Powrót z Karkonoszy
-
DST
63.00km
-
Kalorie 1927kcal
-
Podjazdy
501m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po wczorajszej Karkonoskiej eskapadzie budzę się w pokoju przydrożnego zajazdu.Jest godzina 5 rano.Oddychając karkonoskim powietrzem spalo mi się niesamowicie.Zrobiłem sobie masaż kontuzjowanej nogi ale wciąż boli, choć jakby trochę mniej.O godz 7 właściciel zajazdu zrobił mi takie duże śniadanie, że nie dałem rady wszystkiego zjeść, choć smakowało wybornie.Czas ruszać w drogę powrotną.Mam do przejechania 63km , które muszę pokonać lewą nogą.Stan prawej nie pozwala na jej pełne wykorzystanie.Na początek podjazd na Przełęcz Kowarską.Lewa noga, która odpoczęła sobie przez noc, świetnie radzi sobie z tym podjazdem, choć tempo nie jest oszałamiające.Ja jednak cieszę się, że w tej sytuacji wogóle jadę.Prawa noga tylko bezwładnie opiera się na pedale.Na Przełęczy Kowarskiej robię kilka fotek i zjezdażam do Kamiennej Góry.Przed Ogorzelcem z lasu wyskoczył pies, który zaciekle zaczął mnie ścigać, ujadając przy tym.Pomyślałem sobie:"będziesz ty biednego, kontuzjowanego rowerzystę ścigał?"Nie miałem zamiaru uciekać, nie w tym stanie.Podpuściłem psa a kiedy był już blisko, wyjąłem pistolet i strzeliłem w powietrze.Pies jak oparzony zrobił wyskok w bok i dwoma wielkimi susami wskoczył na wysoką skarpę, wprawiając mnie w zdumienie tym swoim wyczynem.Tak się biedaczysko przestraszył. Pomyślałem sobie:"a będziesz ty na drugi raz rowerzystów ścigal nicponiu".W Kamiennej Górze zatrzymuję się, żeby dać lewemu silnikowi odpocząć.Najbardziej obawiam się podjazdu w Cieszowie.Zastanawiam się, jak lewa noga po tylu kilometrach poradzi sobie z tym wzniesieniem.Okazało się, że podjechałem, choć przecież znacznie wolniej niż zazwyczaj.Dopiero w domu, po odpoczynku poczułem, jak dużym wysiłkiem dla lewej nogi było to jednonożne kręcenie.
Dziesiątki lat jeżdżenia i setki tysięcy kilometrów a nigdy jeszcze nie miałem takiej kontuzji.Nie na rowerze.Miewałem podobne kontuzje dawno dawno temu, kiedy biegałem na duże dystanse.Na rowerze jednak nigdy.Czas więc przemysleć to zdarzenie i wyciągnąć właściwe wnioski bo okazuje się, że nawet będąc najlepiej przygotowanym, można zostać zaskoczonym przez kontuzję.Jeszcze jedno spostrzeżenie mi się nasunęło.Gdyby nie pedała spd, które zczepiają się z butami, takie jednonożne kręcenie przez 63km chyba nie było by zbyt wygodne a być może, nie było by wogóle możliwe.Na podjazdach na pewno nie było by możliwe.
Czy cały ten wyjazd był udany?Uważam, że jak najbardziej.Pomimo kontuzji jestem szczęśliwy, że znowu byłem w Karkonoszach, że byłem na Okraju, w Pecu pod Snezkou i na przełęczy Modre Sedlo i wróciłem w jednym kawałku.Kontuzję uznaję jako naukę, z której wyciągnę jakieś wnioski na przyszłość.No i dzięki tej kontuzji zrobiłem kilka fotek, które bez niej nigdy by nie powstały.
O poranku na Przełęczy Kowarskiej
Zjazd do ogorzelca w bajkowej, jesiennej scenerii
Ostatnie spojrzenie w Kierunku Przełęczy Kowarskiej.W tym roku już tu chyba nie przyjadę.
Krótkie ujęcie z sobotniego wyjazdu
"/>