Luty, 2012
Dystans całkowity: | 407.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 20:19 |
Średnia prędkość: | 17.82 km/h |
Maksymalna prędkość: | 48.00 km/h |
Suma podjazdów: | 3918 m |
Suma kalorii: | 11856 kcal |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 50.88 km i 2h 54m |
Więcej statystyk |
Po pracy Głuszyca Górna
-
DST
66.00km
-
Czas
03:32
-
VAVG
18.68km/h
-
VMAX
43.00km/h
-
Kalorie 2208kcal
-
Podjazdy
649m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałem małą przerwę, wywołaną jakąś infekcją, którą pewnie złapałem w ośrodku zdrowia, gdzie robiłem badania okresowe na zlecenie firmy, w której pracuję.Dziś byłem już w pracy a po pracy, jak zawsze załadowany zakupami pojechałem w trasę.Pogoda jaka jest, każdy widzi, jednak taka lekka mżawka przy dość wysokiej temperaturze, to moja ulubiona pogoda na rower.Lubię, jak z daszka kasku spadają krople deszczu a z słuchawek sączy się fajna muzyczka.Na początku miało być tylko dookoła jeziora, jednak w miarę jazdy plany miałem coraz śmielsze.Stanęło na tym, że sprawdzę przejezdność przejścia granicznego z Czechami, na Przełęczy pod Czarnochem.Dojechałem lasu i zostało naprawdę niedużo szutrowego podjazdu do granicy, jednak śnieg nie pozwolił na dalszą jazdę i póki co, ta droga do Czech a także w Góry Stołowe, jest na razie nieprzejezdna.Wracając do domu, w Jedlinie Zdrój podjechałem kostkową serpentynką w kierunku Wałbrzycha i następnie przez Dziećmorowice, Złoty Las, Lubachów, do Świdnicy.Jechało się naprawdę super, w lesie mgła sprawia niesamowitą scenerię, tego nie zobaczy się jeżdżąc wyłącznie w słoneczną pogodę.
Zrzut nadmiaru wody z zapory na Jeziorze Bystrzyckim
Głuszyca Górna, podjazd w kierunku Przełęczy pod Czarnochem.
Ostatni, szutrowy odcinek do czeskiej granicy.Tu zrezygnowałem z dalszej jazdy
Widok z parkingu przed lasem w kierunku Głuszycy
Asfaltowa część podjazdu na Przełęcz pod Czarnochem
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Po pracy Jedlina Zdrój
-
DST
48.00km
-
Czas
02:39
-
VAVG
18.11km/h
-
VMAX
45.00km/h
-
Kalorie 1584kcal
-
Podjazdy
365m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po pracy nareszcie moja ulubiona, standardowa trasa, jaką wielokrotnie po robocie przemierzam.Charakteryzuje się długim podjazdem przez Dziećmorowice do Wałbrzycha a następnie Jedliny.Cały asfalt na tej trasie jest wolny od śniegu i lodu, trzeba tylko trochę ostrożnie zjeżdżać kostkową serpentynką.Poza tym super, tym bardziej, że miałem wiatr od czoła, który mocno podniósł skalę trudności dzisiejszej jazdy.
A tu kilka fotek z dzisiejszej trasy
Leśny potok na trasie do Dziećmorowic
Tak dziś wyglądała Wielka Sowa z górki przed Jedliną
Niedźwiedzica dzisiaj.Może już niedługo będziemy tam jeździć
Podjazd do Jedliny
Dzisiejszy widok z nad Jedliny
Widok z nad Jedliny
Widok z nad Jedliny
Zjazd kostką do Jedliny
Spokojnie i uważnie ale dość bezpiecznie jest na kostce do Jedliny
Masa lodu płynie Bystrzycą do jeziora w Zagórzu
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Po pracy krótko
-
DST
31.00km
-
Czas
01:44
-
VAVG
17.88km/h
-
VMAX
48.00km/h
-
Kalorie 1017kcal
-
Podjazdy
261m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po pracy wsiadam na rower, na bagażniku 2kg mąki, w plecaku 1kg kartofli i parę innych rzeczy.U mnie to jednak normalka, prawie nigdy nie jeżdżę bez ładunku.
Mam mały plan ale na wyjeździe z Witoszowa w kierunku Komorowa boczny, wściekły wiatr rzuca mną na boki a ruch samochodów jest spory.
-Nie ma sensu ryzykować, powrót- pomyślałem i zawracam.
Jednak uznaję, że Górka pod Pogorzałę plus ten wiatr to dobre warunki do potrenowania podjazdu.Włączam więc muzykę i jadę.Kilometr dalej zaczyna padać a z słuchawek słuchać słowa piosenki: "...kroplą deszczu namaluję cię...".
-Odpowiednia piosenka do odpowiedniej pogody- pomyślałem z uśmiechem ale jadę dalej.
-Bez względu na wszystko do znaku z napisem "Wałbrzych" i wracam- postanawiam.
Jazda pod wiatr i pod górkę daje pełną satysfakcję, ze słuchawek lecą moje ulubione utwory, jest fajnie.Osiągam zamierzony punkt i powrót do Witoszowa.Żeby jednak nie był to tak całkiem prosty powrót, jadę przez Bystrzycę Dolną.
Dystans niewielki ale utrudnienie spore, więc uznaję, że na dziś wystarczy.
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Po pracy Pogorzała
-
DST
52.00km
-
Czas
02:57
-
VAVG
17.63km/h
-
VMAX
44.00km/h
-
Kalorie 1758kcal
-
Podjazdy
622m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nieopatrznie obiecałem Lei, że podjadę zobaczyć, czy droga od Pogorzały do Poniatowa jest już wolna od śniegu i lodu.No cóż, słowo się rzekło, pojechałem.
Niestety, od znaku "Wałbrzych" śnieg i lód na asfalcie uniemożliwia jazdę rowerem do Poniatowa nawet mnie było trudno, choć opony XC mam na Kellysie założone.Trzeba poczekać może z tydzień, jeśli plusowe temperatury się utrzymają, to mam nadzieję, że śnieg i lód stopnieją tam przez ten czas.
Ja nie wytrzymałem i podjechałem na sam szczyty podjazdy, gdzi nową drogę wybudowano.Droga nie ostała oddana do użytku, więc pozwolono, aby zimą zasypał ją śnieg.Teraz powoli się odsłania z pod topniejącego śniegu.
A tu kilka dzisiejszych fotek, co byście mogli oblukać, jaka dziś tam jest sytuacja.
Na szczycie podjazdu za Pogorzałą
Tą drogą tu przyjechałem z Pogorzały
Nowa droga z Wałbrzycha do Julianowa
Nowa droga Wałbrzych-Julianów.Coś tam na Strefie znowu budują
Widok w kierunku Poniatowa.Tam też nie dało się zjechać
Droga do Poniatowa.Widok z mostu
Zima tam dziś była w pełni
Nowe rondo w Julianowie
Widok z Julianowa w kierunku Gór Sowich
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Po pracy...
-
DST
41.00km
-
Czas
02:18
-
VAVG
17.83km/h
-
VMAX
45.00km/h
-
Kalorie 1482kcal
-
Podjazdy
431m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po pracy, załadowany zakupami od razu pojechałem trochę pokręcić.Wiatr od czoła nieźle dawał mi się we znaki a na drodze z Bystrzycy Dolnej do Witoszowa, boczny wiatr spychał mnie do rowu.Nie mamy jednak wpływu na pogodę.Musimy się pogodzić z tą, jaka akurat jest.Na razie jeszcze lodowe koleiny na asfalcie nie pozwalają mi na jazdę moimi ulubionymi trasami.Na razie więc będę się cierpliwie kręcił w pobliżu miasta i będę czekał na mój czas...
&feature=results_main&playnext=1&list=PLC67D26D27A2475CF"/>
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Mały rekonesans
-
DST
41.00km
-
Czas
02:17
-
VAVG
17.96km/h
-
VMAX
36.00km/h
-
Kalorie 1301kcal
-
Podjazdy
613m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pogoda była niezła, choć trochę wiało ale nie ma to jak jazda pod górkę i pod wiatr :). Najpierw do Pogorzały było całkiem nieźle ale w lasku za Pogorzałą asfalt pokryty lodem i śniegiem.Jakiś kolarz na góralu mnie wyprzedził i pognał po tym lodzie, ja jednak zawróciłem.Podjechałem jeszcze do Bystrzycy Górnej i następnie do Bojanic.
Za Pogorzałą.Tu jeszcze próbowałem jechać.
Lasek za Pogorzałą.Tutaj już odpuściłem i wróciłem do Witoszowa
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Niespodziewanie do Czech...
-
DST
83.00km
-
Czas
04:52
-
VAVG
17.05km/h
-
VMAX
48.00km/h
-
Kalorie 2506kcal
-
Podjazdy
977m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miał być podjazd do Modliszowa, zjazd do Złotego Lasu, Lubachów i do domciu...Tak miało być, jednak już w Modliszowie jakoś mi się nie chciało skręcić do Złotego Lasu a na domiar złego spotkałem tam dawnego, szkolnego kumpla, który na mój widok zażartował pytaniem, czy nie jadę przypadkiem na piwko do Czech...
Nawet mi się to nie śniło, miałem tylko zjechać do Wałbrzycha i Dziećmorowicami do domu wrócić ale i to jakoś tak mi nie wyszło.W Wałbrzychu nie skręciłem do Diećmorowic, tylko pojechałem prosto na podjazd do Unisławia Śląskiego, obiecując sobie, że tylko tę górkę podjadę i wracam.To też mi nie wyszło.Coś ciągnęło mnie dalej.W końcu znalazłem się na czeskiej granicy a w myślach zaczęła mi się kołatać nieśmiała myśl...Adrspach!
-Nie, nie - jak natrętną muchę zacząłem odganiać myśl jazdy do czeskiego Adrspachu.
Nie chcąc jednak, żeby nogi same poniosły mnie do niechcianego celu, czym prędzej zawróciłem i pomknąłem z powrotem do domu, nie kupując nawet dobrego, czeskiego piwka i ledwie robiąc pamiątkową fotkę na czeskiej granicy.
Powiem tylko, że górka z Wałbrzycha do Unisławia długa jest i wymagająca.Polecam do potrenowania, jeśli ktoś wybiera się w większe "hopki" ;)
Przed nowym rondem, za Julianowem
Zima w pełni
Wałbrzych-Kozice-zjazd.
Na czeskiej granicy
W Kowalowej
Droga z Kowalowej do Sokołowska
Stożek Wielki w Unisławiu Śląskim
Droga do Czech.Unisław
Droga z Unisławia do Rybnicy jest nieprzejezdna
Ruiny kościoła w Unisławiu
Droga z Wałbrzycha do Unisławia-zjazd a z powrotem podjazd ;)
A pod górkę całkiem fajnie się jechało
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Po pracy Wałbrzych
-
DST
45.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj zakupiłem nowe opony do Kellysa i oczywiście po założeniu ich na koła pojeździłem, żeby ułożyć opony i przetestować, jak się sprawują.Wczorajszych kilometrów jednak nie wpisuję do statystyki.
Dzisiaj po pracy skorzystałem z ładnej pogody i przez Bystrzycę Dolną i Modliszów pojechałem do Wałbrzycha.Powrót przez Dziećmorowice, Złoty Las, Lubachów.Asfalt do Wałbrzycha wolny od śniegu i lodu, można spokojnie tam jeździć.Gorzej było na trasie przez Dziećmorowice.Na zakrętach błoto po śniegowe ale nowe opony sprawiły się rewelacyjnie.
Dzisiaj w Wałbrzychu
Spieszeni kolarze
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po pracy wziąłem Canona i pomaszerowałem ze Świdnicy w kierunku Modliszowa ale na krzyżówce skręciłem do Bystrzycy Dolnej.Przemaszerowałem w ten sposób 11km.Nie pisałbym o tym bo to właściwie nie dotyczy wyjazdów rowerowych, gdyby nie fakt, że na trasie do Bystrzycy Dolnej spotkałem biegnących kolarzy.Zamieniłem z nimi kilka słów i powiedzieli mi, że kiedy jest takie zimno, to żeby nie narażać organizmu na przewiania, jakie mogły by się im przytrafić podczas jazdy rowerem w takie zimno, trenują biegi.Przykład to godny naśladowania dla rowerzystów, chcących zimą zachować formę.Bierzcie przykład z zawodowców i nie traćcie zdrowia, jeżdżąc rowerami w taki ziąb.Organizm wam tego nie daruje i kiedyś może zapłacicie wysoką cenę za błąd.
Biegający zimą kolarze a piesek do towarzystwa
Prawie zachód Słońca mnie zastał w tym marszu
Trenażer i podsumowanie 2011 roku
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rower stacjonarny-trenażer.W przedpokoju stoi to znienawidzone przeze mnie urządzenie i nie pamiętam już, kiedy ostatni raz na nim kręciłem.Konieczność zachowania choćby resztek kondycji zmusiła mnie jednak do pokręcenia dziś na nim.W sumie nie było tak źle, już po 15 minutach kręcenia na średnim ustawieniu mokry byłem, jakbym z pod prysznica wyskoczył.Nie ma rady, trzeba będzie codziennie potrenować na stacjonarnym do czasu, aż zima ustąpi.
Tymczasem obecna pogoda sprawiła, że znalazłem chwilkę na przejrzenie filmów i fotek z zeszłego sezonu i zmontowałem na szybko choć krótkie, filmowe podsumowanie rowerowego 2011 roku.Jest mocno spóźnione ale jest bo przecież należy się.
"/>