pioter50 prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

1500mnpm i więcej

Dystans całkowity:822.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:11079 m
Suma kalorii:5313 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:164.40 km
Więcej statystyk

Przełęcz Karkonoska

  • DST 182.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 września 2015 | dodano: 13.09.2015

W najśmielszych snach nie przypuszczałem, że w tym roku pojadę rowerem na Przełęcz Karkonoską.Nie było to zbyt rozważne,  ale dobrze, stało się i się nie odstanie.Myślałem, że wpis z wyjazdu na Czerną horę będzie ostatnim w tym roku, jednak wjazd na Przełęcz Karkonoską uznałem za wart odnotowania.Pogoda zapowiada się nieźle na jabliższą przyszłość, więc kto wie, czy jeszcze czegoś nie podjadę...

 
W Gostkowie zburzyli most, droga nieprzejezdna.Z rowerem można jednak przejść po drewnianej kładce.
 
Za Gostkowem nowa asfaltówka do Jaczkowa.A jeszcze niedawno była to polna droga.mam nadzieję niedługo ją przetestować.
 
W Kamiennej Górze pogoda nie za ciekawa.Karkonoszy nie widać, myślałem, że pojadę w Rudawy Janowickie.Przeznaczenie jednak chciało inaczej...

 
Widok z "Odrodzenia"
 
Widok z "Odrodzenia" na Przełęcz Karkonoską
 
Komentarz niepotrzebny ;)

 
Na Przełęczy Karkonoskiej
 
Schronisko "Odrodzenie"
 
Po czeskiej stronie Przełęczy Karkonoskiej
 
 Po czeskiej stronie Przełęczy Karkonoskiej
 
Podjazd od czeskiej strony.Po prawej Spindlerova Bouda
 
Nie tylko ja tu dzisiaj podjeżdżałem.
 
 
 
 
 
"Taki tyci podjazd"...
 
W dordze powrotnej robię fotki napisów.Napisy są odnowione i to cieszy

 
 
Trafiam na Karkonoski Klasyk

Meta Karkonoskiego Klasyka
 
Śnieżka widziana z Karpacza Górnego.

Póxniej była jeszcze raz Przełęcz Kowarska i reszta to już bez znaczenia.Zwyczajny powrót do domu.


Kategoria 150 i więcej, 1500mnpm i więcej, Przełęcz Karkonoska

Modre Sedlo 1509 m.n.p.m.

  • DST 175.00km
  • Podjazdy 2775m
  • Sprzęt Lincoln
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 10 maja 2014 | dodano: 10.05.2014

Plan na dzisiaj był taki: pojechać do Pecu pod Sneznkou przez Przełęcz Okraj, podjechać do Kapliczki(1509m.n.p.m.) zjechać do Lucni Boudy i piechotą, prowadząc rower, żeby nie łamać zakazu jazdy po polskiej stronie, do Karpacza.Następnie rowerem powrót do domu przez Janowice Wielkie, żeby zaliczyć podjazd do Miedzianki od Janowic Wielkich.Kilometry piesze odjąłem od dystansu, podobnie z sumą przewyższeń, natomiast mapa trasy jest w całości bo przecież marsz na piechotę to też był jakiś wysiłek.
Plan wykonany w całości.

 Poranek nie wyglądał zachęcająco, ale poranki zazwyczaj tak mają, więc wyruszyłem, nie zamierzając w ogóle przejmować się pogodą.W ekwipunku mam przecież rzeczy pozwalające mi przetrwać w różnych warunkach, jakie mogę natrafić w górach.Zmienność pogody raczej mnie nie zaskoczy.W Wałbrzychu pogoda wygląda kiepsko.Czarne chmury i silny wiatr, który wiejąc od czoła, towarzyszył mi aż na Przełęcz Okraj.W Kamiennej Górze chmury rozpierzchły się i zrobiło się cieplej, choć wiatr wciąż mocno wieje w twarz.Widoczność jest doskonała.Z Kamiennej Góry dobrze widać Śnieżkę, co nastraja mnie optymizmem.Wiatr sprawia, że na Okraj docieram bardzo późno.Chyba jeszcze nigdy tak długo na Okraj nie jechałem, jak tym razem.Jazda z Okraju to czysta przyjemność.W Pecu zaczynam podjazd ale już na samym początku zaczyna mi się odzywać kontuzjowane dwa lata temu kolano.Właściwie to już od samego rana mnie uwierało to kolano, chyba na zmianę pogody.Jestem jednak na to przygotowany.Wożę ze sobą dwa bardzo skuteczne specyfiki na taką okoliczność, gdzyż w tym temacie różwnież nie dam się więcej zaskoczyć.Zatrzymuję sie na chwilkę, szybko wcieram maść w kolano, po chwili problem znika i jazda do góry.Idzie mi nadzwyczaj dobrze, ale nie cisnę pomny tego, że szczyt tego podjazdu nie jest końcem dzisiejszej trasy i trzeba siły zachować na godny podwrót tym bardziej, że czeka na mnie podjazd do Miedzianki od Janowic Wielkich.Miałem zatrzymać się na Vyrovce, żeby zrobić tam fotkę ale punkt okupuje para młodych Czechów a dziewczyna tak strasznie paple coś po czesku, że aż mnie to irytuje.Nie wiem jak ten chłopak wytrzymuje taką paplaninę...Rezygnuję więc z fotki na Vyrovce i zatrzymuję się dopiero na Vychlidce, gdzie robię kilka fotek bo widoki tam są przepiękne.Zatrzymuję się jeszcze tylko raz na chwilkę, żeby zrobić kilka fotek a potem już do samej Kapliczki.Po zrobieniu fotek przy Kapliczce wracam jeszcze kawałek w kierunku Vyrovki, żeby zrobić kilka ujęć i jazda do Lucni Boudy.Na całej trasie bacznie przyglądali mi się czescy rowerzyści.Lincoln to starej daty góral, który ma sztywny widelec, bagażnik i błotnik z tyłu.Wygląda na zwykły rower a wrażenie potęgują cienkie, gładkie opony.Może zdziwienie wywoływał ten własnie "zwykły" rower?A może to, że obładowany wielkim plecakiem i torbą na bagażniku, pogwizdując melodie wspinam się na taki stromy podjazd?Rzeczywiście i ja i mój "rumak"wyglądamy zupełnie inaczej, niż większość rowerzystów, którzy tu wjeżdżają hehe...
U góry pogoda bardzo wietrzna.Jest zimno i ciężkie chmury straszą...Ludzie poubierani w kurtki z kapturami.Ja jednak nie odczuwam potrzeby założenia kurtki, choć takową mam w plecaku.
Po zjeździe do Lucni Boudy czas na część pieszą wycieczki.Dwa razy złamałem zakaz jazdy rowerem po polskiej stronie i więcej nie zamierzam tego czynić.Po drugie, fajnie jest przespacerować się po Karkonoszach. podziwiając widoki i robiąc sporo fotek, zamiast przelecieć szybko rowerem i niczego nie zobaczyć.Bo przecież pędzący na dół rowerzysta musi skoncwentrować się na jeździe.Wiele z widoków mu wtedy umyka a ja przecież jestem tylko turystą a nie zawodnikiem, który musi szybko dojechać do jakiejś mety...
Trochę kiepsko schodzi się w butach spd ale jakoś docieram do Karpacza i wracam na siodełko.Zjazd Karpaczem jest ukojeniem po marszu kamienistą, górską drogą.
Im niżej, tym cieplej.Pogoda jest naprawdę super a ponad to mam wreszcie wiatr w plecy.
Do Janowic Wielkich dojeżdżam w ekspresowym tempie.Pełno tu rowerzystów a każdy tylko szuka okazji do pościgania się.Nie zwracam na nich uwagi.Jednak jeden z nich naprawdę mnie rozśmieszył.Podjazd z Janowic Wielkich do Miedzianki nie jest długi ale ma swoją specyfikę.Zauważyłem, że jakiś rowerzysta ciśnie za mną na tym podjeździe i nawet całkiem dobrze mu szło, bo dość szybko zbliżał się do mnie.Ja jednak spokojnie kręciłem swoim tempem bo skoro tak mu zależy żeby mnie wyprzedzić, to niech sobie wyprzedzi.Co mi tam...
Po pokonaniu dwóch trzecich wzniesienia, kiedy był już naprawdę blisko mnie, nagle zabrakło mu sił, zatrzymał się i zaczął prowadzić rower.-Wielka szkoda-pomyślałem sobie bo przecież tak dobrze mu szło...jak wspomniałem, ten podjazd ma swoją specyfikę i jesli źle się rozłoży na nim siły, to można w go ogóle nie podjechać...
Po podjechaniu Miedzianki jazda byla już tylko czystą przyjemnością aż do...Cieszowa, którego naprawdę niecierpię.Cóż jednak miałem robić?Jechać na Czarny Bór, przez który już dzisiaj przejeżdżałem?Na zjeździe z Cieszowa do Świebodzic z drogi podporządkowanej nagle wyjeżdża samochód.Kierująca nim kobieta spogląda w prawo ale mnie nie dostrzega, więc ostro wyjeżdża.Na szczęście nie mam zaufania do tego zjazdu i jadę wolniej niż mógłbym tu jechać.Mam też nowe kolcki hamulcowe...Odbijam w prawo, żeby wydłużyć drogę do zderzenia z samochodem i ostro hamuję.Udało się o centymetry...Kobieta pewnie nawet tego nie zauwazyła i pojechała sobie dalej.Gdybym tam jechał szybciej, nie pomogły by dobre hamulce i roztrzaskał bym się na tym samochodzie.Który to już raz życie uratowała mi rozwaga na zjeździe.Lepiej jechać wolniej i dojechać do celu w jednym kawałku, niż pędzić i nie dojechać wcale, bo człowiek na rowerze nic nie znaczy w starciu z samochodem...Niedługo rząd wprowadzi takie ułatwienia w zdawaniu na prawo jazdy, że za kierownicami samochodów będą siedzieli ludzie, którzy ani przepisów nie będą musieli znać, ani jeździć nie będą musieli umieć.Oj będzie się działoooo...Uczmy się więc rozwagi drodzy rowerzyści, bo ona mocno zwiększa nasze szanse na szczęśliwe zakończenie wycieczki.Po powrocie do miasta zajeżdżam do sklepu i kupuję dwa piwka, w końcu słusznie mi się należą po takiej trasie.

 
Widok na Śnieżkę z Kamiennej Góry nastraja optymizmem, choć wiatr mocno wieje w twarz...

 

 

 

 
Zalew Bukówka

 

 

 

 
Pec pod Sneżkou

 
Trzeba się tylko wdrapać na tę górkę...

 
Tu musiałem podsmarować kolano a przy okazji fotka...

 
Widok z Vychlidki, powyżej Vyrovki

 
Hotel podobny do tego w Ramzovej

 

 

 

 
Jest też trochę śniegu...

 
No i cel osiągnięty.Kapliczka. 1509m.n.p.m.
 
Na szczycie Śnieżki tłumy ludzi...


I ja miałem kiedyś zaszczyt jechać tą drogą na Śnieżkę

 
Obowiązkowa fotka przy Kapliczce a za mną Śnieżka...

 
Dom Śląski

 
Wróciłem, żeby zrobić fotkę drogi, którą wcześniej jechałem.na dole Vyrovka



 
Lucni Bouda...

 

 
No to na piechotę do Karpacza i kilka widoków z tej trasy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 
Na tym głazie widnieje symbol saneczkarzy i data 1925.To chyba była kiedyś trasa saneczkowa.
 

 
Mój ulubiony widok z nad Stawów Karpnickich

 
Ten gnojek na pewno nie był trzeźwy.Nie dość że wyprzedził mnie "na gazetę" to jeszcze na skrzyżowaniu zatrzymał się okrakiem na podwójnej ciągłej.


 
 
 


Kategoria 150 i więcej, 1500mnpm i więcej, Czechy, Rudawy Janowickie

Modre Sedlo 1509mnpm

  • DST 173.00km
  • Podjazdy 3028m
  • Sprzęt Giant scr 4.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 maja 2013 | dodano: 25.05.2013

Zapowiedzi pogodowe nie były korzystne ale żeby nie stracić weekendu miałem w zamiarze pojechać góralem na...zresztą, czy to ważne, skoro zmieniłem plan?Pobudka o 4 rano, zajrzałem na prognozę pogody a tu zmiana na lepsze.Już nie chcę jechać góralem, tylko szosówką.Tylko dokąd?Przełęcz Modre Sedlo-wpadło mi do głowy.Zwariowałeś, z tym kontuzjowanym kolanem?-pomyślałem.Jednak natrętna myśl nijak nie chciała opuścić mojej głowy.Chcę jednak spróbować.Żeby tam pojechać, trzeba w szosówce zmienić kasetę na górską.Cóż to za problem?Bez chwili wahania biorę się za robotę i po chwili kaseta jest już zmieniona.Szybkie śniadanie i w drogę.Poranna aura nie zachęca do jazdy, jednak mnie już nic nie zatrzyma. Jadę i koniec.Całą drogę aż na Przełęcz Kowarską miałem pod wiatr.Co tam, przecież zawsze tak mam.Dobrze że nie pada deszcz.Na Przełęczy Kowarskiej trafiam na jakiś wyścig kolarski.Widać tu zawodowe grupy kolarskie.Trasa zamknięta przez policję ale policjanci pozwalają mi kontynuować jazdę ale mam nie przeszkadzać zawodnikom.Ok i tak wszyscy mnie wyprzedzają :)Ich celem jest Okraj i chcą go osiągnąć jak najszybciej a mój cel jest nieco dalej i wyżej i mnie się nie śpieszy...;)
Podjazd od Pecu do Vyrovki należy do rodzaju tych "lekutkich", jak mawia Lea ;).Spora część trasy ma nachylenie powyżej 20%, jednak czasem spada do 10% a w jednym miejscu jest nawet mały zjazd.Jest więc gdzie odsapnąć.W zeszłym roku nabawiłem się tu kontuzji prawego kolana, która wlecze się za mną do dziś.Muszę teraz uważać na to kolano ale jadę.Na przełęcz docieram bez bólu.Wieje tu lodowaty wiatr i momentami, delikatnie posypuje maleńkim gradem.Zimnica niesamowita.Dla mnie to normalka.Ja zawsze muszę mieć ekstremalne warunki ;)Dobrze, że zabrałem do plecaka czapkę pod kask i rękawiczki z długimi palcami, bo inaczej nieźle bym zmarzł na zjazdach.Ochraniacze na buty też miałem ale nie musiałem ich zakładać.
Wracając na Okraj zaliczam mały, deszczowy prysznic, ale to nic groźnego, tylko przelotny deszczyk.Wracając na Okraj odczułem jednak ból prawego kolana.Miałem jednak ze sobą maść antyzapalną w sprayu.Popsikałem więc tą maścią kolano, pomasowałem, jak pisało w instrukcji i ból minął.Dobra ta maść, już drugi raz dzięki niej uniknąłem kontuzji.Trzeba tylko odpowiednio wcześnie zareagować.Od razu, jak tylko się pojawi ból.
W drodze powrotnej mogłem sobie pofotografować do woli.

Cały wyjazd oczywiście dedykuję naszej Księżniczce Lei, która w tym roku odebrała mi pierwszeństwo wyjazdu na Przełęcz Karkonoską ale na Modre Sedlo już mi nie odbierze... ;)


Czasówka na Okraj, wyprzedzają mnie zawodnicy czasówki


Uświadamiam fotografa, że nie jestem zawodnikiem, tylko turystą...




Zawodnicy widzą, że filmuję w czasie jazdy, jeden kiwa ręką...


...i szybko mnie wyprzedzają...


Wreszcie i ja jestem na mecie, lecz dla mnie Okraj to tylko etap w podróży a nie meta


Meta czasówki na Okraju


Wyczerpany walką zawodnik...


W drodze do Pecu focę fajny pojazd gąsienicowy.Zdaje się, że to wojskowy wóz dowodzenia produkcji szwedzkiej




Pec pod Snezkou.Tu się zaczyna podjazd


Robią człowiekowi smaka...






Studnicni Hora, widziana z Pecu.Gdzieś tam trzeba się wspiąć...






Tylko kawałeczek brukowej kostki a później tylko asfalt


Takie widoki robią wrażenie


No i jest, 1509mnpm


No i ja tu jestem :))


Widać schronisko Lucni Bouda


Mały zoom na schronisko.Widać nową drogę, dzięki której nie trzeba jechać do schroniska Dom Śląski, żeby zjechać do Karpacza.To znaczny skrót.W zeszłym roku Czesi dopiero budowali tę drogę i nie mogłem z niej jeszcze skorzystać.


Szczyt Śnieżki tonie w chmurach


Taka fotka w tym miejscu po prostu mi się należała.Kapliczka na Modrym Sedlu


Schronisko Dom Śląski, widziane z Modrego Sedla


Czas na powrót i fotki








To białe na zboczu Studnicni Hory to śnieg...


Widać jeszcze mały, śnieżny placek...Jest naprawdę zimno...


Kto chce wjechać na Modre Sedlo to musi tą drogą hehe...;)Nie ma lekko.W dole widoczne schronisko Vyrovka


W drodze powrotnej do Vyrovki mogę sobie nawet usiąść na punkcie widokowym.Nie za długo jednak bo wieje lodowaty wiatr


Taki widok tu jest







Vyrovka



Schronisko Vyrovka


No i zjazd do Pecu...


Dopiero na zjeździe można podziwiać widoki




Woda płynie po skałach.Orzeźwiający widok.Musiałem to sfilmować

A jutro Dzień Matki, więc nie ma jeżdżenia.


Kategoria 150 i więcej, Czechy, 1500mnpm i więcej

Modré Sedlo-w cieniu kontuzji

  • DST 119.00km
  • Kalorie 5313kcal
  • Podjazdy 2361m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 października 2012 | dodano: 14.10.2012

Na sobotę i niedzielę, prognoza pogody jest doskonała, jak na tę porę roku.Spakowałem się więc i w drogę.Pomyślałem, że spróbuję zrealizować jeszcze jeden karkonoski pomysł.Trasa na Przełęcz Kowarską, już tradycyjnie pod wiatr.Od Przełęczy Kowarskiej na Okraj, przed wiatrem chroni mnie już las.Jedzie mi się wyśmienicie i na Okraj docieram w doskonałym nastroju i formie.Szybki zjazd na czeską stronę i jazda do Pecu pod Sněžkou a następnie podjazd do Výrovki.Podczas zjazdu z Okraju zauważam, że na asfalcie w wielu miejscach woda zamieniła się w lód.Trzeba uważać, żeby się na takiej lodowej szklance nie przejechać.Wszystko bylo dobrze, podjazd osiągający w porywach 21% nachylenia nie stanowił dla mnie problemu, aż do momentu, kiedy poczułem w prawej nodze ostry, przeszywający ból.Było to kilkadziesiąt metrów przed Výrovką.Pokonując ból dojechałem jakoś do Výrovki, zatrzymałem się na chwilę, mając nadzieję, że ból za chwilę przejdzie.Poczekałem kilka minut, zrobiłem kilka fotek ale ból nie tylko nie ustępował ale nasilał się.Pomyślałem, że ten ból trzeba jakoś zwalczyć i wjechać na przełęcz a później zobaczy się co dalej.Nie ujechałem daleko.Prawa noga praktycznie przestała kręcić a lewą obawiałem się przeciążyć.Musiałem przecież jeszcze wrócić do domu.Zatrzymałem się mając w zamiarze podejść na przełęcz, przecież został tylko kawałeczek drogi...Okazało się, że iść też się nie da.Najmniejszy ruch prawym kolanem wywoływał ostry ból.Nie miałem jednak wyboru, kuśtykając, uparcie posuwałem się do przodu.Przy okazji zrobiłem kilka fotek, których pewnie nigdy bym nie zrobił, gdyby nie ta kontuzja.Kiedy docieramm na szczyt przełęczy, mogę wreszcie wsiąść na rower i zjechać do schroniska Luční Bouda.Na szlaku do schroniska Dom Śląski tłumy turystów, więc nie wszędzie dało się jechać, w końcu jednak docieram do schroniska i teraz już tylko jazda po kostce na dół.W miejscach, do których nie dociera słońce widać śnieg.Jest go tyle co na lekarstwo ale jest...Poniżej Strzechy Akademickiej zjeżdżam na żółty szlak bo inaczej szlag trafi moje koła, na których mam założone sliki i mnie ze złości przy tej okazji.Na żółtym szlaku jest szuter ale jest to o wiele lepsza nawierzchnia, niż ta kostka, której miałem stanowczo dość.Jest prawie godzina 17 gdy docieram do Karpacza a potworny ból prawej nogi sprawia, że zaczynam zastanawiać się nad noclegiem bo czuję, że tej nodze trzeba dać odpocząć, bo może skończyć się większą kontuzją.Trochę mi jednak szkoda trasy, bo chciałem przejechać ją całą w jeden dzień.Przecież nie jest to jakaś wielka trasa.Zjeżdżam więc z Karpacza do Kowar, mając nadzieję, że dam sobie jakoś radę.Po wyjeździe z Kowar zaczynam podjazd w kierunku Przełęczy Kowarskiej.Pracuje tylko lewa noga, podczas gdy prawa tylko bezwładnie opiera się na pedale.Mimo to, ból prawej nogi jest trudny do zniesienia.Jazda jedną nogą na podjeździe idzie mi nieźle i oceniam, że do domu dojadę około północy.Jest to dla mnie do przyjęcia.Zaczynam jednak analizować sytuację.Zastanawiam się co będzie, jak przesilę lewą nogę, która przecież tego dnia nie odpoczywała sobie.Ruch prawej nogi, mimo braku obciążenia jest ostry i zwiększa się kiedy jadę.W poniedziałek muszę iść do pracy sprawny fizycznie na 100%.Uznałem, że nie mogę narażać się na jeszcze większą kontuzję.W końcu to tylko wyjazd turystyczny i nie ma znaczenia czy wrócę do domu dzisiaj, czy jutro.Na podjeździe na Przełęcz Kowarską stoi samotny zajazd, w którym biorę sobie pokój, zamawiam dobry obiad i piwo i czuję, że to była właściwa decyzja.Wreszcie mogę się napić piwa w trasie bo jechał będę dopiero jutro.Właściciele mają jakąś prywatną uroczystość i stół zastawiony jest wyśmienitym jadłem i piciem a rozweseleni goście wypytują mnie o moje trasy rowerowe i o wszystko co z tym jest związane.Po posiłku muszę jednak przerwać miłą pogawędkę bo w końcu to nie moja impreza i nie wypada mi przeszkadzać.Na pytanie gospodarzy, o której chcę śniadanie, wywołuję konsternację, mówiąc, że o godz 7...Niech się cieszą, że nie powiedziałem że o 5, widząc jednak imprezę wiem, że trudno będzie im zrobić mi śniadanie o tej godzinie...Wracam do pokoju i tak kończę ten dzień.


A teraz czas na fotki


Zjazd z Okraju


Velka Upa


Pec pod Snezkou


Studnicni Hora.Trzeba się będzie na tę górkę wspiąć...


Pec pod Snezkou


Ostatnie spojrzenie za siebie na początku podjazdu


Vyrovka


Vyrovka


Vyrovka 1357mnpm



My Polacy zakazy mamy w...głębokim poważaniu ;)"Abośmy to jacy tacy...?"


Mój rumak pewnie ma się lepiej ode mnie


Tych zdjęć nie zrobił bym, gdyby nie dopadła mnie kontuzja


zoom z poprzedniej fotki


Pogoda zaczyna się psuć, tworząc fantastyczne widoki


Nie tylko ja łamię zakazy


To tę górkę fotografowałem, stojąc na dole w Pecu pod Snezkou...


Daleko na szczycie góry dostrzegam jakieś schroniska...


...mogę je sobie przybliżyć :)


Co za sceneria...gdyby nie kontuzja, nie odwrócił bym się do tyłu i ta fotka nigdy by nie powstała.


Choć nie Polak a zakazy łamie, jak swojak :)


Pogoda wygląda coraz groźniej


Turyści rozkoszują się tymi widokami i ja też, dzięki kontuzji.




Na przełęczy w oddali widać bunkry


Szczyt Śnieżki tonie w chmurach



Schronisko Lucni Bouda.Za chwilkę tam zjadę tylkooo...


...zrobię sobie fotkę przy kapliczce...;)


Schronisko Dom Śląski.Tam też muszę dotrzeć


Malutkie ludziki wspinają się na tonącą w chmurach Śnieżkę


Koniec żółtego szlaku.Teraz zjazd przez Karpacz do Kowar


Mapka pokazuje całą trasę, łącznie z powrotem, ktory miał miejsce na drugi dzień.Liczy się jednak to, co w ten dzień przejechałem i tylko to wpisałem do statystyki za ten dzień, czyli 119km.Podobnie jest z ilością podjazdów.
<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=ksatnexgxayroamv" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>


Kategoria 100 i więcej, 1500mnpm i więcej, Czechy

Śnieżka zdobyta

  • DST 173.00km
  • Podjazdy 2915m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 września 2012 | dodano: 14.09.2012

Dzisiaj postanowiłem zdobyć Śnieżkę, realizując całą trasę na rowerze.Wykorzystałem też piękną pogodę i ostatni dzień zaległego urlopu :).Na razie tylko jedna fotka, reszta w późniejszym terminie.W garminie padła bateria na koniec trasy i nie mogę wydobyć z niego trasy przejazdu.Może jutro się uda, jeśli nie, to będę musiał ręcznie odtworzyć trasę.Będę chyba musiał wysłać garmina do serwisu, celem wymiany akumulatora.

------------------------------------------------------
Toomp ma rację, trzeba szybko decydować się, jeśli chce się zdobyć Śnieżkę jeszcze w tym roku.Mam jeszcze w zanadrzu jeden dzień zaległego urlopu a prognoza pogody na piątek wygląda zachęcająco.Biorę ten urlop, w piątek rano wstaję o 4 rano, żeby bez pośpiechu się wyszykować w trasę.Wyjątkowo udaje mi się niczego nie zapomnieć i wyruszam po godz 6 ...
Muszę znowu jechać Kellysem bo tylko on jeden z moich trzech rowerów nadaje się do wjazdu na Śnieżkę.Kellys to jednak klamot i jazda nim w tak długą trasę to już nie wyczyn tylko masochizm.
Niebo jest pogodne ale temperatura nie przekracza 8 stopni.Powinienem jechać przez Świebodzice-Ciernie, Cieszów...Na samą myśl jednak o tym kierunku robi mi się mdło.Wybieram więc trudniejszy początek na Pogorzałę Wałbrzych, Szczawno.Początkowo mam zamiar ze szczawna pojechać do Starych Bogaczowic ale ten kjierunek też mi nie pasuje.Wybieram więc Lubomin i Czarny Bór, choć wiem, że napodjeżdżam się już w pierwszej części trasy a na domiar złego zerwał się wiatr i wieje mi w twarz.Już w Wałbrzychu jest tak zimno, że zakładam czapkę pod kask.Na zjeździe do Czarnego Boru mgła ogranicza widoczność.Im dalej, tym mgła coraz bardziej gęstnieje.Wilgoć i niska temperatura zmuszają mnie do założenia rękawiczek z długimi palcami.Zauważam, że kierujące samochodami kobiety uśmiechają się na mój widok.Nie wiem co oznaczają te uśmiechy.Pewnie myślą sobie: "dokąd jedziesz w taką pogodę żałosny durniu?".Bardziej jednak niepokoi mnie ta mgła.W Kamiennej Górze jest fatalnie.Zastanawiam się, czy jazda na Śnieżkę w taką pogodę ma sens.Jednak Śnieżka jest wysoko i tam mgły może nie być.Jadę więc dalej.Za Kamienną Górą mgła kończy się a zaczyna ładna pogoda.Po zjeździe do Kowar jest wreszcie ciepło, zdejmuję więc Ortalionkę i zmieniam rękawiczki na bezpalcowe.Bluzy jednak nie zdejmuję bo Słońce niby grzeje ale wiatr jest jakiś lodowaty.
Pogoda jest tak wspaniała, że przestaję zwracać uwagę na wiatr od czoła.Przed Karpaczem zatrzymuję się i robię kilka fotek Śnieżce i okolicy.Patrząc na jej szczyt zastanawiam się, czy uda mi się dzisiaj tam dostać.Podjazd w Karpaczu do świątyni Wang poszedł bez problemu.
Niedaleko Wang widzę przed sobą dwóch młodych chłopaków na pięknych rowerach górskich.Mogę tylko pomarzyć o takim rowerze.Skręcają na kostkę podjazdową do świątyni, zsiadają z rowerów i prowadzą pod górkę.Mijając ich mówię "cześć chłopaki" i podjeżdżam do świątyni Wang.Tam muszę się zatrzymać, żeby kupić bilet wstępu do Karkonoskiego Parku Narodowego.Miła pani instruuje mnie, że na terenie Parku nie wolno jechać rowerem i mogę tylko prowadzić rower.Obiecuję więc tej pani, że będę się starał prowadzić i naprawdę się starałem, tyle że niewiele mi z tych starań wyszło.W tym czasie dwóch chłopaków, których mijałem przechodzi przez bramę parku, w stronę kasy nawet nie spojrzeli.Kasjerka wyskoczyła za nimi z krzykiem.Wytłumaczyli jej, że są miejscowi i nie muszą kup;ować biletów."Rowewery prowadzimy!" poinstruowała nas na koniec.Grzecznie więc prowadzimy a kasjerka przygląda się nam badawczo.Idę z chłopakami do pierwszego zakrętu i kiedy tylko kasy już nie widać, wsiadamy na rowery i jedziemy.Zaczął się ostry podjazd i chłopaki zaczęli coś mówić o konieczności oszczędzania sił.Ja jednak nie przyjechałem tu po to, żeby się poddać a już na pewno nie na samym na samym początku. Ten podjazd 18-22% przecież nie może mnie zmusić do zejścia z roweru.Podjeżdżałem przecież ponad 30% podjazdy.Zostawiam więc chłopaków i jadę dalej sam.Na tej Kostce podjeżdża mi się fatalnie.Widziałem jak amortyzatowy u chłopaków pięknie amortyzowały na nierównościach, podczas gdy mój zachowywał się jak sztywny widelec.Na twardych oponach rower cały czas podskakuje.Tak się dalej jechać nie da.Na pierwszym wypłaszczeniu zatrzymuję się i upuszczam sporo powietrza z przedniego koła.Po tym zabiegu jedzie się już znośnie..Niepokoi mnie jednak duża ilość pieszych na trasie.Są miejsca, gdzie są prawdziwe tłumy ludzi.Są uprzejmi i życzliwi.na mój widok szybko robią mi więcej miejsca niż potrzebuję i wołają do innych turystów, aby zeszli mi z drogi.Jestem im naprawdę wdzięczny za tę życzliwość, tym bradziej że wiedzą, iż nie wolno mi tu jechać.
Mam jeszcze jedno utrudnienie.W Kellysie jest założona kaseta z 9-cioma trybami.Jednak łańcych i kaseta mają już za sobą tysiące kilometrów i łańcuch nie chce już współpracować z 3-ma największymi zębatkami.Mogę użyć tylko pierwszcyh 6 trybów.Później jednak przerzucam na siódmy tryb.Łańcuch niedobrze pracuje z siódmym trybem.Coś chrobocze, chrzęści, terkocze ale na szczęście nie przeskakuje.To jednak wszystko co mogę zrobić a szkoda.Chętnie użył bym ostatniej zębatki...Turystów jest dużo i coraz trudniej jest się przebijać do przodu.Na kilkanaście metrów przed końcem podjazdu jakaś ledwie idąca pod górę staruszka, z góry małżeństwo z dwojgiem dzieci i jeszcze jacyś ludzie...zrobiło się gęsto i zostałem zablokowany, musiałem się zatrzymać.Próbowałem odczekać chwilkę ale w tym miejscu schodzący cały czas mijali się z wchodzącymi.Podjechanie w takim tłumie na wąskiej drodze nie bylo możliwe.W tym miejscu to już jednak nie miało znaczenia.Te kilkanaście metrów więc podszedłem uznając, że trasa jest skończona.Na szczycie sesja zdjęciowa, w trakcie której zgubiłem futerał do aparatu.Po zdjęciach czas na powrót. Do schroniska muszę(tłum turystów) i chcę iść a nie jechać.Chcę się po drodze nacieszyć widokami, co podczas jazdy nie bardzo było by możliwe, bo musiał bym się koncentrować na kierowaniu rowerem.Jazda na dół trwa o wiele krócej niż podjazd ale i tak nie jest lekko bo na trasie idą tłumy turystów.Podczas zjazdu mijam się z dwoma rowerzystami wspinającymi się na szczyt.Jeden jedzie a drugi prowadzi rower.
Kiwam im przyjaźnie ręką. Cieszę się, że ja już mam ten podjazd za sobą.Lodowaty wiatr sprawia, że znowu zakładam ortalionkę. Nad Śnieżką pojawiają się chmury...Jadąc na dół w pewnym momencie słyszę coś podejrzanego.Szybko zatrzymuję rower i prowadzę.Zza zakrętu wyjeżdża samochód strażników parkowych.Kierowca uśmiecha się szeroko na widok że prowadzę rower ale jego koledzy tylko spoglądają na mnie jakoś wrogo...Kiedy samochód znika za zakrętem, wsiadam na rower i znowu zjeżdżam.W Karpaczu krótka przekąska i zjad. Wieje dość silny wiatr w plecy, więc bardzo szybko dojeżdżam do Kowar i teraz już tylko podjazd na Przełęcz Kowarską...No własnie, tylko...Teraz czuję ile kosztowała mnie wspinaczka na Śnieżkę I na Kowarską wlekę się jak obity pies.Czuję ogromny głód ale postanawiam zjeść dopiero na szczycie Przełęczy.W połowie podjazdu Zmęczenie gdzieś pierzchnęło i jedzie mi się całkiem nieźle, do uszu sączą się utwory Dire Straits.Na przełęczy zjadam wreszcie konkretniejsze jedzonko.W tygodniu kolega przywiózł mi wiadro śliwek i właśnie z nich nasmażyłem konfitur.Upieczony przeze mnie chlebek z tymi konfiturami smakuje wybornie na Przełęczy Kowarskiej po takim wysiłku.Do Kamiennej Góry lecę jak na skrzydłach, pchany podmuchami slinego wiatru w plecy.Warto było jechać pod ten wiatr do Karpacza, żeby teraz pojechać z wiaterkiem.Nowe i Stare Bogaczowice na doskonałym asflacie też przelatuję błyskawicznie, w głowie mam jednak ten paskudny, znienawidzony podjazd w Cieszowie.Nie jest on jakoś szczególnie trudny, jednak po długiej trasie zawsze daje w kość.O dziwo, tym razem podjeżdża mi się na nim dobrze.Do domu docieram pogwizdując sobie zadwowolony z tak dobrze spędzonego dnia.Cała ta wycieczka została przeze mnie zrealizowana przez sugestię Toompa, który kilka dni temu był na Śnieżce.Dzięki Toomp za tę sugestię, choć słowa które pisałeś w komentarzu nie były skierowane do mnie, tylko do Lei, mnie jednak skłoniły do realizacji tej trasy własnie teraz.Zdumiewa mnie tylko, że na tym klamocie zwanym Kellysem, daje się realizować takie trasy...

Wynudziłem Was przydługim tekstem a teraz czas na nudzenie foto... ;)




Na początku trasy widok Chełmca po wschodzie Słońca jest tak wyrazisty, że robię zoom-a.Widać, że wieża widokowa mocno wystaje ponad drzewa, więc widok z niej powinien być dobry


Mgła nie zachęcała do kontynuowania jazdy


Rosa osadzała się na pajęczynach, oj pająki będną dziś głodne bo w taką sieć nikt się nie złapie...




Przed zjazdem do Kamiennej Góry...



W Kowarach pięknie




Przed Karpaczem zastanawiam się, czy uda mi się dotrzeć dzisiaj na ten szczyt...


Tymczasem kilka fotozbliżeń przed wjazdem do Karpacza










Kellysowi należy się odpoczynek


Ulubiony widoczek Toompa ;)


Karpacz i Zalew Sosnówka


Hotel Gołębiewski w Karpaczu, widziany ze szczytu Śnieżki(zoomx40)


Zalew Sosnówka widziany ze szczytu Śnieżki(zoomx40)


Pozostałe widoki ze szczytu




Luční bouda (zoomx40)


Studnicni hora(Studzienna Góra)






Dom Śląski widziany ze szczytu Śnieżki(zoomx40)





















Daleko widać drogę na zboczu góry...



...i na zbliżeniu widać ludzi, którzy idą tą drogą.



Jeszcze kilka kadrów z kamerki, która pracowała podczas jazdy













W czasie podjazdu dostaję brawa...








<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=vugdtnusetnoospn" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>


Kategoria 1000 mnpm i więcej, 150 i więcej, 1500mnpm i więcej, Śnieżka