Przełęcz Sokola
-
DST
67.00km
-
Czas
03:21
-
VAVG
20.00km/h
-
VMAX
46.00km/h
-
Kalorie 2372kcal
-
Podjazdy
631m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po pracy pojechałem na Przełęcz Sokolą przez Głuszycę i Sierpnicę.Ten dochodzący do 18% podjazd nie okazał się zbyt wielkim wyzwaniem.Poszło mi całkiem łatwo, jednak wiatr był na przełęczy lodowany a powrót pod wiatr.Ma to jednak swoje plusy bo skoro wybieram się w niedługim czasie na Śnieżnik a następnie na Pradziad to przygotowanie się do chłodu jest raczej wskazane.Tymczasem jutro przerwa w jeżdżeniu na zakupy a w sobotę mam chęć przejechać całe Broumovske Steny, jeśli pogoda i jakieś inne okoliczności nie zmienią moich planów.
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Kategoria Rundka po pracy
Rundka po pracy
-
DST
51.00km
-
Czas
02:21
-
VAVG
21.70km/h
-
VMAX
42.00km/h
-
Kalorie 1956kcal
-
Podjazdy
447m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tradycyjna rundka po pracy trasą przez Dziećmorowice do Wałbrzycha i Jedliny Zdrój.
Jutro przymusowa przerwa bo muszę staruszkom zrobić zakupy.
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Po pracy do Czech
-
DST
91.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
03:54
-
VAVG
23.33km/h
-
VMAX
43.00km/h
-
Kalorie 3426kcal
-
Podjazdy
897m
-
Aktywność Jazda na rowerze
No chyba juś czas zakończyć ten relaks i brać się za jeżdżenie bo plany są ambitne i wymagają dobrej formy.
Po pracy pojechałem więc do Wałbrzycha, żeby na tamtejszych górkach pojeździć.Podjazd przez Dziećmorowice do Wałbrzycha, następnie z Wałbrzycha podjazd do Unisławia i tam zmiana planów.Pomyślałem, że jazda do Czech i powrót przez czeskie Janovicki i Głuszycę to niezły pomysł.Jechało mi się wyśmienicie, podjazd Dziećmorowicami do Wałbrzycha był dobrą rozgrzewką, podjazdy Wałbrzych-Unisław i Olivetin-Janovicki poszły mi nadspodziewanie dobrze.Czułem się jak dynamit na tych podjazdach.Tydzień relaksu po wyjazdach na Kartkonoską, Szosę Stu Zakrętów i Broumovske Steny przyniósł oczekiwaną regenerację organizmu.Doszlo nawet do małego wyścigu z gościem na kolarzówce.Ja jechałem Kellysem.Nie chciałem tego ale on jechał 26km/h a moim celem było utrzymanie trochę wyższego tempa no i chcąć niechcąc wyprzedziłem gościa.Ten siadł mi na koło i tak jechaliśmy do małego podjazdu przy Przystani Słonecznej nad Jeziorem Bystrzyckim.Tam odskoczyłem gościowi kilkadziesiąt metrów.Nie żebym chciał.po prostu na podjeździe nie utrzymał tempa a ja na takich podjazdach nie zwalniam.Na zjeździe rozpędził się i przy Fregacie ostro mnie wyprzedził.Zadowolony, że będę go miał z głowy, jechałem dalej swoim tempem.Niestety gość nie utrzymał tempa i przed Bystrzycą Doplną znowu go wyprzedziłem.No przecież nie będę jechał za nim 26km/h.Znowu siadł mi na koło ale już nie wyprzedzał bo było trochę pod wiatr, schował się za mną, oszfczędzając siły na finał, który miał nastąpić na podjeździe ul.Śląską pod cmentarz...Przed skrzyżowaniem z ul.Śląską zasygnalizowałem ręką zamiar skrętu w lewo na podjazd w kierunku cmentarza.Zawsze tam podjeżdżam na koniec każdej, nawet najdłuższej trasy.Gość też postanowił tam skręcić, żeby spróbować się ze mną na tym podjeździe.
Miałem za sobą porawie 90km, podjechane Dziećmorowice, Unisław z Wałbrzycha i Janovicki od Broumova.Czułem się tylko dobrze rozgrzany ale w żadnym razie nie zmęczony.To nie jest dystans, który mógłby mnie teraz zmęczyć.Ostro docisnąłem i na podjeździe osiągnąłem 31km/h, miałem jeszcze zmnienić tryb, żeby jeszcze zwiększyć prędkość, czułem ogromny zapas sił ale nie było już takjiej potrzeby.Odjechałem gościowi jak samochodem.W połowie podjazdu trochę zwolniłem, on pewnie myślał, że osłabłem i przyśpieszył.To stara sztuczka, którą kiedyś z lubością stosowałem w podobnych sytuacjacvh.Kiedy był już blisko, znowu wystrzeliłem jak z procy i już nie zwalniałem aż do szczytu podjazdu.Kolarz został daleko z tyłu.Całej tej zabawy by nie było, gdyby gość jechał swoim tempem albo gdyby utrzymał tempo do samej Świdnicy po wyprzedzeniu mnie.A może specjalnie na mnie czekał, żeby się pościgać na podjeździe...?Trzeba przyznać, że gość jechał kulturalnie, nie przyśpieszał kiedy wyprzedzałem, tylko dopiero kiedy zakończyłem wyprzedzanie.Wielu rowerzystów przyśpiesza kiedy ktoś próbuje ich wyprzedzić, co nie jest zgodne ani z przepisami, ani z kulturą jazdy.Ten gość akurat zachował się w porządku.Musi tylko popracować na podjazdach i nad wytrzymałością, bo nie sztuka jest wyprzedzić, tylko utrzymać tempo po wyprzedzeniu.
Tymczasem ja szykuję formę na wyjazd na Śnieżnik a następnie na Pradziad.Będą to długie i trudne trasy, wymagające dobrej formy.Trzeba więc przyłozyć się do podniesienia wytrzymałości na długich trasach i na długich ostrych podjazdach.
Mam tylko nadzieję, że pogoda nie przeszkodzi w tych przygotowaniach.
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Krótko
-
DST
40.00km
-
Czas
01:40
-
VAVG
24.00km/h
-
VMAX
41.00km/h
-
Kalorie 1480kcal
-
Podjazdy
332m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś krótka przejażdżka Dziećmorowicami do Wałbrzycha.Chyba już pomału czas pomyśleć o końcu tego relaksu.
Trzy podjazdy
-
DST
73.00km
-
Czas
03:08
-
VAVG
23.30km/h
-
VMAX
45.00km/h
-
Kalorie 2818kcal
-
Podjazdy
888m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Relaks i regeneracja trwa ale...
Dziś był fajny upał, pomyślałem sobie więc, że to dobre warunki, aby zrobić podjazd do Modliszowa, następnie do Dziećmorowic-Nowej Wsi, oraz przez Niedźwiedzice do Jedliny.Cała zabawa polegała na tym, żeby w ten upał przejechać trasę bez picia.Z Jedliny pojechałem jeszcze do Głuszycy Górnej na rondo, aby kupić tam bardzo dobrą oranżadę.Jednak napiłem się jej dopiero w domu.Fotek nie będzie bo nie zabrałem ani aparatu, ani telefonu.Szkoda, bo na szczycie podjazdu Dziećmorowice-Nowa Wieś, na asfalcie pełzła sobie żmija.Mogła być fajna fotka.Mogła...
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Rundka po pracy
-
DST
40.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zapomniałem wziąć licznika i gpsa, nie chciało mi się wracać ale i tak jechałem trasą, której długość dobrze znam.Powiem tylko, że były Dziećmorowice i podjazd pod Nową Wieś , którą podjechałem na średnich przełożeniach bez wysiłku ale i bez szarpania się, co daje mi pewien obraz swoich możliwości...Ten tydzień ma być regeneracyjny, więc będzie mało kilometrów, spacerkiem, czasem zrobię jakiś podjazd, mam dobrze jeść i wysypiać się...Po wyjazdach w ostatnim tygodniu należy się regeneracja.W następnym tygodniu, jeśli pogoda pozwoli, znowu się zacznie przygotowywanie do dłuższej trasy, którą zamierzam zrobić w czerwcu.Najprawdopodobniej będzie to Praded, tym razem jednak zamierzam trasę zrealizować w całości na rowerze, co zmusi mnie do przejechania około 300km.W tej chwili czuję, że mógłbym to zrobić.Jak będzie w czerwcu i czy pogoda, oraz okoliczności pozwolą, to się jeszcze zobaczy.Możliwe, że zanim rzucę wyzwanie tej trasie, będę chciał jeszcze zdobyć Śnieżnik.W końcu są to obowiązkowe, coroczne punkty do zdobycia.Tymczasem jednak odpoczywam sobie :)
Rundka do Wałbrzycha
-
DST
40.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:56
-
VAVG
20.69km/h
-
VMAX
42.00km/h
-
Kalorie 1663kcal
-
Podjazdy
507m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po ostatnich wojażach należała mi się mała przerwa w jeżdżeniu.Zresztą, pogoda i tak nie była dobra, więc tym chętniej z przerwy skorzystałem.Dziś jednak po pracy małą rundkę do Wałbrzycha zrobiłem.
Z zeszłotygodniowego wyjazdu na Przełęcz Karkonoską zostały jeszcze dwa zaległe filmy, które teraz tu pokażę.
Podjazd Podgórzyn-Przesieka
"/>
Na szczyt Przełęczy Karkonoskiej
"/>
Mapka dzisiejszej rundki
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Kategoria Rundka po pracy
Szosa Stu Zakrętów
-
DST
179.00km
-
Czas
08:33
-
VAVG
20.94km/h
-
VMAX
55.00km/h
-
Kalorie 6248kcal
-
Podjazdy
2040m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pogoda na ten dzień jest jak marzenie, choć trochę dmucha, ale burze prognozowane są dopiero około godz.17.W planie mam dojazd przez Czechy do Nachodu, następnie do Kudowy, podjazd Szosą Stu Zakrętów do Karłowa i powrót przez Radków, czeski Bozanóv do Mezimesti.W Starostinie planuję kupić piwo i salami.Na podjeździe z Wałbrzycha do Unisławia radio eska cały czas straszy mnie szalejącymi burzami, więc na szczycie podjazdu jadę kawałek w kierunku Rybnicy, żeby z wysoka ocenić sytuację.Nigdzie nie widzę najmniejszej chmurki a jestem naprawdę wysoko.
-Co oni tam piją w tym radio?-pomyślałem ale z każdym kilometrem uważnie obserwuję
niebo.Po przekroczeniu granicy w czeskim Zdonovie widzę jednak większe skupisko chmur, z którzyh może narodzić się burza.Chmury wiszą akurat tam, dokąd zmierzam.
-Najwyżej skrócę trasę w Teplicach, pojadę do Starostina, kupię piwo i salami i wrócę do domu.Setka km będzie...-myślę niezadowolony-nie pasuje mi taki scenariusz.
Chmur jest coraz więcej ale zamiast z Teplic pojechać do granicy, kontynuuję pierwotny plan, zapuszczając się coraz bardziej w głąb Czech.Za miejscowością Česká Metuje spotykam kolegę z pracy, Marka, który też tego dnia wybrał się pojeździć po Czechach.Kilka kilometrów jedziemy razem.Radzi mi zawrócić, ze względu na zagrożenie burzą.Ja też mam spore wątpliwości ale...Na rozjeździe Marek jedzie do Adrspachu a ja jadę w kierunku Cervenego Kostelca, z maniakalnym uporem kontynuując pierwotny plan.Przy drodze do Cervenego Kostelca, lekko w głębi lasu dostrzegam olbrzymi bunkier.Podjeżdżam, robię fotkę, coś zjadam i jadę dalej.Na szczycie podjazdu widzę, że chmury są naprawdę duże, dlatego nie wjeżdżam do samego Cervenego Kostelca, jak zakładał pierwotny plan, tylko skręcam w drogę prowadzącą do Hronova.W pierwotnym planie nie miało być przejazdu przez Hronov.Widzę też ogromne skupisko chmur nad Górami Stołowymi.Miałem naprawdę zamiar w Hronovie skręcić na Police i wracać do Broumova.Do kontynuowania jazdy do Nachodu przekonał mnie jednak znak z informacją "Nachod 8".Jestem już tak blisko celu, że postanawiam już nie odpuścić bez względu na konsekwencje, w końcu z cukru nie jestem zrobiony.Jazda do Nachodu pod silny, porywisty wiatr ale kiedy w Nachodzie skręcam w kierunku Kudowy, okazuje się, że wiatr mam wreszcie w plecy.80km jechałem pod ten wiatr.Może już wystarczy...Przejście graniczne Nachod-Kudowa to teraz wielki plac budowy.
Po przekroczeniu granicy chcę skręcić w lewo do Słonego, żeby nie jechać główną trasą, jednak skrzyżowanie jest w przebudowie i muszę przenieść rower kilkanaście metrów.Przez kudowę przejeżdżam nie zatrzymując się.Staram się zdążyć przed burzą do domu.Wreszcie jest cel mojej wyprawy: Szosa Stu zakrętów.Okazuje się, że odbywa się tu jakiś maraton kolarski.Chłopaki byli naprawdę zmęczeni, mieli za sobą 125km wyścigu i pod tę niemałą górę już ledwo jechali.Metę mieli w Radkowie nad zalewemJednemu próbowałem trochę pomóc ale nie miał już sił za mną jechać.Pogadaliśmy trochę i ruszyłem otrzej, bo groźba burzy była dla mnie sporą motywacją.Na przejściu granicznym w Bozanovie, cały tłum Czechów.Ledwo przejechałem między nimi.Na końcu zjazdu do Bozanowa z wysokiej trawy nagle wyskoczył duży, brązowy pies.Na szyi miał kolczatkę ale jego właściciele byli od nas jakieś 150 metrów.Kiedy minąłem psa, ten nagle ruszył za mną ostro.Nie uciekam, jadę spokojnie, nigdy nie uciekam przed dużymi psami.Kiedy do mnie dobiegał, spokojnie wyjąłem pistolet i wymierzyłem w psa.Właścicielka psa coś krzyczała, pies biegł równo ze mną a ja wciąż do niego mierzyłem.Łypał na mnie czerwonymi ślepiami ale nie atakował.Chyba rozumiał że coś mu grozi poważnego, jeśli zaatakuje.Kiedy byliśmy blisko jego właścicieli, przyhamowałem a pies z rozpędu mnie wyprzedził i wpadł wprost w objęcvia właścicielki, która chwyciła psa za kolczatkę i przerażonymi oczyma patrzyła na moją wyciągniętą rękę uzbrojoną w pistolet.Jej mąż stał znieruchomiały.Bez emocji, spokojnie schowałem pistolet i bez słowa odjechałem.Musieli się nieźle przestraszyć.Będą mieli nauczkę, że trzeba psa lepiej pilnować.Nie strzeliłem i nigdy nie strzelę, jeśli nie będzie prawdziwego zagrożenia.Nigdy nie panikuję w takich sytuacjach i spokojnie, chłodno kaluluję.Może pies chciał się tylko ze mną pościgać..Tak, czy tak, wygraliśmy obaj to spotkanie bo nikomu nic isę nie stało.Tymczasem pogoda jest coraz gorsza a ja jestem dopiero w Martinkovicach.Postanawiam nie jechać przez Otowice, tylko bezpośrednio przez Broumov, gdzie w bankomacie biorę kilkaset koron bo mimo wszystko nie zamierzam rezygnować z piwa i salami, ktróre są przecież głównym celem dzisiejszej wyprawy.Przed Broumovem jeszcze filmuję lądowanie szybowca na lotnisku.W Starostinie robię zaplanowane zakupy i jazda do domu.W Unisławiu widzę, że ciemne chmury wiszą nad Rybnicą i Głuszycą, jadę więc do Wałbrzycha.Na zjeździe do miasta ulicami płynie woda.Musiało tu nieźle padać przed chwilą.Jeszcze tylko jeden podjazd w Kierunku Dziećmorowic i już tylko jazda w dół a do tego z wiatrem.
-A co, należy mi się za tyle kilometrów jazdy pod wiatr i po górach-myślę zadowolony.
Kiedy jestem pod bramą swojego domu, zaczyna padać deszcz.
-Nie było mi dziś przeznaczone zmoknąć- uśmiechnąłem się do swoich myśli.
To był dobry dzień, kończący dobry, wolny tydzień.
Sprawdzam pogodę nad Wałbrzychem.Nigdzie nie widać burzowych chmur
W trasie spotkałem dwa takie miejsca, gdzie turysta może się napić wody
Na każdej wiosce jest taka mała remiza strażacka
Zjazd do Starkova
Siedziba lokalnych władz w Starkovie
Starkuv.Drewniany dom na rynku
Potężny bunkier w lesie, przy drodze do Cervenego Kostelca
Widok w kierunku Cervenego Kostelca zapiera dech ale chmury napawają obawami
W oddali Hronov
Krzyż z czaszką przed wjazdem do Hronova
Krzyż z czaszką przed wjazdem do Hronova
Nachod, nie wjeżdżam do miasta, tylko do razu na przejście graniczne do Kudowy
Na przejściu granicznym Nachod-Kudowa
Droga do Cervenego Kostelca
Droga do Cervenego Kostelca
Droga do Słonego.Tu musiałem przenieść rower
Ścieżka rowerowa w Kudowie
Kudowa
Kudowa
Kudowa
Hotel Verde
Drewniana dzwonnica w Kudowie
Na Szosie Stu Zakrętów trafiam na maraton kolarski
Podjazd do Karłowa
Kolejny maratończyk
Szczeliniec Wielki
Zjazd do Radkowa
Spotykam Marka w Czechach
MartinkoviceZa tymi górami jest już granica
Lotnisko w Broumovie
W Wałbrzychu padało przed moim wjazdem
"/>
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Kategoria Czechy
Broumovske Steny ponownie
-
DST
123.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
06:11
-
VAVG
19.89km/h
-
VMAX
46.00km/h
-
Kalorie 4325kcal
-
Podjazdy
1316m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zapowiedzi pogody na dzisiaj nie były zbyt pomyślne.Możliwość wystąpienia burz skutecznie zniechęciła mnie do dalszych wędrówek, jednak chciałem choć trochę pokręcić.Nie bardzo jednak wiedziałem dokąd jechać.Wpadłem jednak na pomysł podjazdu na Broumovské Stěny alt tym razem od strony Polic, przez Suchy Dul do Martinkovic.Już byłem przygotowany do wyjazdu, kiedy spadek ciśnienia atmosferycznego spowodował niesamowitą senność.
-Zdrzemnę się chwilkę i pojadę-pomyślałem a kiedy się obudziłem była już prawie godz 11.
-Nic to- powiedziałem sam do siebie- w końcu tak krótką trasę to i po południu można zrobić.
Ruszyłem więc przez Pogorzałę, Wałbrzych, Unisław...no własnie, w Unisławiu na asfalt wypełzł olbrzymi padalec ;).Chciała się gadzina pewnie ogrzać, gdy tymczasem ja zatrzymałem się, żeby gada przegnać, co by go żaden samochód nie rozjechał.Co ja się z nim nawalczyłem, żeby go przegonić.On twardo bronił swojej pozycji inacierał na mnie agresywnie.W końcu widzę, że nadjeżdża samochód, pokazuję prowadzącej kobiecie, żeby lekko odbiła w lewo.Zadufana paniusia za nic miała jednak moje gesty i o mało nie rozjechała padalca na moich oczach.Gadzia bestia trochę się przestraszyła ale dalej za nic nie chce ustąpić i walczy o swoje miejsce na asfalcie.W końcu jednak udało mi się zmusić gada do rejterady.To zdumiewające, jak błyskawicznie zniknął w niewysokiej przecież trawie.Zadwolony, że udało mi się ocalić małe życie, pojechałem dalej.W Mieroszowie mijam się z kolegą Markiem, który wracał z jakiejś trasy.W poniedziałek zapytam gdzie był.Machnęliśmy sobie rękami i tyle go widziałem.W Mieroszowie obrałem kierunek na przejście Łączna-Zdonov, następnie zjazd do Adrspachu i Teplic.Za Teplicami mocny podjazd przez Lachov w kierunku Polic.Podjazd mocny ale wart wysiłku bo z jego szczytu widok na Police i dalej przepiękny się rozlega , więc i fotkę tam zrobiłem.
Zjazd do Bukovic a następnie podjazd do Hlavnov, Suchy Dul oraz Slavnu.Później już jazda przez Las na wysokości prawie 700mnpm aż do miejsca zwanego Panuv Kriż.od Slavnu do Panuv Kriża droga(wąska leśna asfaltówka) jest zamknięta dla samochodów, jednak jeden tu wjechał.Oczywiście na polskich numerach rejestracyjnych.Jak zawsze, buractwo całą gębą, gdzie się nie pojawią, tam tylko wstyd dla kraju przynoszą.Od Panuv Kriża już tylko zjazd ale za to prawdziwym szutrem aż do Martinkovic.nie mogę się napatrzeć widoków.Chłonę je całym umysłem bo sceneria jest iście bajkowa.Co chwilę zatrzymuję się, żeby zrobić fotkę, kamera pracuje prawie cały czas a ja obracam ją, próbując zarejestrować na filmie piękno drogi i tych miejsc.Przez to wszystko posuwam się wolno do przodu a tymczasem pogoda coraz bardziej się psuje.Na zjeździe w Martinkovicach pada już dość mocno, zakładam więc ortalionkę.Czas, żeby spełniła swoją rolę bo jak do tej pory, zabierała mi tylko miejsce w torbie.
Im bliżej Broumova, tym gorzej.Leje jak z cebra i jeszcze drobnym gradem sypie.Na domiar złego, zaczyna walić piorunami.W samym Broumovie jest już naprawdę tragicznie, deszcz zalewa mi okulary i niewiele widzę a nie mogę ich zdjąć bo grad powybija mi chyba oczy.
Na podjeździe do Janovicek ledwie widzę szczyt Ruprechtickiego Spicaka, ale widzę jak pioruny walą po tamtejszej wieży telewizyjnej.W Janovickach buża potworna błysk i huk, błysk i huk, bez żadnej przerwy.Dla rowerzysty nie jest to bezpieczna sytuacja ale cóż mogę zriobić?Posuwam się więc do przodu.Wreszcie zjazd do Głuszycy ale do samego Jeziora Bystrzyckiego jadę w słabym już tutaj deszczu.Na zjeździe z zapory policja i pogotowie.Okazało się, że zjeżdżający z góry rowerzysta nie wyrobił zakrętu i przywalił w jadącą pod górę skodę.Wina była ewidentna po stronie rowerzysty.Tak to jest, jak się ma chęci większe niż umiejętności i kiedy adrenalina zwycięża nad rozwagą.Sytuacja musiała być poważna bo pogotowie wracało do Świdnicy na sygnale.
Jestem bardzo zadowolony z dzisiejszej jazdy.Na Broumovskich Stenach widziałem wiele ścieżek, w które chciał bym wjechać, jednak nie da się tego zrobić za jednym razem.Mysle, że w tym roku częściej będę wracał na Broumovske Steny, zapuszczając się w coraz to nowe miejsca.Naprawdę powinniście to wszystko zobaczyć na własne oczy.Naprawdę warto a zabłądzić się tam nigdzie nie da, ponieważ oznakowanie leśnych dróg jest doskonałe.
Z tą bestią stoczyłem zażarty bój, chcąc uratować mu życie
Police nad Metuji
I znów coś dla Kajmana.Krzyż z czaszką w Hlavnov
I znów coś dla Kajmana.Krzyż z czaszką w Hlavnov
Teraz będą już kolejne widoki na trasie ale bez opisu.
Pomnik Ofiar Nazizmu w Suchym Dole
Wbudowana wystawa strażacka w przystanek autobusowy w Slavnu
Taaakie widoki ale pogoda się psuje...
Panuv Kriż.Polski samochód w miejscu, gdzie zakazany jest wjazd samochodów
Panuv Kriż
Tam wjedziemy kiedy indziej... ;)
Panuv Kriż
Tu się nie da zabłądzić
Tam też kiedy indziej pojadę...
No i tam poniżej już Martinkovice, skręt w prawo i jazda do Otovic
Kategoria Broumovske Steny, Czechy
Małe co nieco...
-
DST
61.00km
-
Czas
02:36
-
VAVG
23.46km/h
-
VMAX
43.00km/h
-
Kalorie 2195kcal
-
Podjazdy
350m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po karkonoskich wojażach dnia poprzedniego, uznałem że należy mi się regeneracyjny luzik, wczorajszy więc dzień zrobiłem sobie wolny od jeżdżenia.
Dzisiaj całe do południa robiłem zakupy sobie i rodzicom.Po południu wsiadłem na rower, trzeba było pokręcić choć troszkę.Tylko Głuszyca Górna i z powrotem.Może niewiele tego ale biorąc pod uwagę, że całe do południa jeździłem składakiem, robiąc zakupy, uznałem że dla podtrzymania nałogu wystarczy.Trzeba zbierać siły, jednocześnie utrzymując namiastkę formy, bo możliwy jest kolejny wyjazd, choć na razie nie wiem gdzie i którego dnia.Pewnie dowiem się w ostatniej chwili, jak to zwykle u mnie bywa... ;)