pioter50 prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2011

Dystans całkowity:1271.72 km (w terenie 9.00 km; 0.71%)
Czas w ruchu:63:12
Średnia prędkość:19.13 km/h
Maksymalna prędkość:54.60 km/h
Suma podjazdów:13041 m
Maks. tętno maksymalne:156 (91 %)
Maks. tętno średnie:133 (78 %)
Suma kalorii:42235 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:74.81 km i 4h 12m
Więcej statystyk

Głazy Krasnoludków i Krzeszów

  • DST 121.23km
  • Czas 06:26
  • VAVG 18.84km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Kalorie 3800kcal
  • Podjazdy 1148m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 30 marca 2011 | dodano: 30.03.2011

Jest w Gorzeszowie taki mały i mało znany rezerwat przyrodniczy o nazwie Głazy Krasnoludów.Właśnie dziś moim celem własnie ten rezerwat był, oraz Krzeszów, gdzie znajduje się pocysterska bazylika mniejsza.Fotki i opis w najbliższym, możliwym czasie, teraz muszę upiec chleb i zjeść jakiś obiad.
Na razie tylko mapka trasy


Kolejny, wolny od pracy dzień i przyznam, że czuję jeszcze przedwczorajszy wyjazd w Góry Stołowe, jednak żal pięknej pogody sprawia, że jadę, tym razem gdzieś bliżej i po mniejszych górkach. Pomyślałem o Głazach Krasnoludków w Gorzeszowie bo dawno tam nie byłem a miejsce jest prawdziwie czarowne. Po Głazach Krzeszów a następnie improwizacja. Pierwsze 32km pod górkę, która kończy się w Rybnicy, no i oczywiście pod wiatr. Cała droga do Gorzeszowa upływa mi na rozkoszowaniu się pogodą i widokami, które są naprawdę atrakcyjne. Do roweru dopięte mam sakwy, w których jest cała masa niepotrzebnych mi w trasie rzeczy, ja uważam jednak, że w pewnych okolicznościach mogą się okazać niezbędne i to przeświadczenie wystarczy abym zdecydował się taszczyć je przez całą drogę. Muszę przyznać, że choć sakwy stawiają duży opór powietrza, hamując prędkość jazdy i zwiększają ciężar roweru, to jednak zauważyłem też pozytywne skutki zabierania ich z sobą nawet na małe wyjazdy. Zaobserwowałem, że samochody wyprzedzając, omijają mnie szerszym łukiem, co sprawia, że mam większy komfort psychiczny w czasie wyjazdów. Już w Kochanowie zaczyna się prawdziwa kraina przydrożnych krzyży, kapliczek i figurek świętych, które są świadectwem władzy krzeszowskiego zakonu. Stoją one zarówno przy drodze, w obejściach zabudowań gospodarczych, jak i w szczerym polu. Miejscowa ludność musiała mieć cały czas świadomość, kto włada tymi ziemiami, komu należy się oddawanie czci i płacenie podatków. Gdybym chciał je wszystkie fotografować, pewnie do tej pory nie zdołałbym wrócić do domu ;).


Dojeżdżam do Gorzeszowa i robię fotkę Czarciej Skale
Następnie skręt w lewo na żółty szlak pieszy a czarny rowerowy. Na początku jest to wąska asfaltówka, drogowskazy prowadzą wprost do Głazów Krasnoludków, więc nikt nie powinien zabłądzić. Za wsią asfaltówka zmienia się w szutrową drogę ale jest ona szeroka i sucha. Wygodnie się nią więc jedzie do samego rezerwatu, choć trzeba troszkę podjechać.

Tak wygląda szutrówka do rezerwatu.

Wejście na teren rezerwatu

Jest to dzień powszedni, więc w rezerwacie jestem całkiem sam. Zostawiam rower pod drzewem i idę trochę pozwiedzać. Czuje się tu coś pierwotnego...Zwiedzając rezerwat, można wejść na sam szczyt skał, ścieżkami prowadzącymi między skałami ale trzeba uważać bo nie ma tam żadnych zabezpieczeń i nieostrożny turysta może spaść. Skały mają bardzo ciekawe formy, przypominające te z Gór Stołowych.


Fotka zrobiona latem







Część fotek załączyłem z wcześniejszego wyjazdu.

Robię kilka fotek i chwilę zastanawiam się nad dalszą jazdą szutrem w kierunku Olszyn, jednak ta ta droga oddalała by mnie mnie od Krzeszowa, więc wracam do Gorzeszowa a następnie jadę do Krzeszowa. Po drodze w Krzeszówku cykam fotkę kościoła i widocznego już w oddali zespołu klasztornego w Krzeszowie.

Kościół w Krzeszówku

W oddali widoczny kompleks klasztorny w Krzeszowie, jest naprawdę ogromny.

Jedna z przydrożnych figur


Zwiedzam teren klasztorny, bazylika akurat jest w trakcie remontu elewacji i zdobień zewnętrznych.

Narzędzie benedyktyńskiej sprawiedliwości pewnie i dziś byłoby najbardziej skutecznym środkiem na wychowanie społeczeństwa w poszanowaniu prawa i porządku.


Nieczynna brama na teren klasztoru

Zdobienie bramy wejściowej na teren klasztoru

Trafiłem na remont bazyliki...

Pozłacana figura na szczycie wieży bazyliki

Bazylikę zdobią potężne figury.



Kolejny etap to Betlejem, do którego prowadzi zaniedbana asfaltówka przez las.

Widok w drodze do gościńca Betlejem

Atrakcją gościńca Betlejem jest pawilon na wodzie. Robię fotkę ale chyba nie spodobało się to pilnującemu posesji psu bo strasznie na mnie ujadał. Obiecuję mu, że będzie sławny bo opublikuję jego fotkę i to trochę psa uspokaja :).Kiedy jednak odjeżdżałem to aż chciał siatkę pogryźć, chyba nie bardzo mi uwierzył ;).


A tak wygląda latem.Fotka zrobiona podczas innego wyjazdu.

Tym niemniej słowa danego psu dotrzymuję i fotkę zamieszczam


Od gościńca jadę na Przedwojów. Wspaniała droga przez las. Widoki, powietrze, czegóż więcej mi potrzeba?Zwłaszcza, że pod górkę :).Droga ta była kiedyś wąską asfaltówką ale z asfaltu w większości pozostały tylko kamienie podkładowe. Miejscami widać asfalt. Mój Lincoln ma jednak opony Michelin Country Gravel, więc nie straszne mu takie nawierzchnie. Sprawdziły się one doskonale w zeszłym roku na szutrach Gór Suchych, gdzie kamienie były bardzo ostre.
Podjazd się kończy i staję na punkcie widokowym z którego można podziwiać wspaniałą panoramę Krzeszowa i okolic. Zauważam, że rozsypało się mocowanie przedniej sakwy i trzyma się ona jedynie na obluzowanej , jednej śrubce. Próby skręcenia kończą się fiaskiem, gwinty nie łapią. Szkoda mi czasu na dalszą walkę. Przepakowuję z niej wszystko do tylnych sakw i samą sakwę też. Co ja bym zrobił bez tych tylnych sakw, miałem jeszcze kilka innych rozwiązań, łącznie z ciśnięciem przedniej sakwy do rowu ale ona jest naprawdę solidna i szkoda by było. Mocowanie zrobię w domu po swojemu i będzie służyć przez lata.

Droga z Betlejem do Przedwojowa

Krzeszów z punktu widokowego

Teraz tylko zjazd do Przedwojowa

Droga do Przedwojowa.Miejscami jest nawet asfalt

Zjeżdżam do Przedwojowa a następnie do Kamiennej Góry. Przed zjazdem do Kamiennej Góry robię ostatnią fotkę tego dnia, chowam kamerę i zjeżdżam do miasta.

Widok przed zjazdem do Kamiennej Góry

Zwiedzam Kamienną Górę, lecz fotek nie robię, jakoś nic szczególnego nie przykuło mojej uwagi. Z Kamiennej Góry do Szczawna Zdrój przez Czarny Bór. W Jabłowie miło jest jechać nowym asfaltem, choć pod górkę, ale co to za górki... Na podjeździe w Czarnym Borze jakiś gość na „góralu” próbuje mnie gonić.
Nie uciekam, od 3 lat nie bawię się już w takie podchody. Nikogo nie gonię, przed nikim nie uciekam. Po prostu sobie jadę.
-Pewnie zaraz mnie dogoni- myślę sobie z uśmiechem, ale on jakoś tak nie może mnie dojść...
W Szczawnie Zdrój ruch niesamowity, droga wąska. W Wałbrzychu kieruję się na Poniatów, następnie polną drogą na Julianów i do Modliszowa,w Modliszowie zjazd do Lubachowa. W Modliszowie spotykam rowerzystów z mapami, czyżby jakieś zawody rowerowe?
Dojeżdżam do Świdnicy, na liczniku mam 117km, jadę więc do Muzeum Broni w Witoszowie, żeby dokręcić do 120km.Czuję się, jakbym przejechał 20km a nie 120...
To zdumiewające i bardzo przyjemne uczucie daje nadzieję na wiele dalekich wyjazdów w tym roku.


<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=lcmdnlfalowiaqpy" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>


Kategoria 100 i więcej

Góry Stołowe i Czechy

  • DST 170.53km
  • Czas 09:06
  • VAVG 18.74km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Kalorie 5742kcal
  • Podjazdy 1768m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 marca 2011 | dodano: 28.03.2011

Dzisiaj miałem wolny od pracy dzień, więc troszkę dłuższą trasę zrobiłem.Do Czeskiego Nachodu , Kudowy Zdrój a następnie Szosą Stu zakrętów do Radkowa.Opiszę jutro i zamieszczę fotki.
Plan mam niejasny, po głowie chodzi mi Harrachov...
-Czy jednak nie za wcześnie na taki wyjazd-myślę sobie-to jeszcze nie ta forma.
Decyzja pada na Góry Stołowe a jakoś takoś się ustawię, żeby w drodze powrotnej czeskie pifffko zakupić ;) .Jadę na Głuszycę, mając w zamiarze na Nową Rudę się kierować, jednak w ostatniej chwili zmieniam decyzję i w Głuszycy Górnej odbijam w prawo na Przełęcz Pod Czarnochem, aby przez Janovicki do Broumova zjechać.Była to ryzykowna decyzja bo podczas ostatniej mojej jazdy przez tę przełęcz musiałem brnąć piechotą po śniegu.Wolałem jednak to, niż jechać główną trasą na Nową Rudę w powszedni dzień, kiedy to wielkie ciężarówki prują tam na maxa.Droga na Przełęcz Pod Czarnochem okazała się przejezdna, nawierzchnia to było zamarznięte błoto, więc sprzętu nie upaćkałem zbytnio.


Wjazd na Przełęcz Pod Czarnochem ma zamarzniętą nawierzchnię...Nie łudźcie się, tu jest nachylenie 9-11%


...ale widoki i powietrze do oddychania super.


Na przełęczy Pod Czarnochem śnieg nie poddaje się łatwo.
Zjeżdżam do Broumova sycąc oczy widokami i zapachem wydobywającym się z Browaru Olivetin...
-Na pewno kupię sobie piwko wracając-uśmiecham się do swoich smakowitych myśli.

Z Broumova miałem skierować się do Tłumaczowa a następnie w prawo na boczną drogę do Radkowa ale w tym momencie naszła mnie myśl, że przecież tyle razy podjeżdżałem w Górach Stołowych od Radkowa a nigdy od Kudowy Zdrój.Nie zastanawiam się długo, z Broumova jadę do czeskich Polic a następnie do Hronova.
W życiu jednak nie ma dobrych rozwiązań, są tylko złe i jeszcze gorsze.Podjazd pod przełęcz Honske Sedlo nie jest łatwy ani od strony Pekov-pokonywałem go wiele razy-ani od strony Broumova, tym bardziej, że całą drogę od Broumova do Nachodu miałem pod wiatr a sakwy, które sobie dopiąłem stanowią skuteczny hamulec aerodynamiczny.Nie cofam się jednak, klamka zapadła.Po wjeździe na Honske Sedlo(średnie nachylenie 12%) mam dość, podjazdy na przełęcz Pod Czarnochem i jazda pod wiatr tyle kilometrów robią swoje a przecież to jeszcze nie ta forma do długich wyjazdów.


na Przełęczy Honske Sedlo.Broumovske Steny.

Mam ochotę zjechać do Mezimesti, zakupić piffko i wrócić do domu.Samotne wyjazdy mają to do siebie, że człowiek miewa takie chwile i sam musi sobie z nimi poradzić.
Pokusa pójścia na łatwiznę jest zawsze mocniejsza, kiedy jesteś sam a kiedy sobie z tym poradzisz, jesteś mocniejszy.Dlatego uwielbiam samotne wyjazdy.Gdybym poszedł na łatwiznę, czułbym się słaby, przegrany a dzień uważałbym za zmarnowany.Nie darowałbym sobie tego nigdy.
Zjazd do Polic przez Pekov jest fantastyczny(w końcu to nachylenie 8%) pomimo silnego , przeciwnego wiatru, do którego zaczynam się jednak przyzwyczajać.
nie zatrzymując się, przejeżdżam przez Police i kieruję się na Hronow.Czeskie miasteczka są jak perełki, niesamowicie zadbane.


Chatka na drodze z Polic do Hronova w Czechach.


Na drodze z Polic do Hronowa kolejka szynobusów jest wciąż czynna.

Wjeżdżam do Hronova, zatrzymuję się bo muszę poluzować zapięcie spd bo nie mogłem wyszarpnąć stopy z pedała, moją uwagę zwraca śliczny, kościółek.

Kościółek w Hronovie


Rynek w Hronovie robi wrażenie.


Złocona figura na kolumnie w rynku w Hronovie niesamowicie błyszczy w Słońcu.

Z Hronova jadę do Nachodu i zatrzymuję się dopiero na przejściu granicznym Nachod-Kudowa

Szybka pamiątkowa fotka na Przejściu granicznym Nachod-Kudowa
i jazda do centrum Kudowy,
Za przejściem granicznym zjeżdżam w lewo , w boczną drogę, żeby nie jechać główną trasą a po drodze widzę piękny kościółek w Kudowie-Słonem

Kościółek w Kudowie-Słonem


W parku zdrojowym w Kudowie


Park zdrojowy w Kudowie


Sanatorium "Zameczek" w Kudowie Zdrój


Park zdrojowy w Kudowie


Hotel Verde w Kudowie Zdrój


Krzyż z czaszką na wyjeździe z Kudowy Zdrój


Czas opuścić Kudowę Zdrój.Wjazd na Szosę Stu Zakrętów

Podjazd od Kudowy do Karłowa robię pierwszy raz.Zawsze jechałem do Kudowy...Jest bardzo wymagający.Nachylenia to 6-7-8-9%, bez chwili wytchnienia ale widoki i górskie powietrze super.Wyżej, przy drodze leży śnieg.Mijam Karłów i zatrzymuję się aby sfotografować Szczeliniec...


Szczeliniec Wielki wciąż tu jest...


W Górach Stołowych jest jeszcze śnieg.

Zaczynam zjazd i chcę nadrobić bo jest już późno ale w pewnym momencie konsternacja, na zakrętach ściekająca z topniejącego śniegu woda, zamienia się w lód i można fiknąć.jadę więc ostrożnie, z nadrabiania czasu nici więc.


Mój ulubiony "kamyczek", zawsze robię sobie tu fotkę.To białe pod kołami roweru to śnieg...
Poniżej asfalt jest już suchy i choć chłodno da się jechać szybciej, nadrabiam więc trochę czasu, prując do samego Radkowa.Sakwy skutecznie ograniczają moją prędkość, stawiając aerodynamiczny opór.

Nad Radkowem pogoda paskudna, zaczyna kropić deszcz.W zamiarze mam jazdę do Nowej Rudy i wtedy przypominam sobie, że jeśli tak zrobię to z zakupu czeskiego piwa nic nie będzie.Tak być nie może, za Radkowem skręcam na Tłumaczów i znów podjazdy rzędu 8-9%.W końcu niesamowity zjazd do Tłumaczowa.

Zjazd do Tłumaczowa od strony Radkowa.Tu nachylenie sięga miejscami 16-20 a nawet 25%. Kiedyś przyjadę tu aby to podjechać.Tym razem jednak sobie zjechałem.W Tłumaczowie wjeżdżam znowu do Czech i jadę przez Broumov do Mezimesti.
Jest już naprawdę późno a ja mam znowu pod wiatr...
-Ten wiatr chyba specjalnie coś kręci-myślę sobie i nie poddaję się.W końcu mam wyższą motywację...

Chowam kamerę, nie będzie już dzisiaj potrzebna, trzeba się śpieszyć.
Przez całą drogę z Tłumaczowa do Mezimesti pocieszam się, że kiedy skręcę na Starostin do będę miał wiatr z boku a może nawet w plecy...Jakież było moje zdumienie, kiedy własnie dopiero wtedy zaczęło mi wiać w twarz...
I tak nie mam już wyboru, muszę jechać.
W Starostinie ładuję cztery piwa Kozel do sakw, co jeszcze bardziej zwiększa ciężar roweru i rozszerza sakwy na boki.Teraz dopiero naprawdę działają jak hamulce aero...Wjeżdżam do Polski i jadę do Unisławia a tammmm...ostatni duży podjazd do Rybnicy.Nie jest to jakiś specjalnie trudny dla mnie podjazd ale po takiej trasie człowiek ma wrażenie , że to Everest <lol>.Podjeżdżam sobie spokojnie, zmęczenie gdzieś sobie poszło i jazda naprawdę mnie cieszy tym bardziej, że wiem, iż z Rybnicy mam już z górki do samego domu.no może nie do końca ale to wszystko nic już nie znaczy.Rozkoszne, delikatne stukanie butelek Kozela w sakwach sprawia, że mam doskonały nastrój.Wracam do domu już po ciemku.To był kolejny dobry dzień.


Dokładam jeszcze fotkę z pomnikiem bohaterów Armii Radzieckiej poległych w walkach o Nachod.Stoi tuż przed granicą Nachod-Kudowa




Kategoria 150 i więcej, Czechy, Góry Stołowe

Kwatera Hitlera na Włodarzu 2

  • DST 55.23km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 18.41km/h
  • VMAX 50.30km/h
  • Kalorie 1854kcal
  • Podjazdy 645m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 marca 2011 | dodano: 27.03.2011

Zgodnie z obietnicą daną Karli76, właśnie dziś wybrałem się po raz drugi na Włodarz do kwatery Hitlera.Tym razem było otwarte, choć samego Hitlera tam nie zastałem ;) i zrobiłem kilka fotek.Pewnie w ciągu kilku dni zamieszczę te fotki w tym wpisie.Na razie program zajęć mam bardzo napięty i nie daję rady ze wszystkim.


Kupiłem nową kasetę i łańcuch do Lincolna, założyłem nowe sakwy, więc nadszedł czas próbnej jazdy moim starym rowerkiem, który ma już za sobą ponad 90tyś. kilometrów tras. Właściwie to już tylko rama i przednia przerzutka XT została ze starego osprzętu, dla mnie jednak jest to wciąż mój stary, dobry rower.
Skierowałem się na Włodarz aby zrobić kilka fotek.

Na początek hotel "Borys" w Zagórzu.Tu Angelino możesz założyć swoją bazę wypadową a jeśli będzie za drogo to polecam agroturystykę w Jugowicach.To naprawdę dobry punkt wypadowy na wyjazdy w ciekawe miejsca.


Draga z Jugowic na Włodarz.Wygląda płasko ale nie łudźcie się.Miejscami dochodzi do 10- 11% nachylenia


Leśna szutrówka, prowadząca do kwatery Hitlera na Włodarzu.


Teren kwatery Hitlera na Włodarzu


Pojazdy wojskowe stanowią eksponaty(nie z epoki niestety) muzeum kwatery.



W tym namiocie turyści mogą schronić się przed deszczem i słońcem i spokojnie coś zjeść.Często dla turystów pali się ognisko, przy którym można sobie coś upiec.Powiększyłem też cennik i godziny wejść do podziemi.Wchodzi się grupami z przewodnikiem.


Jeden z eksponatów muzeum na terenie kwatery Hitlera na Włodarzu.


Jeden z eksponatów , stoi obok wejścia do podziemi kwatery Hitlera.


Wejście do podziemi kwatery Hitlera na Włodarzu.Kaski dla turystów są obowiązkowe.


Wyjście z podziemi kwatery Hitlera na Włodarzu.Tędy wycieczki wychodzą, kończąc zwiedzanie.


Zniszczone ładunkami wybuchowymi budynki mieszkalne załogi Włodarza.


Zniszczone ładunkami wybuchowymi budynki mieszkalne załogi Włodarza.


Pomnik pomordowanych jeńców, którzy budowali kwaterę Hitlera na Włodarzu.


Pomnik pomordowanych jeńców, którzy budowali kwaterę Hitlera na Włodarzu.


Droga z Włodarza do Walimia albo odwrotnie ;)


Zjazd do Walimia od strony Włodarza


Zajazd "Hubert" w Walimiu.Tu możecie coś przekąsić ;)

W Walimiu podjechałem jeszcze do podziemnej fabryki, która także była częścią kompleksu "RIESE"


Most Bayleya prowadzący do wejścia do podziemnej fabryki w Walimiu.


Parking na terenie podziemnej fabryki w Walimiu, no i oczywiście mój Lincoln, który jazdę próbną zdał na 6+ tego dnia.



Rundka po pracy.

  • DST 60.20km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:22
  • VAVG 17.88km/h
  • VMAX 54.60km/h
  • Kalorie 1935kcal
  • Podjazdy 691m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 marca 2011 | dodano: 24.03.2011

Po pracy pojechałem w kierunku Pieszyc, jednak w Piskorzowie skręciłem w wąską asfaltówkę, prowadzącą wprost do Rościszowa , z pominięciem Pieszyc.Chciałem leśnymi drogami dostać się do asfaltówki prowadzącej na Przełęcz Jugowską.Leśne drogi kamieniste ale dość suche, choć były miejsca, w których na drodze zalegały tafle lodu i trzeba było zejść z roweru, gdyż na tym lodzie przyczepność równała się zeru, trudno było nawet ustać na tym lodzie, jednak przebrnąłem.Podjazd dochodzący miejscami do 15-18%.Po minięciu Starej Jodły droga rozbełtana przez pojazdy drwali.Błoto zmieszane z kawałkami drewna.
-Tylko patrzeć jak złapię gumę- pomyślałem.
Nie chciałem utytłać w błocie roweru ani siebie, zawróciłem więc do Starej Jodły i wybrałem zjazd do wsi Kamionki.nie miałem ochoty wracać do Rościszowa.Było zbyt późno aby wspinać się na Przełęcz Jugowską.Takie wyjazdy to na wolny dzień a nie po pracy.Zjechałem więc do Pieszyc a następnie do Świdnicy.
W Górach Sowich drogi leśne wydają się przeschnięte ale w miejscach działalności drwali to prawdziwa masakra.

Po powiększeniu mapki będzie widać, w którym miejscu zawróciłem.

<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>

Zjazd od Starej Jodły do wsi Kaminki



Kwatera Hitlera na Włodarzu

  • DST 66.63km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:12
  • VAVG 20.82km/h
  • VMAX 47.60km/h
  • Kalorie 2478kcal
  • Podjazdy 672m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 marca 2011 | dodano: 23.03.2011

Po pracy tradycyjne kółeczko, po tradycyjnej dla mnie trasie.Po drodze postanowiłem jednak podjechać na Włodarz do kwatery Hitlera, żeby zobaczyć co się tam zmieniło i czy na drodze do kwatery nie ma błota.Na dzisiejszej trasie nie brakowało podjazdów 8,9,10 a nawet 13%.Najśmieszniejsza była pogoń jamnika za mną, który na swoich krótkich łapkach osiągnął prędkość 38km/h.To było wprost niewiarygodne.Musiałem zwolnić bo był ostry zakręt, mocno zapiaszczony a w tym czasie jamnik dogonił mnie, z wyraźnym zamiarem capnięcia mnie za nogę.W takich sytuacjach zawsze wpada mi coś nowego do głowy i nie inaczej było tym razem.-Hoł, hoł, hołłłłłł...- zawyłem więc tubalnie, najniższym głosem, na jaki było mnie stać, na co jamnik stracił rytm pogoni a następnie zatrzymał się gwałtownie i patrzył za mną zdumiony a ja odjechałem śmiejąc się z nowego pomysłu i całej tej sytuacji.Teren kwatery Hitlera zastałem zamknięty, późna godzina już była, więc cyknąłem tylko fotkę przed wjazdem i pojechałem do Walimia a następnie do domu.


Wjazd na teren kwatery Hitlera na Włodarzu.

<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>



Dookoła Gór Sowich

  • DST 125.50km
  • Czas 06:36
  • VAVG 19.02km/h
  • VMAX 48.80km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Kalorie 4133kcal
  • Podjazdy 1403m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 21 marca 2011 | dodano: 21.03.2011

Pierwszy dzień wiosny postanowiliśmy z kolegą Tadeuszem powitać, objeżdżając Góry Sowie i częściowo Góry Bardzkie dookoła, zwiedzając przy okazji Bardo Śląskie.
Ruszamy o 8 rano, kierując się na Pieszyce i Bielawę.W Bielawie na Józefówek, kierunek Bardo Śląskie.


Nie pamiętam już w którym miejscu tej trasy robię fotkę ruin kościoła.Na pewno między Bielawą a Jemną.


Ruiny zamku w Jemnej


Krzyż z czaszką w Jemnej


Widok Srebrnej Góry na trasie z Jemnej do Budzowa


Bazylika Mniejsza w Bardzie Śląskim


Bardo Śląskie.Ten mostek zbudowano ponoć w 1516-1589r.



Szukając możliwości sfotografowania klasztoru Urszulanek, znajduję punkt widokowy, z którego widać panoramę Barda


Dom Dziecka prowadzony przez Urszulanki w Bardzie Śląskim


Klasztor Urszulanek zasłonięty jest z każdej strony gęstą roślinnością.Trudno go sfotografować.


Uczestnicy wczorajszej ekskursji na punkcie widokowym w Bardzie Śląskim


Przy drodze wyjazdowej z Barda do Wojborza stromo spadający potok górski.Zdjęcie nie oddaje wspaniałości wrażeń tego miejsca.

Krzyż z czaszką w Wojborzu.Czaszkę widać na powiększeniu w lewym, dolnym rogu.Znajduje się z prawej strony kielicha.


Krzyż z czaszką w Czerwieńczycach.W tej miejscowości są trzy takie krzyże.


Nowa Wieś Kłodzka


Ostatni podjazd na tej trasie, z Sokolca na Przełęcz Sokolą.
Na trasie była masa wspaniałych miejsc, które warte były sfotografowania ale nie wiem czy do dzisiaj wróciłbym do domu, gdybym chciał je fotografować.
Możliwe, że w tamte tereny pojadę kiedyś sam, wówczas obcykam to po swojemu.




<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>



Rundka po pracy

  • DST 34.14km
  • Czas 01:35
  • VAVG 21.56km/h
  • VMAX 46.70km/h
  • Kalorie 1111kcal
  • Podjazdy 311m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 marca 2011 | dodano: 20.03.2011

Niektórzy czasem muszą pracować nawet w weekend i ja do takich ludzi należę.Po pracy, z laptopem w plecaku od razu pojechałem zrobić maleńką rundkę po górkach.Wiadomo, po pracy czasu mało, teren znany, nie ma po co się zatrzymywać ale...na koniec trasy w Witoszowie Dolnym zatrzymałem się przy prywatnym Muzeum Broni i Militariów, żeby zrobić kilka fotek komórką (bo aparatu nie miałem przy sobie)i pokazać Wam, że takowe w pobliży Świdnicy jest.


Samoloty w Muzeum Broni w Witoszowie Dolnym




Na niewielkim placyku zgromadzono całkiem sporą ilość uzbrojenia


Jest lotnictwo, artyleria i radary


Swoje miejsce znalazło tu słynne niemieckie 88mmm.



Rundka po pracy

  • DST 40.39km
  • Czas 02:00
  • VAVG 20.20km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Kalorie 1349kcal
  • Podjazdy 424m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 16 marca 2011 | dodano: 16.03.2011

Po pracy zrobiłem tradycyjne "kółeczko":Świdnica, Dziećmorowice, Wałbrzych, Kozice, Poniatów, Pogorzała Witoszów Świdnica.



Przełęcz Woliborska

  • DST 72.64km
  • Czas 03:31
  • VAVG 20.66km/h
  • VMAX 47.60km/h
  • Kalorie 2455kcal
  • Podjazdy 706m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 14 marca 2011 | dodano: 14.03.2011

Dziesiątki razy podjeżdżałem na Przełęcz Woliborską ale wszystkie podjazdy były od strony Woliborza.Dzisiaj zapadła decyzja podjazdu od strony Bielawy, który od tej strony jest trochę trudniejszy.Podjechałem i wróciłem.Niestety, jechałem w tę trasę niespodziewanie prosto z pracy.nie miałem więc przy sobie aparatu.Kliknąłem kilka fotek telefonem ale zrzucenie ich na komputer to trochę karkołomne zadanie.Zobaczę, co się da z tym zrobić.


Kościół w Bielawie


Widok na Pieszyce z drogi do Bielawy


Na Przełęczy Woliborskiej.Góry Sowie.

<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>



Nareszcie Okraj

  • DST 146.54km
  • Czas 07:40
  • VAVG 19.11km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • HRmax 156( 91%)
  • HRavg 133( 78%)
  • Kalorie 4645kcal
  • Podjazdy 1703m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 marca 2011 | dodano: 12.03.2011

Przełęcz Okraj w Karkonoszach to swego rodzaju legenda wśród rowerzystów i przynajmniej raz w roku(zazwyczaj jednak kilka razy)staram się wjechać na szczyt tej przełęczy.
Zapowiedzi pogody na sobotę były optymistyczne już od dłuższego czasu, więc dzień wcześniej upiekłem specjalnie ciasto na drogę i przygotowałem dwa bidony napoju energetycznego Azteków. Dawno temu przestałem wierzyć w batoniki i napoje energetyczne. Aztekowie wiedzieli co naprawdę jest skuteczne. Załadowałem do plecaka, kurtkę, dodatkowe rękawice, statyw, kamerę i parę innych drobiazgów. Pomny bólu pleców po ostatnim wypadzie po piwo do Czech , kiedy to w plecaku na plecach przez 55km wiozłem piwo, dzień przed wyjazdem kupiłem bagażnik na sztycę i tym razem plecaczek pojechał sobie na bagażniku. Bagażnik znacznie jednak podniósł wagę roweru a do tego plecak chyba ze 4kg...
-Łatwo nie będzie-pomyślałem sobie z dziką satysfakcją.
Pomimo wcześniejszego przygotowania, jakoś guzdrałem się i z domu wyjechałem dopiero po godz 9.
Jazda w Karkonosze to wiadomo, jazda pod górkę. Wiatr generalnie miałem boczny ale często droga ustawiała mnie pod wiatr. Moje zdumienie wzbudza nowy asfalt na zjeździe z Cieszowa i w Starych Bogaczowicach. Przez wiele lat ta droga to były same dziury. Teraz, po nowym asfalcie jedzie się naprawdę super, aż mnie korci tędy wracać, jednak w planie mam inną trasę powrotu.
Liczyłem, że w Kamiennej Górze będę na godz12 a tymczasem udało mi się tam dotrzeć o 11:10.
Przed Kamienną Górą zatrzymuję się bo widok na Karkonosze i Śnieżkę jest wspaniały. Robię kilka fotek kamerą i ruszam dalej. Fotki wychodzą fatalnie bo kamera nie bardzo nadaje się do zdjęć ale cóż, jadąc rowerem w trasę można wybrać tylko jeden aparat. Zazwyczaj jest to właśnie kamera.
Jakoś dziwnie łatwo wjeżdża mi się na Przełęcz Okraj. Myślałem, że będzie gorzej. Jednak na przełęczy jest dość chłodno, więc wyciągam z plecaka cienką ortalionkę i kurtkę , którą zakładam na ortalion. Podczas zjazdu wcale nie było mi za ciepło a kurtkę zdjąłem dopiero przed podjazdem w Szczepanowie. W ortalionce pozostaję do końca trasy bo cały czas mam pod mocny wiatr a nie chcę , aby mnie przewiało. Warto było taszczyć tę kurtkę w plecaku, naprawdę przydała się na zjeździe z Okraju.
Nie lubię wracać tą samą drogą, więc na Rozdrożu Kowarskim skręcam na Jarkowice, choć wiem, że przez to czeka mnie jazda pod mocny wiatr, oraz wymagające podjazdy w Szczepanowie, pod Strażnicze Naroże w Chełmsku Śląskim i podjazd z Unisławia Śląskiego do Rybnicy Leśnej, który jest ostatnim znaczącym podjazdem na tej trasie. Poza tym wiele mniejszych podjazdów ale też i zjazdów nie mniej atrakcyjnych nie brakuje. Znam tę trasę doskonale, więc wiem w co się pakuję , jednak atrakcyjność trasy ma znaczenie nadrzędne a trudności są do pokonania.
Kiedy dojeżdżam do ruin kościoła w Unisławiu Śląskim to czuję się jak w domu, choć do przejechania mam jeszcze około 36km.Całą drogę przejechałem bez większych przygód, jeśli nie liczyć psa, który próbował ataku w Starych Bogaczowicach i drugiego psa, który w Kowalowej też chciał mnie ścignąć. Nie uciekałem jednak, w obu przypadkach wystarczyło wywarcie presji psychologicznej. Zadziwiające, jak bardzo skuteczna jest to metoda. Myślałem, że pierwsza „górka” w tym roku powyżej 1000mnpm to będzie Wielka Sowa. Padło jednak na Okraj.
Po Okraju to już tylko Przełęcz Karkonoska jest mocniejsza ale za wcześnie jeszcze aby tam pojechać, choć i taki plan mam w głowie.


Śnieżka widoczna z Kamiennej Góry

Kamienna Góra a za nią pasmo Karkonoszy i Śnieżka

Kamienna Góra a za nią pasmo Karkonoszy

Kamieniołom w Ogorzelcu widziany z przełęczy Kowarskiej


Podjazd na Przełęcz Okraj

Widok z drogi na Przełęcz Okraj


Widok z drogi na Przełęcz Okraj

Na Przełęczy Okraj

Na Przełęczy Okraj


Na Przełęczy Okraj


Zjazd z Przełęczy Okraj


Podjazd pod Szczepanów za Miszkowicami


Droga ze Szczepanowa do Bukówki


Ruiny kościoła w Unisławiu Śląskim.Tu zaczyna się ostatni znaczący podjazd na tej trasie.


<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=isaiczwndnsnihal" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>


Kategoria 100 i więcej, 1000 mnpm i więcej