pioter50 prowadzi tutaj blog rowerowy

Po pracy Jedlina Zdrój

  • DST 48.00km
  • Czas 02:39
  • VAVG 18.11km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Kalorie 1584kcal
  • Podjazdy 365m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 lutego 2012 | dodano: 24.02.2012

Po pracy nareszcie moja ulubiona, standardowa trasa, jaką wielokrotnie po robocie przemierzam.Charakteryzuje się długim podjazdem przez Dziećmorowice do Wałbrzycha a następnie Jedliny.Cały asfalt na tej trasie jest wolny od śniegu i lodu, trzeba tylko trochę ostrożnie zjeżdżać kostkową serpentynką.Poza tym super, tym bardziej, że miałem wiatr od czoła, który mocno podniósł skalę trudności dzisiejszej jazdy.

A tu kilka fotek z dzisiejszej trasy


Leśny potok na trasie do Dziećmorowic


Tak dziś wyglądała Wielka Sowa z górki przed Jedliną


Niedźwiedzica dzisiaj.Może już niedługo będziemy tam jeździć


Podjazd do Jedliny


Dzisiejszy widok z nad Jedliny


Widok z nad Jedliny


Widok z nad Jedliny


Zjazd kostką do Jedliny


Spokojnie i uważnie ale dość bezpiecznie jest na kostce do Jedliny


Masa lodu płynie Bystrzycą do jeziora w Zagórzu

<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>




komentarze
pioter50
| 18:10 środa, 29 lutego 2012 | linkuj Lea Księżniczko :), Angelino, dzięki za miłe słowa. Całkowicie mnie zaskoczyliście :)
lea
| 12:28 środa, 29 lutego 2012 | linkuj Zgadzam się z Angelino - bardzo przyjemnie się Was czyta.

Pioter - ja Cię doskonale rozumiem z tą niechęcią (nie wiem czy wybrałam dobre słowo) do przyłączania się do większej grupy. Również jestem samotnikiem rowerowym (u mnie to wynika nie do końca z chęci, co konieczności i przyzwyczajenia - zwyczajnie nie mam z kim jeździć w dłuższe trasy i tak do tego przywykłam, że jak przyszło mi ślimaczyć się kiedyś z koleżanką do Rzeczki to myślałam, że z nerwów wyjdę z siebie :)) Może dobić (przynajmniej mnie) myśl, że będziesz musiał na kogoś czekać lub przez kogoś rezygnować/modyfikować trasę, a jeszcze bardziej dobijające będzie gdy to inni będą musieli czekać na Ciebie.
Ale jeśli kiedyś najdzie Cię ochota na towarzystwo to z chęcią skorzystam z ewentualnego zaproszenia :)
angelino
| 18:48 wtorek, 28 lutego 2012 | linkuj Wiecie co Panowie, to przykład świetnej, eleganckiej dyskusji osób przekonanych o swoich racjach, piszę o tym z przyjemnością, bo na BS ostatnio czytuję coraz bardziej agresywne pojedynki.
pioter50
| 06:20 wtorek, 28 lutego 2012 | linkuj Toomp, z tą codziennością to może rzeczywiście przegiąłem bo przecież sam jestem zwolennikiem robienia przerw na regenerację, co przecież doskonale jest widoczne na moich zeszłorocznych wyjazdach.Pisząc do Lutry "codziennie" miałem na myśli "często".Kiedyś jednak znajomy publicysta powiedział mi , że pisząc tekst muszę brać pod uwagę nie to, co ja myślę pisząc, lecz jak treść zrozumie czytelnik.Sam kiedyś zakosztowałem skutków przetrenowania, ale takich prawdziwych skutków, kiedy to ból całego ciała i przemęczenie dosłownie znieczulają człowieka i czujesz, że ból ma słodki smak.Taki stan osiąga się po długotrwałym, najczęściej kilkumiesięcznym, właśnie codziennym, kilkunastogodzinnym wysiłku, kiedy rozbujany organizm nie daje ci w nocy wypocząć bo nie możesz zasnąć a od samego rana kołowrotek zaczyna się od nowa.Nie polecam oczywiście takich eksperymentów bez doświadczonego trenera i opieki lekarskiej, ponieważ docierając do prawdziwych granic wytrzymałości swojego organizmu, możesz nie zauważyć, że już Cię nie ma...Jednak po takim treningu i przerwie regeneracyjnej jesteś jak maszyna, nie znająca zmęczenia i nie potrzebująca snu.Nigdy więcej nie chciałbym tego przechodzić, choć doświadczenie tamtych dni jest dla mnie do dziś fascynujące.
Myślę, że na tym zakończymy ten temat z satysfakcją dla obu stron.Pozdrawiam.
pioter50
| 17:26 poniedziałek, 27 lutego 2012 | linkuj Lea, dziękuję za zaproszenie do ekipy :).Myślę jednak, że człowiek nie powinien niczego robić wbrew swojej naturze.Ja oczywiście mam tę trasę w planie na ten rok, jednak zamierzam pokonać ją sam, podobnie jak wszystkie inne trasy, które mam w planie.Może się zdarzyć, że kogoś w którąś trasę zabiorę, podobnie jak to miało miejsce w zeszłym roku na wyjeździe do Harrachova ale musiały by, podobnie jaj wówczas, zajść szczególne okoliczności, żebym podjął taką decyzję.Na razie takie okoliczności nie mają miejsca, więc nie ma mowy o łamaniu zasady.Niemniej dziękuję Ci, że o mnie pomyślałaś.Pozdrawiam.
lea
| 06:44 poniedziałek, 27 lutego 2012 | linkuj A nuż i Ty się zdecydujesz, mimo samotniczej natury, by się zabrać z nami :)
pioter50
| 03:38 poniedziałek, 27 lutego 2012 | linkuj Toomp, raz w tygodniu robisz w okolicach 200km a w tygodniu Wzgórza Trzebnickie.Może dla Ciebie to nie dużo ale dla wielu ludzi to kosmos.Dla utrzymania formy aż nadto wystarczająco.Kiedyś w Książu oglądałem Mistrzostwa Europy w MTB.Wyglądało to tak: przejechały dwie Szwajcarki, później długo, długo nikt i dopiero później Rosjanka a za nią po dobrej chwili cała grupa.
Wiesz dlaczego Szwajcarki odjechały tak całej reszcie?Bo w Szwajcarii nie ma płaskich terenów, więc dziewczyny od urodzenia jeżdżą wyłącznie po górach.Nie dały nikomu szans.

Widzę, że chyba pojedziecie całą grupą w tę trasę.Lutra się deklarował, teraz Toomp.
Może jeszcze ktoś się skusi.Ma to oczywiście swoje plusy.Zanosi się na ciekawy wypad i relację.
Czekam z niecierpliwością na ten dzień :)
Kajman
| 21:41 niedziela, 26 lutego 2012 | linkuj Tomp:- Ze mną nie:)
Ja zawsze jadę na końcu i dobrze się z tym czuję:)
lea
| 20:39 niedziela, 26 lutego 2012 | linkuj U-hu-hu, jaka ładna dyskusja :)
Co do treningów - dużo czerpię z tego co polecał i podpowiadał mi Pioter i on również pisał, by robić sobie wolne od jazd w celu regeneracji organizmu. Sama również jestem tego świadoma. Dziś już czułam niemałe zmęczenie nóg podczas podjazdu pod Tąpadłą. Dlatego też podjęłam nieodwołalną decyzję o co najmniej dniu przerwy. Nie ma co świrować - jazda ma być przyjemnością; nie trenuję ani do wielkich zawodów, ani by komukolwiek (chyba prócz siebie) cokolwiek udowadniać (no i oczywiście by wygrać nalewkę :P ), więc mam luz.
Napaliłam się na Karkonoską, przyznaję szczerze, pewnie przez tę nieszczęsną chęć udowodnienia sobie, że MOGĘ. A czy będę mogła? Zobaczymy.
Myślałam o tym chyba ze 2 dni temu, że czekać mnie będzie kilka wyjazdów około dwustu-kilometrowych. W życiu nie przejechałam więcej niż 170 km za jednym razem, a i to po płaskim, więc mam nad czym pracować.
Toomp - na pewno dam znać jak już zdecyduję się na Karkonoską. Bardzo wiele mi da możliwość wyjazdu w towarzystwie (po zeszłorocznym podjeździe na Wielką Sowę, w towarzystwie nowo-poznanych chłopaków, wiem, że kompani w trasie potrafią wykrzesać ze mnie nieoczekiwane pokłady siły i energii)
pioter50
| 16:27 niedziela, 26 lutego 2012 | linkuj Toomp, niesamowicie często bywasz w naszych stronach, przemierzając bardzo długie dystanse, następnie pokonujesz podjazdy w Górach Sowich i wracasz kupę kilometrów do domu.Często bywasz w większych górkach, jak np w Masywie Śnieżnika.Jesteś nieźle wytrenowany.Tu mamy do czynienia z ludźmi, którzy w taką trasę chcą pojechać pierwszy raz i zamierzają pokonać tę trasę w całości na rowerze a nie tylko 12km z Podgórzyna na Przełęcz i do samochodu.Mają do pokonania około 220km po najgorszych możliwych podjazdach w naszym regionie.Powiem Ci, że nie podjazd pod Karkonoską a z czeskiego Chvalca do Adrspachu może ich podłamać.Będą już wtedy wykończeni a ten podjazd ich dobije, jeśli nie będą dobrze wytrenowani w jeździe na długich, stromych podjazdach.Zresztą, z Trutnova do Lubawki będzie podobnie bo to podjazd ponad 20km.Toomp, masz tysiące kilometrów przejechanych po górach a oni nie.Mają tylko kilka miesięcy na przygotowanie się a my jeździmy od lat.Wydaje mi się więc, że nie ma porównania.Chyba nie chcesz im powiedzieć:"pojeździjcie sobie po płaskim a w górach dobrze wam pójdzie"?Nie neguję oczywiście Twojego prawa do własnych opinii, jednak błędna rada może być przyczyną niepowodzenia fajnego wyjazdu.
Kajman
| 08:45 niedziela, 26 lutego 2012 | linkuj U nas zima wycofuje się w góry. Sporo śniegu jest powyżej 370 m n.p.m. U Ciebie chyba podobnie:)
lutra
| 17:42 sobota, 25 lutego 2012 | linkuj W związku ze wzmianką o długim dojeździe do podjazdu na Przełęcz Karkonoską,wpadł mi teraz do głowy pomysł,że fajnym jego treningiem ,chociaż nieco płaskim w porównaniu z tym,co widać po wykresie trasy dojazdowej,były by moje dojazdy do pracy i jeśli podołam,raz na jakiś czas coś bardziej ambitnego.Codzienne podjazdy przez Przełęcz Tąpadła,znacznie wydłużą ewentualny czas dojazdu do Wrocławia i pewno nie będę mógł sobie na to pozwolić.Korci mnie ta myśl i na pewno spróbuję.Z braku nowego wpisu wnioskuję,że gardło nie odpuszcza.Myślę,że odpocząć nawet od przyjemnego wysiłku też czasem trzeba.Szkoda,że w takich okolicznościach.Zdrowiej Pioter,zdrowiej jak najszybciej.Z całego serducha Ci tego życzę.
pioter50
| 04:21 sobota, 25 lutego 2012 | linkuj Lea, jak już pisałem w komentarzu na Twoim blogu, dziś rano obudziłem się z mocnym bólem gardła.Jeśli mi nie przejdzie do południa, będzie przymusowa przerwa.Ta trasa jest dla mnie standardowa w tygodniu.Czasem ją modyfikuję, wydłużam.Jest doskonała do codziennego treningu bo to długi podjazd.

Lutra, jak się wybierasz w Karkonosze, to codziennie musisz takie wykresy mieć, inaczej tam nie dasz rady.Musisz sobie szukać długich, najlepiej około 10km, stromych podjazdów.Najważniejsza jest jednak ich długość.Podjazd od Podgórzyna na Przełęcz Karkonoską ma długość 12km i zanim zaczniesz go podjeżdżać, będziesz miał za sobą około 86km trasy, na której długich, mocnych podjazdów też nie zabraknie.Dlatego musimy szukać długich podjazdów i najlepiej, żeby były pod wiatr bo dopiero takie warunki dadzą nam namiastkę tego, co nas czeka w prawdziwych górach.
lea
| 19:37 piątek, 24 lutego 2012 | linkuj Przepraszam za dubel, proszę usuń sobie jeden z nich wraz z tą wiadomością :D
lea
| 19:36 piątek, 24 lutego 2012 | linkuj Widzę, że zaczynasz już wydłużać sobie trasy w tygodniu. Czyli chyba mamy kolejną oznakę, że wiosna tuż-tuż :)
Wiatr ponoć podobno jutro ma być bardzo podobny do tego dzisiejszego więc wraz z jutrzejszym wieczorem mam nadzieję, że będziemy JESZCZE trochę mocniejsi :P
Oby tylko nie padało, bo wiatru i deszczu nie zdzierżę!
lutra
| 18:46 piątek, 24 lutego 2012 | linkuj Jak widać na ostatnim zdjęciu..."Lody ruszyły"...Pioter otwierają się przed Tobą nowe drogi,otwarte przestrzenie,nowe możliwości i już nic Cię nie zatrzyma z tej strony gór. :))).
"Zygzaczek" jak zwykle z czubeczkiem:)))
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!