Modre Sedlo 1509 m.n.p.m.
-
DST
175.00km
-
Podjazdy
2775m
-
Sprzęt Lincoln
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plan na dzisiaj był taki: pojechać do Pecu pod Sneznkou przez Przełęcz Okraj, podjechać do Kapliczki(1509m.n.p.m.) zjechać do Lucni Boudy i piechotą, prowadząc rower, żeby nie łamać zakazu jazdy po polskiej stronie, do Karpacza.Następnie rowerem powrót do domu przez Janowice Wielkie, żeby zaliczyć podjazd do Miedzianki od Janowic Wielkich.Kilometry piesze odjąłem od dystansu, podobnie z sumą przewyższeń, natomiast mapa trasy jest w całości bo przecież marsz na piechotę to też był jakiś wysiłek.
Plan wykonany w całości.
Poranek nie wyglądał zachęcająco, ale poranki zazwyczaj tak mają, więc wyruszyłem, nie zamierzając w ogóle przejmować się pogodą.W ekwipunku mam przecież rzeczy pozwalające mi przetrwać w różnych warunkach, jakie mogę natrafić w górach.Zmienność pogody raczej mnie nie zaskoczy.W Wałbrzychu pogoda wygląda kiepsko.Czarne chmury i silny wiatr, który wiejąc od czoła, towarzyszył mi aż na Przełęcz Okraj.W Kamiennej Górze chmury rozpierzchły się i zrobiło się cieplej, choć wiatr wciąż mocno wieje w twarz.Widoczność jest doskonała.Z Kamiennej Góry dobrze widać Śnieżkę, co nastraja mnie optymizmem.Wiatr sprawia, że na Okraj docieram bardzo późno.Chyba jeszcze nigdy tak długo na Okraj nie jechałem, jak tym razem.Jazda z Okraju to czysta przyjemność.W Pecu zaczynam podjazd ale już na samym początku zaczyna mi się odzywać kontuzjowane dwa lata temu kolano.Właściwie to już od samego rana mnie uwierało to kolano, chyba na zmianę pogody.Jestem jednak na to przygotowany.Wożę ze sobą dwa bardzo skuteczne specyfiki na taką okoliczność, gdzyż w tym temacie różwnież nie dam się więcej zaskoczyć.Zatrzymuję sie na chwilkę, szybko wcieram maść w kolano, po chwili problem znika i jazda do góry.Idzie mi nadzwyczaj dobrze, ale nie cisnę pomny tego, że szczyt tego podjazdu nie jest końcem dzisiejszej trasy i trzeba siły zachować na godny podwrót tym bardziej, że czeka na mnie podjazd do Miedzianki od Janowic Wielkich.Miałem zatrzymać się na Vyrovce, żeby zrobić tam fotkę ale punkt okupuje para młodych Czechów a dziewczyna tak strasznie paple coś po czesku, że aż mnie to irytuje.Nie wiem jak ten chłopak wytrzymuje taką paplaninę...Rezygnuję więc z fotki na Vyrovce i zatrzymuję się dopiero na Vychlidce, gdzie robię kilka fotek bo widoki tam są przepiękne.Zatrzymuję się jeszcze tylko raz na chwilkę, żeby zrobić kilka fotek a potem już do samej Kapliczki.Po zrobieniu fotek przy Kapliczce wracam jeszcze kawałek w kierunku Vyrovki, żeby zrobić kilka ujęć i jazda do Lucni Boudy.Na całej trasie bacznie przyglądali mi się czescy rowerzyści.Lincoln to starej daty góral, który ma sztywny widelec, bagażnik i błotnik z tyłu.Wygląda na zwykły rower a wrażenie potęgują cienkie, gładkie opony.Może zdziwienie wywoływał ten własnie "zwykły" rower?A może to, że obładowany wielkim plecakiem i torbą na bagażniku, pogwizdując melodie wspinam się na taki stromy podjazd?Rzeczywiście i ja i mój "rumak"wyglądamy zupełnie inaczej, niż większość rowerzystów, którzy tu wjeżdżają hehe...
U góry pogoda bardzo wietrzna.Jest zimno i ciężkie chmury straszą...Ludzie poubierani w kurtki z kapturami.Ja jednak nie odczuwam potrzeby założenia kurtki, choć takową mam w plecaku.
Po zjeździe do Lucni Boudy czas na część pieszą wycieczki.Dwa razy złamałem zakaz jazdy rowerem po polskiej stronie i więcej nie zamierzam tego czynić.Po drugie, fajnie jest przespacerować się po Karkonoszach. podziwiając widoki i robiąc sporo fotek, zamiast przelecieć szybko rowerem i niczego nie zobaczyć.Bo przecież pędzący na dół rowerzysta musi skoncwentrować się na jeździe.Wiele z widoków mu wtedy umyka a ja przecież jestem tylko turystą a nie zawodnikiem, który musi szybko dojechać do jakiejś mety...
Trochę kiepsko schodzi się w butach spd ale jakoś docieram do Karpacza i wracam na siodełko.Zjazd Karpaczem jest ukojeniem po marszu kamienistą, górską drogą.
Im niżej, tym cieplej.Pogoda jest naprawdę super a ponad to mam wreszcie wiatr w plecy.
Do Janowic Wielkich dojeżdżam w ekspresowym tempie.Pełno tu rowerzystów a każdy tylko szuka okazji do pościgania się.Nie zwracam na nich uwagi.Jednak jeden z nich naprawdę mnie rozśmieszył.Podjazd z Janowic Wielkich do Miedzianki nie jest długi ale ma swoją specyfikę.Zauważyłem, że jakiś rowerzysta ciśnie za mną na tym podjeździe i nawet całkiem dobrze mu szło, bo dość szybko zbliżał się do mnie.Ja jednak spokojnie kręciłem swoim tempem bo skoro tak mu zależy żeby mnie wyprzedzić, to niech sobie wyprzedzi.Co mi tam...
Po pokonaniu dwóch trzecich wzniesienia, kiedy był już naprawdę blisko mnie, nagle zabrakło mu sił, zatrzymał się i zaczął prowadzić rower.-Wielka szkoda-pomyślałem sobie bo przecież tak dobrze mu szło...jak wspomniałem, ten podjazd ma swoją specyfikę i jesli źle się rozłoży na nim siły, to można w go ogóle nie podjechać...
Po podjechaniu Miedzianki jazda byla już tylko czystą przyjemnością aż do...Cieszowa, którego naprawdę niecierpię.Cóż jednak miałem robić?Jechać na Czarny Bór, przez który już dzisiaj przejeżdżałem?Na zjeździe z Cieszowa do Świebodzic z drogi podporządkowanej nagle wyjeżdża samochód.Kierująca nim kobieta spogląda w prawo ale mnie nie dostrzega, więc ostro wyjeżdża.Na szczęście nie mam zaufania do tego zjazdu i jadę wolniej niż mógłbym tu jechać.Mam też nowe kolcki hamulcowe...Odbijam w prawo, żeby wydłużyć drogę do zderzenia z samochodem i ostro hamuję.Udało się o centymetry...Kobieta pewnie nawet tego nie zauwazyła i pojechała sobie dalej.Gdybym tam jechał szybciej, nie pomogły by dobre hamulce i roztrzaskał bym się na tym samochodzie.Który to już raz życie uratowała mi rozwaga na zjeździe.Lepiej jechać wolniej i dojechać do celu w jednym kawałku, niż pędzić i nie dojechać wcale, bo człowiek na rowerze nic nie znaczy w starciu z samochodem...Niedługo rząd wprowadzi takie ułatwienia w zdawaniu na prawo jazdy, że za kierownicami samochodów będą siedzieli ludzie, którzy ani przepisów nie będą musieli znać, ani jeździć nie będą musieli umieć.Oj będzie się działoooo...Uczmy się więc rozwagi drodzy rowerzyści, bo ona mocno zwiększa nasze szanse na szczęśliwe zakończenie wycieczki.Po powrocie do miasta zajeżdżam do sklepu i kupuję dwa piwka, w końcu słusznie mi się należą po takiej trasie.
Widok na Śnieżkę z Kamiennej Góry nastraja optymizmem, choć wiatr mocno wieje w twarz...
Zalew Bukówka
Pec pod Sneżkou
Trzeba się tylko wdrapać na tę górkę...
Tu musiałem podsmarować kolano a przy okazji fotka...
Widok z Vychlidki, powyżej Vyrovki
Hotel podobny do tego w Ramzovej
Jest też trochę śniegu...
No i cel osiągnięty.Kapliczka. 1509m.n.p.m.
Na szczycie Śnieżki tłumy ludzi...
I ja miałem kiedyś zaszczyt jechać tą drogą na Śnieżkę
Obowiązkowa fotka przy Kapliczce a za mną Śnieżka...
Dom Śląski
Wróciłem, żeby zrobić fotkę drogi, którą wcześniej jechałem.na dole Vyrovka
Lucni Bouda...
No to na piechotę do Karpacza i kilka widoków z tej trasy.
Na tym głazie widnieje symbol saneczkarzy i data 1925.To chyba była kiedyś trasa saneczkowa.
Mój ulubiony widok z nad Stawów Karpnickich
Ten gnojek na pewno nie był trzeźwy.Nie dość że wyprzedził mnie "na gazetę" to jeszcze na skrzyżowaniu zatrzymał się okrakiem na podwójnej ciągłej.
Kategoria 150 i więcej, 1500mnpm i więcej, Czechy, Rudawy Janowickie
komentarze
Jakże przyjemnie wspominało mi się wypad z ekipą z końca marca, przeglądając Twoje piękne zdjęcia.
Gratuluję!
Fotorelacja SUPER.