas...
Widoczek podczas zjazdu w do Spidlerovwgo Mlyna
Jezioro Łabskie w Spinlerovym Mlynie
Zapora na Jeziorze Łabskim
Ostatnia fotka tego dnia.Moja ulubiona forma skalna w drodze z Trutnova do Chvalca.
Podsumowując powiem tak: podjazd na Przełęcz Karkonoską nie jest najłatwiejszy i daje sporo satysfakcji.To był jednak ostatni raz, kiedy pojechałem od polskiej strony na kolarzówce, bo chociaż dalo się, to jednak na najtrudniejszych odcinkach brakowało mi przelożeń i było naprawdę ciężko.Jeśli kiedykolwiek jeszcze tam pojadę to tylko na kołach 26.
Kategoria 1000 mnpm i więcej, 200 i więcej, Czechy, Przełęcz Karkonoska
Kralova Studanka
-
DST
216.00km
-
Podjazdy
2277m
-
Sprzęt Fuji
-
Aktywność Jazda na rowerze
Doczekałem się zamówionych do szosówki, nowych opon.Czegoś chyba niedopatrzyłem zamawiając je, bo zamiast rozmiaru 23C, dostałem 25...Wiele polskich dróg ma nie najlepszą jakość, więc może troszkę grubsze opony w tym roku poprawią mi komfort jazdy szosówką .Skoro dla Lincolna pierwsza trasa na nowych kołach musiała mieć nie mniej niż 100km, to już dla szosówki na nowych oponach nie mniej niż 200km-pomyślałem sobie i na sobotę takiej długości trasę postanowiłem zrobić.Miałem pojechać na Szosę Stu Zakrętów i Polanicę, ale trasę tę zaproponowałem kolegom, którym odradziłem planowany przez nich wyjazd do Karpacza na ten dzień, ze względu na zapowiadaną, niepewną pogodę w Karkonoszach.Postanowiłem wymyślić coś innego.Przypomniałem sobie, że do Kralovej Studanki, z Bernatic, wiedzie inna droga niż ta, którą dotychczas jeździłem.Jeżdżąc na Pradziada, zawsze jechałem przez Zulovą i Jeseniki.Na mapie znalazłem trochę dłuższą, ale nieznaną mi drogę przez Vidnavę i Vrbno pod Pradedem.Przez chwilkę mignęła mi myśl, żeby przy tej okazji wjechać też na Praded ale szybko ją porzuciłem.W tym roku mam już przejechanych sporo kilometrów, ale tylko jedną trasę 200km.Uważam więc, że troszkę za wcześnie na trasę 300km.Nie to, żebym nie czuł się na siłach przejechać takiego dystansu.Po prostu jestem zwolennikiem stopniowego, długiego przygotowywania organizmu do długich tras.Praded stał tam, zanim ludzie wymyślili dla niego nazwę i pewnie będzie jeszcze długo po tym, jak ludzkość przestanie istnieć na tej planecie, nie ma więc pośpiechu, zdążę wjechać na jego szczyt.
Wstałem jak zawsze bardzo wcześnie, ale zanim się wygrzebałem, zrobiło się zbyt późno, jak na taką trasę, postanowiłem więc, że do Kralovej Studanki pojadę rowerem ale powrót rowerem będzie "tylko" do Kamieńca Ząbkowickiego bo po prostu zabraknie mi dnia, wszak jest to tylko wycieczka a nie wyścig.Mam zamiar jechać nie za szybko, uważnie rozglądając się, zwłaszcza na drogach, którymi miałem jechać pierwszy raz.
Przeciwny wiatr dał mi się we znaki na trasie do Studanki.Na szczęście najgorsze podjazdy wiodły przez gęsty las, który dał osłonę od wiatru.Najgorzej było na odcinku z Vrbna pod Pradedem do Kralovej Studanki.Na tym, dość łagodnym podjeździe o długości około 8km, wściekły wiatr prawie zatrzymywał mnie w miejscu .W Kralovej Studance zjawiłem się około godz 15 i miałem przejechane 141km.Trochę późno, nawet jak na powrót tylko do Kamieńca.Miałem tylko nadzieję, że wiatr nie zmienił kierunku, bo nie zdążę na szynobus i dodatkowo 60km będę musiał jechać po ciemku.Pospacerowałem, zwiedzając miejscowość, napiłem się doskonałej wody mineralnej ze słynnego ujęcia i czas było wracać.Zdawałem sobie sprawę, że trzeba podjechać dwa duże podjazdy: jeden na 1000 mnpm a drugi na 930mnpm.Był jeszcze trzeci podjazd w drodze powrotnej, ale tamten ma się nijak do tych dwóch, więc o nim nie wspomnę.Wiatr na szczęście nie zmienił kierunku, leciałem więc jak na skrzydłach.Kiedy zajechałem do Kamieńca, okazało się że szynobus ma 30-to minutowe opóźnienie.Czas ten zleciał niezauważenie na rozmowie z bikerem z Wrocławia, który też czekał na pociąg.
Warto było zrobić to rozpoznanie drogi do Kralovej Stodanki przez Vidnavę i Vrbno pod Pradedem.Wąskie, leśne asfaltówki, na których nie ma samochodów, piękne widoki, po drodze dwa leśne źródła, w których można zaopatrzyć się w wodę.Jedno jest przy drodze, więc zauważy je każdy, ale drugie jest bardziej w głębi lasu, więc zapatrzony w prędkości rowerzysta raczej go nie dostrzeże.Przy okazji tego wyjazdu dostrzegłem bardzo ciekawy cel, który muszę kiedyś zrealizować, ale napiszę o nim dopiero, kiedy tam pojadę.Trasa na Praded przez Vidnavę i Vrbno pod Pradedem, choć nieco dłuższa, jest o niebo łatwiejsza niż przez Żulovą i Jeseniki.Jest też o wiele atrakcyjniejsza i to własnie tamtą drogą wybiorę się, kiedy kolejny raz pojadę na Praded.Warto też bylo na spokojnie zwiedzić sobie Kralovą Studankę, na co w poprzednich wyjazdach na Praded nie mogłem sobie pozwolić.Piękna miejscowość i doskonała woda mineralna.Zadowolony też jestem z nowych opon.Co prawda są one większe niż chciałem ale akurat na tej trasie sporo było kiepskiej jakości nawierzchni.Była nawet asfaltówka posypana drobnym grysem, więc takie "terenowe" opony na szosówce pozwoliły mi na bezstresową jazdę po takich drogach.Nowo poznane drogi i dystans 216km sprawia, że postawione zadania na ten dzień zostały w pełni zrealizowane.
No to żegnajcie Pieszyce
Wjazd do Zamku Owiesno
Zamek Owiesno.Księżniczki jednak w nim nie spotkałem.
Pilnujący zamku Owiesno krwiożerczy Cerber, który za dnia zamienia się w łagodnego i przyjaznego psiaka ;)
Zamek w Javorniku, widoczny z drogi do Dziewiętlic
Droga z Bernatic do Vidnavy
Vidnava, rynek
Tego miejsca nie zobaczy rowerzysta zapatrzony w licznik...
W górach widać resztki śniegu
Super podjazd z widokami
Tu zatankowałem bidon.Drugie źródło jest wiele kilometrów dalej ale w głębi lasu.Znajdą je tylko uważni obserwatorzy
Widok z podjazdu
Takimi leśnymi asfaltówkami jedzie się wiele kilometrów.Tu jest niezły podjazd.
Asfaltówka posypana drobnym grysem.Moje nowe oponki dobrze się tu sprawdziły.
No to zaczynamy zwiedzanie Kralovej Studanki
Ujęcie wody mineralnej.Czas skosztować wyśmienitej wody.
Koniec zwiedzania Kralovej Studanki.Czas na powrót...
Na koniec jeszcze jedna fotka odległego Pradziada...Jeszcze tam wrócę.
Kategoria 1000 mnpm i więcej, 200 i więcej, Czechy
Jezioro Pilchowickie
-
DST
200.00km
-
Podjazdy
2054m
-
Sprzęt Fuji
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wszystko dzisiaj poszło na opak.Miałem pojechać na Przełęcz Kowarską a następnie przez Bukowiec, Janowicve Wielkie itd.Myślałem sobie, że zrobię może ze 150km...Dzień był jednak piękny i bardzo chciałem osiągnąć jakiś konkretny cel a nie tylko nawalić bezsensownie kilometrów.W trakcie jazdy zaczął się rodzić konkretny cel.Ja już tak mam, że nigdy nie wiem, dokąd mnie poniesie.Zrezygnowałem z Przełęczy Kowarskiej na rzecz podjazdu do Miedzianki, a następnie przez Jelenią Górę nad Jezioro Pilchowickie.
Wszystko udało się wspaniale, mimo że jak na taką trasę wyjechałem trochę zbyt późno.
Najgorzej było na drodze z Jeleniej Góry do Kowar, po wizycie nad jeziorem, kiedy to wiatr dosłownie mnie zmasakrował.Nie chciałem odpuścić tej Przełęczy Kowarskiej i ta decyzja kosztowała mnie sporo wysiłku.Do podjazdu na Kowarską dojechałem ledwie żywy.Na szczęście większość podjazdu na przełęcz biegnie przez las, co pozwoliło mi odetchnąć od tej jazdy pod wiatr.Tak, tak, wiatr był gorszy od podjazdu na Przełęcz Kowarską.Na szczyt Przełęczy dotarłem już nieźle zregenerowany i dalsza trasa to już była bułka z masłem.Przed Witoszowem zorientowałem się, że kiedy dojadę do domu będę miał 180km.Pomyślałem, że może dokręcę do 200km...Na początku szybko odrzuciłem tę myśl, ale ona powracała jak bumerang.W końcu poddałem się i pojechałem jeszcze pod zaporę Jeziora Bystrzyckiego, żeby dociągnąć dzisiejszy dystans do 200km.W końcu dlaczego nie?Samopoczucie miałem doskonałe, światła też, brakowało mi już jedzenia i picia, ale to nie jest przeszkoda, żeby dokręcić 20km, uznałem że nie było przeciwwskazań...;)
Widok ośnieżonych Karkonoszy towarzyszył mi dziś przez większość trasy
Kościół w Miedziance to jedna z nielicznych budowli pozostałych po mieście, które zostało zlikwidowane w latach 70-tych ubiegłego stulecia.
Widok Gór Sokolich z Miedzianki przypomina kobiece piersi...no i znowu będzie że erotycznie ;)
Karkonosze widziane z Miedzianki
Rzeka Bóbr w Trzcińsku
Obowiązkowo Pałac Wojanów
Już widać Siedlęcin.Do Jeziora Pilchowickiego już tylko mały kawałeczek, ale jakże pod górkę...
No i jest słynny już chyba most nad Jeziorem Pilchowickim
No i jestem na zaporze
Jezioro Pilchowickie.W oddali stacja kolejowa.
Zapora i elektrownia
Ten piesek przybiegł przywitać się.Naprawdę cieszył się na mój widok.
Na zaporze
Widok z zapory
Zapora z drugiej strony
no i jeszcze raz most i jedziemy do Kowar
Z Jeleniej Góry do Kowar wiatr mnie dosłownie zmasakrował, ale widoki Karkonoszy były piękne.Szkoda tylko, że pod Słońce.
Kategoria 200 i więcej, Rudawy Janowickie
Zdobyć Ještěd
-
DST
201.00km
-
Podjazdy
2151m
-
Sprzęt Fuji
-
Aktywność Jazda na rowerze
Położony w okolicach Liberca szczyt Jested jest ostatnim zaplanowanym na ten rok poważnym celem, który chcę osiągnąć w tym roku. W pierwotnym planie zakładałem zdobycie szczytu i powrót w jeden dzień. Po tych wszystkich wojażach, jakie w tym roku zrobiliśmy, nie mam już zapału do tak długiego dystansu dobowego. Po naradzie z Arturem postanawiamy wyjazd rozbić na dwa dni. Wyjeżdżamy w sobotę rano. W planie jest zdobyć szczyt Jested, przenocować w Libercu i na drugi dzień wrócić do domu. Od początku czuję się jakiś osłabiony. Poprzedniego dnia wieczorem miałem podwyższoną temperaturę. Męczę się na byle podjeździe, palą mi się mięśnie i kolana, jadę tak, że dziecko na hulajnodze mogło by mnie wyprzedzić. Nie mam pojęcia co się dzieje. Jest fatalnie. Pewnie gdybym jechał sam, zrezygnował bym z tej jazdy. Jedzie jednak ze mną Artur i nie chcę mu zmarnować dnia. Robię więc dobrą minę do złej gry i jadę...Może jakoś się rozkręcę. Mimo wszystko udało się zrealizować całą trasę i zdobyć Jested. Miałem zrobić większy opis ale jakoś nie znajduję ku temu motywacji. Pokażę tylko trochę fotek, może kiedyś zamieszczę film z tego wyjazdu bo sporo filmu nakręciłem w czasie jazdy. Przy następnej okazji zamieszczę wpis z niedzielnego powrotu z Liberca.
Widoczki zrobione podczas wyjazdu.
Na Zakręcie Śmierci
Zamek Frydlant
Frydlant
Zamek Frydlant
Frydlant
Ještěd zdobyty
Widok na Liberec
Na dole Liberec
Widok ze szczytu
Na zakończenie dnia, udany szturm na Jested oblewamy doskonałym piwem bezalkoholowym.Czesi robią naprawdę wyborne piwo bezalkoholowe
Kategoria Czechy, 200 i więcej, 1000 mnpm i więcej
Rundka do Nysy
-
DST
223.00km
-
Podjazdy
1067m
-
Sprzęt Fuji
-
Aktywność Jazda na rowerze
Taka sobie rundka dla utrzymania formy.Jutro pewnie wrzucę tu kilka fotek.
Do ostatniej chwili nie wiedziałem w którym kierunku pojechać.Tak już mam, kiedy jadę sam.Zawsze mocno opóźnia to mój wyjazd,Teraz też wyjechałem dość późno jak na taką trasę.Nie ważne dokąd pojadę, ważne żeby utrzymać formę bo sezon rowerowy jeszcze się nie skończyl i może wpadnie mi do głowy jakiś pomysł odlotowy...;)
Najważniejsze, żeby zrobić 200km i trzymać ogień pod kotłem.
Nie będę się rozpisywał bo czasu szkoda.Przejechałem Strzelin, Grodków, Nysę ,Otmuchów, Paczków...Podziwiałem Jeziora: Nyskie, Otmuchowskie i Paczkowskie.Niech przemówią fotki, których natrzaskałem dość sporo.
Pozostałości murów obronnych w Grodkowie
Kościół farny pod wezwaniem św. Michała Archanioła
Ratusz w Grodkowie
Herby na jednej z kamienic w Grodkowie
Grodków.Pozostałości murów obronnych wtopiły się w zabudowę mieszkalną
Ruiny kościoła ewangelickiego
No i jesteśmy w Nysie
Nysa była niegdyś nazywana "miastem stu wież".Dzisiaj tych wież pozostało niewiele ale widok miasta ze wzgórza pozostał atrakcyjny
Elektrownia wodna w Nysie
Pozostałość murów obronnych.Wieża bramna w Nysie.
Zabytkowa studnia w Nysie
Przez Nysę przejeżdża duża kawalkada motocykli
Wieża Ziębicka w Nysie
Nowoczesny ratusz w Nysie
Bazylika św. Jakuba i św. Agnieszki w Nysie
Dom Wagi Miejskiej w Nysie
Zbliżenia na figury na Domu Wagi Miejskiej
Fontanna Trytona.Ponoć ma swój pierwowzór w Rzymie
Pstrykam z oddali Otmuchów
Zamek w Otmuchowie
Wieża bramna w Otmuchowie
Kościół pw. św. Mikołaja i Franciszka Ksawerego
Ratusz w Otmuchowie
Zegar słoneczny na ratuszu w Otmuchowie wciąż "na chodzie"
Zamek w Otmuchowie
Przez chwilę poczułem się, jakbym znowu był nad morzem...
W oddali widać Otmuchów
Zamek w Otmuchowie
kończąc trasę widzę pięknie podświetlony Dzierżoniów.Takiego podświetlenia jeszcze tu nie miałem
Fotka dla Marka.Kościół w Bielawie
Na koniec robię jeszcze dwa zoomy Dzierżoniowa bo takiego podświetlenia to już tu chyba nie zobaczę
Kategoria 200 i więcej