Luty, 2014
Dystans całkowity: | 1691.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Suma podjazdów: | 19605 m |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 76.86 km |
Więcej statystyk |
Niespodziewany Boguszów-Gorce
-
DST
72.00km
-
Podjazdy
1004m
-
Sprzęt Lincoln
-
Aktywność Jazda na rowerze
A wszystko przez nieznanego mi Krossowego bikera, ubranego na czerwono, który minął mnie, jak jadłem gofra z dżemem przed zjazdem do Unisławia.Dogoniłem go na podjeździe z Unisławia do Wałbrzycha ale nie wyprzedzałem.Wystarczyło mi, że go doszedłem.Fajnie mi się za nim jechało, ale w przyzwoitej odległości, żeby się nie denerwował, a ja, żebym nie jechał na tzw kole, bo uważam taką jazdę za przejaw braku kultury.Na zjeździe utrzymywałem odległość ok 50-70m.On później skręcił do Boguszowa-Gorc, co wywołało moją chwilową konsternację, bo chciałem zjechać do Wałbrzycha.Szybko jednak zmieniłem plan i pojechałem za nim. Pomyślałem, że dzięki temu zrobię odrobinkę większy dystans.Później trochę kląłem, że przez tę zmianę planu musiałem zaliczyć podjazd z Jabłowa do Lubomina, ale okazało się, że nie było najgorzej i ogólnie jestem zadowolony z tej nieco większej od planowanej rundki.
A tymczasem przede mną dwa dni przerwy w jeżdżeniu, żeby nadrobić zaległości w innych tematach.
Dzisiaj nie będzie żadnych fotek z kopulującymi stworami, żebyście sobie nie pomyśleli, że rowerowy blog zamieniłem w erotyczny ;)
Kategoria Rundka po pracy
Przełęcz Walimska
-
DST
61.00km
-
Podjazdy
929m
-
Sprzęt Lincoln
-
Aktywność Jazda na rowerze
Muszę kupić miód bo mi się skończył a pora roku taka, że miodu sporo spożywam.Pomyślałem, że podjadę sobie na Przełęcz Walimską od strony Pieszyc a wcześniej w Bojanicach kupię dwa duże słoiki miodu.Jak pomyślałem, tak zrobiłem.Wiatr w drodze do Pieszyc skutecznie mnie hamował, sakwy świetnie sprawdzają się jako hamulec aerodynamiczny a dodatkowa waga zakupionego miodu lekko podnosi poprzeczkę trudności.I o to chodzi.Zastanawiałem się jak mi pójdzie ten podjazd z tobołami.Poszło lepiej niż myślałem, choć z prędkością szału nie ma.Nie o prędkość jednak tu chodzi.Na przełęczy zakładam przed zjazdem ortalionkę i był to dobry ruch, bo chłód był przenikliwy na zjeździe.Zjadam też kawałek sernika, który przezornie zabrałem ze sobą.Najważniejsze, że kolejny dzionek treningu zaliczony pozytywnie.
No i powiało wiosennym optymizmem.Tych dwoje daje dobry przykład pozostałym, jak powinno się korzystać z ciepłych promieni Słońca ;)
Kategoria Rundka po pracy
Z Markiem do Decathlona
-
DST
61.00km
-
Podjazdy
837m
-
Sprzęt Lincoln
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj po pracy skoczyliśmy z Markiem do Decathlona w Szczawnie na małe zakupy.Wiatr dzisiaj przypomniał mi, co może ze mną zrobić na otwartej, płaskiej przestrzeni...Już 100 razy wolał bym pod jakąś stromą górę podjeżdżać.Wszystko to jednak dla mojego dobra :)
Do Czech z Tadeuszem
-
DST
112.00km
-
Podjazdy
996m
-
Sprzęt Lincoln
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tadeusz po wypadku na rowerze miał uszkodzony kręgosłup i sporo czasu nie jeździł rowerem i teraz stara się wrócić do formy.Troszkę już pojeździł po okolicy ale chciał zrobić nieco większy dystans.Pomyślałem, że trasa do Czech przez Rybnicę, będzie dobrym rekonesansem, sprawdzającym jego możliwości.Pomyślałem, że ja kupię sobie piwko w Czechach a Tadeusz zrobi konkretniejszą rundkę.Jak na rekonwalescenta, Tadeusz pojechał doskonale.Jest to jego pierwsza setka po urazie kręgosłupa a mamy plan, żeby za niedługo zrobił dystans ponad 200km.Nie od razu oczywiście, ale w rozsądnym terminie.Obiecałem, że będę mu w tym pomagał, w ramach niedzielnych odpoczynków po sobotnich trasach, podobnie jak dzisiaj.W każdą niedzielę mają to być dłuższe dystanse.Wszystko będzie zależało od jego samopoczucia po trasie.
Trzeba uważać, bo Tadeusz odczuwa jeszcze ból w plecach i jeździ w gorsecie...
Trasa była super, bez niebezpiecznych przygód, czy psich pościgów, których brak zaczyna mi ostatnio doskiwierać.
Na szczycie Stożka Wielkiego w Unisławiu Śląskim jest jakaś platforma widokowa. i widać też jakąś postać w zielonek kurtce.Zawsze byłem ciekaw, co jest na szczycie Stożka, ale dopiero dzisiaj było odpowiednie oświetlenie.
Tadeusz dotarł do Czech.W sakwach Lincolna jest już załadowane piwko i jedziemy do Krzeszowa.
Przy Czarciej Maczudze w Gorzeszowie.
Kościół św.Józefa w Krzeszowie
Bazylika w Krzeszowie
Fotografuję figury aniołów na szczytach wież bazyliki.
Kategoria 100 i więcej, Czechy
Przełęcz Rędzińska
-
DST
111.00km
-
Podjazdy
1401m
-
Sprzęt Lincoln
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po dwóch dniach przymusowej przerwy w jeżdżeniu, miałem na dzisiaj niecny plan do zrealizowania.Od samego początku jednak wszystko szło nie tak.Nie mogłem się jakoś zebrać, co chwile o czymś zapomniałem i kląłem jak szewc na swoje roztargnienie, kręciłem się bezsensownie w kółko a tymczasem czas uciekał.W końcu pomyślałem, że jakaś siła chce mnie dzisiaj za wszelką cenę odwieść od realizacji mojego planu, a skoro tak, to może lepiej sie nie sprzeciwiać i zmienić plan.Zrobić coś mniejszego i trochę bliżej pojechać.Tylko dokąd pojechać?Padlo na Przełęcz Rędzińską w Rudawach Janowickich.Jest w sam raz na krótki wypad w ramach planu zapasowego, a jednoczesnie podjazd na przełęcz jest wystarczająco ambitny , jak na tę porę roku.Jadę więc.Wybrałem trudniejszy podjazdowo a zarazerm ciekawszy wariant dojazdowy, przez Pogorzałę, Wałbrzych, Lubomin i Jabłów do Kamiennej Góry.Przez całą drogę zastanawiałem się, czy na przełęcz wjechać od Pisarzowic, czy może od Wieściszowic.W Kamiennej Górze zdecydowałem, że od Pisarzowic.Był to dobry wybór bo od strony Wieściszowic nie dał bym rady podjechać, ze względu na pokrywę lodową na asfalcie, na odcinku leśnym.Nie osiągnął bym dzisiaj mojego celu i pewnie był bym zawiedziony, tymczasem od strony Pisarzowic cała droga na przełęcz jest przejezdna dzięki Słońcu, które stopiło i śnieg i lód na asfalcie.Miałem zamiar zjechać z przełęczy do Wieściszowic, jednak poniżej przełęczy oblodzenie drogi było takie, że nie dało się ani jechać, ani iść.Musiałem wrócić na przełęcz i zjechać do Pisarzowic.Cel jednak został osiągnięty i przełęcz Rędzińska w tym roku podjechana, choć z sakwami nie było to już tak proste, jak samym rowerem.
W Cierniach miałem śmieszne zdarzenie.Wyprzedziłem jakiegoś gościa, który ubrany w zwykłe ciuchy, w kurtce i czapce z pomponem, jechał sobie powoli.Wyglądał na takiego rowerzystę, jakich na wsiach wielu można spotkać jadących po piwo do wiejskiego sklepu.
Po jakimś czasie obróciłem się do tyłu, żeby zobaczyć, czy nie zbliża się jakiś samochód, bo chciałem ominąć studzienkę.Patrzę, a gość pruje za mną i zanosi sie, że może mnie wyprzedzić.Z sakwami czy bez, nie mogę pozwolić, żeby tego rodzaju rowerzysta mnie wyprzedzał.Docisnąłem więc mocniej a po jakimś czasie widzę, że dystans między nami tylko trochę się powiększył.-Ki diabeł!-pomyślałem sobie-Zgubię go na podjeździe za przejazdem kolejowym.Kosztowało mnie to sporo wysiłku ale odległość miedzy nami znów tylko trochę się zwiększyła, jednak uznałem ją za bezpieczną, bo gość na podjazdach nie utrzymywał tempa.W Milikowicach postanowiłem zatrzymać się, napić się i poczekać na gościa, żeby zobaczyć tego zwykłego-niezwykłego rowerzystę, któłry tak mocno się za mną trzymał.Jakież było moje zdumnienie, kiedy okazało się, że to nie był wyprzedzony przeze mnie wiejski rowerzysta, tylko młody czlowiek na sportowym rowerze, ubrany w czarny strój rowerowy.To on za mną gonił a ja myślałem, że to tamten gość...Gdybym wiedział, to spokojnie pozwolił bym mu na wyprzedzenie i niech by sobie jechał a tak, tylko kosztowało mnie to niepotrzebnie trochę więcej energii.Chociaż...może i dobrze było trochę pocisnąć.Śmieć mi się chciało z tej sytuacji.Chyba muszę sobie kupić lusterko, bo to oglądanie się za siebie nie jest ani bezpieczne, ani skuteczne.
A teraz dzisiejsze widoczki z Przełęczy Rędzińskiej.
Na Przełęczy Rędzińskiej.Droga asfaltowa jest trochę niżej.
O własnie tu...
Wielka kopa i widać tam podjazd na szczyt...
...zbliżenie na podjazd z nadzieją ujrzenia tam jakiegoś szalonego rowerzysty...nie ma jednak nikogo.
Widok na stronę Wieściszowic
Radar meteo Pastewnik
Tyle zostało z samochodu, który pewnie próbował swoich sił w starciu z drzewem na Przełęczy Rędzińskiej
Wieściszowice widziane z przełęczy
obowiązkowa fotka przy Krzyżu Milenijnym
Serniczek czekoladowy w trasie smakuje lepiej niż w domu.
Oblodzona droga do Wieściszowic zmusza mnie do powrotu na przełęcz i do Pisarzowic
obowiązkowo fotki Karkonoszy widzianych z Kamiennej Góry
no i oczywiście Królowa...
Kategoria 100 i więcej, Rudawy Janowickie
Przełęcz i seta
-
DST
101.00km
-
Podjazdy
1065m
-
Sprzęt Lincoln
-
Aktywność Jazda na rowerze
Posępnym wzrokiem spoglądałem dziś na niebo.Pogoda nie zachęcała do jazdy.Było pochmurno i wiał chłodny wiatr.Jak zawsze w taką pogodę, moje bardziej leniwe ja już zaczęło mi szeptać do ucha, że może lepiej zostać w domku i pograć w jakąś grę komputerową...Paszoł won-odpędziłem szybko lenia i wyszedłem z domu, żeby wykonać plan, który miał w swej treści dwa punkty: wjechać na Przełęcz Woliborską od Bielawy i osiągnąć dystans 100km.Wszystko oczywiście na Lincolnie z sakwami.Wiatr był chłodny i wilgotny.Na przełęczy chłód potrafił przeniknąć przez ochraniacze na buty.Po zjeździe do Woliborza ogrzało mnie Słońce, które pokazało się tam na chwilkę.Później już było znoście, choć z wiatrem to miałem dopiero od Głuszycy.Może to i dobrze, w końcu mam się przygotować do trudnych warunków.
Mgliście dziś było a szkoda, bo widoczek fajny był.
Tu naprawdę super się jechało.
Fotek nie ma zbyt wiele bo właściwie prawie cały czas jechałem.
Po wodę do źródła
-
DST
62.00km
-
Podjazdy
872m
-
Sprzęt Lincoln
-
Aktywność Jazda na rowerze
Chciałem dzisiaj skrócić trochę tradycyjną trasę popracową i przywieźć wodę ze źródła, u którego daaawno wody nie czerpałem.byłem ciekaw, czy jeszcze to źródełko istnieje.Ku mojej radości woda w źródełku wciąż leci.Nabrałem więc wody do butelek, załadowałem w sakwy i...ojojoj!!! ciężkooo!! a przede mną podjazd ulicą Kłodzką w Jedlinie.-Przecież tegom chciał, narzekać więc ani myślę..Faktem jest, że z tym obciążeniem w pewnym momencie musiałem skorzystać z tarczy 22 na korbie.-Ten rok będzie naprawdę trudny, chyba najtrudniejszy w moim życiu.-pomyślałem sobie.
Była to trasa spotkań znajomych rowerzystów.Najpierw spotkałem jadącego z przeciwka Artura, kompana od zeszłorocznych wypraw a następnie Leę, której widok bardzo mnie zdumiał bo o tej porze to chyba zazwyczaj pracuje...-Musiała pewnie przejechać ze 150...-pomyślałem sobie w pierwszej chwili.Okazało się, że niewiele się pomyliłem...ale kto by tam przejmował się drobiazgami, kiedy w grę wchodzi ponad setka i to na góralu.
Zrobiłem dziś nawet fotkę ale nie mam jak jej zrzucić z telefonu bo przewód został w piwnicy w sakwach.
Kategoria Rundka po pracy
Powtórka z Wczoraj
-
DST
60.00km
-
Podjazdy
1165m
-
Sprzęt Lincoln
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wykończy mnie ten Lincoln z załadowanymi sakwami i tymi oponami antyprzebiciowymi na podjazdach.Na płaskim też jest niewiele lepiej.Czuję potężny opór.na szczęście dzisiaj nie było takiego wiatru, jak przez ostatnie dwa dni. Prędkości mam teraz takie, że nie wiadomo, śmiać się czy płakać.Nie ma jednak rady, jeżdżenie pustym rowerem nic mi już nie daje.Cele są przecież inne.Z upływem czasu będę musiał jeszcze zwiększyć wagę roweru do takiej, jaka będzie na wyprawie.Z czasem zwiększą się też dystanse...Będzie bolałoooo...;)
Kategoria Rundka po pracy
Wałbrzych Unisław
-
DST
60.00km
-
Podjazdy
828m
-
Sprzęt Lincoln
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj wiatr znowu mnie wytarmosił na podjazdach w Wałbrzychu...
Po piwko do Czech i...
-
DST
130.00km
-
Podjazdy
1245m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zmasakrował mnie dzisiaj wiatr na podjazdach w Wałbrzychu i choć rzucało mną na wszystkie strony, nie dałem się i plan na dziś zrealizowałem w całości.Celem dzisiejszej jazdy było przywiezienie czeskiego piwa bezalkoholowego i wjazd na dwa punkty widokowe.Z jednego punktu pięknie widać klasztor w Krzeszowie-nie byłem tam od wielu lat i pomyślałem, że teraz jest okazja.Z drugiego punktu widać Karkonosze ze Śnieżką, oraz Rudawy Janowickie.Na Lincolna zapiąłem boczne sakwy i nawrzucałem do nich masę różnych rzeczy.Rower zrobił się ciężki a pod taki wiatr z sakwami na podjazdach czuło się opór.Wczoraj założyłem na Lincolna nowe opony Continental Country Plus.To podobno antyprzebiciówki.Zobaczymy...Każda z nich waży prawie kilo, co znacznie podniosło wagę roweru.Na razie potestuję te opony a później się zobaczy, czy własnie na nich pojadę na wyprawę, czy zacznę testować inne.Nastrzelałem się dzisiaj do psów.Najpierw pościg jednego psa w Unisławiu.Ależ zawzięty był to pies.Nie było rady, musiałem strzelić i pies umknął do zagrody.Później trzy psy na raz.Myślałem że mi naboi zabraknie.Co za dzień...Trafiłem na owczarka niemieckiego, który nie bał się huku i atakował pomimo strzałów.Musiałem powstrzymać atak bestyji w inny sposób.Były też pościgi małych psów, ale to bez znaczenia.Pieski saobie poszczekały, poganiały na rozgrzewkę i zawróciły do swoich zagród.Nie widzę potrzeby strzelania do takich małych , śmiesznych kundelków.
W Czechach załadowałem do sakw piwo i rower zrobił się jeszcze cięższy.Z tym ładunkiem przyszło mi jechać około 90km, z czego spora część pod wiatr.
To był dobry dzień i oby takich jak najwięcej.
Asfalt biały od soli
W tym roku pewnie też nie znajdę czasu aby wjechać na szczyt Spicaka
Lincoln z sakwami na granicy
Pierwsza fotka Śnieżki.
Jazda na punkt widokowy
Oj to chyba nie tędy...
Można tu spotkać samochody
Z punktu widokowego robię fotki bazyliki i klasztoru w Krzeszowie.Tylko z tego miejsca można zrobić taką fotkę klasztoru.
Taki widok jest z tego punktu widokowego
Na szczycie trafiam na pokryty lodem odcinek drogi...
Z drugiego punktu widać Karkonosze...
...a także Rudawy Janowickie
Tak to widać...
Elektroniczny pomiar temperatury
Pomału kończy się wycieczka...
Kończy się też dzień.
Kategoria 100 i więcej