pioter50 prowadzi tutaj blog rowerowy

Šerák zdobyty

  • DST 158.00km
  • Kalorie 5303kcal
  • Podjazdy 2056m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 7 września 2012 | dodano: 07.09.2012

Dzisiaj dorzuciłem kolejny szczyt górski do kolekcji a jest nim czeska góra Šerák.

Šerák stał się moim celem od momentu przeczytania relacji z wyjazdu Ryjka na ten szczyt.Kiedy poczytałem o Šeráku i obejrzałem fotki, powiedziałem sobie, że i ja muszę tam wjechać.
Od tego momentu, wszystkie wyjazdy na Chełmiec a także ostatni wyjazd na Przełęcz Okraj oc czeskiej strony, miały wyłącznie za zadanie przygotować mnie do wyjazdu na Šerák bo analizując teoretycznie trasę, wiedziałem, że łatwo nie będzie.
Jako że w piątek miałem zaplanowany urlop i prognoza pogody była korzystna na ten dzień i czzułem się już dobrze przygotowany kondycyjnie, więc decyzja wyjazdu zapadła na ten dzień.
Wbrew prognozom, poranek nie zachęcał do wyjazdu.Widok sporej ilości ciemnych chmur zasiał wątpliwość, jednak intuicyjnie czułem, że będzie dobrze.Spakowałem potrzebne i niepotrzebne rzeczy i szynobusem pojechałem do Kamieńca Ząbkowickiego.Plan zakładał przejazd z Kamieńca do Klodzka., z kąd również szynobusem miałem wrócić do Świdnicy.Mogłem oczywiście całą trasę przejechać rowerem, jednak szkoda mi bylo czasu na jazdę kolejny raz dobrze znanymi mi drogami.cały tydzień zastanawiałem się, jaką konfigurację sprzętu wybrać na tę trasę, na której było sporo asfaltowych dróg ale i nieznanych mi szutrów przecież też nie brakowało.W końcu wybór padł na Kellysa z oponami terenowymi 2,1...To najgorsza możliwa konfiguracja na asfalt ale najlepsza na szuter.Miałem jeszcze pomysł, żeby jechać na cienkich oponach a do torby załadować grube opony bezdrutówki, zwijane i w trasie dokonać dwukrotnie zmian ogumienia.Komplet opon potrafię zmienić w 10 minut, więc 20 minut łącznej przerwy w trasie nie zrobiło by wielkiej różnicy, bo na asfaltach nadrobił bym prędkością i oszczędził trochę sił.Nie znalazłem jednak w tygodniu czasu, aby podjechać do sklepu po opony bezdrutowe.
Już na starcie miałem silny wiatr od czoła i tak było aż do Kłodzka.Jedynie podczas jazdy po leśnych szutrach nie czuło się wiatru, choć i tu na podjazdach było kilka miejsc, gdzie wiatr mocno utrudnił mi życie.Kellys z tymi oponami to prawdziwy klamot.Nawet na dużych zjazdach wiatr sprawiał, że trzeba było mocno kręcić, żeby w ogóle jechać.Te wiatrzysko sprawiło, że po 56km jazdy, kiedy to wreszcie skręciłem na podjazd w kierunku Šeráka, czułem się, jakbym podjechał Pradziada.Kiedy jednak schowałem się w lesie, pomimo podjazdu zacząłem szybko odzyskiwać siły.Sam podjazd od miejscowości Domašov to 10km, jednak im dalej, tym bardziej stromo.Nachylenia wachają się od 8-28%, czasem gps pokazał nawet 32% ale to były chwilowe nachylenia.Spora część trasy to 10-11% nachylenia.Na podjeździe spotkałem tylko dwoje czeskich rowerzystów, poza tym było bezludnie.Dopiero przed samym szczytem napotkałem spore grupy pieszych turystów.Po wjeździe na szczyt nagroda w postani zapierających dech widoków.Robię sporo fotek i i zaczynam zjazd.Goni mnie czas bo ostatni szynobus z Kłodzka do Świdnicy odjeżdża po godz 18...Przed zjazdem upuszczam trochę powietrza z kół, dzięki temu mogę pozwolić sobie na szybszy, bezstresowy zjazd.W połowie drogi do Ramzowej zaczyna kropić deszcz.Nie przejmuję się tym jednak, mam dobre ciuchy i jestem zahartowany na takie sytuacje.Od Ramzowej kolejny podjazd.Znowu czuję, że jest pod wiatr ale tylko do ściany lasu, jednak mocno mnie spowalnia a czas ucieka.Mam sporo jedzenia ale czasu na jego spożycie brak, więc posilam się wyłącznie suszonymi daktylami, popijając czystą wodą.Ten posiłek daje niezłą energię, nie obciążając organizmu trawieniem.Na końcu podjazdu trochę pokićkała mi się droga.W moim wieku wzrok jest już słabszy i na 2 calowym gps-ie niewiele widzę.W końcu zdezorientowany odpalam 7 calowy tablet, który posiada świetną mapę topograficzną i gps.
Wożę go własnie dla takich sytuacji.Szybko orientuję się gdzie dokładnie jestem i gdzie powinienem pojechać.Jadę wzdłuż granicy i docieram do niby asfaltowej, lecz mocno zniszczonej drogi po polskiej stronie, która bezbłędnie prowadzi mnie do Starego Gierałtowa.
W oponach mam wciąż obniżone ciśnienie powietrza bo droga jest jak szutrowa a ja chcę jechać jak naszybciej, nie zważając na kamienie.W końcu las się kończy i w twarz uderza mnie silny wiatr, słabo napompowane opony powodują mocny spadek prędkości.Trzeba się zatrzymać i dopompować koła na twardo.Po tym zabiegu rower jedzie odczuwalnie lżej, jednak sailny wiatr sprawia, że trzeba ostro kręcić, żeby utrzymać rozsądną prędkość.Już wiem, że na ostatni szynobus do Świdnicy nie zdążę...Jest jednak szansa na ostatni szynobus do Wałbrzycha, pod warunkiem, że utrzymam średnią na tej trasie 25km/h.Do Stronia dojeżdżam ze sporym zapasem czasu i nie zatrzymując się skręcam w kierunku Lądka.Po tym zwrocie wiatr mam z boku i utrzymuję prędkość 36km/h z wyjątkiem jednego podjazdu przed samym Lądkiem.
Na tym krótkim podjeździe poczułem, ile sił dzisiaj straciłem przez ten wiatr.Na wyjeździe z Lądka znowu ustawiam się twarzą do silnego wiatru i jest trochę pod górkę.Prędkość spada drastycznie a przecież mam już tylko 23km do przejechania.Dalej jednak jest już tylko z górki.W Żelaźnie już wiem, że zdążę i zmniejszam tempo żeby trochę odpocząć, jednak czas jakby przyśpieszył zmuszając znowu do ostrzejszej jazdy.Dojeżdżam do stacji PKP, mam 20 minut do odjazdu pociągu.Kupuję dużą wodę mineralną i wypijam połowę.Jedzenie zawiozę do domu, teraz zjadam tylko suszone daktyle, które sprawdziły się doskonale, jako odżywka w trasie.
Kiedy dojeżdżam do Jedliny Zdrój i wysiadam, na stacji panują egipskie cdiemności.Trzeba przejść przejściem podziemnym, gdzie jest całkiem czarno.Jestem na to przygotowany.Włączam reflektor diodowy, bez którego nie wiem, jak bym wogóle wyszedł ze stacji na szosę.Na drodze jest równie czarno a w dole widać światła Jedliny.Zjeżdżam do głównej szosy i drogą przez Jugowice i Zagórze jadę do Świdnicy.Zaliczyłem przy tej okazji nocną jazdę.Miałem wrażenie jakby wybuchła wojna i obowiązywało jakieś zaciemnienie.Jedynymi, dobrze oświetlonymi wioskami na trasie z Jedliny do Świdnicy były: Burkatów i Bystrzyca Dolna.My Polacy mamy wielką propagandę, że żyjemy na "zielonej wyspie", że jesteśmy europejskim krajem a tymczasem to tylko wielka pozoracja, bo nawet na oświetlenie ulic nas nie stać.Prawda jest taka, że żyjemy w totalnym czwartym świecie, bo trzeci wyprzedził nas już dawno.
Mimo ciemności z Jedliny do Świdnicy jechało mi się wyśmienicie.Wiatr uspokoił się całkiem a mocne światło roweru pozwalało mi na jazdę z pełną prędkością.Była to bardzo przyjemna, nocna jazda.Kiedy dojeżdżam do miasta, nie mogę sobie odmówić ostatniego podjazdu ul.Słowiańską pod centarz, który pokonuję z dziecinną łatwością.To jak runda honorowa po długiej trasie i dowód, że jeszcze na wiele mnie stać...Czuję radość, że znowu udało się zrealizować cel i wrócić szczęśliwie w jednym kawałku.I tak oto zakończył się jeden z moich najbardziej udanych dni w tym roku.Šerák zdobyty i dzięki Ryjek, że pokazałeś drogę na ten szczyt.


Na dobry początek


Jezioro Paczkowskie


W oddali widoczny Paczków


Zamek w czeskim Javorniku


Javornik


W oddali widoczny Praded...


Ciężki podjazd mają czescy rowerzyści.Ja na szczęście mam tu dzisiaj tylko zjazd.


Jesenik


W drodze na Szerak






Tu jest 1050mnpm.Jeszcze tylko 300 metrów w pionie... z małym "hakiem"...;)Kadr z kamerki.


Widoki z Szeraka


Ja tu jestem...

Widoki z Szeraka








Szczyt Pradziada widoczny z Szeraka




Po to tu przyjechałem i warto było


Jakaś chatka widoczna na szczycie góry poniżej




Widok w kierunku Ramzowej.


Zoom na hotel w Ramzowej.Za kilkanaście minut będę podjeżdżał tą drogą po lewej stronie.


Tymczasem muszę zjechać drogą wzdłuż wyciągu krzesełkowego.

Później już nie fotografowałem bo śpieszyłem się na pociąg do Kłodzka,Jednak kamerka na na kierownicy pracowała cały czas i kiedyś być może pokażę jakiś zmontowany film z tego wyjazdu.










<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=aeklisqoxwslbxkk" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>

Nocna część trasy z Jedliny do Świdnicy

<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=jalvcxcegwlfsndk" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>


Kategoria 1000 mnpm i więcej, 150 i więcej, Czechy


komentarze
Kajman
| 09:33 czwartek, 13 września 2012 | linkuj Piękne foty wyszły:)
lea
| 14:41 środa, 12 września 2012 | linkuj Formę masz fantastyczną i też jestem zdziwiona, że zabrakło Ci celu. Dla mnie zawsze byłeś skarbnicą pomysłów na wyprawy. Wiem, że łatwo mi mówić, bo krótko jeszcze jeżdżę i w niewielu miejscach byłam, ale myślę, że i Ty znajdziesz coś nowego do "zdobycia" :) Czekam na kolejne wypady.
Ra1984
| 18:54 poniedziałek, 10 września 2012 | linkuj Pioter celów jest dookoła pełno, może czas pojechać w 2 stronę, w dawne miejsca gdzie nie byłeś, a może zrobić coś nowego np wycieczka wielodniowa i spanie pod chmurką??. U mnie sprawa ma się trochę inaczej, nie potrzebuje celu do jeżdżenia, sama jazda jest dla mnie relaksem, a do tego muzyczka i jest błogo. Co do średniej uważam że każdy jeździ takim tempem jak mu pasuje, ale fajnie jest wiedzieć ile czasu zajmuje wycieczka, tak aby wiedzieć na przyszłość na starość jak to było, ile godzin w siodle się siedziało, a i dla innych osób zainteresowanych (np. JA), jest to czynnik do podejmowania decyzji czy pchać się w tamtą stronę na tyle kilometrów i poświęcić tyle czasu na jazdę. Pozdrawiam :)
pioter50
| 17:53 poniedziałek, 10 września 2012 | linkuj Ra, co do motywacji to brakuje mi jej coraz bardziej.Ostatnio właśnie Szerak stał się mocną motywacją do jeżdżenia po pracy na Chełmiec i również na Okraj w zeszłym tygodniu.Teraz, po zdobyciu tej góry brakuje mi celu i znowu nie chce mi się jeździć, więc dopóki nie znajdę jakiegoś nowego celu, pewnie znowu będę odpuszczał sobie jeżdżenie.Ja po prostu nie potrafię jeździć dla samego jeżdżenia.Muszę mieć konkretny cel, żeby jeździć.Zrezygnowałem z podawania czasu trwania wycieczek, ponieważ ten parametr już dawno temu przestał być dla mnie istotny a ponadto powoduje niezdrowe emocje związane z wyliczaniem średniej prędkości.Pewnie dla zawodników jest to bardzo istotny parametr, dla mnie nieistotny, chyba że próbuję zdążyć na szynobus, tak jak w tej wycieczce.Na podstawie podanych kilometrów łatwo możesz wyliczyć, ile Tobie zajęła by czasu taka trasa.Nie zamierzam już wracać do podawania czasu trwania wycieczek, w drodze wyjątku tylko napiszę w opdowiedzi na Twoje pytanie, że akurat ta wycieczka trwała 9 godzin i 43 minuty.
domingo
| 07:23 poniedziałek, 10 września 2012 | linkuj Widok z Seraka robi wrażenie.
Ra1984
| 18:40 niedziela, 9 września 2012 | linkuj Supeeer wycieczka, mam nadzieję że w Twoim wieku też będę mieć tyle sił i motywacji, jesteś wzorem dla wielu :). Ps. Mam pytanie, dlaczego nie podajesz czasu wycieczki???, jestem ciekaw ile taka trasa czy inna Ci zajmuje, chętnie bym powtórzył co niektóre Twoje trasy lub lekko je zmienił ale mój czas na rowerze jest określony, nie mam niestety całego dnia na jazdę bo mam inne sprawy na głowie. Pozdrawiam.
lutra
| 12:50 sobota, 8 września 2012 | linkuj Jest o czym poczytać i jest na co popatrzeć.Cudowne,nie kończące się przestrzenie,piękne zdjęcia...
pioter50
| 10:54 sobota, 8 września 2012 | linkuj Masz rację Lutra, gdzie bym tu nie pojechał po pracy to i tak będzie to powtórka trasy, najważniejsze jest więc dobranie tras treningowych, profilem zbliżonych do dalekich tras weekendowych.Nie ma np. sensu trenować dynamiki jazdy na krótkich dystansach, kiedy w trasie będę potrzebował wytrzymałości długodystansowej i siły oraz wytrzymałości na bardzo długich podjazdach.Jak już pisałem wcześniej, trasa na Chełmiec jest idealna dla moich celów.

Marku, ilością zdobytych szczytów nigdy nie dorównam ilości prezentowanych przez Ciebie zabytków.
lutra
| 22:07 piątek, 7 września 2012 | linkuj Taaak Pioter.
Tak wygląda odpowiedź na nasze aluzje dotyczące Chełmca.Na własny uzytek wymyśliłem sobie wtedy,"A gdzie facet będzie jeździł,skoro i tak po kilka razy przesypał oponami kamienie na wszystkich dróżkach w okolicy",a tu "a kuku" :)))
Piękna trasa.Zaczekam na zdjęcia.



Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!