100 i więcej
Dystans całkowity: | 5817.28 km (w terenie 30.00 km; 0.52%) |
Czas w ruchu: | 60:15 |
Średnia prędkość: | 19.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.00 km/h |
Suma podjazdów: | 62227 m |
Maks. tętno maksymalne: | 156 (91 %) |
Maks. tętno średnie: | 133 (78 %) |
Suma kalorii: | 57193 kcal |
Liczba aktywności: | 48 |
Średnio na aktywność: | 121.19 km i 6h 41m |
Więcej statystyk |
Niedzielna rundka
-
DST
142.00km
-
Czas
06:51
-
VAVG
20.73km/h
-
VMAX
43.00km/h
-
Kalorie 4738kcal
-
Podjazdy
1333m
-
Aktywność Jazda na rowerze
W ten weekend miał być wypad...Nieważne, skoro plan nie został zrealizowany to nie warto o nim mówić, choć..jak mówi przysłowie:"co się odwlecze...itd".
Sobotnia pogoda nie zachęcała mnie jakoś do zrobienia dalszego wyjazdu, podobnie jak niedzielny poranek.Od 4 rano obserwowałem paskudne niebo, w końcu zrezygnowany wróciłem na legowisko.
-Kolejny zmarnowany weekend- pomyślałem i zapadłem w drzemkę.
W pewnym momencie obudziły mnie promienie Słońca.Zerwałem się na równe nogi.
-Prawie ósma godzina- stwierdziłem, spoglądając na zegarek.
Dałem sobie pół godziny do startu i zgodnie z moją tradycją zaczęło się prawdziwe szaleństwo ale zmieściłem się w czasie i po pół godzinie ruszyłem w drogę.
Niedzielna trasa nie może być zbyt daleka bo w poniedziałek w pracy muszę być w dobrej formie.Nie miałem pomysłu na trasę, koncepcja przyszła w trakcie jazdy i tak oto wyszła rundka trochę większa od tych, które robię po pracy.
Nie będę pisał przez jakie miejscowości jechałem bo widać to na załączonej mapce.
Pierwsze fotki zrobiłem w Srebrnej Górze.Miasteczko to przeżyło ostatnio gruntowny remont i wygląda dość ładnie.
Droga ta ma nachylenie dochodzące do 16% i prowadzi do fortów nad miastem.
Srebrna Góra widziana z drogi do fortów
W samym środku miasteczka krzyż z czaszką.Kajman się ucieszy :)
Fort Ostróg
Wiele razy byłem na fortach Srebrnej Góry ale zawsze zwiedzałem tylko Fort Don Jon i Fort Wysoka Skała.Tym razem, po raz pierwszy wdrapałem się na Fort Ostróg.
Widok z Fortu Ostróg
W Nowej Rudzie jest potężny kościół ale nijak nie mogłem go sfotografować bo zasłonięty jest drzewami.
Robię więc tylko fotkę zegara na wieży i jadę na granicę z Czechami do Tłumaczowa.
W Tłumaczowie odbijam w lewo na drogę do Radkowa, która ma nachylenie dochodzące do 21%.Zawsze tylko zjeżdżałem tą drogą, obiecując sobie, że kiedyś przyjadę, żeby podjechać.Dziś właśnie dotrzymałem danej sobie obietnicy.
Tłumaczów z drogi do kopalni.
Tłumaczów z drogi do kopalni.
Pokonuję cały podjazd do samej kopalni, następnie usatysfakcjonowany wracam do Tłumaczowa, wjeżdżam do Czech i robię fotkę krzyża z czaszką, który stoi w czeskich Otovicach przy kościele.
Krzyż z czaszką w czeskich Otovicach.
Jadę do Mezimesti, po drodze mijając Broumov z jego browarem w Olivetinie.Na widok browaru obiecuję sobie, że w Starostinie zaopatrzę się w czeskie piwko :).
Pod sklepem w Starostinie całe autobusy Polaków robiących zakupy, spokojnie więc zjadam ostatnie kanapki, wypijam kakao a w tym czasie Polacy wsiedli do autobusów i szczęśliwi odjeżdżają z zakupami.W sklepie nie ma już nikogo , więc szybko kupuję piwko ładuję i podobnie szczęśliwy jak moi rodacy, którzy przed chwilą odjechali, ruszam do domu.Teraz siedzę sobie przy komputerze a piwko czeka cierpliwie na swój czas, kiedy to zapragnę go skosztować :)
<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=gbbgdgigqpqeenda" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Kategoria 100 i więcej
Przełęcz Rędzińska
-
DST
145.96km
-
Czas
06:49
-
VAVG
21.41km/h
-
VMAX
54.00km/h
-
Kalorie 4855kcal
-
Podjazdy
1548m
-
Aktywność Jazda na rowerze
W niedzielę nie mam zwyczaju jeździć ale wczoraj nigdzie nie byłem więc reguła została złamana.
Pojechałem w Rudawy Janowickie, w kierunku Przełęczy Rędzińskiej.Podjazd od Wieściszowic jest wymagający.Nachylenia początkowo 4,8%, szybko się zwiększają do 16,17 i 19%.W jednym miejscu Garmin wskazał 20% ale to krotki odcinek był.Cała jazda w pełnym Słońcu, do którego jeszcze nie zdążyłem przywyknąć, więc troszkę się spociłem.
W końcu wjechałem na szczyt.Teraz tylko zjazd do Pisarzowic.
Na szczycie.
Jakiś rowerzysta wdrapuje się na szczyt przełęczy od strony Pisarzowic.
Widok w kierunku na Rędziny
Z Pisarzowic początkowo zamierzałem pojechać do domu przez Kamienną górę, jednak kiedy zobaczyłem drogę do Miszkowic, bez wahania w nią skręciłem.
Widok na Kamienną Górę z drogi do Miszkowic.
Nigdy wcześniej nie jechałem tą drogą i gdybym wiedział, że jest tam taki długi podjazd to może bym nie pojechał.Na drodze tej z zarośli w pewnym momencie wyskoczyła mi przed rower żmija.Biedaczka była bardzo przestraszona nagłym spotkaniem z rowerem.Jakimś cudem udało mi się ją nie przejechać ale stopy uniosłem wyżej bo zrobiła 2 skoki w kierunku mojej prawej nogi.Kiedy odjechałem kilka metrów ona również przestała się śpieszyć a tymczasem w jej kierunku nadjeżdżał samochód.Zawróciłem szybko oczami szukając kija, żeby zgonić ją z asfaltu.Nie zdążyłem, samochód był już przy niej, ja patrzyłem bezradnie, kiedy koła samochodu o centymetry przetoczyły się obok żmii.
-Udało jej się- ucieszyłem się, sięgnąłem po kamerę i włączyłem ale zanim system się wczytał, żmija zniknęła w zaroślach.
Może kierowca spostrzegł, że stojąc prawie na środku jezdni, wpatruję się w coś na asfalcie, dostrzegł żmiję i lekko wymanewrował...Nigdy się tego nie dowiem.
Wyższość lustrzanki nad wszelkimi kompaktami polega, między innymi ,na natychmiastowej gotowości aparatu, zaraz po włączeniu.niestety, lustrzanka została w domu, więc fotki żmii nie będzie.Było więcej żmij tego dnia ale większość była rozjechana kołami samochodów.Szkoda...
Po drodze przejeżdżam obok zalewu Bukówka.
Ten front burzowy wzbudził moje obawy.
Od tej pory więc, już tylko jadę.
Tymczasem na zjeździe ze Szczepanowa do Lubawki łapię kapcia.Wytrwale szukam w oponie winowajcę ale niczego nie znajduję.nie ma wody, żeby sprawdzić, gdzie jest dziura, zakładam więc nową dętkę a starą chowam do sakwy.
-W domu przeprowadzę śledztwo- myślę-po zastosowaniu metod NKWD winni sami się przyznają ;).
Jednak w trakcie montażu spostrzegam, że pasek pod dętką swobodnie się przesuwa po rafce.
-To pewnie jest nasz winowajca-myślę i na wszelki wypadek całą drogę używam wyłącznie hamulca tylnego.Kilometr przed domem zapomniałem się i automatycznie łapię dwa hamulce.Łapię drugiego kapcia.Do domu ostatni kilometr maszeruję spacerkiem.Wniosek jest jeden: jutro wszystkie paski na rafkach do wymiany.
Możliwe, że przednią oponę też wymienię, jest już trochę przytarta.
<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=pwfoiqsmcukydtba" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Kategoria 100 i więcej, Rudawy Janowickie
Ruprechticki Spicak
-
DST
104.55km
-
Teren
18.00km
-
Czas
06:08
-
VAVG
17.05km/h
-
VMAX
40.10km/h
-
Kalorie 4085kcal
-
Podjazdy
1397m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pogoda jest niezła ale nie do końca pewna, nie zamierzam więc zbytnio oddalać się od miasta.Nie boję się deszczu ale w pamięci mam zeszłoroczny wyjazd na Przełęcz Puchaczówka, kiedy to deszcz zlał mnie niemiłosiernie.Zastanawiając się, jak nie zmarnować dnia, przypomniałem sobie, że w tym roku jeszcze nie postawiłem stopy na szczycie Ruprechtickiego Spicaka a przecież przynajmniej raz w roku powinienem tam zawitać.Nie zastanawiając się dłużej, wsiadam na Kellysa i jadę. Asfaltową drogą docieram do schroniska Andrzejówka, skąd nie zatrzymując się, zielonym szlakiem szutrowym docieram do przejścia granicznego z Czachami.Po drodze widoki zapierające dech ale nie robię fotek bo kamera została w domu a komórką takich krajobrazów się nie sfotografuje.Zjeżdżam kawałek, skręt w lewo i wreszcie podjazd.Ostatnie pół kilometra do szczytu nie da się jechać, przynajmniej ja nie potrafię.Na szlaku nasypane kamienie, na których tylne koło buksuje a przednie nie trzyma kierunku.Schodzę z roweru i ostatnie pół kilometra wspinam się piechotą, pchając rower.Jest ciężko ale nie rezygnuję.
Dzisiaj na Ruprechtickim Spicaku.Fotka zrobiona komórką.
Ze szczytu Spicaka widać czeskie miasta: Broumov i Mezimesti, oraz wiele wiosek.Widać też naszą Głuszycę.Widok obłędny.Podczas zjazdu po kamienistej drodze ze Spicaka przednie koło traci grunt.Koziołkuję razem z rowerem, udaje mi się jednak upadek kontrolować, choć w bardzo ograniczonym zakresie.Masa kamieni to nie materac, więc pomimo że dobrze ułożyłem ciało do upadku, to jednak uderzam lewym kolanem i łokciem o kamienie.Po upadku przez chwilę leżę sobie sprawdzając, czy wszystkie kości mam całe. Chyba całe, wstaję więc, sprawdzam rower, wszystko O.K.Zjeżdzam do Ruprechtic, następnie do Mezimesti.Tu spotykam kolegów ze Świdnicy, którzy przyjechali sobie kolarzówkami do Czech na obiadek.No cóż, pewnie smaczniej i taniej niż w Polsce.Jadąc w kierunku granicy czuję, że kolano boli coraz bardziej i wyskoczyło na nim jakieś zgrubienie. Mimo to, postanawiam wykonać plan i podjechać do Sokołowska a następnie szutrem do schroniska Andrzejówka, aby następnie zjechać do Łomnicy i Głuszycy.Plan wykonuję w całości, no i o to chodzi. Zadanie ma być wykonane bez względu na straty.Kolano i Łokieć posmarowane maścią Traumel-S.Może do poniedziałku przestaną boleć.
Ruprechticki Spicak.Fotka zrobiona podczas innego mojego wyjazdu w Góry Suche.
<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=pqjgszvlglpuweet" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Urwany kawałek trasy na mapce to wyłączony gps podczas rozmowy z kolegami.Zapomniałem ponownie włączyć gps, kiedy znowu zacząłem jechać.Często mi się to zdarza.
Kategoria 100 i więcej, Czechy
Głazy Krasnoludków i Krzeszów
-
DST
121.23km
-
Czas
06:26
-
VAVG
18.84km/h
-
VMAX
52.00km/h
-
Kalorie 3800kcal
-
Podjazdy
1148m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jest w Gorzeszowie taki mały i mało znany rezerwat przyrodniczy o nazwie Głazy Krasnoludów.Właśnie dziś moim celem własnie ten rezerwat był, oraz Krzeszów, gdzie znajduje się pocysterska bazylika mniejsza.Fotki i opis w najbliższym, możliwym czasie, teraz muszę upiec chleb i zjeść jakiś obiad.
Na razie tylko mapka trasy
Kolejny, wolny od pracy dzień i przyznam, że czuję jeszcze przedwczorajszy wyjazd w Góry Stołowe, jednak żal pięknej pogody sprawia, że jadę, tym razem gdzieś bliżej i po mniejszych górkach. Pomyślałem o Głazach Krasnoludków w Gorzeszowie bo dawno tam nie byłem a miejsce jest prawdziwie czarowne. Po Głazach Krzeszów a następnie improwizacja. Pierwsze 32km pod górkę, która kończy się w Rybnicy, no i oczywiście pod wiatr. Cała droga do Gorzeszowa upływa mi na rozkoszowaniu się pogodą i widokami, które są naprawdę atrakcyjne. Do roweru dopięte mam sakwy, w których jest cała masa niepotrzebnych mi w trasie rzeczy, ja uważam jednak, że w pewnych okolicznościach mogą się okazać niezbędne i to przeświadczenie wystarczy abym zdecydował się taszczyć je przez całą drogę. Muszę przyznać, że choć sakwy stawiają duży opór powietrza, hamując prędkość jazdy i zwiększają ciężar roweru, to jednak zauważyłem też pozytywne skutki zabierania ich z sobą nawet na małe wyjazdy. Zaobserwowałem, że samochody wyprzedzając, omijają mnie szerszym łukiem, co sprawia, że mam większy komfort psychiczny w czasie wyjazdów. Już w Kochanowie zaczyna się prawdziwa kraina przydrożnych krzyży, kapliczek i figurek świętych, które są świadectwem władzy krzeszowskiego zakonu. Stoją one zarówno przy drodze, w obejściach zabudowań gospodarczych, jak i w szczerym polu. Miejscowa ludność musiała mieć cały czas świadomość, kto włada tymi ziemiami, komu należy się oddawanie czci i płacenie podatków. Gdybym chciał je wszystkie fotografować, pewnie do tej pory nie zdołałbym wrócić do domu ;).
Dojeżdżam do Gorzeszowa i robię fotkę Czarciej Skale
Następnie skręt w lewo na żółty szlak pieszy a czarny rowerowy. Na początku jest to wąska asfaltówka, drogowskazy prowadzą wprost do Głazów Krasnoludków, więc nikt nie powinien zabłądzić. Za wsią asfaltówka zmienia się w szutrową drogę ale jest ona szeroka i sucha. Wygodnie się nią więc jedzie do samego rezerwatu, choć trzeba troszkę podjechać.
Tak wygląda szutrówka do rezerwatu.
Wejście na teren rezerwatu
Jest to dzień powszedni, więc w rezerwacie jestem całkiem sam. Zostawiam rower pod drzewem i idę trochę pozwiedzać. Czuje się tu coś pierwotnego...Zwiedzając rezerwat, można wejść na sam szczyt skał, ścieżkami prowadzącymi między skałami ale trzeba uważać bo nie ma tam żadnych zabezpieczeń i nieostrożny turysta może spaść. Skały mają bardzo ciekawe formy, przypominające te z Gór Stołowych.
Fotka zrobiona latem
Część fotek załączyłem z wcześniejszego wyjazdu.
Robię kilka fotek i chwilę zastanawiam się nad dalszą jazdą szutrem w kierunku Olszyn, jednak ta ta droga oddalała by mnie mnie od Krzeszowa, więc wracam do Gorzeszowa a następnie jadę do Krzeszowa. Po drodze w Krzeszówku cykam fotkę kościoła i widocznego już w oddali zespołu klasztornego w Krzeszowie.
Kościół w Krzeszówku
W oddali widoczny kompleks klasztorny w Krzeszowie, jest naprawdę ogromny.
Jedna z przydrożnych figur
Zwiedzam teren klasztorny, bazylika akurat jest w trakcie remontu elewacji i zdobień zewnętrznych.
Narzędzie benedyktyńskiej sprawiedliwości pewnie i dziś byłoby najbardziej skutecznym środkiem na wychowanie społeczeństwa w poszanowaniu prawa i porządku.
Nieczynna brama na teren klasztoru
Zdobienie bramy wejściowej na teren klasztoru
Trafiłem na remont bazyliki...
Pozłacana figura na szczycie wieży bazyliki
Bazylikę zdobią potężne figury.
Kolejny etap to Betlejem, do którego prowadzi zaniedbana asfaltówka przez las.
Widok w drodze do gościńca Betlejem
Atrakcją gościńca Betlejem jest pawilon na wodzie. Robię fotkę ale chyba nie spodobało się to pilnującemu posesji psu bo strasznie na mnie ujadał. Obiecuję mu, że będzie sławny bo opublikuję jego fotkę i to trochę psa uspokaja :).Kiedy jednak odjeżdżałem to aż chciał siatkę pogryźć, chyba nie bardzo mi uwierzył ;).
A tak wygląda latem.Fotka zrobiona podczas innego wyjazdu.
Tym niemniej słowa danego psu dotrzymuję i fotkę zamieszczam
Od gościńca jadę na Przedwojów. Wspaniała droga przez las. Widoki, powietrze, czegóż więcej mi potrzeba?Zwłaszcza, że pod górkę :).Droga ta była kiedyś wąską asfaltówką ale z asfaltu w większości pozostały tylko kamienie podkładowe. Miejscami widać asfalt. Mój Lincoln ma jednak opony Michelin Country Gravel, więc nie straszne mu takie nawierzchnie. Sprawdziły się one doskonale w zeszłym roku na szutrach Gór Suchych, gdzie kamienie były bardzo ostre.
Podjazd się kończy i staję na punkcie widokowym z którego można podziwiać wspaniałą panoramę Krzeszowa i okolic. Zauważam, że rozsypało się mocowanie przedniej sakwy i trzyma się ona jedynie na obluzowanej , jednej śrubce. Próby skręcenia kończą się fiaskiem, gwinty nie łapią. Szkoda mi czasu na dalszą walkę. Przepakowuję z niej wszystko do tylnych sakw i samą sakwę też. Co ja bym zrobił bez tych tylnych sakw, miałem jeszcze kilka innych rozwiązań, łącznie z ciśnięciem przedniej sakwy do rowu ale ona jest naprawdę solidna i szkoda by było. Mocowanie zrobię w domu po swojemu i będzie służyć przez lata.
Droga z Betlejem do Przedwojowa
Krzeszów z punktu widokowego
Teraz tylko zjazd do Przedwojowa
Droga do Przedwojowa.Miejscami jest nawet asfalt
Zjeżdżam do Przedwojowa a następnie do Kamiennej Góry. Przed zjazdem do Kamiennej Góry robię ostatnią fotkę tego dnia, chowam kamerę i zjeżdżam do miasta.
Widok przed zjazdem do Kamiennej Góry
Zwiedzam Kamienną Górę, lecz fotek nie robię, jakoś nic szczególnego nie przykuło mojej uwagi. Z Kamiennej Góry do Szczawna Zdrój przez Czarny Bór. W Jabłowie miło jest jechać nowym asfaltem, choć pod górkę, ale co to za górki... Na podjeździe w Czarnym Borze jakiś gość na „góralu” próbuje mnie gonić.
Nie uciekam, od 3 lat nie bawię się już w takie podchody. Nikogo nie gonię, przed nikim nie uciekam. Po prostu sobie jadę.
-Pewnie zaraz mnie dogoni- myślę sobie z uśmiechem, ale on jakoś tak nie może mnie dojść...
W Szczawnie Zdrój ruch niesamowity, droga wąska. W Wałbrzychu kieruję się na Poniatów, następnie polną drogą na Julianów i do Modliszowa,w Modliszowie zjazd do Lubachowa. W Modliszowie spotykam rowerzystów z mapami, czyżby jakieś zawody rowerowe?
Dojeżdżam do Świdnicy, na liczniku mam 117km, jadę więc do Muzeum Broni w Witoszowie, żeby dokręcić do 120km.Czuję się, jakbym przejechał 20km a nie 120...
To zdumiewające i bardzo przyjemne uczucie daje nadzieję na wiele dalekich wyjazdów w tym roku.
<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=lcmdnlfalowiaqpy" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Kategoria 100 i więcej
Nareszcie Okraj
-
DST
146.54km
-
Czas
07:40
-
VAVG
19.11km/h
-
VMAX
51.10km/h
-
HRmax
156( 91%)
-
HRavg
133( 78%)
-
Kalorie 4645kcal
-
Podjazdy
1703m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przełęcz Okraj w Karkonoszach to swego rodzaju legenda wśród rowerzystów i przynajmniej raz w roku(zazwyczaj jednak kilka razy)staram się wjechać na szczyt tej przełęczy.
Zapowiedzi pogody na sobotę były optymistyczne już od dłuższego czasu, więc dzień wcześniej upiekłem specjalnie ciasto na drogę i przygotowałem dwa bidony napoju energetycznego Azteków. Dawno temu przestałem wierzyć w batoniki i napoje energetyczne. Aztekowie wiedzieli co naprawdę jest skuteczne. Załadowałem do plecaka, kurtkę, dodatkowe rękawice, statyw, kamerę i parę innych drobiazgów. Pomny bólu pleców po ostatnim wypadzie po piwo do Czech , kiedy to w plecaku na plecach przez 55km wiozłem piwo, dzień przed wyjazdem kupiłem bagażnik na sztycę i tym razem plecaczek pojechał sobie na bagażniku. Bagażnik znacznie jednak podniósł wagę roweru a do tego plecak chyba ze 4kg...
-Łatwo nie będzie-pomyślałem sobie z dziką satysfakcją.
Pomimo wcześniejszego przygotowania, jakoś guzdrałem się i z domu wyjechałem dopiero po godz 9.
Jazda w Karkonosze to wiadomo, jazda pod górkę. Wiatr generalnie miałem boczny ale często droga ustawiała mnie pod wiatr. Moje zdumienie wzbudza nowy asfalt na zjeździe z Cieszowa i w Starych Bogaczowicach. Przez wiele lat ta droga to były same dziury. Teraz, po nowym asfalcie jedzie się naprawdę super, aż mnie korci tędy wracać, jednak w planie mam inną trasę powrotu.
Liczyłem, że w Kamiennej Górze będę na godz12 a tymczasem udało mi się tam dotrzeć o 11:10.
Przed Kamienną Górą zatrzymuję się bo widok na Karkonosze i Śnieżkę jest wspaniały. Robię kilka fotek kamerą i ruszam dalej. Fotki wychodzą fatalnie bo kamera nie bardzo nadaje się do zdjęć ale cóż, jadąc rowerem w trasę można wybrać tylko jeden aparat. Zazwyczaj jest to właśnie kamera.
Jakoś dziwnie łatwo wjeżdża mi się na Przełęcz Okraj. Myślałem, że będzie gorzej. Jednak na przełęczy jest dość chłodno, więc wyciągam z plecaka cienką ortalionkę i kurtkę , którą zakładam na ortalion. Podczas zjazdu wcale nie było mi za ciepło a kurtkę zdjąłem dopiero przed podjazdem w Szczepanowie. W ortalionce pozostaję do końca trasy bo cały czas mam pod mocny wiatr a nie chcę , aby mnie przewiało. Warto było taszczyć tę kurtkę w plecaku, naprawdę przydała się na zjeździe z Okraju.
Nie lubię wracać tą samą drogą, więc na Rozdrożu Kowarskim skręcam na Jarkowice, choć wiem, że przez to czeka mnie jazda pod mocny wiatr, oraz wymagające podjazdy w Szczepanowie, pod Strażnicze Naroże w Chełmsku Śląskim i podjazd z Unisławia Śląskiego do Rybnicy Leśnej, który jest ostatnim znaczącym podjazdem na tej trasie. Poza tym wiele mniejszych podjazdów ale też i zjazdów nie mniej atrakcyjnych nie brakuje. Znam tę trasę doskonale, więc wiem w co się pakuję , jednak atrakcyjność trasy ma znaczenie nadrzędne a trudności są do pokonania.
Kiedy dojeżdżam do ruin kościoła w Unisławiu Śląskim to czuję się jak w domu, choć do przejechania mam jeszcze około 36km.Całą drogę przejechałem bez większych przygód, jeśli nie liczyć psa, który próbował ataku w Starych Bogaczowicach i drugiego psa, który w Kowalowej też chciał mnie ścignąć. Nie uciekałem jednak, w obu przypadkach wystarczyło wywarcie presji psychologicznej. Zadziwiające, jak bardzo skuteczna jest to metoda. Myślałem, że pierwsza „górka” w tym roku powyżej 1000mnpm to będzie Wielka Sowa. Padło jednak na Okraj.
Po Okraju to już tylko Przełęcz Karkonoska jest mocniejsza ale za wcześnie jeszcze aby tam pojechać, choć i taki plan mam w głowie.
Śnieżka widoczna z Kamiennej Góry
Kamienna Góra a za nią pasmo Karkonoszy i Śnieżka
Kamienna Góra a za nią pasmo Karkonoszy
Kamieniołom w Ogorzelcu widziany z przełęczy Kowarskiej
Podjazd na Przełęcz Okraj
Widok z drogi na Przełęcz Okraj
Widok z drogi na Przełęcz Okraj
Na Przełęczy Okraj
Na Przełęczy Okraj
Na Przełęczy Okraj
Zjazd z Przełęczy Okraj
Podjazd pod Szczepanów za Miszkowicami
Droga ze Szczepanowa do Bukówki
Ruiny kościoła w Unisławiu Śląskim.Tu zaczyna się ostatni znaczący podjazd na tej trasie.
<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=isaiczwndnsnihal" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Kategoria 100 i więcej, 1000 mnpm i więcej
Na Ruprechticki Spicak
-
DST
121.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałem wolny dzionek , więc pojechałem na szczyt Ruprechtickiego Spicaka w Czechach.Wjazd do Czech przez przejście Golińsk-Starostin, powrót do Polski przejściem Janovicki-Głuszyca.
Na szczycie Spicaka
Ruprechticki Spicak
Widok ze szczytu Spicaka
widok z wieży telewizyjnej na Spicaku
Widok ze Spicaka
Widok ze Spicaka
Wieża TV na Spicaku
Na szczycie Spicaka
Droga na Spicak
Widok z podjazdu w Janovickach na Spicak
Podjazd w Janovickach
Na przejściu granicznym Janovicki-Głuszyca 660mnpm
Kategoria 100 i więcej, Czechy
Rudawy Janowickie
-
DST
140.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miała być znowu Kotlina Kłodzka, jednak w ostatniej chwili zmieniłem kierunek i pojechałem w Rudawy Janowickie.
Pierwszym celem był Zamek Bolków
Na zamku w Bolkowie
Z Bolkowa skierowałem się na Przełęcz Poręba w kierunku Kaczorowa
Podjazdy tam sięgają 17% nachylenia...
http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,131878,wjazd-na-przelecz-poreba-618mnpm.jpg
Widoki podczas zjazdu z Przełęczy Poręba są super ale było lekko mgliście
z Kaczorowa do Marciszowa przez Świdnik, następnie do Wieściszowic i na "Kolorowe Jeziorka".
Błękitne Jeziorko
Do Błękitnego Jeziorka leśnym, górskim szutrem, następnie powrót do Wieściszowic i jazda na Przełęcz Rędzińską
Wjazd na Przełęcz Rędzińską , tutaj nachylenia dochodzą do 22%.
ale za to jakie widoki...
Krzyż Milenijny i jeszcze "mały" podjazd na szczyt Przełęczy Rędzińskiej
Podjazd na Czarnów i widok na kopalnię dolomitu w okolicach Przełęczy Rudawskiej
Fotki mocno spłaszczają widok dość stromych podjazdów w okolicach Przełęczy Rudawskiej i kopalni dolomitu.
Kilka razy wjechałem w szutrowe drogi okolic Czarnowa i Przełęczy Rudawskiej ale czas mi się kończył i trzeba było wracać do Świdnicy.Zjeżdżam więc do Pisarzowic, Kamiennej Góry i przez Czarny Bór, Szczawno Zdrój, Wałbrzych do Świdnicy.Wszystko było super ale motocykliści niesamowicie szaleli tego dnia.Jeden enduro o mało nie wylądował mi na plecach.Po wioskach , gdzie ograniczenie sięgało 30-40km/h motocykliści szaleli z prędkościami około 150km/h.Momentami naprawdę było niebezpiecznie bo widać było, że nie do końca panują nad maszynami.
Mapka Trasy
Kategoria 100 i więcej, Rudawy Janowickie
Przełęcz Puchaczówka
-
DST
100.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miała to być kolejna większa trasa a jej celem głównym wjazd na Przełęcz Puchaczówka w Masywie Śnieżnika.Kiedy zaczynałem jazdę rowerem od Kamieńca Ząbkowickiego, pogoda była super.W Górach Złotych, na zjeździe do Lądka Zdrój było chłodno, założyłem więc na siebie wszystkie ciuchy, jakie miałem w plecaku.Po drodze zatrzymałem się tylko w miejscu, gdzie zginął Marian Bublewicz i po zrobieniu fotki pognałem do Lądka.
W Lądku było już znacznie cieplej, więc wciąż myślałem, że bez problemów zrealizuję w całości swój plan.
Już w Stroniu Śląskim zaczęło mżyć, jednak na ten dzień zapowiadano przelotne opady, więc nie przejmowałem się tym zbytnio.Z każdym kilometrem w kierunku Przełęczy Puchaczówka bylo jednak coraz gorzej.
Kiedy dotarłem na Przełęcz Puchaczówka, nieźle już tam lało.
Zrobiłem więc tylko fotki i zjechałem przez Idzików do Bystrzycy Kłodzkiej.
Z Przełęczy jest wspaniały zjazd i nowy asfalt ale przy takiej pogodzie szybka jazda była wykluczona.Droga prawie stała się potokiem, hamulce niezbyt dobrze hamowały a znaki drogowe informowały o możliwości przebiegania przez drogę leśnych zwierząt.Jechałem więc dość rozważnie.
W Bystrzycy Kłodzkiej padał deszcz, choć trochę mniejszy.Zmoknięty i zmarznięty postanowiłem zakończyć trasę w Kłodzku, skąd do Świdnicy miałem zamiar pojechać szynobusem.Podkusiło mnie jednak, żeby sprawdzić, jaka pogoda jest w Polanicy.W końcu te dodatkowe 17 kilometrów nie robiło mi wielkiej różnicy.
Kiedy dotarłem do Polanicy...
...tu pogoda była jeszcze gorsza niż w Bystrzycy Kłodzkiej, pojechałem więc do Kłodzka.Pogoda zaczęła się poprawiać i zacząłem nawet snuć plan jazdy do Świdnicy rowerem.
Zrobiłem sobie więc fotkę na wjeździe do Kłodzka...
...i zaraz po tym musiałem założyć ortalionkę bo znowu zaczęło padać.
Wyjechałem jeszcze za Kłodzko drogą na Nową Rudę aby zobaczyć pogodę za miastem.Niestety, pogoda była fatalna.Pozwiedzałem więc trochę Kłodzko bo do odjazdu szynobusu miałem jeszcze ponad godzinę.W rynku spotkałem podróżnika rowerowego.Sakwy z tyłu, sakwy na przednim kole i sakwa na kierownicy...Twarz zdradzała wiele dni spędzonych na świeżym powietrzu...Dla takich ludzi mam najwyższy szacunek, przejeżdżają tysiące kilometrów obładowanymi rowerami, bez względu na pogodę.
Wniosek z mojej wycieczki jest taki, że trzeba już ze sobą wozić konkretniejsze ciuchy, zwłaszcza jak się jeździ w góry.Gdybym zabrał ze sobą lepsze spodnie i kurtkę to wykonałbym cały plan.A tak... trudno się mówi, choć i tak jestem zadowolony, że nie przesiedziałem soboty w domu.
Tak rodzą się chmury w górach za Bystrzycą Kłodzką.
mapka trasy
Mapka trasy
Kategoria 100 i więcej