Kwiecień, 2011
Dystans całkowity: | 1051.42 km (w terenie 17.00 km; 1.62%) |
Czas w ruchu: | 53:43 |
Średnia prędkość: | 19.22 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.90 km/h |
Suma podjazdów: | 10482 m |
Suma kalorii: | 35327 kcal |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 70.09 km i 3h 50m |
Więcej statystyk |
Góry Suche
-
DST
89.19km
-
Teren
17.00km
-
Czas
05:16
-
VAVG
16.93km/h
-
VMAX
48.50km/h
-
Kalorie 3330kcal
-
Podjazdy
1080m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałem w planie jechać na Wielką Sowę ale w tamtych stronach odbywał się rajd samochodowy, więc pojechałem w Góry Suche.
Między Głuszycą a Rybnicą Leśną jest takie miejsce, zwane Rybną Doliną.
Można tam zatrzymać się na nocleg i zjeść świeżutkiego pstrąga.
W planie miałem z Rybnicy Leśnej podjechać pod schronisko Andrzejówka ale wydało mi się to zbyt łatwym planem i żeby utrudnić sobie życie zjechałem do Unisławia, do Kowalowej a następnie do Sokołowska.Dobrze wiedziałem co robię, gdyż od Sokołowska do schroniska Andrzejówka podjeżdżałem nie raz.Za Sokołowskiem kończy się asfalt i zaczyna się droga szutrowa, której nachylenie sięgnęło nawet 29%.
-Toż to już prawie jak na Przełęczy Karkonoskiej-pomyślałem sobie-tylko że tam jest asfalt.Po podjechaniu największej stromizny, kiedy nachylenie spadło do 18 a następnie 13%, wydawało mi się, że to płaski teren.Przy schronisku Andrzejówka zatrzymałem się tylko chwilkę i ruszyłem w kierunku Ruprechtickiego Spicaka ale wcale nie miałem zamiaru zdobywać szczytu tej górki.
Góry Suche
Powietrze tego dnia było naprawdę przejrzyste. W oddali widać było zarys ośnieżonych Karkonoszy
Powietrze jednak było lodowate a silny wiatr jeszcze potęgował uczucie chłodu.
Wydobyłem z plecaka kurtkę i założyłem bo czułem, że marznę.
Przed podejściem na Ruprechticki Spicak zjechałem sobie na niebieski szlak, który nie jest tam oznaczony, chyba ścięli drzewa z oznaczeniami szlaku.
Po drodze mijam niesamowity, stary cmentarz z kilkoma ocalałymi, drewnianymi krzyżami.
Założę się, że nie chcielibyście się znaleźć w tym miejscu w środku nocy bo nawet w biały dzień wygląda niesamowicie.
Na dole widok Łomnicy a w oddali Głuszyca na tle Gór Sowich
Wąska droga, trzeba uważać bo z lewej dosłownie przepaść.Zleciałoby się do samej Łomnicy...
Dotarłem bez przygód do Przełęczy Pod Czarnochem i jazda przez Głuszycę do Świdnicy.Niestety, droga powrotna była co prawda z górki ale pod tak silny wiatr, że trzeba było mocno kręcić, żeby wogóle jechać.
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Rundka po pracy
-
DST
66.89km
-
Czas
03:14
-
VAVG
20.69km/h
-
VMAX
51.60km/h
-
Kalorie 2575kcal
-
Podjazdy
783m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po pracy objechałem standardową rundkę, podjeżdżając pod Modliszów, Dziećmorowice, Jedlina Zdrój, Walim.Nachylenia podjazdów do 13%
Leśno błotna Apokalipsa
-
DST
91.02km
-
Czas
05:47
-
VAVG
15.74km/h
-
VMAX
42.90km/h
-
Kalorie 3552kcal
-
Podjazdy
1144m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano pogoda była kiepska, więc myślałem, że znowu tylko wodę będę woził.Zrobiłem jeden kursik a tu pogoda się poprawia, więc skierowałem się do Głuszycy, nie mając planu co będzie dalej.W Głuszycy podjąłem decyzję jazdy na Łomnicę, myśląc o podjeździe na Rogowiec, jednak po drodze plany uległy zmianie i pojechałem w kierunku schroniska Andrzejówka.
Podjazd od Łomnicy do Andrzejówki jest bardzo wymagający.W tym miejscu doszedł do 22% nachylenia.
Na całym podjeździe nachylenie wahało się między 14-18% ale droga jest sucha i wygodna, jak na Góry Suche przystało.
Na koniec podjazdu widok na szczyty Waligórę i Suchawę.Teraz tylko zjazd do Andrzejówki i do Rybnicy a następnie Głuszycy.
Miał to być koniec atrakcji w tym dniu jednak jadąc przez Głuszycę zobaczyłem drogę prowadzącą w las.Coś mnie podkusiło aby pojechać tą drogą.A miałem już taką wygodną, asfaltową drogę do domu...
Znowu podjazdy 10-15%
Ale widok Głuszycy na tle gór jest wart wysiłku.
Po wjeździe w las, piękny widok nie zapowiadał horroru, który musiałem przejść brnąc w błocie na podjazdach o nachyleniu 16%, przenosząc rower przez zwalone pnie drzew i przedzierając się przez leśną gęstwinę.W końcu wylądowałem przy kwaterze Hitlera na Włodarzu, zjechałem do Jugowic i już bez przygód dotarłem do domu.Garmin bardzo się dzisiaj przydał bo pozwolił mi mocno skrócić jazdę po lesie w nieznanym mi terenie.
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Woziwoda
-
DST
66.96km
-
Czas
04:01
-
VAVG
16.67km/h
-
VMAX
45.90km/h
-
Kalorie 2108kcal
-
Podjazdy
351m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałem dziś wolny od pracy dzień i w związku z tym wyjazdowe plany rowerowe, jednak fatalna pogoda sprawiła, że musiałem tamte plany porzucić.Pomyślałem jednak, że nawożę rodzicom więcej tej wody ze źródła w Jagodniku a przy okazji i trochę kilometrów rowerkiem zrobię.Wziąłem więc dwie 5-litrowe butelki, jedna na bagażnik, druga do plecaka i zrobiłem 5 rund, przywożąc staruszkom łącznie 50 litrów wody.Na tej trasie nie ma podjazdów ale za każdym powrotem miałem obciążenie 10 litrów wody i silny, zacinający deszczem wiatr w twarz.Po piątej rundzie byłem już nieźle zmoczony deszczem a pogoda była coraz gorsza, dałem więc już spokój na dzisiaj z wożeniem wody.Mają staruszkowie mały zapasik źródlanej wody na jakiś czas.
A to moje rundki dzisiejsze.
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Do pracy i pod wodę
-
DST
19.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj jestem jednym z tych, którzy do pracy pójść musieli.Oczywiście do pracy pojechałem rowerkiem, tak jest codziennie i nie ma innej opcji.Po pracy miałem zamiar zrobić sobie przerwę w jeżdżeniu i wreszcie ugotować normalny obiad.Zadzwonili jednak rodzice z pytaniem, czy nie przywiózłbym im wody ze źródełka, skoro zawsze niedaleko jakiegoś codziennie przejeżdżam.Cóż miałem zrobić?.Po pracy załadowałem 6 litrową butlę na bagażnik i pojechałem do najbliższego, znanego mi źródełka w Jagodniku i zawiozłem staruszkom.
Po pracy standardowa pętla
-
DST
66.26km
-
Czas
03:09
-
VAVG
21.03km/h
-
VMAX
51.40km/h
-
Kalorie 2492kcal
-
Podjazdy
734m
-
Aktywność Jazda na rowerze
To jedna z moich standardowych , codziennych tras, które robię po pracy.Nie brakuje na niej smakowitych podjazdów 7-12%, ale i zjazdów też jest kilka.Trasa atrakcyjna pod względem treningowym, jak i widokowym.
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Do podziemnego miasta na Osówce
-
DST
67.70km
-
Czas
03:28
-
VAVG
19.53km/h
-
VMAX
40.30km/h
-
Kalorie 2481kcal
-
Podjazdy
620m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po pracy wybrałem się do podziemnego miasta, które wydrążone jest w górze Osówka.Obiekt jest częścią hitlerowskiego kompleksu "RIESE".Na miejscu okazało się, że padły mi akumulatorki w aparacie, więc cyknąłem kilka fotek komórką.Zamieszczę je w późniejszym terminie.
Wejście do podziemnego miasta na Osówce
Strumień z krystalicznie czystą i lodowatą wodą na Osówce.Szczególnie w letnie upały jego widok jest szczególnie przyjemny.Piwko wychłodzone w tym potoku smakuje wybornie.
Wyjście z podziemnego miasta na Osówce
Trzeba pamiętać, że chcąc zwiedzać podziemne miasto, nawet latem trzeba mieć se sobą kurtkę i długie spodnie bo temperatura w podziemiach utrzymuje się na poziomie +4 stopni przez cały rok.
Leśna asfaltówka na Osówce
Mała Sowa widoczna z drogi na Osówkę
Droga z Walimia na Osówkę dochodzi do 15% nachylenia.
Walim widoczny z drogi na Osówkę.Tu jest naprawdę stromo.
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>