Śnieżka zdobyta
-
DST
173.00km
-
Podjazdy
2915m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj postanowiłem zdobyć Śnieżkę, realizując całą trasę na rowerze.Wykorzystałem też piękną pogodę i ostatni dzień zaległego urlopu :).Na razie tylko jedna fotka, reszta w późniejszym terminie.W garminie padła bateria na koniec trasy i nie mogę wydobyć z niego trasy przejazdu.Może jutro się uda, jeśli nie, to będę musiał ręcznie odtworzyć trasę.Będę chyba musiał wysłać garmina do serwisu, celem wymiany akumulatora.
------------------------------------------------------
Toomp ma rację, trzeba szybko decydować się, jeśli chce się zdobyć Śnieżkę jeszcze w tym roku.Mam jeszcze w zanadrzu jeden dzień zaległego urlopu a prognoza pogody na piątek wygląda zachęcająco.Biorę ten urlop, w piątek rano wstaję o 4 rano, żeby bez pośpiechu się wyszykować w trasę.Wyjątkowo udaje mi się niczego nie zapomnieć i wyruszam po godz 6 ...
Muszę znowu jechać Kellysem bo tylko on jeden z moich trzech rowerów nadaje się do wjazdu na Śnieżkę.Kellys to jednak klamot i jazda nim w tak długą trasę to już nie wyczyn tylko masochizm.
Niebo jest pogodne ale temperatura nie przekracza 8 stopni.Powinienem jechać przez Świebodzice-Ciernie, Cieszów...Na samą myśl jednak o tym kierunku robi mi się mdło.Wybieram więc trudniejszy początek na Pogorzałę Wałbrzych, Szczawno.Początkowo mam zamiar ze szczawna pojechać do Starych Bogaczowic ale ten kjierunek też mi nie pasuje.Wybieram więc Lubomin i Czarny Bór, choć wiem, że napodjeżdżam się już w pierwszej części trasy a na domiar złego zerwał się wiatr i wieje mi w twarz.Już w Wałbrzychu jest tak zimno, że zakładam czapkę pod kask.Na zjeździe do Czarnego Boru mgła ogranicza widoczność.Im dalej, tym mgła coraz bardziej gęstnieje.Wilgoć i niska temperatura zmuszają mnie do założenia rękawiczek z długimi palcami.Zauważam, że kierujące samochodami kobiety uśmiechają się na mój widok.Nie wiem co oznaczają te uśmiechy.Pewnie myślą sobie: "dokąd jedziesz w taką pogodę żałosny durniu?".Bardziej jednak niepokoi mnie ta mgła.W Kamiennej Górze jest fatalnie.Zastanawiam się, czy jazda na Śnieżkę w taką pogodę ma sens.Jednak Śnieżka jest wysoko i tam mgły może nie być.Jadę więc dalej.Za Kamienną Górą mgła kończy się a zaczyna ładna pogoda.Po zjeździe do Kowar jest wreszcie ciepło, zdejmuję więc Ortalionkę i zmieniam rękawiczki na bezpalcowe.Bluzy jednak nie zdejmuję bo Słońce niby grzeje ale wiatr jest jakiś lodowaty.
Pogoda jest tak wspaniała, że przestaję zwracać uwagę na wiatr od czoła.Przed Karpaczem zatrzymuję się i robię kilka fotek Śnieżce i okolicy.Patrząc na jej szczyt zastanawiam się, czy uda mi się dzisiaj tam dostać.Podjazd w Karpaczu do świątyni Wang poszedł bez problemu.
Niedaleko Wang widzę przed sobą dwóch młodych chłopaków na pięknych rowerach górskich.Mogę tylko pomarzyć o takim rowerze.Skręcają na kostkę podjazdową do świątyni, zsiadają z rowerów i prowadzą pod górkę.Mijając ich mówię "cześć chłopaki" i podjeżdżam do świątyni Wang.Tam muszę się zatrzymać, żeby kupić bilet wstępu do Karkonoskiego Parku Narodowego.Miła pani instruuje mnie, że na terenie Parku nie wolno jechać rowerem i mogę tylko prowadzić rower.Obiecuję więc tej pani, że będę się starał prowadzić i naprawdę się starałem, tyle że niewiele mi z tych starań wyszło.W tym czasie dwóch chłopaków, których mijałem przechodzi przez bramę parku, w stronę kasy nawet nie spojrzeli.Kasjerka wyskoczyła za nimi z krzykiem.Wytłumaczyli jej, że są miejscowi i nie muszą kup;ować biletów."Rowewery prowadzimy!" poinstruowała nas na koniec.Grzecznie więc prowadzimy a kasjerka przygląda się nam badawczo.Idę z chłopakami do pierwszego zakrętu i kiedy tylko kasy już nie widać, wsiadamy na rowery i jedziemy.Zaczął się ostry podjazd i chłopaki zaczęli coś mówić o konieczności oszczędzania sił.Ja jednak nie przyjechałem tu po to, żeby się poddać a już na pewno nie na samym na samym początku. Ten podjazd 18-22% przecież nie może mnie zmusić do zejścia z roweru.Podjeżdżałem przecież ponad 30% podjazdy.Zostawiam więc chłopaków i jadę dalej sam.Na tej Kostce podjeżdża mi się fatalnie.Widziałem jak amortyzatowy u chłopaków pięknie amortyzowały na nierównościach, podczas gdy mój zachowywał się jak sztywny widelec.Na twardych oponach rower cały czas podskakuje.Tak się dalej jechać nie da.Na pierwszym wypłaszczeniu zatrzymuję się i upuszczam sporo powietrza z przedniego koła.Po tym zabiegu jedzie się już znośnie..Niepokoi mnie jednak duża ilość pieszych na trasie.Są miejsca, gdzie są prawdziwe tłumy ludzi.Są uprzejmi i życzliwi.na mój widok szybko robią mi więcej miejsca niż potrzebuję i wołają do innych turystów, aby zeszli mi z drogi.Jestem im naprawdę wdzięczny za tę życzliwość, tym bradziej że wiedzą, iż nie wolno mi tu jechać.
Mam jeszcze jedno utrudnienie.W Kellysie jest założona kaseta z 9-cioma trybami.Jednak łańcych i kaseta mają już za sobą tysiące kilometrów i łańcuch nie chce już współpracować z 3-ma największymi zębatkami.Mogę użyć tylko pierwszcyh 6 trybów.Później jednak przerzucam na siódmy tryb.Łańcuch niedobrze pracuje z siódmym trybem.Coś chrobocze, chrzęści, terkocze ale na szczęście nie przeskakuje.To jednak wszystko co mogę zrobić a szkoda.Chętnie użył bym ostatniej zębatki...Turystów jest dużo i coraz trudniej jest się przebijać do przodu.Na kilkanaście metrów przed końcem podjazdu jakaś ledwie idąca pod górę staruszka, z góry małżeństwo z dwojgiem dzieci i jeszcze jacyś ludzie...zrobiło się gęsto i zostałem zablokowany, musiałem się zatrzymać.Próbowałem odczekać chwilkę ale w tym miejscu schodzący cały czas mijali się z wchodzącymi.Podjechanie w takim tłumie na wąskiej drodze nie bylo możliwe.W tym miejscu to już jednak nie miało znaczenia.Te kilkanaście metrów więc podszedłem uznając, że trasa jest skończona.Na szczycie sesja zdjęciowa, w trakcie której zgubiłem futerał do aparatu.Po zdjęciach czas na powrót. Do schroniska muszę(tłum turystów) i chcę iść a nie jechać.Chcę się po drodze nacieszyć widokami, co podczas jazdy nie bardzo było by możliwe, bo musiał bym się koncentrować na kierowaniu rowerem.Jazda na dół trwa o wiele krócej niż podjazd ale i tak nie jest lekko bo na trasie idą tłumy turystów.Podczas zjazdu mijam się z dwoma rowerzystami wspinającymi się na szczyt.Jeden jedzie a drugi prowadzi rower.
Kiwam im przyjaźnie ręką. Cieszę się, że ja już mam ten podjazd za sobą.Lodowaty wiatr sprawia, że znowu zakładam ortalionkę. Nad Śnieżką pojawiają się chmury...Jadąc na dół w pewnym momencie słyszę coś podejrzanego.Szybko zatrzymuję rower i prowadzę.Zza zakrętu wyjeżdża samochód strażników parkowych.Kierowca uśmiecha się szeroko na widok że prowadzę rower ale jego koledzy tylko spoglądają na mnie jakoś wrogo...Kiedy samochód znika za zakrętem, wsiadam na rower i znowu zjeżdżam.W Karpaczu krótka przekąska i zjad. Wieje dość silny wiatr w plecy, więc bardzo szybko dojeżdżam do Kowar i teraz już tylko podjazd na Przełęcz Kowarską...No własnie, tylko...Teraz czuję ile kosztowała mnie wspinaczka na Śnieżkę I na Kowarską wlekę się jak obity pies.Czuję ogromny głód ale postanawiam zjeść dopiero na szczycie Przełęczy.W połowie podjazdu Zmęczenie gdzieś pierzchnęło i jedzie mi się całkiem nieźle, do uszu sączą się utwory Dire Straits.Na przełęczy zjadam wreszcie konkretniejsze jedzonko.W tygodniu kolega przywiózł mi wiadro śliwek i właśnie z nich nasmażyłem konfitur.Upieczony przeze mnie chlebek z tymi konfiturami smakuje wybornie na Przełęczy Kowarskiej po takim wysiłku.Do Kamiennej Góry lecę jak na skrzydłach, pchany podmuchami slinego wiatru w plecy.Warto było jechać pod ten wiatr do Karpacza, żeby teraz pojechać z wiaterkiem.Nowe i Stare Bogaczowice na doskonałym asflacie też przelatuję błyskawicznie, w głowie mam jednak ten paskudny, znienawidzony podjazd w Cieszowie.Nie jest on jakoś szczególnie trudny, jednak po długiej trasie zawsze daje w kość.O dziwo, tym razem podjeżdża mi się na nim dobrze.Do domu docieram pogwizdując sobie zadwowolony z tak dobrze spędzonego dnia.Cała ta wycieczka została przeze mnie zrealizowana przez sugestię Toompa, który kilka dni temu był na Śnieżce.Dzięki Toomp za tę sugestię, choć słowa które pisałeś w komentarzu nie były skierowane do mnie, tylko do Lei, mnie jednak skłoniły do realizacji tej trasy własnie teraz.Zdumiewa mnie tylko, że na tym klamocie zwanym Kellysem, daje się realizować takie trasy...
Wynudziłem Was przydługim tekstem a teraz czas na nudzenie foto... ;)
Na początku trasy widok Chełmca po wschodzie Słońca jest tak wyrazisty, że robię zoom-a.Widać, że wieża widokowa mocno wystaje ponad drzewa, więc widok z niej powinien być dobry
Mgła nie zachęcała do kontynuowania jazdy
Rosa osadzała się na pajęczynach, oj pająki będną dziś głodne bo w taką sieć nikt się nie złapie...
Przed zjazdem do Kamiennej Góry...
W Kowarach pięknie
Przed Karpaczem zastanawiam się, czy uda mi się dotrzeć dzisiaj na ten szczyt...
Tymczasem kilka fotozbliżeń przed wjazdem do Karpacza
Kellysowi należy się odpoczynek
Ulubiony widoczek Toompa ;)
Karpacz i Zalew Sosnówka
Hotel Gołębiewski w Karpaczu, widziany ze szczytu Śnieżki(zoomx40)
Zalew Sosnówka widziany ze szczytu Śnieżki(zoomx40)
Pozostałe widoki ze szczytu
Luční bouda (zoomx40)
Studnicni hora(Studzienna Góra)
Dom Śląski widziany ze szczytu Śnieżki(zoomx40)
Daleko widać drogę na zboczu góry...
...i na zbliżeniu widać ludzi, którzy idą tą drogą.
Jeszcze kilka kadrów z kamerki, która pracowała podczas jazdy
W czasie podjazdu dostaję brawa...
<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=vugdtnusetnoospn" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Kategoria 1000 mnpm i więcej, 150 i więcej, 1500mnpm i więcej, Śnieżka
komentarze
Na pewno rzucę się na Śnieżkę, ale dopiero w przyszłym roku. Chcę poczekać na długie dni, wyruszyć w nocy i na szczyt dotrzeć o wschodzie Słońca (Toompowy pomysł!:)
Świetne fotki i kapitalne widoki.
Przyznać muszę, że ja bym nie dała rady przy takiej mnogości pieszych dotrzeć na szczyt. Strasznie nerwowa jestem gdy przychodzi do dzielenia drogi z pieszymi.