Po pracy Jedlina Zdrój
-
DST
48.00km
-
Czas
02:39
-
VAVG
18.11km/h
-
VMAX
45.00km/h
-
Kalorie 1584kcal
-
Podjazdy
365m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po pracy nareszcie moja ulubiona, standardowa trasa, jaką wielokrotnie po robocie przemierzam.Charakteryzuje się długim podjazdem przez Dziećmorowice do Wałbrzycha a następnie Jedliny.Cały asfalt na tej trasie jest wolny od śniegu i lodu, trzeba tylko trochę ostrożnie zjeżdżać kostkową serpentynką.Poza tym super, tym bardziej, że miałem wiatr od czoła, który mocno podniósł skalę trudności dzisiejszej jazdy.
A tu kilka fotek z dzisiejszej trasy
Leśny potok na trasie do Dziećmorowic
Tak dziś wyglądała Wielka Sowa z górki przed Jedliną
Niedźwiedzica dzisiaj.Może już niedługo będziemy tam jeździć
Podjazd do Jedliny
Dzisiejszy widok z nad Jedliny
Widok z nad Jedliny
Widok z nad Jedliny
Zjazd kostką do Jedliny
Spokojnie i uważnie ale dość bezpiecznie jest na kostce do Jedliny
Masa lodu płynie Bystrzycą do jeziora w Zagórzu
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
komentarze
Pioter - ja Cię doskonale rozumiem z tą niechęcią (nie wiem czy wybrałam dobre słowo) do przyłączania się do większej grupy. Również jestem samotnikiem rowerowym (u mnie to wynika nie do końca z chęci, co konieczności i przyzwyczajenia - zwyczajnie nie mam z kim jeździć w dłuższe trasy i tak do tego przywykłam, że jak przyszło mi ślimaczyć się kiedyś z koleżanką do Rzeczki to myślałam, że z nerwów wyjdę z siebie :)) Może dobić (przynajmniej mnie) myśl, że będziesz musiał na kogoś czekać lub przez kogoś rezygnować/modyfikować trasę, a jeszcze bardziej dobijające będzie gdy to inni będą musieli czekać na Ciebie.
Ale jeśli kiedyś najdzie Cię ochota na towarzystwo to z chęcią skorzystam z ewentualnego zaproszenia :)
Ja zawsze jadę na końcu i dobrze się z tym czuję:)
Co do treningów - dużo czerpię z tego co polecał i podpowiadał mi Pioter i on również pisał, by robić sobie wolne od jazd w celu regeneracji organizmu. Sama również jestem tego świadoma. Dziś już czułam niemałe zmęczenie nóg podczas podjazdu pod Tąpadłą. Dlatego też podjęłam nieodwołalną decyzję o co najmniej dniu przerwy. Nie ma co świrować - jazda ma być przyjemnością; nie trenuję ani do wielkich zawodów, ani by komukolwiek (chyba prócz siebie) cokolwiek udowadniać (no i oczywiście by wygrać nalewkę :P ), więc mam luz.
Napaliłam się na Karkonoską, przyznaję szczerze, pewnie przez tę nieszczęsną chęć udowodnienia sobie, że MOGĘ. A czy będę mogła? Zobaczymy.
Myślałam o tym chyba ze 2 dni temu, że czekać mnie będzie kilka wyjazdów około dwustu-kilometrowych. W życiu nie przejechałam więcej niż 170 km za jednym razem, a i to po płaskim, więc mam nad czym pracować.
Toomp - na pewno dam znać jak już zdecyduję się na Karkonoską. Bardzo wiele mi da możliwość wyjazdu w towarzystwie (po zeszłorocznym podjeździe na Wielką Sowę, w towarzystwie nowo-poznanych chłopaków, wiem, że kompani w trasie potrafią wykrzesać ze mnie nieoczekiwane pokłady siły i energii)
Wiatr ponoć podobno jutro ma być bardzo podobny do tego dzisiejszego więc wraz z jutrzejszym wieczorem mam nadzieję, że będziemy JESZCZE trochę mocniejsi :P
Oby tylko nie padało, bo wiatru i deszczu nie zdzierżę!