pioter50 prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:1047.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:14759 m
Suma kalorii:25591 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:87.25 km
Więcej statystyk

Po piwko do Witoszowa

  • DST 49.00km
  • Kalorie 1998kcal
  • Podjazdy 782m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 30 września 2012 | dodano: 30.09.2012

Pisząc relację z wczorajszego wyjazdu, pomyślałem sobie, że fajnie było by się napić dobrego piwka.Pojechałem więc do Witoszowa po piwo Namysłów ale że pogoda piękna i fajnie się jechało, to zaniosło mnie znowu na Przełęcz Kozią a do Wałbrzycha zjechałem zielonym szlakiem rowerowym, którym nigdy wcześniej nie jechałem.Tym sposobem została mi jeszcze tylko jedna droga z Przełęczy Koziej, którą jeszcze nie jechałem.Mam nadzieję szybko nadrobić tę zaległość.Tymczasem piwko mam już w domu i się chłodzi.Powrót masywem Ptasiej Kopy.Rower jednak daje prawdziwą wolność.Człowiek wpada na jakiś pomysł i po chwili już jedzie :)))

<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>



Lesista Wielka

  • DST 86.00km
  • Kalorie 3761kcal
  • Podjazdy 1500m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 września 2012 | dodano: 29.09.2012

Dzisiaj Od Wałbrzycha czerwonym szlakiem rowerowym na Przełęcz Szybką, Przełęcz Kozią, Przełęcz Pod Borową, masywem Borowej do Rybnicy, Unisławia i czarnym szlakiem rowerowym na szczyt Lesistej Wielkiej.Następnie przejazd masywem Dzikowca do Boguszowa-Gorc, następnie masywem Chełmca do Szczawna, Wałbrzycha i przez Poniatów, Pogorzałę do Świdnicy.W Witoszowie, tradycyjnie kupiłem dwie buteleczki piwka Namysłów.
Sporo było dziś szutrowych dróg ale też trochę wspaniałych widoków.J


Kiedy rankiem wyjrzałem przez okno zobaczyłem taki oto widok

Uznałem, że jest za chłodno aby wyjechać, pospałem więc sobie dłużej.Przez cały tydzień nie potrafiłem znaleźć pomysłu na sobotni wyjazd, postanowiłem więc powałęsać się po okolicznych górkach.Nie żałuję bo kazało się, że wcale nie trzeba jechać gdzieś daleko, żeby nacieszyć oczy fajnymi trasami i widokami.
W drogę ruszyłem prawie w południe.Dzięki temu mogłem się ubrać na letniaka, gdyż zrobiło się naprawdę ciepło.Zabrałem tylko ortalionkę, która przydała się na zjazdach i kiedy zaczął kropić deszcz.


W górach jesień jest już dobrze widoczna

Przejechałem masywem Borowej do Rybnicy a następnie Unisławia Śląskiego.Czarny szlak rowerowy na Lesistą Więlką w Unisławiu zaczyna się od wjazdu w gospodarskie podwórko, na którym obszczekał mnie duży pies, który nie był zadowolony z mojego wtargnięcia na jego teren.Pies nie był uwiązany i podbiegł do mnie szczekając.Zsiadłem szybko z roweru, rozważając, czy wyciągnąć pistolet, czy piernika w czekoladzie.Wybór padł na piernika bo przecież nie będę strzelał do psa na jego własnym podwórku a przecież na pewno będę chciał tu jeszcze kiedyś wrócić.Uznałem, że lepiej zaprzyjaźnić się z psem.Nie dane mi to jednak było bo właścicielka psa wyszła i szybko go przywołała do siebie.Szkoda, bo miałem naprawdę chęć zaprzyjaźnić się z tym psem.Może następnym razem.


Trasa na Lesistą Wielką z Unisławia jest szeroka i ma dobrą nawierzchnię.Jazda nią to prawdziwy relaks.


Widok na Unisław Śląski z drogi na lesistą Wielką


Unisław Śląski


Widać nawet ruiny kościoła w Unisławiu Śląskim


Nad Mieroszowem widać latających paralotniarzy...słabo widać, muszę przybliżyć...


...o, teraz lepiej ich widać (zoomx40)


Droga na lesistą Wielką




Widok na Góry Suche i Ruprechticki Spicak...



Ruprechticki Spicak(zoom)


Góry Suche


Na szczycie Lesistej Wielkiej




Z Lesistej Wielkiej jadę niebieskim szlakiem pieszym, choć nie mam pewności, czy da się nim jechać.Dało się, a trzy wielkie kałuże na początku bez problemu można było objechać.

Tego dnia nie zamierzam zdobywać szczytu Dzikowca.Za późno wyjechałem z domu i pewnie zastała by mnie noc, gdybym chciał zdobywać wszystkie szczyty po drodze.Lesista Wielka wystarczy na dziś.Masywem Dzikowca jadę do Boguszowa Gorc a tu takie widoki...


W oddali Chełmiec


Kawałek niebieskiego szlaku z Lesistej Wielkiej


Widać Karkonosze i Śnieżkę


Zjechałem z niebieskiego szlaku pieszego na wygodną autostradę





Z Boguszowa-Gorc miałem zamiar zjechać asfaltem do Wałbrzycha, jednak masyw Chełmca kusił skutecznie...
Przejechałem więc masywem Chełmca do Szczawna, bez zdobywania szczytu bo było już późno i zaczął kropić deszcz.W Witoszowie kupiłem piwko Namysłów, które po trasie smakowało wybornie.

Fotek na trasie w masywie Borowej nie robiłem bo fociłem tę trasę podczas poprzednich wyjazdów na tamtą górkę.Pokażę jednak krótki filmek z kamery zamontowanej na kierownicy.

"/>

i widok z trasy na Dzikowiec, filmowany Lumixem

"/>







<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>



Po pracy treningowo na Chełmiec

  • DST 62.00km
  • Kalorie 1005kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 września 2012 | dodano: 26.09.2012

Poprzednich kilka wyjazdów miało na celu pokazanie walorów wałbrzyskich tras rowerowych, szczególnie tych leśnych, górskich podjazdów i zjazdów, oraz wąskich singli.Myślę, że postawione sobie zadanie wykonałem i teraz wracam do swojego kołowrotka.Po dzisiejszej trasie mam jednak spore wątpliwości, czy zachęcanie innych rowerzystów do jeżdżenia po Wałbrzychu to dobry pomysł...hmmm...no nie ważne i tak każdy zrobi co zechce.

W tym tygodniu nie byłem jeszcze na Chełmcu, więc nie musiałem się zastanawiać, dokąd dziś pojechać po pracy.Dzisiaj była to zwykła treningówka trasą, jak podczas poprzednich treningów na ten szczyt.Nie będzie więc ani fotek bo nie robiłem ani mapki bo nie ma sensu wstawiać kolejny raz podobnej mapki trasy.



Borowa

  • DST 55.00km
  • Kalorie 2176kcal
  • Podjazdy 854m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 25 września 2012 | dodano: 25.09.2012

Borowa jest najwyższym szczytem Gór Czarnych i Gór Wałbrzyskich i jest o kilka metrów wyższa od Chełmca.Właściwie Borowa nie była moim głównym celem.Miałem tylko pojechać do Jedliny Górnej, żeby coś zobaczyć a kiedy już tam dojechałem, pomyślałem sobie, że może warto kawałek podjechać w kierunku szczytu Borowej.Podjęchałem więc zielonym szlakiem rowerowym na Przełęcz Kozią, następnie Przełęcz pod Borową.Na sam szczyt nie udało mi się wjechać, zabrakło 100 metrów w pionie.Może gdybym miał więcej czasu to wziął bym rower na plecy i wdrapał się na szczyt.Pewnie kiedyś tak własnie zrobię.Tym razem jednak musiałem odpuścić ten najbardziej stromy odcinek, ponieważ była to tylko rundka po pracy i czas było wracać.

Kila fotek z tej rundki.


Podjazd zielonym szlakiem rowerowym na Przełęcz Kozią.W oddali Borowa...




Góra Sucha


Na Przełęczy Pod Borową


Widoczek z miejsca, w którym zrezygnowałem ze zdobycia szczytu Borowej i zawróciłem


Tędy nie da się ani wjechać, ani wejść.Obok jest łagodniejsza, wąska ścieżka


No to zjazd z powrotem...


Widok ze zjazdu do Jedliny w kierunku Głuszycy i Gór Sowich

<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>



Góry Czarne i Góry Suche

  • DST 73.00km
  • Kalorie 3068kcal
  • Podjazdy 1221m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 września 2012 | dodano: 23.09.2012

Dzisiaj mała rundka przez Góry Czarne w Góry Suche.Pojechałem do Wałbrzycha, aby zacząć trasę tam, gdzie ostatnio zakończyłem.Wszystko jest na mapce, więc nie będę się rozpisywał.Czerwonym szlakiem rowerowych na Przełęcz Szybką, następnie na Przełęcz Kozią w Górach Czarnych, następnie jazda do Rybnicy i do Schroniska Andrzejówka.Nie zatrzymując się, chciałem sprawdzić drogę na Bukowiec.Udało mi się bez problemu wjechać na górę Graniczną ale dalej czerwony szlak był tak zarośnięty, że zrezygnowałem z jazdy na Bukowiec.Przez Góry Suche zjechałem do Łomnicy i do Głuszycy.

Widoki z dzisiejszej trasy:


Czerwony szlak rowerowy na Przełęcz Szybką


Dość wąska ścieżka wiedzie nad stromym urwiskiem


Chwilami było bardzo wąsko i ślisko.




Widoczek ze szlaku






Wąski leśny szlak zamienia się w nowo zbudowaną, wygodną "autostradę"





Docieram do punktu widokowego a tam cała okolica jak na dłoni.Wałbrzych




Chełmiec


W oddali po prawej Mniszek a u jego podnóża Boguszów-Gorce


Na Przełęczy Koziej


Nie jestem jedynym rowerzystą w tych górach...






Widok na Góry Suche


Taki dziwny grzybek...

Po raz pierwszy włączyłem też funkcję gps w aparacie i teraz w albumie można zobaczyć, w których miejscach fotki zostały zrobione.Fajna rzecz ale funkcja strasznie pożera energię i musiałem ją wyłączyć. Albym z mapką

<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>



Wałbrzyskie Niedźwiadki

  • DST 40.00km
  • Podjazdy 695m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 21 września 2012 | dodano: 21.09.2012

Dzisiaj po pracy przejechałem do Wałbrzycha, aby przejechać szutrem, niebieskim szlakiem przez Górę Parkową(508mnpm, Górę Powstańców oraz Niedźwiadki(604m, 623m i 629m n.p.m).
.Droga była mocno zróżnicowana, prowadziła przez gruntowe "atostrady" aż po wąskie ścieżki nad urwiskiem.
Wyglądało to tak:






Na szczycie Góry Parkowej












Zjazd z Góry Powstańców


Droga na Niedźwiadki


Mauzoleum Więcej na temat mauzoleum


Czasem droga zarośnięta ale dobrze się jechało




Kałużę dało się objechać


Podjazd na szczyt Niedźwiadków


Jeden z wierzchołków Niedźwiadkow


Zjazd...


Wąska ścieżka nad urwiskiem


Ciasny zjazd...







Wreszcie udało mi się wydobyć z garmina mapkę trasy.Jest trochę poobrywana, ale jest.Od czasu, jak zaczął w nim padać akumulator, dzieją się w nim dziwne rzeczy...

<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>

Czy jest jeszcze w Polsce jakieś miasto, które w samym centrum ma takie trasy rowerowe?
Niebieski szlak od Harcówki na Górze Powstańców do Niedźwiadków uważam za bardzo atrakcyjny i pewnie jeszcze kiedyś tam wrócę.



Po pracy treningowo na Chełmiec

  • DST 62.00km
  • Podjazdy 1005m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 18 września 2012 | dodano: 18.09.2012

Po piątkowej wycieczce na Śnieżkę zrobiłem sobie trzy dni przerwy od jeżdżenia, z wyjątkiem dojazdów do pracy oczywiście.Dzisiaj po pracy, dla podtrzymania nałogu, obrałem kierunek na szczyt Chełmca.Zaskoczyła mnie dzisiaj nawierzchnia szutrowej drogi na szczyt.Musiały tam jeździć jakieś bardzo ciężkie pojazdy do przewozu drewna bo kamienie, potężną siłą zostały wgniecione w grunt i zrobiła się całkiem autostradowa nawierzchnia.Dzięki temu jechało mi się w niewiarygodnym dla mnie tempie, do samego szczytu.Na górze spotkałem dwóch bikerów, z którymi uciąłem sobie pogawędkę i przez Boguszów-Gorce, Szczawno wróciłem do domu.W ogóle to po tej Śnieżce i trzydniowym odpoczynku jechało mi się niesamowicie.Nie czułem wysiłku ani na asfalcie ani na szutrowym podjeździe na Chełmiec.Dawno już nie czułem takiego powera.No i oczywiście nałóg podtrzymany... ;)



Śnieżka zdobyta

  • DST 173.00km
  • Podjazdy 2915m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 września 2012 | dodano: 14.09.2012

Dzisiaj postanowiłem zdobyć Śnieżkę, realizując całą trasę na rowerze.Wykorzystałem też piękną pogodę i ostatni dzień zaległego urlopu :).Na razie tylko jedna fotka, reszta w późniejszym terminie.W garminie padła bateria na koniec trasy i nie mogę wydobyć z niego trasy przejazdu.Może jutro się uda, jeśli nie, to będę musiał ręcznie odtworzyć trasę.Będę chyba musiał wysłać garmina do serwisu, celem wymiany akumulatora.

------------------------------------------------------
Toomp ma rację, trzeba szybko decydować się, jeśli chce się zdobyć Śnieżkę jeszcze w tym roku.Mam jeszcze w zanadrzu jeden dzień zaległego urlopu a prognoza pogody na piątek wygląda zachęcająco.Biorę ten urlop, w piątek rano wstaję o 4 rano, żeby bez pośpiechu się wyszykować w trasę.Wyjątkowo udaje mi się niczego nie zapomnieć i wyruszam po godz 6 ...
Muszę znowu jechać Kellysem bo tylko on jeden z moich trzech rowerów nadaje się do wjazdu na Śnieżkę.Kellys to jednak klamot i jazda nim w tak długą trasę to już nie wyczyn tylko masochizm.
Niebo jest pogodne ale temperatura nie przekracza 8 stopni.Powinienem jechać przez Świebodzice-Ciernie, Cieszów...Na samą myśl jednak o tym kierunku robi mi się mdło.Wybieram więc trudniejszy początek na Pogorzałę Wałbrzych, Szczawno.Początkowo mam zamiar ze szczawna pojechać do Starych Bogaczowic ale ten kjierunek też mi nie pasuje.Wybieram więc Lubomin i Czarny Bór, choć wiem, że napodjeżdżam się już w pierwszej części trasy a na domiar złego zerwał się wiatr i wieje mi w twarz.Już w Wałbrzychu jest tak zimno, że zakładam czapkę pod kask.Na zjeździe do Czarnego Boru mgła ogranicza widoczność.Im dalej, tym mgła coraz bardziej gęstnieje.Wilgoć i niska temperatura zmuszają mnie do założenia rękawiczek z długimi palcami.Zauważam, że kierujące samochodami kobiety uśmiechają się na mój widok.Nie wiem co oznaczają te uśmiechy.Pewnie myślą sobie: "dokąd jedziesz w taką pogodę żałosny durniu?".Bardziej jednak niepokoi mnie ta mgła.W Kamiennej Górze jest fatalnie.Zastanawiam się, czy jazda na Śnieżkę w taką pogodę ma sens.Jednak Śnieżka jest wysoko i tam mgły może nie być.Jadę więc dalej.Za Kamienną Górą mgła kończy się a zaczyna ładna pogoda.Po zjeździe do Kowar jest wreszcie ciepło, zdejmuję więc Ortalionkę i zmieniam rękawiczki na bezpalcowe.Bluzy jednak nie zdejmuję bo Słońce niby grzeje ale wiatr jest jakiś lodowaty.
Pogoda jest tak wspaniała, że przestaję zwracać uwagę na wiatr od czoła.Przed Karpaczem zatrzymuję się i robię kilka fotek Śnieżce i okolicy.Patrząc na jej szczyt zastanawiam się, czy uda mi się dzisiaj tam dostać.Podjazd w Karpaczu do świątyni Wang poszedł bez problemu.
Niedaleko Wang widzę przed sobą dwóch młodych chłopaków na pięknych rowerach górskich.Mogę tylko pomarzyć o takim rowerze.Skręcają na kostkę podjazdową do świątyni, zsiadają z rowerów i prowadzą pod górkę.Mijając ich mówię "cześć chłopaki" i podjeżdżam do świątyni Wang.Tam muszę się zatrzymać, żeby kupić bilet wstępu do Karkonoskiego Parku Narodowego.Miła pani instruuje mnie, że na terenie Parku nie wolno jechać rowerem i mogę tylko prowadzić rower.Obiecuję więc tej pani, że będę się starał prowadzić i naprawdę się starałem, tyle że niewiele mi z tych starań wyszło.W tym czasie dwóch chłopaków, których mijałem przechodzi przez bramę parku, w stronę kasy nawet nie spojrzeli.Kasjerka wyskoczyła za nimi z krzykiem.Wytłumaczyli jej, że są miejscowi i nie muszą kup;ować biletów."Rowewery prowadzimy!" poinstruowała nas na koniec.Grzecznie więc prowadzimy a kasjerka przygląda się nam badawczo.Idę z chłopakami do pierwszego zakrętu i kiedy tylko kasy już nie widać, wsiadamy na rowery i jedziemy.Zaczął się ostry podjazd i chłopaki zaczęli coś mówić o konieczności oszczędzania sił.Ja jednak nie przyjechałem tu po to, żeby się poddać a już na pewno nie na samym na samym początku. Ten podjazd 18-22% przecież nie może mnie zmusić do zejścia z roweru.Podjeżdżałem przecież ponad 30% podjazdy.Zostawiam więc chłopaków i jadę dalej sam.Na tej Kostce podjeżdża mi się fatalnie.Widziałem jak amortyzatowy u chłopaków pięknie amortyzowały na nierównościach, podczas gdy mój zachowywał się jak sztywny widelec.Na twardych oponach rower cały czas podskakuje.Tak się dalej jechać nie da.Na pierwszym wypłaszczeniu zatrzymuję się i upuszczam sporo powietrza z przedniego koła.Po tym zabiegu jedzie się już znośnie..Niepokoi mnie jednak duża ilość pieszych na trasie.Są miejsca, gdzie są prawdziwe tłumy ludzi.Są uprzejmi i życzliwi.na mój widok szybko robią mi więcej miejsca niż potrzebuję i wołają do innych turystów, aby zeszli mi z drogi.Jestem im naprawdę wdzięczny za tę życzliwość, tym bradziej że wiedzą, iż nie wolno mi tu jechać.
Mam jeszcze jedno utrudnienie.W Kellysie jest założona kaseta z 9-cioma trybami.Jednak łańcych i kaseta mają już za sobą tysiące kilometrów i łańcuch nie chce już współpracować z 3-ma największymi zębatkami.Mogę użyć tylko pierwszcyh 6 trybów.Później jednak przerzucam na siódmy tryb.Łańcuch niedobrze pracuje z siódmym trybem.Coś chrobocze, chrzęści, terkocze ale na szczęście nie przeskakuje.To jednak wszystko co mogę zrobić a szkoda.Chętnie użył bym ostatniej zębatki...Turystów jest dużo i coraz trudniej jest się przebijać do przodu.Na kilkanaście metrów przed końcem podjazdu jakaś ledwie idąca pod górę staruszka, z góry małżeństwo z dwojgiem dzieci i jeszcze jacyś ludzie...zrobiło się gęsto i zostałem zablokowany, musiałem się zatrzymać.Próbowałem odczekać chwilkę ale w tym miejscu schodzący cały czas mijali się z wchodzącymi.Podjechanie w takim tłumie na wąskiej drodze nie bylo możliwe.W tym miejscu to już jednak nie miało znaczenia.Te kilkanaście metrów więc podszedłem uznając, że trasa jest skończona.Na szczycie sesja zdjęciowa, w trakcie której zgubiłem futerał do aparatu.Po zdjęciach czas na powrót. Do schroniska muszę(tłum turystów) i chcę iść a nie jechać.Chcę się po drodze nacieszyć widokami, co podczas jazdy nie bardzo było by możliwe, bo musiał bym się koncentrować na kierowaniu rowerem.Jazda na dół trwa o wiele krócej niż podjazd ale i tak nie jest lekko bo na trasie idą tłumy turystów.Podczas zjazdu mijam się z dwoma rowerzystami wspinającymi się na szczyt.Jeden jedzie a drugi prowadzi rower.
Kiwam im przyjaźnie ręką. Cieszę się, że ja już mam ten podjazd za sobą.Lodowaty wiatr sprawia, że znowu zakładam ortalionkę. Nad Śnieżką pojawiają się chmury...Jadąc na dół w pewnym momencie słyszę coś podejrzanego.Szybko zatrzymuję rower i prowadzę.Zza zakrętu wyjeżdża samochód strażników parkowych.Kierowca uśmiecha się szeroko na widok że prowadzę rower ale jego koledzy tylko spoglądają na mnie jakoś wrogo...Kiedy samochód znika za zakrętem, wsiadam na rower i znowu zjeżdżam.W Karpaczu krótka przekąska i zjad. Wieje dość silny wiatr w plecy, więc bardzo szybko dojeżdżam do Kowar i teraz już tylko podjazd na Przełęcz Kowarską...No własnie, tylko...Teraz czuję ile kosztowała mnie wspinaczka na Śnieżkę I na Kowarską wlekę się jak obity pies.Czuję ogromny głód ale postanawiam zjeść dopiero na szczycie Przełęczy.W połowie podjazdu Zmęczenie gdzieś pierzchnęło i jedzie mi się całkiem nieźle, do uszu sączą się utwory Dire Straits.Na przełęczy zjadam wreszcie konkretniejsze jedzonko.W tygodniu kolega przywiózł mi wiadro śliwek i właśnie z nich nasmażyłem konfitur.Upieczony przeze mnie chlebek z tymi konfiturami smakuje wybornie na Przełęczy Kowarskiej po takim wysiłku.Do Kamiennej Góry lecę jak na skrzydłach, pchany podmuchami slinego wiatru w plecy.Warto było jechać pod ten wiatr do Karpacza, żeby teraz pojechać z wiaterkiem.Nowe i Stare Bogaczowice na doskonałym asflacie też przelatuję błyskawicznie, w głowie mam jednak ten paskudny, znienawidzony podjazd w Cieszowie.Nie jest on jakoś szczególnie trudny, jednak po długiej trasie zawsze daje w kość.O dziwo, tym razem podjeżdża mi się na nim dobrze.Do domu docieram pogwizdując sobie zadwowolony z tak dobrze spędzonego dnia.Cała ta wycieczka została przeze mnie zrealizowana przez sugestię Toompa, który kilka dni temu był na Śnieżce.Dzięki Toomp za tę sugestię, choć słowa które pisałeś w komentarzu nie były skierowane do mnie, tylko do Lei, mnie jednak skłoniły do realizacji tej trasy własnie teraz.Zdumiewa mnie tylko, że na tym klamocie zwanym Kellysem, daje się realizować takie trasy...

Wynudziłem Was przydługim tekstem a teraz czas na nudzenie foto... ;)




Na początku trasy widok Chełmca po wschodzie Słońca jest tak wyrazisty, że robię zoom-a.Widać, że wieża widokowa mocno wystaje ponad drzewa, więc widok z niej powinien być dobry


Mgła nie zachęcała do kontynuowania jazdy


Rosa osadzała się na pajęczynach, oj pająki będną dziś głodne bo w taką sieć nikt się nie złapie...




Przed zjazdem do Kamiennej Góry...



W Kowarach pięknie




Przed Karpaczem zastanawiam się, czy uda mi się dotrzeć dzisiaj na ten szczyt...


Tymczasem kilka fotozbliżeń przed wjazdem do Karpacza










Kellysowi należy się odpoczynek


Ulubiony widoczek Toompa ;)


Karpacz i Zalew Sosnówka


Hotel Gołębiewski w Karpaczu, widziany ze szczytu Śnieżki(zoomx40)


Zalew Sosnówka widziany ze szczytu Śnieżki(zoomx40)


Pozostałe widoki ze szczytu




Luční bouda (zoomx40)


Studnicni hora(Studzienna Góra)






Dom Śląski widziany ze szczytu Śnieżki(zoomx40)





















Daleko widać drogę na zboczu góry...



...i na zbliżeniu widać ludzi, którzy idą tą drogą.



Jeszcze kilka kadrów z kamerki, która pracowała podczas jazdy













W czasie podjazdu dostaję brawa...








<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=vugdtnusetnoospn" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>


Kategoria 1000 mnpm i więcej, 150 i więcej, 1500mnpm i więcej, Śnieżka

Šerák zdobyty

  • DST 158.00km
  • Kalorie 5303kcal
  • Podjazdy 2056m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 7 września 2012 | dodano: 07.09.2012

Dzisiaj dorzuciłem kolejny szczyt górski do kolekcji a jest nim czeska góra Šerák.

Šerák stał się moim celem od momentu przeczytania relacji z wyjazdu Ryjka na ten szczyt.Kiedy poczytałem o Šeráku i obejrzałem fotki, powiedziałem sobie, że i ja muszę tam wjechać.
Od tego momentu, wszystkie wyjazdy na Chełmiec a także ostatni wyjazd na Przełęcz Okraj oc czeskiej strony, miały wyłącznie za zadanie przygotować mnie do wyjazdu na Šerák bo analizując teoretycznie trasę, wiedziałem, że łatwo nie będzie.
Jako że w piątek miałem zaplanowany urlop i prognoza pogody była korzystna na ten dzień i czzułem się już dobrze przygotowany kondycyjnie, więc decyzja wyjazdu zapadła na ten dzień.
Wbrew prognozom, poranek nie zachęcał do wyjazdu.Widok sporej ilości ciemnych chmur zasiał wątpliwość, jednak intuicyjnie czułem, że będzie dobrze.Spakowałem potrzebne i niepotrzebne rzeczy i szynobusem pojechałem do Kamieńca Ząbkowickiego.Plan zakładał przejazd z Kamieńca do Klodzka., z kąd również szynobusem miałem wrócić do Świdnicy.Mogłem oczywiście całą trasę przejechać rowerem, jednak szkoda mi bylo czasu na jazdę kolejny raz dobrze znanymi mi drogami.cały tydzień zastanawiałem się, jaką konfigurację sprzętu wybrać na tę trasę, na której było sporo asfaltowych dróg ale i nieznanych mi szutrów przecież też nie brakowało.W końcu wybór padł na Kellysa z oponami terenowymi 2,1...To najgorsza możliwa konfiguracja na asfalt ale najlepsza na szuter.Miałem jeszcze pomysł, żeby jechać na cienkich oponach a do torby załadować grube opony bezdrutówki, zwijane i w trasie dokonać dwukrotnie zmian ogumienia.Komplet opon potrafię zmienić w 10 minut, więc 20 minut łącznej przerwy w trasie nie zrobiło by wielkiej różnicy, bo na asfaltach nadrobił bym prędkością i oszczędził trochę sił.Nie znalazłem jednak w tygodniu czasu, aby podjechać do sklepu po opony bezdrutowe.
Już na starcie miałem silny wiatr od czoła i tak było aż do Kłodzka.Jedynie podczas jazdy po leśnych szutrach nie czuło się wiatru, choć i tu na podjazdach było kilka miejsc, gdzie wiatr mocno utrudnił mi życie.Kellys z tymi oponami to prawdziwy klamot.Nawet na dużych zjazdach wiatr sprawiał, że trzeba było mocno kręcić, żeby w ogóle jechać.Te wiatrzysko sprawiło, że po 56km jazdy, kiedy to wreszcie skręciłem na podjazd w kierunku Šeráka, czułem się, jakbym podjechał Pradziada.Kiedy jednak schowałem się w lesie, pomimo podjazdu zacząłem szybko odzyskiwać siły.Sam podjazd od miejscowości Domašov to 10km, jednak im dalej, tym bardziej stromo.Nachylenia wachają się od 8-28%, czasem gps pokazał nawet 32% ale to były chwilowe nachylenia.Spora część trasy to 10-11% nachylenia.Na podjeździe spotkałem tylko dwoje czeskich rowerzystów, poza tym było bezludnie.Dopiero przed samym szczytem napotkałem spore grupy pieszych turystów.Po wjeździe na szczyt nagroda w postani zapierających dech widoków.Robię sporo fotek i i zaczynam zjazd.Goni mnie czas bo ostatni szynobus z Kłodzka do Świdnicy odjeżdża po godz 18...Przed zjazdem upuszczam trochę powietrza z kół, dzięki temu mogę pozwolić sobie na szybszy, bezstresowy zjazd.W połowie drogi do Ramzowej zaczyna kropić deszcz.Nie przejmuję się tym jednak, mam dobre ciuchy i jestem zahartowany na takie sytuacje.Od Ramzowej kolejny podjazd.Znowu czuję, że jest pod wiatr ale tylko do ściany lasu, jednak mocno mnie spowalnia a czas ucieka.Mam sporo jedzenia ale czasu na jego spożycie brak, więc posilam się wyłącznie suszonymi daktylami, popijając czystą wodą.Ten posiłek daje niezłą energię, nie obciążając organizmu trawieniem.Na końcu podjazdu trochę pokićkała mi się droga.W moim wieku wzrok jest już słabszy i na 2 calowym gps-ie niewiele widzę.W końcu zdezorientowany odpalam 7 calowy tablet, który posiada świetną mapę topograficzną i gps.
Wożę go własnie dla takich sytuacji.Szybko orientuję się gdzie dokładnie jestem i gdzie powinienem pojechać.Jadę wzdłuż granicy i docieram do niby asfaltowej, lecz mocno zniszczonej drogi po polskiej stronie, która bezbłędnie prowadzi mnie do Starego Gierałtowa.
W oponach mam wciąż obniżone ciśnienie powietrza bo droga jest jak szutrowa a ja chcę jechać jak naszybciej, nie zważając na kamienie.W końcu las się kończy i w twarz uderza mnie silny wiatr, słabo napompowane opony powodują mocny spadek prędkości.Trzeba się zatrzymać i dopompować koła na twardo.Po tym zabiegu rower jedzie odczuwalnie lżej, jednak sailny wiatr sprawia, że trzeba ostro kręcić, żeby utrzymać rozsądną prędkość.Już wiem, że na ostatni szynobus do Świdnicy nie zdążę...Jest jednak szansa na ostatni szynobus do Wałbrzycha, pod warunkiem, że utrzymam średnią na tej trasie 25km/h.Do Stronia dojeżdżam ze sporym zapasem czasu i nie zatrzymując się skręcam w kierunku Lądka.Po tym zwrocie wiatr mam z boku i utrzymuję prędkość 36km/h z wyjątkiem jednego podjazdu przed samym Lądkiem.
Na tym krótkim podjeździe poczułem, ile sił dzisiaj straciłem przez ten wiatr.Na wyjeździe z Lądka znowu ustawiam się twarzą do silnego wiatru i jest trochę pod górkę.Prędkość spada drastycznie a przecież mam już tylko 23km do przejechania.Dalej jednak jest już tylko z górki.W Żelaźnie już wiem, że zdążę i zmniejszam tempo żeby trochę odpocząć, jednak czas jakby przyśpieszył zmuszając znowu do ostrzejszej jazdy.Dojeżdżam do stacji PKP, mam 20 minut do odjazdu pociągu.Kupuję dużą wodę mineralną i wypijam połowę.Jedzenie zawiozę do domu, teraz zjadam tylko suszone daktyle, które sprawdziły się doskonale, jako odżywka w trasie.
Kiedy dojeżdżam do Jedliny Zdrój i wysiadam, na stacji panują egipskie cdiemności.Trzeba przejść przejściem podziemnym, gdzie jest całkiem czarno.Jestem na to przygotowany.Włączam reflektor diodowy, bez którego nie wiem, jak bym wogóle wyszedł ze stacji na szosę.Na drodze jest równie czarno a w dole widać światła Jedliny.Zjeżdżam do głównej szosy i drogą przez Jugowice i Zagórze jadę do Świdnicy.Zaliczyłem przy tej okazji nocną jazdę.Miałem wrażenie jakby wybuchła wojna i obowiązywało jakieś zaciemnienie.Jedynymi, dobrze oświetlonymi wioskami na trasie z Jedliny do Świdnicy były: Burkatów i Bystrzyca Dolna.My Polacy mamy wielką propagandę, że żyjemy na "zielonej wyspie", że jesteśmy europejskim krajem a tymczasem to tylko wielka pozoracja, bo nawet na oświetlenie ulic nas nie stać.Prawda jest taka, że żyjemy w totalnym czwartym świecie, bo trzeci wyprzedził nas już dawno.
Mimo ciemności z Jedliny do Świdnicy jechało mi się wyśmienicie.Wiatr uspokoił się całkiem a mocne światło roweru pozwalało mi na jazdę z pełną prędkością.Była to bardzo przyjemna, nocna jazda.Kiedy dojeżdżam do miasta, nie mogę sobie odmówić ostatniego podjazdu ul.Słowiańską pod centarz, który pokonuję z dziecinną łatwością.To jak runda honorowa po długiej trasie i dowód, że jeszcze na wiele mnie stać...Czuję radość, że znowu udało się zrealizować cel i wrócić szczęśliwie w jednym kawałku.I tak oto zakończył się jeden z moich najbardziej udanych dni w tym roku.Šerák zdobyty i dzięki Ryjek, że pokazałeś drogę na ten szczyt.


Na dobry początek


Jezioro Paczkowskie


W oddali widoczny Paczków


Zamek w czeskim Javorniku


Javornik


W oddali widoczny Praded...


Ciężki podjazd mają czescy rowerzyści.Ja na szczęście mam tu dzisiaj tylko zjazd.


Jesenik


W drodze na Szerak






Tu jest 1050mnpm.Jeszcze tylko 300 metrów w pionie... z małym "hakiem"...;)Kadr z kamerki.


Widoki z Szeraka


Ja tu jestem...

Widoki z Szeraka








Szczyt Pradziada widoczny z Szeraka




Po to tu przyjechałem i warto było


Jakaś chatka widoczna na szczycie góry poniżej




Widok w kierunku Ramzowej.


Zoom na hotel w Ramzowej.Za kilkanaście minut będę podjeżdżał tą drogą po lewej stronie.


Tymczasem muszę zjechać drogą wzdłuż wyciągu krzesełkowego.

Później już nie fotografowałem bo śpieszyłem się na pociąg do Kłodzka,Jednak kamerka na na kierownicy pracowała cały czas i kiedyś być może pokażę jakiś zmontowany film z tego wyjazdu.










<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=aeklisqoxwslbxkk" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>

Nocna część trasy z Jedliny do Świdnicy

<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=jalvcxcegwlfsndk" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>


Kategoria 1000 mnpm i więcej, 150 i więcej, Czechy

Po pracy rundka na Chełmiec

  • DST 64.00km
  • Podjazdy 1005m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 4 września 2012 | dodano: 04.09.2012

Po pracy treningowo pojechałem na szczyt Chełmca.Pogoda piękna, na podjeździe cisza i spokój, tylko na szczycie kilka osób piekło kiełbaski.Jechało mi się całkiem fajnie.

<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>