100 i więcej
Dystans całkowity: | 5817.28 km (w terenie 30.00 km; 0.52%) |
Czas w ruchu: | 60:15 |
Średnia prędkość: | 19.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.00 km/h |
Suma podjazdów: | 62227 m |
Maks. tętno maksymalne: | 156 (91 %) |
Maks. tętno średnie: | 133 (78 %) |
Suma kalorii: | 57193 kcal |
Liczba aktywności: | 48 |
Średnio na aktywność: | 121.19 km i 6h 41m |
Więcej statystyk |
Na bezalkoholowe do Czech
-
DST
107.00km
-
Podjazdy
1094m
-
Sprzęt Fuji
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po wczorajszych 200km chciałem sobie zrobić dzionek przerwy.Ugotowałem obiad, nawet uciąłem sobie małą drzemkę.Fanie było, ale czegoś mi brakowało...Zapragnąłem napić się czeskiego piwka bezalkoholowego.Nie było rady, pojechałem na granicę z Czechami, na miejscu wypiłem jednego Birela, ale nie chciało mi się wracać tą samą drogą.Wróciłem więc przez Krzeszów i Kamienną Górę, przy okazji znowu mogłem podziwiać widok Karkonoszy.
Kończy się dzień, kończy się dobry weekend ale dobrze zaczął się rowerowy marzec.
Kategoria 100 i więcej, Czechy
Do Czech z Tadeuszem
-
DST
112.00km
-
Podjazdy
996m
-
Sprzęt Lincoln
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tadeusz po wypadku na rowerze miał uszkodzony kręgosłup i sporo czasu nie jeździł rowerem i teraz stara się wrócić do formy.Troszkę już pojeździł po okolicy ale chciał zrobić nieco większy dystans.Pomyślałem, że trasa do Czech przez Rybnicę, będzie dobrym rekonesansem, sprawdzającym jego możliwości.Pomyślałem, że ja kupię sobie piwko w Czechach a Tadeusz zrobi konkretniejszą rundkę.Jak na rekonwalescenta, Tadeusz pojechał doskonale.Jest to jego pierwsza setka po urazie kręgosłupa a mamy plan, żeby za niedługo zrobił dystans ponad 200km.Nie od razu oczywiście, ale w rozsądnym terminie.Obiecałem, że będę mu w tym pomagał, w ramach niedzielnych odpoczynków po sobotnich trasach, podobnie jak dzisiaj.W każdą niedzielę mają to być dłuższe dystanse.Wszystko będzie zależało od jego samopoczucia po trasie.
Trzeba uważać, bo Tadeusz odczuwa jeszcze ból w plecach i jeździ w gorsecie...
Trasa była super, bez niebezpiecznych przygód, czy psich pościgów, których brak zaczyna mi ostatnio doskiwierać.
Na szczycie Stożka Wielkiego w Unisławiu Śląskim jest jakaś platforma widokowa. i widać też jakąś postać w zielonek kurtce.Zawsze byłem ciekaw, co jest na szczycie Stożka, ale dopiero dzisiaj było odpowiednie oświetlenie.
Tadeusz dotarł do Czech.W sakwach Lincolna jest już załadowane piwko i jedziemy do Krzeszowa.
Przy Czarciej Maczudze w Gorzeszowie.
Kościół św.Józefa w Krzeszowie
Bazylika w Krzeszowie
Fotografuję figury aniołów na szczytach wież bazyliki.
Kategoria 100 i więcej, Czechy
Przełęcz Rędzińska
-
DST
111.00km
-
Podjazdy
1401m
-
Sprzęt Lincoln
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po dwóch dniach przymusowej przerwy w jeżdżeniu, miałem na dzisiaj niecny plan do zrealizowania.Od samego początku jednak wszystko szło nie tak.Nie mogłem się jakoś zebrać, co chwile o czymś zapomniałem i kląłem jak szewc na swoje roztargnienie, kręciłem się bezsensownie w kółko a tymczasem czas uciekał.W końcu pomyślałem, że jakaś siła chce mnie dzisiaj za wszelką cenę odwieść od realizacji mojego planu, a skoro tak, to może lepiej sie nie sprzeciwiać i zmienić plan.Zrobić coś mniejszego i trochę bliżej pojechać.Tylko dokąd pojechać?Padlo na Przełęcz Rędzińską w Rudawach Janowickich.Jest w sam raz na krótki wypad w ramach planu zapasowego, a jednoczesnie podjazd na przełęcz jest wystarczająco ambitny , jak na tę porę roku.Jadę więc.Wybrałem trudniejszy podjazdowo a zarazerm ciekawszy wariant dojazdowy, przez Pogorzałę, Wałbrzych, Lubomin i Jabłów do Kamiennej Góry.Przez całą drogę zastanawiałem się, czy na przełęcz wjechać od Pisarzowic, czy może od Wieściszowic.W Kamiennej Górze zdecydowałem, że od Pisarzowic.Był to dobry wybór bo od strony Wieściszowic nie dał bym rady podjechać, ze względu na pokrywę lodową na asfalcie, na odcinku leśnym.Nie osiągnął bym dzisiaj mojego celu i pewnie był bym zawiedziony, tymczasem od strony Pisarzowic cała droga na przełęcz jest przejezdna dzięki Słońcu, które stopiło i śnieg i lód na asfalcie.Miałem zamiar zjechać z przełęczy do Wieściszowic, jednak poniżej przełęczy oblodzenie drogi było takie, że nie dało się ani jechać, ani iść.Musiałem wrócić na przełęcz i zjechać do Pisarzowic.Cel jednak został osiągnięty i przełęcz Rędzińska w tym roku podjechana, choć z sakwami nie było to już tak proste, jak samym rowerem.
W Cierniach miałem śmieszne zdarzenie.Wyprzedziłem jakiegoś gościa, który ubrany w zwykłe ciuchy, w kurtce i czapce z pomponem, jechał sobie powoli.Wyglądał na takiego rowerzystę, jakich na wsiach wielu można spotkać jadących po piwo do wiejskiego sklepu.
Po jakimś czasie obróciłem się do tyłu, żeby zobaczyć, czy nie zbliża się jakiś samochód, bo chciałem ominąć studzienkę.Patrzę, a gość pruje za mną i zanosi sie, że może mnie wyprzedzić.Z sakwami czy bez, nie mogę pozwolić, żeby tego rodzaju rowerzysta mnie wyprzedzał.Docisnąłem więc mocniej a po jakimś czasie widzę, że dystans między nami tylko trochę się powiększył.-Ki diabeł!-pomyślałem sobie-Zgubię go na podjeździe za przejazdem kolejowym.Kosztowało mnie to sporo wysiłku ale odległość miedzy nami znów tylko trochę się zwiększyła, jednak uznałem ją za bezpieczną, bo gość na podjazdach nie utrzymywał tempa.W Milikowicach postanowiłem zatrzymać się, napić się i poczekać na gościa, żeby zobaczyć tego zwykłego-niezwykłego rowerzystę, któłry tak mocno się za mną trzymał.Jakież było moje zdumnienie, kiedy okazało się, że to nie był wyprzedzony przeze mnie wiejski rowerzysta, tylko młody czlowiek na sportowym rowerze, ubrany w czarny strój rowerowy.To on za mną gonił a ja myślałem, że to tamten gość...Gdybym wiedział, to spokojnie pozwolił bym mu na wyprzedzenie i niech by sobie jechał a tak, tylko kosztowało mnie to niepotrzebnie trochę więcej energii.Chociaż...może i dobrze było trochę pocisnąć.Śmieć mi się chciało z tej sytuacji.Chyba muszę sobie kupić lusterko, bo to oglądanie się za siebie nie jest ani bezpieczne, ani skuteczne.
A teraz dzisiejsze widoczki z Przełęczy Rędzińskiej.
Na Przełęczy Rędzińskiej.Droga asfaltowa jest trochę niżej.
O własnie tu...
Wielka kopa i widać tam podjazd na szczyt...
...zbliżenie na podjazd z nadzieją ujrzenia tam jakiegoś szalonego rowerzysty...nie ma jednak nikogo.
Widok na stronę Wieściszowic
Radar meteo Pastewnik
Tyle zostało z samochodu, który pewnie próbował swoich sił w starciu z drzewem na Przełęczy Rędzińskiej
Wieściszowice widziane z przełęczy
obowiązkowa fotka przy Krzyżu Milenijnym
Serniczek czekoladowy w trasie smakuje lepiej niż w domu.
Oblodzona droga do Wieściszowic zmusza mnie do powrotu na przełęcz i do Pisarzowic
obowiązkowo fotki Karkonoszy widzianych z Kamiennej Góry
no i oczywiście Królowa...
Kategoria 100 i więcej, Rudawy Janowickie
Po piwko do Czech i...
-
DST
130.00km
-
Podjazdy
1245m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zmasakrował mnie dzisiaj wiatr na podjazdach w Wałbrzychu i choć rzucało mną na wszystkie strony, nie dałem się i plan na dziś zrealizowałem w całości.Celem dzisiejszej jazdy było przywiezienie czeskiego piwa bezalkoholowego i wjazd na dwa punkty widokowe.Z jednego punktu pięknie widać klasztor w Krzeszowie-nie byłem tam od wielu lat i pomyślałem, że teraz jest okazja.Z drugiego punktu widać Karkonosze ze Śnieżką, oraz Rudawy Janowickie.Na Lincolna zapiąłem boczne sakwy i nawrzucałem do nich masę różnych rzeczy.Rower zrobił się ciężki a pod taki wiatr z sakwami na podjazdach czuło się opór.Wczoraj założyłem na Lincolna nowe opony Continental Country Plus.To podobno antyprzebiciówki.Zobaczymy...Każda z nich waży prawie kilo, co znacznie podniosło wagę roweru.Na razie potestuję te opony a później się zobaczy, czy własnie na nich pojadę na wyprawę, czy zacznę testować inne.Nastrzelałem się dzisiaj do psów.Najpierw pościg jednego psa w Unisławiu.Ależ zawzięty był to pies.Nie było rady, musiałem strzelić i pies umknął do zagrody.Później trzy psy na raz.Myślałem że mi naboi zabraknie.Co za dzień...Trafiłem na owczarka niemieckiego, który nie bał się huku i atakował pomimo strzałów.Musiałem powstrzymać atak bestyji w inny sposób.Były też pościgi małych psów, ale to bez znaczenia.Pieski saobie poszczekały, poganiały na rozgrzewkę i zawróciły do swoich zagród.Nie widzę potrzeby strzelania do takich małych , śmiesznych kundelków.
W Czechach załadowałem do sakw piwo i rower zrobił się jeszcze cięższy.Z tym ładunkiem przyszło mi jechać około 90km, z czego spora część pod wiatr.
To był dobry dzień i oby takich jak najwięcej.
Asfalt biały od soli
W tym roku pewnie też nie znajdę czasu aby wjechać na szczyt Spicaka
Lincoln z sakwami na granicy
Pierwsza fotka Śnieżki.
Jazda na punkt widokowy
Oj to chyba nie tędy...
Można tu spotkać samochody
Z punktu widokowego robię fotki bazyliki i klasztoru w Krzeszowie.Tylko z tego miejsca można zrobić taką fotkę klasztoru.
Taki widok jest z tego punktu widokowego
Na szczycie trafiam na pokryty lodem odcinek drogi...
Z drugiego punktu widać Karkonosze...
...a także Rudawy Janowickie
Tak to widać...
Elektroniczny pomiar temperatury
Pomału kończy się wycieczka...
Kończy się też dzień.
Kategoria 100 i więcej
Na dobry początek miesiąca.
-
DST
103.00km
-
Podjazdy
1484m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miało być ciepło, więc miałem w planie zrobić trochę kilometrów, tak na dobry początek lutego, bo choć Leszek Miler mawiał, że mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy, to jednak dbałość o dobry początek zawsze jest wskazana.Ciepło to i było ale wiało dość mocno i to od razu w twarz.W Bystrzycy Dolnej wyleciał sporej wielkości biały pies.Biegł w moją stronę patrząc na mnie złym wzrokiem i unosząc wargi odsłaniającą kły.Nie szczekał ale jego intencje były jednoznaczne, tymczasem ja jechałem spokojnie i , choć właściwie nie powinno się tego robić, drwiącym wzrokiem patrzyłem mu prosto w oczy.Pies zatrzymał się i zrezygnował z ataku , ale kiedy się minęliśmy, stał jeszcze jakiś czas na środku drogi patrząc za mną.Musiało go zaskoczyć moje ostentacyjne zachowanie.Grunt to zaskoczenie, o czym przekonałem się w Lubachowie, gdzie wyskoczył na mnie z zagrody wilczur.Kompletnie mnie zaskoczył.Jechałem sobie spokojnie, błądząc myślami daleko daleko...Kiedy zobaczyłem atakującego psa, był on już przy mojej prawej nodze.-Na nic wspaniała i skuteczna broń, kiedy dałeś się tak zaskoczyć- pomyslałem.Za późno, aby sięgnąć do kieszeni...Nie tracąc zimnej krwi, krzyknąłem ostro na psa, dorzucając ostre przekleństwa i gwałtownym ruchem skierowałem prawą rękę nad głowę psa.Poskutkowało.Pies wystraszył się i odskoczył.Stał jeszcze chwilkę na drodze zdezorientowany a ja pogroziłem jeszcze psu, dorzucając kilka przekleństw.Nie bylo potrzeby sięgania po drastyczniejsze środki.Odjechałem spokojnie śmiejąc się z tej sytuacji.Tego dnia jeszcze dwukrotnie przejeżdżałem obok tej zagrody ale brama była już zamknięta a pies uwiązany.
Huraganowy wiatr na podjeździe z Wałbrzycha do Unisławia kilka razy omal nie zwalił mnie z roweru.Przekonało mnie to, że trzeba zrezygnować z kontynuacji trasy i zawróciłem z zamiarem powrotu do domu.W Świdnicy jednak nie wiało, więc pomyślałem sobie, że jeszcze na Pogorzałę i Poniatów podjadę.Na podjeździe z Wałbrzycha do Unisławia wiatr pozbawił mnie sił do tego stopnia, że podjazd do Pogorzały zrealizowałem z trudem, tym bardziej że znowu było pod wiatr...Na Wałbrzyskiej Strefie Ekonomicznej wiatr znowu dwa razy o mało nie zwalił mnie z roweru.Zniechęcony postanowiłem już definitywnie wracać.Miałem dość sytuacji, kiedy ostre porywy wiatru chciały wrzucić mnie pod wyprzedzający samochód.W Witoszowie Dolnym pomyślałem ,że do zrealizowania setki nie zopstało mi wiele kilometrów, tylko dokąd tu jeszcze pojechać...Padlo na Modliszów.-Na Modliszów?-pomyślałem-przecież Pogorzałę i Poniatów ledwie podjechałem...No cóż, setkę dzisiaj muszę mieć a Modliszów to żadna tam góra.Najważniejsze pozytywne nastawienie.Jadę więc.Poszło nadspodziewanie dobrze, mimo że pod wiatr.Widocznie zregenerowałem się na zjeździe z Pogorzały.Do domu wróciłem bez uczucia jakiegokolwiek zmęczenia.-Mógłbym jeszcze pojeździć-pomyślałem sobie, jednak takie kręcenie się wokół Świdnicy jakoś mi nie leży a i głód już poczułem, więc uznałem że na dzisiaj wystarczy.Były momenty, że miałem ochotę wjechać w las i tam schronić się przed wiatrem, jednak powalone drzewa i połamane kawałki konarów na jezdni, z których każdy spadając mógł spokojnie zabić człowieka, przypomniały mi, że w taką pogodę do lasu nikt rozsądny nie wchodzi.Realizacja tej trasy i tak była wystarczająco ryzykowna i pewnie niewiele miała wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.Choć nie zrealizowałem pierwotnego planu, to ilość metrów podjazdów daje mi satysfakcję z dzisiejszego dnia.
Wiatr powalał dzisiaj potężne drzewa.
Tu mało brakowało, aby wiatr przewalił mnie z rowerem na ziemię.
A tu zbulwersowała mnie reklama jakiejś firmy kredytowej.Chyba tylko w Polsce na narodowej fladze można sobie bezkarnie bazgrać reklamy.W Niemczech czy USA, ktoś by za to załapał wyrok.Czy flaga RP nie jest chroniona prawem?Czy tylko mnie to bulwersuje?
Kategoria 100 i więcej
Sobotnia rundka
-
DST
112.00km
-
Podjazdy
987m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstaję zawsze bardzo wcześnie (4 rano).Podobnie było i dzisiaj.Spojrzałem przez okno na zalew.Chyba nie było zbyt zimno bo woda na zalewie była niezamarznięta. Nagle w ciągu kilku chwil,na wodzie zalewu, na moich oczach pojawiła się cienka tafla lodu.-Mrozik ścina przed wschodem słońca-pomyślałem sobie i nawet przez myśl mi nie przeszło, że na asfalcie może zrobić się bardzo ślisko.Przekonałem się o tym wyjeżdżając, żeby zrobić rundkę, kiedy na pierwszej krzyżówce omal nie wywinąłem orła.Okazało się, że asfalt pokryty jest cienką warstewką lodu i miejscami przyczepność wynosi zero.Popsuło mi to szyki ale posuwałem się ostrożnie do przodu.Trochę chodnikiem, trochę poboczem...W Witoszowie ostrzegłem gestem ręki jadącego z przeciwka kolarza, że przed nim jest śliska jezdnia.Dalej, w kierunku Świebodzic było już lepiej i można było normalnie jechać.Im dalej, w kierunku Kamiennej Góry, tym pogoda coraz gorsza.Mgła, wilgoć, zimno.W Wieściszowicach zacząłem wspinać się w kierunku Przełęczy Rędzińskiej, jednak im wyżej, tym więcej oblodzonych miejsc na asfalcie.Po kilku kilometrach zawróciłem.Nie miałem ochoty na jazdę po zdradliwej nawierzchni w górach.Przełęcz nie ucieknie, przyjadę tu innym razem i pewnie nie jeden raz.Powrót przez Bolków i Dobromierz.
Jak na styczeń, rundka zadowalająca.
Ten Ptaszek był baaardzo daleko...
Za Milikowicami robię fotkę Śnieżki i zastanawiam się, po co...Przecież z Kamiennej Góry fotka będzie lepsza.
Później okazało się, że w Kamiennej Górze była mgła i żadnej fotki Śnieżki bym dzisiaj nie miał, gdyby nie ta tutaj.
W Kamiennej Górze była mgła i Śnieżki nie było stąd widać.
Jazda tą wąską asfaltówką wzdłuż rzeki Bóbr jest bardzo relaksująca.
W oddali zamglone Rudawy Janowickie.Zaraz je trochę przybliżymy...
...o własnie. Zamglone Rudawy
Fotka w kierunku Pastewnika.
Radar meteorologiczny.
Co za dziwne kury hodują w tym Pastewniku...
Ten na mój widok szybko udał się pod ochronę potężnego indora, który tak się zagotował ze złości, że wolałem odjechać nie robiąc więcej fotek dziwnemu ptactwu.
No i jeszcze trochę Rudaw.
Kiedy rano tu przejeżdżałem, to tego tu nie było.Na zakręcie rano było jednak ślisko i pewnie kierowca nie jechał zbyt ostrożnie.No cóż, nie ma się z czego śmiać, ani czego krytykować.Rano warunki naprawdę były fatalne, zdradliwe.Rowerzystom przecież też zdarza się wywinąć orła.
Kategoria 100 i więcej, Rudawy Janowickie
Rundka dla 15kkm
-
DST
103.00km
-
Podjazdy
1436m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszą rundkę zrobiłem dla przekroczenia dystansu rocznego 15 tyś.km.
Żeby godnie zamknąć dystans, należało zrobić to jakąś ładną setuchną i żeby było też trochę lasu i śniegu.A było dziś tak...
Na szczycie tego wzgórza znajdują się ruiny zamku Nowy Dwór
Zoom na ruiny zamku Nowy Dwór
Spotkałem rowerzystę, z którym kawałek podjechaliśmy i trochę pogadaliśmy
No i 15kkm w tym roku przekroczone, należy się dobre piwko i to wcale nie bezalkoholowe
Kategoria 100 i więcej
Kolorowe Jeziorka
-
DST
109.00km
-
Podjazdy
1202m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałem inny plan ale jakoś nie czułem weny, żeby go zrealizować i w trakcie jazdy zmieniłem cel.Teraz to i tak nie ma większego znaczenia.Dla mnie ten właściwy sezon rowerowy się skończył i tak sobie tylko jeżdżę z nałogu.
Dzień jest mglisty i wilgotny, ale taka aura jest normą o tej porze roku.W Lincolnie zmieniłem opony ze slików Geax (1,25 i 1,4)na terenowe 2,1.Nie pamiętam już jakiej firmy bo te opony były zakupione w zeszłym roku.Wkurzają mnie te opony bo wyją na asfalcie, jednak o tej porze roku pogoda może się zmienić w ciągu dnia i nie chciał bym jechać na slikach, gdyby zaskoczył mnie śnieg, co już parę razy w życiu mi się zdarzyło.Z drugiej strony, opory stawiane przez opony terenowe są dużo większe, plus ładunek, który zabrałem do plecaka i na bagażnik, symulują obciążenie, jakie będę musiał zabrać na przyszłoroczną wyprawę, jeśli dane mi będzie zrealizować plan wyprawowy w przyszłym roku.Opony terenowe przydały się bo zmiana planu wiązała się z przejazdem po drodze gruntowej z Raszowa do Kolorowych Jeziorek, a następnie do Wieściszowic.Nie zabrakło kamieni, korzeni i błota na tej krótkiej trasie.Nie cierpię jak mi się rower tapla w błocie ale cóż, cierp ciało, jak żeś chciało.Rowerzystów nigdzie nie spotkałem tego dnia.Jadąc asfaltem nie było zbyt przyjemnie ale do zniesienia, natomiast w lesie można rzec, że było całkiem przytulnie.Aż się nie chciało wyjeżdżać z lasu.Niesamowita cisza, spokój i prawie żadnych ludzi.Dzień był jednak krótki a ja dość późno wystartowałem, nie można było więc zbytnio marudzić w lesie.
Przejeżdżając przez Czarny Bór słyszę strzały, więc zjeżdżam z trasy żeby sprawdzić co się dzieje.Okazuje się że trenuje tu drużyna biathlonu z Czarnego Boru.Zawodnicy biegają i strzelają do tarcz.Gdyby strzelali do biegających, to może efekty treningu były by o niebo większe ;)
Tym dziewuszkom raczej nikt nie umknął by z przed muszki
Robię fotki i zmiatam, zanim przyjdzie im do głowy wycelować we mnie ;)
Raszów widziany z drogi do Kolorowych Jeziorek
Tu jeszcze nie było błota...
A tu już nie ma błota.Liści na ścieżce też prawie nie ma.Można więc jechać na pewniaka.
Kadr z pracującej podczas jazdy kamerki, dzięki której ni muszę się zatrzymywać, żeby mieć takie fotki.
Kadr z pracującej podczas jazdy kamerki.
Błękitne Jeziorko.Będzie jeszcze jedna fotka ale najpierw podjadę do wyrobiska
Te dwie zakochane brzózki wciąż tu są...
Wejście do wyrobiska
Barwa Błękitnego Jeziorka jest dzisiaj jakby bardziej intensywna.
Droga na Wielką Kopę, ale ja jadę w drugą stronę bo czasu już mało.
Purpurowe Jeziorko można dziś nazwać Czarnym, a i wody tu jak na lekarstwo.
Wszędzie tylko widoki zamglonych wzgórz
W drodze powrotnej przypomniałem sobie o wąskiej, zapomnianej asfaltówce, wijącej się wśród pól.Jadę więc tą drogą.
Na drodze z Dobromierza do Świebodzic trafiam na tragiczny wypadek.W rowie leży ciężarówka...
...a na asfalcie stoi w poprzek zmiażdżony samochód osobowy.Kadr wycięty z kamerki
Osobówka z drugiej strony.Droga zamknięta, policja kieruje samochody na objazdy.ja z rowerem mogę przejść i dyskretnie filmuję.Wszędzie wokół leżą strzępy rozbitego samochodu.Pasażerów osobówki zabrano przed moim przyjazdem.Nie wiem czy ktokolwiek przeżył ten wypadek...
Kadr z pracującej podczas jazdy kamerki.Tak żeby nie kończyć relacji wypadkiem ;)
Kategoria 100 i więcej, Rudawy Janowickie
Dookoła Gór Sowich
-
DST
131.00km
-
Podjazdy
1282m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Lincoln znowu w akcji.Od rana jest pogodnie ale chłodno.Nie mam ochoty marznąć i ryzykować przeziębienia, czekam więc, aż Słońce trochę rozgrzeje powietrze.
Poranek zaczyna się nieźle, poczekam jednak do godz 11 z wyjazdem
Przejeżdżając przez Bielawę robię więc kilka fotek dla Marka1985, który pochodzi z Bielawy ale dawno tu nie był.
Pałac w Pieszycach jest pięknie odnowiony przez amerykańskich właścicieli, którzy mają polskie pochodzenie
Obok siedziby Burmistrza Bielawy znajduję taką oto tablicę
Siedziba Burmistrza Bielawy
W takim pięknym pałacyku mieści się siedziba Straży Miejskiej Bielawy
Jeden z mieszkańców Bielawy, widząc że fotografuję, kieruje mnie na tyły pałacyku, żebym zobaczył miejsca pamięci
I ten pomnik też tam znalazłem
Tablice na pomniku
Kolejny piękny pałacyk w Bielawie.Mieści się w nim hotel Spa
Zamarudziłem w Bielawie na tyle, że musiałem zrezygnować z podjazdu na skalne urwisko w Bardzie.Ale nic to.Kiedyś jeszcze tam podjadę a myślę, że było warto zrobić te kilka fotek w Bielawie.Jest tu trochę naprawdę pięknych zabytków i pewnie jeszcze kiedyś coś tu sfotografuję.
Komentarz chyba zbyteczny.
Bardzo widziane z Opolnicy
Mig-21 w nowej Rudzie.Czemu ktoś nazwał to samolotem?Bez pilota przecież nie poleci.
Tabliczka koniecznie do wymiany
Do domu wracam tradycyjnie po zmroku ale światełko mam dobre, więc to nie problem
Koniec dzisiejszej wycieczki
Kategoria 100 i więcej
Sobotnia rundka
-
DST
112.00km
-
Podjazdy
1096m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień krótki a poranek nie zachęcał do wyjazdu.W południe decyduję się zrobić rundkę Lincolnem, bez jakiegoś szczególnego planu.Najważniejsze, że trochę pokręciłem i trochę podjechałem pod górkę.
Zamek Bolków
Zamek Bolków
Zamek Świny widoczny z Bolkowa
Zamek Świny
Kończy się rundka i kończy się dzionek...
Kategoria 100 i więcej