Marzec, 2013
Dystans całkowity: | 1073.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Suma podjazdów: | 4782 m |
Suma kalorii: | 17320 kcal |
Liczba aktywności: | 16 |
Średnio na aktywność: | 67.06 km |
Więcej statystyk |
Po pracy Wałbrzych i Szczawno Zdrój
-
DST
59.00km
-
Kalorie 2039kcal
-
Podjazdy
618m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po pracy rundka do Wałbrzycha i Szczawna-Zdrój.
Okazało się, że po świętach Kelis musi dostać nowy bębenek tylnej piasty bo zdarza mi się mieć wolnobieg w obie strony.
Wciąż nie ustaję w poszukiwaniu rezerwowego-awaryjnego źródła zasilania do Garmina.Ostatnio natknąłem się na ciekawe urządzenie, do którego ładuje się dwa akumulatorki lub baterie AA. Poprzednia trasa(przedwczoraj) 147km była okazją do przetestowania tego cacka.Na dwóch akumulatorkach Eneloop firmy Sanyo Garmin pracował przez prawie 120km, z włączonym nawigowaniem trasy.W Starych Bogaczowicach musiałem jednak dokupić dwie baterie Sony, żeby dokończyć trasę.Myślę, że to może być bardzo przydatne w dalszych trasach, zwłaszcza że jest niewielkich rozmiarów a w razie wyczerpania akumulatorków baterie można kupić w każdym kiosku czy sklepie.Będę musiał jeszcze potestować robienie fotek w przypadku, gdyby np wyczerpał się akumulator aparatu fotograficznego.Telefon Samsung B2710 Solid ładuje bez problemu.
Spojrzenie w stronę Gór Wałbrzyskich
Garmin podłączony do zewnętrznej ładowarki bateryjnej.Tak miałem podpiętego Garmina przez całe 147km
Posiada ona standardowe wyjście usb.
Wystarczy włożyć naładowane akumulatorki albo baterie AA i można ładować albo bezpośrednio zasilać urządzenia.
mp3 wpięte do tej ładowarki odtwarza bez problemu nagrane utwory, jednak radyjko buczy.Może trzeba podłączyć przez przewód a nie bezpośrednio.
Duża rundka
-
DST
147.00km
-
Kalorie 4292kcal
-
Podjazdy
1029m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Załadowałem 4 butelki do plecaka i pojechałem do oddalonego o niecałe 5km od mojego domu Jagodnika, żeby przywieźć sobie wodę ze źródełka.Miałem też w planie zrobić jakieś zakupy a jutro zrobić rundkę, którą zaplanowałem kilka dni wcześniej.Rundkę tę zaplanowałem, jako awaryjną, na wypadek, gdybym nie mógł oddalać się zbyt daleko od Świdnicy ale żeby jednak nie stracić możliwości zrobienia dłuższego dystansu, bez konieczności improwizacji.Kiedy jednak napełniałem butelki źródlaną wodą, Słońce z uśmiechem wyjrzało zza chmur.
-Kij z tą wodą, przywiozę kiedy indziej-pomyślałem i zostawiłem napełnione butelki przy źródle.Niech je sobie ktoś weźmie.Po chwili już jechałem w kierunku Wir, aby zrealizować plan.Wyruszając z domu, nie byłem przygotowany na taką trasę.Nie zabrałem nic do jedzenia ani picia, nie zabrałem aparatu, nie zabrałem mp3 a w kieszeni miałem 15 złotych...Na szczęście byle jakie fotki mogłem zrobić telefonem.
Na razie zamieszczam tylko mapkę i fotki.
Pałac w Garncarsku
Pomnik radziecki w Garncarsku
Napis na pomniku.Kto zna rosyjski? ;)
Kościół w Borzygniewie
Kościół w Roztoce
Pałac w Roztoce
Pałac w Roztoce
Pałac w Roztoce
Po 100km ostatni posiłek na tej trasie w postaci pączka.Musi wystarczyć do końca trasy
Pałac w Sadach Dolnych
No i garść zimowych widoków na drodze z Sadów Górnych do Starych Bogaczowic
W oddali Trójgarb
Porażka na Ślęży
-
DST
40.00km
-
Kalorie 1435kcal
-
Podjazdy
590m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zachęcony wyjazdami Toompa i Ra1984, po pracy pojechałem sprawdzić, jak się jedzie na szczyt Ślęży po ubitym śniegu.Prawie całą drogę na Przełęcz Tąpadła miałem pod wiatr, który dzisiaj wydawał się być silniejszy niż wczoraj.Początek drogi z przełęczy na szczyt wydawał się obiecujący.Po ubitym śniegu jechalo się naprawdę komfortowo.Niestety, wyżej sytuacja na tej drodze zmieniła się od wczorajszego dnia.Słońce podtopiło śnieg na drodze a kiedy zniknęło za drzewami, mróz zamienił roztopiony śnieg w lód.Musiałem się wycofać bo na tym lodzie nie dało się ani iść, ani nawet stać.W górach warunki szybko się zmieniają.
Najważniejsze, że trochę dzisiaj po pracy pokręciłem a prawie 18km pod górkę i pod wiatr też jest coś warte.
W drodze powrotnej porobiłem fotki, żeby pokazać jak to było.
Z początku jechało się komfortowo
Pierwsze lodowe szykany przejechałem bez trudu ale wzbudziły one moją wątpliwość, czy wyżej nie będzie gorzej.
Miałem rację.było gorzej niż gorzej.Cała droga pokryta lodem tak śliskim, że nie dało się na nim nawet stać.Tutaj więc poległem.Tu rozpocząłem odwrót.
Oblodzona droga zaczęła się jakieś 70metrów od tej chatki
Wdrapałem się na tę skałkę za ławką...
...i z tej skały zrobiłem tę fotkę.Szkoda że pod Słońce.
W drodze powrotnej towarzyszył mi wiatr w plecy i lekko zamglony widok Gór Sowich
Wokół Ślęży
-
DST
83.00km
-
Kalorie 2348kcal
-
Podjazdy
621m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zaplanowałem sobie na dzisiaj rundkę 80km.Kiedy jednak po wyjściu z domu poczułem mroźne powietrze, naszły nie wątpliwości, czy będzie mi się chciało tyle jechać w taki chłód tym bardziej, że trochę wiało lodowatym powietrzem.Ruszyłem jednak i powoli posuwałem się do przodu.Pierwsze 37km miałem cały czas pod wiatr.Później, kiedy wreszcie obróciłem się plecami do wiatru, było już całkiem fajnie i mogłem wreszcie zdjąć szalik, w którym schowałem twarz i nos, oraz zmieniłem motocyklowe rękawice na normalne rowerowe.Ile razy jednak zatrzymywałem się, żeby zrobić fotkę, to czułem lodowaty powiew wiatru.
Wycieczka, chociaż nie po górach, bardzo udana.Wykonałem cały założony plan na dzisiaj, więc mam powody, żeby uznać cały weekend za udany, gdyż dwa kolejne dni upłynęły pod znakiem rowerowym.Czy można chcieć czegoś więcej?Pewnie że tak.Zawsze przecież chcemy więcej...;)
Dzisiaj głównym bohaterem fotek jest Ślęża widziana z różnych stron.
No i pierwsze dziś spojrzenie na Ślężę.Tego z okna mieszkania nie liczę ;)
W oddali Jordanów Śląski
Śnieg jednak ustępuje
Droga z Jordanowa do Sobótki a w oddali Ślęża oczywiście;)
I kolejne ujęcie Ślęży
I to już ostatnia dziś fotka Ślęży bo pomyślicie, że oszalałem ;)
Ruiny zamku w Pankowie
Kościół w Wierzbnej
Pałac w Wiśniowej
No i mapka dzisiejszej trasy
Mroźny oddech wiosny
-
DST
43.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mamy wiosnę.Pogoda słoneczna, słychać śpiew ptaków i gwizdanie kosów.Jest jednak mały zgrzyt w tej wiosennej sielance.Jest nim mróz a do tego jeszcze trochę wieje.Zrobiłem krótką trasę do Świebodzic.Nie chciałem kombinować, żeby nie trafić gdzieś na oblodzone drogi, więc była to trasa tam i z powrotem.Do Świebodzic miałem z wiatrem a ponadto Słońce świeciło mi w twarz.Jechało się więc rewelacyjnie.Kiedy jednak odwróciłem się, aby rozpocząć powrót, poczułem mroźny oddech wiosny.Szybko musiałem zmienić rękawiczki na motocyklowe.Bliżej Książańskiego Parku było naprawdę zimno.Dopiero w Komorowie zrobiło się cieplej.
Możliwe, że trochę za wcześnie wyjechałem z domu.Jutro trochę opóźnię wyjazd to może tak nie zmarznę w łapy i stopy.
Zamek Książ
Jałowe mielenie
-
DST
58.00km
-
Kalorie 1789kcal
-
Podjazdy
316m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pogoda trochę odpuściła.Nie ma co jednak pakować się w górki bo tam mogą być oblodzone odcinki dróg.Pomyślałem, że dla odmiany fajnie by było zrobić rundkę po terenach, na których od lat nie jeździłem.Po pracy zrobiłem więc trasę Świebodzice, Strzegom, Żarów.było to takie dość przyjemne jałowe mielenie bez szczególnego wysiłku, pełen relaks.Pogoda dość słoneczna, ruch samochodowy niewielki, z wyjątkiem odcinka drogi w Świebodzicach i krajowej nr5 w Strzegomiu ale był to krótki epizod.Możliwe, że będę czasem robił sobie taki relaks między wyjazdami w bardziej górzyste tereny.
Droga krajowa nr5 w Strzegomiu
Pałac we wsi Morawa
Ruina pałacu w Łażanach
Mapka trasy ze śmiesznym wykresem pionowym
Niedzielna rundka
-
DST
60.00km
-
Kalorie 2321kcal
-
Podjazdy
669m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po wczorajszej jeździe Kelis wymaga poświęcenia mu odrobiny czasu.Wciąż coś przy nim trzeba robić.Niedawno zmieniłem opony, zmieniłem klocki hamulcowe, później łańcuch i kasetę, kilka dni temu kupiłem średnią zębatkę do korby.Niestety nie pasowała i trzeba było dopasować ją za pomocą pilnika.Teraz okazało się, że śruba mocująca tylną lampę, wskutek drgań odkręca się, co grozi zgubieniem lampki.Konieczne okazało się, nawiercenie i nagwintowanie drugiego otworu i zamocowanie lampki na dwóch śrubkach.Na szczęście aluminiowy błotnik dał się nagwintować śrubką, bo gwintownika nie miałem.Tereaz lampka na pewno nie odpadnie.Pomyślałem sobie, że gdybym za każdą potrzebą jeździł do serwisu to nie zarobił bym na samo serwisowanie roweru.
Po zakończeniu pracy przy rowerze zjadłem śniadanko i korzystając ze słonecznej pogody, pojechałem zrobić rundkę.Było wyraźnie cieplej niż wczoraj ale w drodze powrotnej ustawiłem się pod wiatr, który mnie mocno przystopował.Pojawił się ból w prawym kolanie i w mięśniu lewego uda co sprawiło, że zrezygnowałem z zaplanowanych podjazdów.
Żałośnie wyglądała ta moja dzisiejsza rundka.Za to obyło się bez jakichkolwiek niemiłych przygód.
A tego oblodzenia drogi to się tu dzisiaj nie spodziewałem
Był to krótki odcinek ale dla zjeżdżającego byłby bardzo zdradliwy.
Nieplanowana rundka
-
DST
92.00km
-
Kalorie 3096kcal
-
Podjazdy
939m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranek był mroźny i lekko sypał śnieg.-Nie będzie dzisiaj jazdy rowerem, może użyję trenażera-pomyślałem patrząc przez okno na sytuację pogodową.Kiedy byłem na zakupach, zrobiło się lekko słonecznie, pośpieszyłem więc do domu, przebrałem się i w drogę.Miała być mała rundka do Cieszowa i z powrotem.Ot takie tam 40km.W Świebodzicach przyszedł mi na myśl Dobromierz.Pomyślałem, że z Dobromierza pojadę do Chwaliszowa i tam skieruję się w drogę powrotną.W Chwaliszowie pomyślałem, że w Starych Bogaczowicach skręcę w lewo i przez Wałbrzych sobie wrócę...Coś mnie jednak korciło.Słońce ładnie świeciło, fajnie mi się jechało i żal było wracać do domu.Kamienna Góra-taka myśl, jak natrętna mucha brzęczała mi w głowie.-Trochę tego może za dużo?-pomyślałem.Wyjechałem prawie w południe, śniadanie jadłem kilka godzin wcześniej...
-Skoro Kamienna Góra to dla ciebie za dużo, to jak chcesz realizować taaakie ambitne plany, jakie sobie nakreśliłeś?-obsztorcowałem sam siebie w myślach i już nie było odwrotu.Jadę.
W Starych Bogaczowicach podjąłem decyzję.Będzie jazda do Kamiennej Góry i powrót przez Czarny Bór.Kiedy w Kamiennej Górze obróciłem się w kierunku Czarnego Boru, w twarz uderzył mnie lodowaty wiatr.
-Łohoho, ale się załatwiłem-pomyślałem niezbyt uradowany takim obrotem sprawy.Jadę jednak, odwrotu nie ma, mosty spalone.
Karkonosze ledwo widać.Są zamglone.Widać, że na Chełmcu panuje siarczysty mróz, bo jest cały biały.Zanim dojechałem do Czarnego Boru zaczęły mi zamarzać palce lewej nogi.Ratuję się mocnymi ruchami palców ale to niewiele pomaga.Trochę mnie to dziwi, bo mam dobre, zimowe buty i skarpety.Jest naprawdę zimno i wieje od czoła.Na szczęście rękawiczki dają radę.Za Czarnym Borem zmieniam plan i zamiast jechać do Szczawna przez Jabłów, kieruję się Do Boguszowa-Gorc.Pogoda jest mroźna ale piękna.Podziwiam widoki Trójgarbu, Mniszka, Chełmca i Dzikowca, na których widać efekty siarczystego mrozu, jaki panuje na szczytach tych wzniesień.Na podjeździe do Boguszowa-Gorc, kobieta jadąca samochodem z przeciwka, wyprzedza całą kolumnę samochodów i wali prosto na mnie.Pokazuję gestem ręki(nieobraźliwym;) swoją dezaprobatę, na co kobieta wogóle nie zareagowała.No cóż, być może uznała że ma rację a ja się czepiam...Nie mam wiele miejsca, żeby uniknąć zderzenia.Jakimś cudem daję radę a jej samochód prawie ociera się o mnie.Za chwilę już nie pamiętam o incydencie bo rozkoszuję się zimowymi widokami i nawet udało mi się rozgrzać zamarzające palce lewej stopy, co sprawia, że jestem całkiem szczęśliwy.Zjazd z Boguszowa-Gorc do Wałbrzycha, wspaniałą, alpejską serpentynką, która zimą wygląda super.W Wałbrzychu jest jeszcze zimniej niż w Boguszowie-Gorcach.Zimno zmusza mnie do zmiany rękawic na Motocyklowe.Teraz mróz może mi nadmuchać.Kilkakrotnie próbują mnie gonić psy ale ich właściciele skutecznie je przywołują, nie ma potrzeby reakcji z mojej strony, więc przez Szczawno, Wałbrzych i Pogorzałę, bez przygód wracam do domu.
Ależ się rozpisałem.Tekst, jak z jakiejś wielkiej wyprawy hehehe...I kto to będzie czytał?
No dobra, skoro już napisałem to niech tak zostanie...;)
Zalew w Dobromierzu.
Zalew w Dobromierzu częściowo zamarznięty
</b>
<b>Droga z Dobromierza do Chwaliszowa.Niewielki tu panuje ruch samochodów a nawierzchnia jest super.Polecam.
Dzikowiec widoczny z podjazdu do Boguszowa-Gorc
Podjazd do Boguszowa-Gorc daje w kość
I jeszcze widoczek z podjazdu i w drogę
Alpejska serpentynka drogi z Boguszowa-Gorc do Wałbrzycha
Podjazd tu byłby trudniejszy od tego na Przełęcz Okraj
Po powrocie opłakany stan roweru.Mała zębatka całkowicie zalana lodem
Lód zalał wszytko to, co zostało ochlapane przez wodę
Potężne sople zwisają z błotnika
Próba siodełka
-
DST
40.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ze względów magicznych, nie mogłem założyć do Kelisa nowego siodełka, które kupiłem na szosówkę, jak mi radził Toomp.Pomyślałem jednak, że nic nie stoi na przeszkodzie, żebym Kelisowi sprezentował stare siodełko, które zdjąłem z szosówki.Jest ono białe , więc kolorystycznie nijak do kelisa nie pasuje ale co tam, ten rower nie jest na wystawę.Myśl ta tak mi się spodobała, że po powrocie do domu , pomysł ten natychmiast wprowadziłem w czyn a że asfalty zrobiły się wolne od śniegu postanowiłem wypróbować, jak się jeździ Kelisem ze starym siodełkiem z szosówki.Gorzej przecież być nie mogło, bo siodełko , które do tej pory było na Kelisie to istna madejowa tortura.Pojechałem więc sobie do Świebodzic i muszę przyznać, że to stare siodełko z szosówki wydaje się być naprawdę komfortowym, mimo że to żadna firma.Ot takie tam "no name".W drodze powrotnej musiałem uważać bo mróz zamienił w lód wodę z roztapiającego się śniegu i miejscami było bardzo ślisko.Fajnie było się przejechać choć te 40 kilometrów a próba siodełka wypadła nadzwyczajnie.
Kelis z białym siodełkiem od szosówki
Hmmm...ktoś tu jechał rowerem...;)
Mróz utworzył sople na Kelisie
Oblodzony suport z soplami.A przecież przejechałem tylko 40km...
Takie tam kręcenie po pracy
-
DST
40.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj było kręcenie na trenażerze w domu, dzisiaj po pracy jednak, postanowiłem choć trochę pokręcić w realu.Dzisiejsza pogoda nie należy do najpiękniejszych.Sypał śnieg i wyżej jest trochę ślisko, więc nie odjeżdżałem zbytnio od miasta.Ale parę kilometrów udało się przejechać, więc powody do radości mam, zwłaszcza że w domu czeka na mnie uduszony wczoraj udziec indyczy, który po przejażdżce będzie smakował podwójnie dobrze.
a tak było na dzisiejszej przejażdżce.
Kosy ostatnio jakoś zamilkły.Przestały gwizdać, chociaż kolega, który przed pracą z psem na spacer wychodzi, twierdzi że kosa dzisiaj rano słyszał.Ja jednak nie słyszałem...