Październik, 2012
Dystans całkowity: | 549.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Suma podjazdów: | 7479 m |
Suma kalorii: | 16051 kcal |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 68.62 km |
Więcej statystyk |
Zimowa przejażdżka
-
DST
26.00km
-
Podjazdy
200m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczesnym popołudniem pojechałem zobaczyć, jak wyglądają asfaltowe drogi po ostatnich opadach śniegu
Tak to, mniej więcej dzisiaj wyglądało.
Droga z Pogorzały do Poniatowa
Wielka i Mała Sowa
Droga z Modliszowa do Świdnicy
Konary drzew obciążone śniegiem, zwisały bardzo nisko nad jezdnią.W każdej chwili jakiś konar mógł się złamać, więc mimo pięknego widoku, bezpiecznie nie było.
Kiedy przejeżdżałem pod jednym z drzew, spadła mi na głowę potężna czapa śniegu.
Dobrze że miałem na głowie kask bo uderzenie było dość mocne.Palce u rąk też mi trochę zmarzły ale trzeba się przyzwyczajać, bo lepiej nie będzie.
Czy to dobra pogoda na rower?
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sypnęło śniegiem i dzisiaj rano taki oto widok podziwiam z moich okien.
Czy to dobra pogoda na rower?
Patrzę w prawo...Góry Sowie prawie niewidoczne
Patrzę w lewo...Ślęży nie widać
Drzewa za groblą obsypane śniegiem
Prawdziwa zima, więc chyba spacerek bez roweru będzie dzisiaj musiał wystarczyć
Test drive 2- szosówka gotowa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Strasznie brakuje mi czasu, nie miałem dnia, który mógłbym poświęcić na spokojną pracę przy modernizacji szosówki.Wszystko było robione z doskoku, przy okazji i po kawałku.Nie lubię takiej roboty ale sukces wieńczy dzieło i szosówka jest gotowa.Dzisiaj rano tylko poprzycinałem linki dokonałem regulacji i pojechałem oddać Arturowi klucz do suportu a przy okazji musiałem sprawdzić, jak sprawuje się szosówka z nowym osprzętem.Dzięki Artur za ten klucz.Artura oczywiście nie było w domu, bo trenował gdzieś pod Strzegomiem.Pojechałem więc do pracy, żeby nowy sprzęcik pokazać Markowi, z którym czasem zdarza mi się zdobywać a to Przełęcz Karkonoską a to Pradziada...Po tej wizycie miałem zamiar wrócić do domu, jednak jechało mi się tak wyśmienicie, że poniosło mnie trochę dalej, jednak bez zestawu naprawczego nie mogłem oddalać się zbytnio od miasta.Koniec końców mam drugą zmianę, więc musiałem wrócić, choć nie bardzo miałem na to ochotę.Nie wiem ile km przejechałem, bo nie miałem licznika, dlatego nie wpisuję dystansu ani innych danych.Był to tylko mały test roweru po założeniu nowego osprzętu.Sprzęt jest gotów do jazdy ale dopiero w przyszłym sezonie zacznę jeździć szosówką, mam związane z tym rowerem plany, o których na razie więcej pisał nie będę.
Na razie wracam do jeżdżenia Kellysem i Lincolnem a tymczasem kilka fotek mojej szosówki.
Po dostawie paczki niecierpliwymi ruchami rozerwałem pudło z osprzętem i przystąpiłem do akcji
I już wszystko założone, choć trwało to trochę długo
Rowerek już po pierwszej jeździe.Odkręcam pedała i odstawiam go do wiosny
Po piwko do Witoszowa
-
DST
50.00km
-
Podjazdy
520m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano zamarudziłem i nigdzie nie pojechałem.Później pomyślałem sobie, że może chociaż po piwko do Witoszowa skoczę...Skoczyłem więc a droga powrotna wiodła przez Pogorzałę, Wałbrzych, Stare Bogaczowice, Cieszów i Świebodzice.Miałem fart, że w Witoszowie spotkałem Artura, który doskonale zna się na rowerach, zasięgnąłem więc u niego kilku porad na temat wymiany osprzętu w mojej szosówce.
Borowa i zamek Nowy Dwór zdobyte
-
DST
55.00km
-
Kalorie 2509kcal
-
Podjazdy
1038m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałem taki piękny plan kolejnej wycieczki w karkonosze.Niestety...Ze względu na kontuzjowane kolano postanowiłem posłuchać glosów rozsądku i zrobiłem sobie tylko małą wycieczkę w Góry Wałbrzyskie. Borowa a nie Chełmiec jest najwyższym szczytem Gór Wałbrzyskich, postanowiłem więc dzisiaj postawić stopę na tym szczycie.Kolejnym celem stała się Góra Zamkowa z ruinami zamku Nowy Dwór.Myslę, że nie był to stracony dzień, chociaż żal mi Karkonoszy.
A teraz fotek będzie dużo, bo nie po to wydałem kasę na aparat, żeby jedną fotkę z wyjazdu przywozić ;)
Droga na szczyt Borowej.Musiałem usunąć leżącą w poprzek drogi brzózkę, która jak szlaban zagradzała przejście
Na szczycie Borowej
Te kamienie sam tak poukładałem.Jak komuś spadną na nogę to będzie moja wina ;)
Jadę na zamek Nowy Dwór
Ścieżka na zamek zarośnięta...
Widać już mury zamku Nowy Dwór
Na zamku Nowy Dwór
Brama wjazdowa do zamku
To była chyba studnia zamkowa
Borowa widziana z zamku Nowy Dwór
Karkołomna ścieżka na zamek.Pod liśćmi kryją się luźne kamienie i śliskie korzenie
Fajna jazda takimi mini wąwozami
Jak co roku jesienią zaczęło się zadymianie kraju.
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Rundka po pracy
-
DST
50.00km
-
Podjazdy
520m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj przyszła paczka z nowym osprzętem do szosówki.Trochę zdumiała mnie przerzutka ze średnim wózkiem, jednak po chwili zorientowałem się, że mam korbę z trzema trybami, więc przerzutka z takim własnie wózkiem jest właściwa w tym zestawie.
Wciąż odczuwam kontuzję, której nabawiłem się podczas ostatniej karkonoskiej wycieczki, jednak jestem zwolennikiem dochodzenia do sprawności drogą umiarkowanego wysiłku, więc po pracy zrobiłem sobie rundkę do Starych Bogaczowic, przez Pogorzałę i Wałbrzych.Powrót przez Cieszów i Świebodzice-Ciernie.
Po powrocie do domu kontuzja daje o sobie znać...
Do Książa
-
DST
45.00km
-
Kalorie 1336kcal
-
Podjazdy
428m
-
Aktywność Jazda na rowerze
W ramach rekonwalescencji po kontuzji, pojechałem najpierw do Modliszowa a następnie do Książa, popatrzeć na jesień w Książańskim Parku Krajobrazowym.
Powrót z Karkonoszy
-
DST
63.00km
-
Kalorie 1927kcal
-
Podjazdy
501m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po wczorajszej Karkonoskiej eskapadzie budzę się w pokoju przydrożnego zajazdu.Jest godzina 5 rano.Oddychając karkonoskim powietrzem spalo mi się niesamowicie.Zrobiłem sobie masaż kontuzjowanej nogi ale wciąż boli, choć jakby trochę mniej.O godz 7 właściciel zajazdu zrobił mi takie duże śniadanie, że nie dałem rady wszystkiego zjeść, choć smakowało wybornie.Czas ruszać w drogę powrotną.Mam do przejechania 63km , które muszę pokonać lewą nogą.Stan prawej nie pozwala na jej pełne wykorzystanie.Na początek podjazd na Przełęcz Kowarską.Lewa noga, która odpoczęła sobie przez noc, świetnie radzi sobie z tym podjazdem, choć tempo nie jest oszałamiające.Ja jednak cieszę się, że w tej sytuacji wogóle jadę.Prawa noga tylko bezwładnie opiera się na pedale.Na Przełęczy Kowarskiej robię kilka fotek i zjezdażam do Kamiennej Góry.Przed Ogorzelcem z lasu wyskoczył pies, który zaciekle zaczął mnie ścigać, ujadając przy tym.Pomyślałem sobie:"będziesz ty biednego, kontuzjowanego rowerzystę ścigał?"Nie miałem zamiaru uciekać, nie w tym stanie.Podpuściłem psa a kiedy był już blisko, wyjąłem pistolet i strzeliłem w powietrze.Pies jak oparzony zrobił wyskok w bok i dwoma wielkimi susami wskoczył na wysoką skarpę, wprawiając mnie w zdumienie tym swoim wyczynem.Tak się biedaczysko przestraszył. Pomyślałem sobie:"a będziesz ty na drugi raz rowerzystów ścigal nicponiu".W Kamiennej Górze zatrzymuję się, żeby dać lewemu silnikowi odpocząć.Najbardziej obawiam się podjazdu w Cieszowie.Zastanawiam się, jak lewa noga po tylu kilometrach poradzi sobie z tym wzniesieniem.Okazało się, że podjechałem, choć przecież znacznie wolniej niż zazwyczaj.Dopiero w domu, po odpoczynku poczułem, jak dużym wysiłkiem dla lewej nogi było to jednonożne kręcenie.
Dziesiątki lat jeżdżenia i setki tysięcy kilometrów a nigdy jeszcze nie miałem takiej kontuzji.Nie na rowerze.Miewałem podobne kontuzje dawno dawno temu, kiedy biegałem na duże dystanse.Na rowerze jednak nigdy.Czas więc przemysleć to zdarzenie i wyciągnąć właściwe wnioski bo okazuje się, że nawet będąc najlepiej przygotowanym, można zostać zaskoczonym przez kontuzję.Jeszcze jedno spostrzeżenie mi się nasunęło.Gdyby nie pedała spd, które zczepiają się z butami, takie jednonożne kręcenie przez 63km chyba nie było by zbyt wygodne a być może, nie było by wogóle możliwe.Na podjazdach na pewno nie było by możliwe.
Czy cały ten wyjazd był udany?Uważam, że jak najbardziej.Pomimo kontuzji jestem szczęśliwy, że znowu byłem w Karkonoszach, że byłem na Okraju, w Pecu pod Snezkou i na przełęczy Modre Sedlo i wróciłem w jednym kawałku.Kontuzję uznaję jako naukę, z której wyciągnę jakieś wnioski na przyszłość.No i dzięki tej kontuzji zrobiłem kilka fotek, które bez niej nigdy by nie powstały.
O poranku na Przełęczy Kowarskiej
Zjazd do ogorzelca w bajkowej, jesiennej scenerii
Ostatnie spojrzenie w Kierunku Przełęczy Kowarskiej.W tym roku już tu chyba nie przyjadę.
Krótkie ujęcie z sobotniego wyjazdu
"/>
Modré Sedlo-w cieniu kontuzji
-
DST
119.00km
-
Kalorie 5313kcal
-
Podjazdy
2361m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na sobotę i niedzielę, prognoza pogody jest doskonała, jak na tę porę roku.Spakowałem się więc i w drogę.Pomyślałem, że spróbuję zrealizować jeszcze jeden karkonoski pomysł.Trasa na Przełęcz Kowarską, już tradycyjnie pod wiatr.Od Przełęczy Kowarskiej na Okraj, przed wiatrem chroni mnie już las.Jedzie mi się wyśmienicie i na Okraj docieram w doskonałym nastroju i formie.Szybki zjazd na czeską stronę i jazda do Pecu pod Sněžkou a następnie podjazd do Výrovki.Podczas zjazdu z Okraju zauważam, że na asfalcie w wielu miejscach woda zamieniła się w lód.Trzeba uważać, żeby się na takiej lodowej szklance nie przejechać.Wszystko bylo dobrze, podjazd osiągający w porywach 21% nachylenia nie stanowił dla mnie problemu, aż do momentu, kiedy poczułem w prawej nodze ostry, przeszywający ból.Było to kilkadziesiąt metrów przed Výrovką.Pokonując ból dojechałem jakoś do Výrovki, zatrzymałem się na chwilę, mając nadzieję, że ból za chwilę przejdzie.Poczekałem kilka minut, zrobiłem kilka fotek ale ból nie tylko nie ustępował ale nasilał się.Pomyślałem, że ten ból trzeba jakoś zwalczyć i wjechać na przełęcz a później zobaczy się co dalej.Nie ujechałem daleko.Prawa noga praktycznie przestała kręcić a lewą obawiałem się przeciążyć.Musiałem przecież jeszcze wrócić do domu.Zatrzymałem się mając w zamiarze podejść na przełęcz, przecież został tylko kawałeczek drogi...Okazało się, że iść też się nie da.Najmniejszy ruch prawym kolanem wywoływał ostry ból.Nie miałem jednak wyboru, kuśtykając, uparcie posuwałem się do przodu.Przy okazji zrobiłem kilka fotek, których pewnie nigdy bym nie zrobił, gdyby nie ta kontuzja.Kiedy docieramm na szczyt przełęczy, mogę wreszcie wsiąść na rower i zjechać do schroniska Luční Bouda.Na szlaku do schroniska Dom Śląski tłumy turystów, więc nie wszędzie dało się jechać, w końcu jednak docieram do schroniska i teraz już tylko jazda po kostce na dół.W miejscach, do których nie dociera słońce widać śnieg.Jest go tyle co na lekarstwo ale jest...Poniżej Strzechy Akademickiej zjeżdżam na żółty szlak bo inaczej szlag trafi moje koła, na których mam założone sliki i mnie ze złości przy tej okazji.Na żółtym szlaku jest szuter ale jest to o wiele lepsza nawierzchnia, niż ta kostka, której miałem stanowczo dość.Jest prawie godzina 17 gdy docieram do Karpacza a potworny ból prawej nogi sprawia, że zaczynam zastanawiać się nad noclegiem bo czuję, że tej nodze trzeba dać odpocząć, bo może skończyć się większą kontuzją.Trochę mi jednak szkoda trasy, bo chciałem przejechać ją całą w jeden dzień.Przecież nie jest to jakaś wielka trasa.Zjeżdżam więc z Karpacza do Kowar, mając nadzieję, że dam sobie jakoś radę.Po wyjeździe z Kowar zaczynam podjazd w kierunku Przełęczy Kowarskiej.Pracuje tylko lewa noga, podczas gdy prawa tylko bezwładnie opiera się na pedale.Mimo to, ból prawej nogi jest trudny do zniesienia.Jazda jedną nogą na podjeździe idzie mi nieźle i oceniam, że do domu dojadę około północy.Jest to dla mnie do przyjęcia.Zaczynam jednak analizować sytuację.Zastanawiam się co będzie, jak przesilę lewą nogę, która przecież tego dnia nie odpoczywała sobie.Ruch prawej nogi, mimo braku obciążenia jest ostry i zwiększa się kiedy jadę.W poniedziałek muszę iść do pracy sprawny fizycznie na 100%.Uznałem, że nie mogę narażać się na jeszcze większą kontuzję.W końcu to tylko wyjazd turystyczny i nie ma znaczenia czy wrócę do domu dzisiaj, czy jutro.Na podjeździe na Przełęcz Kowarską stoi samotny zajazd, w którym biorę sobie pokój, zamawiam dobry obiad i piwo i czuję, że to była właściwa decyzja.Wreszcie mogę się napić piwa w trasie bo jechał będę dopiero jutro.Właściciele mają jakąś prywatną uroczystość i stół zastawiony jest wyśmienitym jadłem i piciem a rozweseleni goście wypytują mnie o moje trasy rowerowe i o wszystko co z tym jest związane.Po posiłku muszę jednak przerwać miłą pogawędkę bo w końcu to nie moja impreza i nie wypada mi przeszkadzać.Na pytanie gospodarzy, o której chcę śniadanie, wywołuję konsternację, mówiąc, że o godz 7...Niech się cieszą, że nie powiedziałem że o 5, widząc jednak imprezę wiem, że trudno będzie im zrobić mi śniadanie o tej godzinie...Wracam do pokoju i tak kończę ten dzień.
A teraz czas na fotki
Zjazd z Okraju
Velka Upa
Pec pod Snezkou
Studnicni Hora.Trzeba się będzie na tę górkę wspiąć...
Pec pod Snezkou
Ostatnie spojrzenie za siebie na początku podjazdu
Vyrovka
Vyrovka
Vyrovka 1357mnpm
My Polacy zakazy mamy w...głębokim poważaniu ;)"Abośmy to jacy tacy...?"
Mój rumak pewnie ma się lepiej ode mnie
Tych zdjęć nie zrobił bym, gdyby nie dopadła mnie kontuzja
zoom z poprzedniej fotki
Pogoda zaczyna się psuć, tworząc fantastyczne widoki
Nie tylko ja łamię zakazy
To tę górkę fotografowałem, stojąc na dole w Pecu pod Snezkou...
Daleko na szczycie góry dostrzegam jakieś schroniska...
...mogę je sobie przybliżyć :)
Co za sceneria...gdyby nie kontuzja, nie odwrócił bym się do tyłu i ta fotka nigdy by nie powstała.
Choć nie Polak a zakazy łamie, jak swojak :)
Pogoda wygląda coraz groźniej
Turyści rozkoszują się tymi widokami i ja też, dzięki kontuzji.
Na przełęczy w oddali widać bunkry
Szczyt Śnieżki tonie w chmurach
Schronisko Lucni Bouda.Za chwilkę tam zjadę tylkooo...
...zrobię sobie fotkę przy kapliczce...;)
Schronisko Dom Śląski.Tam też muszę dotrzeć
Malutkie ludziki wspinają się na tonącą w chmurach Śnieżkę
Koniec żółtego szlaku.Teraz zjazd przez Karpacz do Kowar
Mapka pokazuje całą trasę, łącznie z powrotem, ktory miał miejsce na drugi dzień.Liczy się jednak to, co w ten dzień przejechałem i tylko to wpisałem do statystyki za ten dzień, czyli 119km.Podobnie jest z ilością podjazdów.
<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=ksatnexgxayroamv" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Kategoria 100 i więcej, 1500mnpm i więcej, Czechy
Test drive
-
Aktywność Jazda na rowerze
Skuszony poczynaniami Ra1984 z rowerem szosowym, postanowiłem wyciągnąć nieruszaną od ponad 4 lat szosówkę, żeby ocenić, co trzeba przy niej zrobić, aby można było w przyszłym roku na niej pojeździć w trasy. Napompowałem kapcie, założyłem pedala i wyszedłem z domu.Już samo niesienie tego roweru było szokującym przeżyciem, bo przyzwyczajony do klamota Kellysa wogóle nie czułem wagi szosowki.Kiedy ruszyłem, kolejny szok.Nie muszę wkładać wysiłku, żeby jechać. Prędkość 28km/h po płaskim to bezwysiłkowy spacerek a osiągnięcie prędkości 40km/h okazalo się dziecinnie łatwe.Jazda pod górkę super, nie odczuwam wysiłku.Jestem zafascynowany, stara miłość do roweru szosowego odżyła wielkim płomieniem i jak za starych dobrych czasów, chętnie od razu skoczył bym do Karpacza na pieczoną kiełbaskę pod Wang ale muszę do pracy...Ten rower nie jedzie , tylko płynie, gdy przyrównać go do górala.Czas jednak zejść na ziemię.Ta krótka jazda miała na celu wyłącznie ocenę stanu technicznego roweru.Ma on przejechane 27tyś.km. i tylko opony były wymianiane...Do wymiany jest suport, obie zębatki na korbie, łańcuch, kaseta, całe ogumienie, które choć wydaje się być w dobrym stanie to po tylu latach nie zaryzykował bym jazdy na nim w dalszą trasę...Samą korbę też mam chęć wymienić na lepszą.Sporo to wszystko będzie kosztować, więc skoro i tak mam sporo zapłacić to zmienię cały osprzęt na wyższą klasę.Koszt oceniam 2500zł ale oceniam, że gdybym na Pradziada pojechał tą szosówką, to mógłbym przejechać nie 300 a 500km.I kto wie, może właśnie w przyszłym roku taki dystans zostanie przeze mnie pokonany.Na razie postanowione, szykuję szosówkę na przyszły sezon i przyszły sezon właśnie do szosówki będzie należał.