Ruprechticki Spicak
-
DST
104.55km
-
Teren
18.00km
-
Czas
06:08
-
VAVG
17.05km/h
-
VMAX
40.10km/h
-
Kalorie 4085kcal
-
Podjazdy
1397m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pogoda jest niezła ale nie do końca pewna, nie zamierzam więc zbytnio oddalać się od miasta.Nie boję się deszczu ale w pamięci mam zeszłoroczny wyjazd na Przełęcz Puchaczówka, kiedy to deszcz zlał mnie niemiłosiernie.Zastanawiając się, jak nie zmarnować dnia, przypomniałem sobie, że w tym roku jeszcze nie postawiłem stopy na szczycie Ruprechtickiego Spicaka a przecież przynajmniej raz w roku powinienem tam zawitać.Nie zastanawiając się dłużej, wsiadam na Kellysa i jadę. Asfaltową drogą docieram do schroniska Andrzejówka, skąd nie zatrzymując się, zielonym szlakiem szutrowym docieram do przejścia granicznego z Czachami.Po drodze widoki zapierające dech ale nie robię fotek bo kamera została w domu a komórką takich krajobrazów się nie sfotografuje.Zjeżdżam kawałek, skręt w lewo i wreszcie podjazd.Ostatnie pół kilometra do szczytu nie da się jechać, przynajmniej ja nie potrafię.Na szlaku nasypane kamienie, na których tylne koło buksuje a przednie nie trzyma kierunku.Schodzę z roweru i ostatnie pół kilometra wspinam się piechotą, pchając rower.Jest ciężko ale nie rezygnuję.
Dzisiaj na Ruprechtickim Spicaku.Fotka zrobiona komórką.
Ze szczytu Spicaka widać czeskie miasta: Broumov i Mezimesti, oraz wiele wiosek.Widać też naszą Głuszycę.Widok obłędny.Podczas zjazdu po kamienistej drodze ze Spicaka przednie koło traci grunt.Koziołkuję razem z rowerem, udaje mi się jednak upadek kontrolować, choć w bardzo ograniczonym zakresie.Masa kamieni to nie materac, więc pomimo że dobrze ułożyłem ciało do upadku, to jednak uderzam lewym kolanem i łokciem o kamienie.Po upadku przez chwilę leżę sobie sprawdzając, czy wszystkie kości mam całe. Chyba całe, wstaję więc, sprawdzam rower, wszystko O.K.Zjeżdzam do Ruprechtic, następnie do Mezimesti.Tu spotykam kolegów ze Świdnicy, którzy przyjechali sobie kolarzówkami do Czech na obiadek.No cóż, pewnie smaczniej i taniej niż w Polsce.Jadąc w kierunku granicy czuję, że kolano boli coraz bardziej i wyskoczyło na nim jakieś zgrubienie. Mimo to, postanawiam wykonać plan i podjechać do Sokołowska a następnie szutrem do schroniska Andrzejówka, aby następnie zjechać do Łomnicy i Głuszycy.Plan wykonuję w całości, no i o to chodzi. Zadanie ma być wykonane bez względu na straty.Kolano i Łokieć posmarowane maścią Traumel-S.Może do poniedziałku przestaną boleć.
Ruprechticki Spicak.Fotka zrobiona podczas innego mojego wyjazdu w Góry Suche.
<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=pqjgszvlglpuweet" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Urwany kawałek trasy na mapce to wyłączony gps podczas rozmowy z kolegami.Zapomniałem ponownie włączyć gps, kiedy znowu zacząłem jechać.Często mi się to zdarza.
Kategoria 100 i więcej, Czechy
komentarze
Z rozwalonym kolanem i łokciem jazda nie koniecznie jest przyjemna. Podziwiam:)
A u mnie w pracy bardzo dużo roboty, jedyne co mogłem zrobić to pojechać do biura na rowerze :-)>, i cały tydzień taki mi się kroi, pogoda ma być zdaje się kiepska, ot cała pociecha.