pioter50 prowadzi tutaj blog rowerowy

"Spacerek" na Przełęcz Karkonoską :))

  • DST 240.00km
  • Czas 11:51
  • VAVG 20.25km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Kalorie 7621kcal
  • Podjazdy 2684m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | dodano: 30.04.2012

Cały dzień zajęła mi ta wyprawa, było super, choć nie do końca tak, jak to sobie wyobrażałem.Wróciłem z bardzo dużym zapasem sił, co bardzo mnie cieszy, gdyż pozwala podejmować już najbardziej ambitne plany.Na razie zamieszczę tylko mapkę i kilka fotek a resztę postaram się jutro zamieścić.


Nie bez powodu w tytule zawarłem słowo "Spacerek", ale o tym później ;)
Rano pobudka o godzinie 3:45.Zjadam śnbiadanie inne niż zwykle, wrzucam do reklamówki wszystko, co będę musiał zabrać w trasę i...
-Oj ciężka ta reklamówka- stwierdzam wychodząc z domu ale wszystko jakoś zapakowuję do torby rowerowej.Waga roweru znacznie wzrosła...Do tego jednak dawno już przywykłem.
Trudno, to co tam jest, uznaję za niezbędne.Startuję z 15 minutowym opóźnieniem, co i tak uznaję za niebywały sukces, bo często takie obsuwy bywają nawet kilkugodzinne.Gdybym był z kimś umówiony na trasę, spóźnienie było by niedopuszczalne, skoro jednak jadę sam, to bez znaczenia.
Zaczynam bardzo powoli.Przed wyjazdem miałem 2 dni regeneracyjnej przerwy w jazdach i teraz trzeba bez pośpiechu dobrze rozgrzać cały organizm bo, jak mówi przysłowie: "co po nagle to po diable". Rozgrzewka to niedoceniany przez amatorów rowerowego szaleństwa element jazdy.Zazwyczaj od razu ostro startują, na nie rozgrzanych mięśniach, stawach i ścięgnach, powodując mikropękanie tkanek i odkształcanie się źle smarowanych stawów.Później miewają kontuzje...ale mów tu takiemu mądrali to głupio się śmieje i wygłasza dziwne komunały.
Według zapowiedzi wiatr miał być dziś słabszy i rzeczywiście wiatr jest o wiele słabszy ale jest i lekko wieje od czoła.Jestem wypoczęty, wyspany i pełen optymizmu, doskonale wiem co mnie czeka.Według zapowiedzi pogody ICM, wiatr ma zmieniać kierunek tak, że całą trasę przejadę pod wiatr.Nic jednak nie jest w stanie mnie dziś zniechęcić.Nawet podoba mi się to utrudnienie.W Starych Bogaczowicach wiatr się wzmocnił a za Kamienną Górą, w drodze na Przełęcz Kowarską to już naprawdę był wicher.Nawet na zjeździe do Kowar musiałem kręcić, żeby jechać bo wiatr próbował mnie zatrzymać.Karkonosze są trochę zamglone i widać śnieg na szczytach, obawiam się więc, czy uda mi się przejechać przez przełęcz Karkonoską.Nad Zalewem Sosnówka ostatni posiłek przed Przełęczą i jazda.
Zaczynając podjazd w Podgórzynie czuję się tylko rozgrzany, zero jakich kolwiek objawów zmęczenia, więc na podjeździe szybko wpadam w swój rytm i jedzie mi się doskonale a tymczasem z każdym kilometrem jest coraz bardziej stromo.Przejeżdżam Podgórzyn, Przesiekę, wjeżdżam na leśny asfalt.Sporo turystów człapie dziś w kierunku przełęczy.Na rowerze jedzie młoda kobieta z dzieckiem na tylnim siodełku, zamieniamy kilka słów, okazuje się, że jedzie z Jeleniej Góry.Wyrażam podziw i życzę miłego dnia obojgu.
-Przepraszam, przepraszam- z uśmiechem mówię do turystów, którzy uprzejmie ustępują mi miejsca.
-Tylko przejadę i już mnie nie ma- mówię, śmieją się i żartują.Miła atmosfera, dzięki której jedzie mi się jeszcze lżej a przecież tu już jest 23%...
Pod górkę idzie małżeństwo z psem., który idzie luzem.
-Może gdyby piesek zechciał mnie pogonić, to i czas miał bym lepszy pod tę górę-mówię do właścicieli psa.
-On ma już dość tej góry, ledwo już idzie-odpowiada właściciel psa, śmiejąc się a pies tylko popatrzył na mnie smutnymi oczyma.
No tak, jest gorąco i pod ostrą górkę, więc psu pewnie nawet na myśl by nie przyszła gonitwa za rowerzystą, choć wyglądał mi na takiego, który lubi tę zabawę.
Tymczasem dojeżdżam do skrzyżowania i nie zatrzymując się wjeżdżam na ostry podjazd zamkniętego dla ruchu samochodowego odcinka , skąd już tylko 4500metrów dzieli mnie od szczytu Przełęczy.Jest to jednak najgorsze 4500metrów asfaltowego podjazdu na tej trasie.Od samego początku robi się 27%.Drwale przy drodze tną piłami spalinowymi grube konary ściętych drzew.
-Jakbyście mi pożyczyli taki silnik to może było by mi łatwiej wjechać!- wołam do drwali
-W drodze powrotnej oddam- obiecuję a oni śmieją się, machamy sobie rękami pozdrowienie i jadę dalej.
Nie zamierzam jednak tędy wracać.Według planu, mój powrót ma być przez Czechy.
Od początku jest ostro pod górę, trzeba przed podjazdem ustawić właściwe przełożenie bo gdyby na podjeździe, przy zmianie biegów coś poszło nie tak, rower zatrzymał by się i trzeba by wrócić do początku podjazdu bo pod taką stromiznę i przy tak wąskiej drodze byłby problem z ponownym startem.
Po jakimś czasie stromizna wypłaszcza się i robi się 14-16% , co naprawdę wydaje się być płaskim podjazdem.Czuję się wyśmienicie, słychać tylko śpiew ptaków i szum górskiego strumienia, nie ma tu żadnych turystów, droga jest sucha i wolna od śniegu, choć w lesie widać gho trochę.
-Ten podjazd to chyba jakiś przereklamowany jest- myślę sobie, lecz pamiętam, że ostatnie 500 metrów jest masakryczne.
Mam ostatni kilometr do przełęczy, kiedy w oddali widzę gruby śnieg na drodze.Rozjechany jest przez jakiś pojad , że koleinką udaje mi się przejechać bez problemu.Zaczynm mieć jednak obawy bo wydawało się, że dzisiejszy podjazd to będzie byłka z masłem.
W oddali jednak widzę śnieg na całości asfaltu i dwoje rowerzystów-chłopak z dziewczyną-którzy stoją przy tym śniegu i robią sobie fotki.
Dojeżdżam do nich i...
-Niech to szlag...-zakląłem, choć w dzisiejszych czasach żadne to przekleństwo.
Młodzi śmieją się, śnieg wygląda na półmetrowej grubości.nie ma szans na jazdę pod 30% po takim śniegu.Młodzi proszą, żebym im zrobił fotkę i rezygnują a ja....
-No własnie, co ja mam zrobić?-staram się zebrać myśli i podjąć szybko jakąś decyzję.
-Wracać do skrzyżowania i przez Karpacz wrócić do domu?-myślę sobie
Młodzi patrzą na mnie zaciekawieni, jaką decyzję podejmę.
Przypomniałem sobie, że najważniejsze jest, aby się nie poddać i wykonać zadanie bez względu na okoliczności.
-Przejechałem 100km żeby zdobyć przełęcz i wrócić przez Czechy, przypuszczam, że po czeskiej stronie asfalt jest wolny od śniegu.Jeden kilometr zaśnieżonej drogi, nawet pod taką górę mnie nie zatrzyma.- mówię do młodych.A co, trzeba dać młodzieży przykład, że trzeba być twardym, nie ustępować z byle powodu.
-Powodzenia i miłego dnia-mówię do młodych-Nawzajem- odpowiadają ale nie odjeżdżają.
Przygladają się zaciekawieni, czy podejdę pod tę górę.Odjeżdżają kiedy jestem już wysoko i są pewni, że nie odpuszczę.
Buty mam nieodpowiednie do takiej wspinaczki.Po tym śniegu nie da się nawet prowadzić roweru, więc zaczynam go nieść a nie jest lekki.Przydały się codzienne ćwiczenia na drążku, dzięki którym jestem sprawny ogólnie a nie tylko wyspecjalizowanym dodatkiem do roweru.Spotykam wracające z przełęczy dwie dziewczyny.Pytam o sytuację na przełęczy.Trochę śmieją się ze mnie ale mówią, że na szczycie i po czeskiej stronie asfalt jest wolny od śniegu.Potwierdzają to też spotkani następnie dwaj starsi mężczyźnie, którzy już nie smieją się a przyglądają badawczo.Pewnie pomysleli sobie, że mam nierówno pod sufitem...Pewnie coś w tym jest...nie ważne.Dla mnie najważniejsze jest, żeby dotrzeć do celu, żeby się nie poddać.W zeszłym roku dwa razy realizowałem trasę na Karkonoską i tamte podjazdy były niczym w porównaniu z tą wspinaczką po zasnieżonej, stromej drodze, z rowerem na ramieniu.Końcówka była jednak najgorsza, szedłem już bokiem, nie wiadomo było jak postawić stopy na śniegu, który momentami mięknąc na Slońcu rozpadał się pod stopami niespodziewanie.Śnieg naprawdę był głęboki, na oko miał grubość 0,5m, momentami do metra.Można bylo łatwo stracić równowagę i stoczyć się na dół.Wysiłek podczas wspinaczki na stromym, zaśnieżonym podejściu z rowerem na ramieniu był naprawdę wielki ale dałem radę, nie poddałem się i nie wycofałem i to daje mi o wiele większą satysfakcję niż zeszłoroczne podjazdy tutaj.Nagle śnieg się skończył, wsiadłem więc na rower i wjechałem na szczyt Przełęczy Karkonoskiej.Zrobiłem pamiątkowe fotki i jazda do schroniska "Odrodzenie".Znowu fotki i jazda do Czech bo większa część trasy wciąż jest przede mną.Oczywiście podczas pieszej wspinaczki gps został wyłączony i ten kilometr został odpisany od całości kilometrów tak na Garminie, jak i na Sigmie.
Zjazd przez Spindlerów Mlyn do Miasteczka Vrchlabi wiedzie nad rzeką Łabą i jest niesamowicie atrakcyjny.Jest mi dobrze znany z poprzednich wyjazdów.Przez Vrchlabi przejeżdżam nie zatrzymując się, dopiero krótki postój robię przy lotnisku za Vrchlabi.Od tej pory znowu podjazdy, choć jest też kilka razy z górki.Od Mladych Buków prosty odcinek z górki, na którym wiele razy nadrabiałem stracony czas bo tu przez wiele kilometrów jedzie się z górki i prędkość nie spadała poniżej 40km/h, jednak nie tym razem.Cały czas mam pod wiatr i prędkość jest tym razem w okolicach 30km/h i trzeba kręcić, żeby tyle mieć.Nawet czeski kolarz, który jedzie jakieś 150metrów przede mną na kolarzówce Scot, ma tę samą prędkość co ja.
W Trutnowie zatrzymiję się, aby zrobić fotkę mostu.Odwracam się przy tej czynności tyłem do roweru...Odwracam się z powrotem i obsztorcowuję w myślach swoją niefrasobliwość.
Przecież tego roweru mogło już tu nie być.Ktoś mógł go ukraść i odjechać w czasie, kiedy robiłem fotkę.Nie wolno tracić czujności na wyjeździe...
Wyjeżdżając z Trutnova mam wybór dwóch dróg.Jedna na przejście graniczne Kralovec-Lubawka, którą uważam za łatwiejszą, tym bardziej, że później z Chełmska pojechał bym szutrówką do Zdonova, omijając podjazd na Przełęcz Chełmską.Druga droga prowadzi do Adrspachu, po drodze trzeba podjechać niezwykle wyczerpujący podjazd z Chvalca do Adrspachu.Wybieram Adrspach.Podjazd rzeczywiście daje czadu ale jakoś tym razem nie wydaje mi się specjalnie uciążliwy.W poprzednich latach zawsze jednak go przeklinałem, ale zawsze wybierałem własnie tę drogę.Po podjeździe wreszcie zjazd do Adrspachu.Długo zastanawiałem się, czy za Adrspachem skręcić do Zdonova i krótszą trasą wrócić do domu, czy może zjechać do Teplic i następnie przez Mezimesti i Starostin wrócić.Kiedy jechałem przez Adrspach, z jednej karczmy mocno zapachniało mi piwem.Decyzja w sprawie powrotu mogła być więc tylko jedna.Przecież piwo mogę kupić wyłącznie w Starostinie.Mijam więc skrzyżowanie do Zdonova i jadę do Teplic a następnie do Mezimesti i Starostina.Za Teplicami jedzie kobieta na rowerze, ma ciężkie sakwy z tyłu i na przedniej sakwie mapę.Macham jej ręką pozdrowienie a ona na to..."Dzień dobry"...Polka.Okazało się, że jest z Wrocławia, była dwa tygodnie w Teplicach i teraz jedzie do Wałbrzycha, żeby zdążyć na pociąg do Wrocławia, który odjeżdża o godz 18:10.Nie wie która jest godzina.Mówię, że 17:26...Nie zdąży, szkoda wysiłku.
Odnoszę jednak wrażenie, że nie ma zbytniej ochoty na rozmowę.No cóż, ma do tego prawo.Szkoda...Życzę więc jej powodzenia i odjeżdżam.Spotykamy się jeszcze w Starostinie, gdzie zatrzymałem się aby kupić piwo ale już nie rozmawiamy.Wracam do domu przez Rybnicę.Na zjeździe do Grzmiącej znowu spotykam znajome stadko owiec, które teraz tylko filmuję.Już tak bardzo się mnie nie boją.Uważajcie jednak rowerzyści na tym zjeździe bo na tych owcach możecie się nieźle połamać.Przebiegają znienacka na drugą stronę jezdni.
Podsumowując wyjazd mogę być z siebie zadowolony.Czas więc na oceny.
Tempo jazdy wycieczkowe ale to przecież była wycieczka, więc oceny tu nie będzie :)).
Ocena na podjazdach dostateczna, pozwalająca na podjęcie się każdej, nawet najtrudniejszej trasy.Nigdzie na podjeździe od Zalewu Sosnówka się nie zatrzymałem i tak było by do szczytu przełęczy, gdyby nie zawalona sniegiem droga.Zresztą, nie muszę sobie tego udowadniać, ponieważ w zeszłym roku byłem tam dwa razy a teraz czułem się w lepszej formie niż w zeszłym roku.Ocena za długość trasy dobra, w końcu cały dzień byłem w drodze.Dodatkowym utrudnieniem był wiatr, który na całej trasie ustawiał się od czoła i na wielu odcinkach trasy, zwłaszcza górskich, był naprawdę uciążliwy.Dodatkowym utrudnieniem był upał, do którego jeszcze nie przywykłem.Mam spalone Słońcem ręce i nogi.Rowerowa opalenizna zatem już jest .Największą frajdę mam, że nie wycofałem się, choć wspinaczka z rowerem po śnieżnej stromiznie była fizycznie wyczerpująca i od strony psychiki też wymagała odpowiedniego nastawienia.Uwierzcie, że tam wyglądało to naprawdę beznadziejnie, to był mój najgorszy kilometr od wielu lat i przez to jest dla mnie wart więcej, niż cała ta trasa.Jak wcześniej wspomniałem, wróciłem ze sporym zapasem sił.Czułem się na jeszcze 100... ;)
Dodam tylko, że ci, których kusi zdobycie Przełęczy Karkonoskiej na rowerze, muszą się uzbroić w cierpliwość i poczekać, aż śnieg na ostatnim kilometrze drogi stopnieje.Jedynie od czeskiej strony jest to możliwe.W grę może wchodzić czerwiec, może druga połowa maja, jeśli będą takie upały to ten śnieg powinien stopnieć.Chyba, że ktoś zapragnie naprawdę się sprawdzić w survivalu i zdobyć przełęcz w warunkach, w jakich ja ją tym razem zdobywałem.

Mam jeszcze sporo materiału filmowego, z którego pewnie coś zmontuję, jak znajdę czas.




Tyle dzisiaj było km...


Znowu tu jestem...


Schroniska "Odrodzenie" nigdy sobie nie odpuszczam, gdybym odpuścił, wyjzad byłby nie pełny i miał bym niedosyt.To było by jak poddanie się, jak przegrana...


Widoczek ze schroniska "Odrodzenie"


Zjazd do Kowar, w oddali zamglone Karkonosze


Siedziba Towarzystwa Miłośników Kowar w Kowarach


Kowary mają nowy deptak


Zamglone Karkonosze


Zamglone Karkonosze


Zalew Sosnówka


Pół metra śniegu na drodze na Przełęcz Karkonoską


Karkonosze


Tu trzeba było nieść rower


Jednak śnieg powoli topnieje


Po wjeździe na przełęcz szybko topnieje śnieg, który oblepił mi rower


Spindlerova Bouda.Na Przełęczy Karkonoskiej asfalt jest wolny od śniegu


Schronisko "Odrodzenie"


Widoki ze schroniska "Odrodzenie"




Po czeskiej stronie...


Po czeskiej stronie


Cała masa rwących potoków przepływa pod malowniczymi mostkami na zjeździe do Spindlerovego Mlyna, co sprawia, że widoki podczas jazdy są niesamowite


Spindlerów Mlyn.Jezioro zaporowe na rzece Łabie


Spindlerów MlynZapora na jeziorze


Spindlerów Mlyn.Zapora na jeziorze


Pod zaporą...


Droga nad jeziorem


Wzburzona rzeka Łaba na zjeździe do Vrchlabi


Rzeka Łaba


Trening na Łabie


Vrchlabi


Lotnisko za Vrchlabi a w oddali Czerna Hora


Coś dla Kajmana.Krzyż z czaszką we wsi Rudnik-Javornik


Coś dla Kajmana.Krzyż z czaszką we wsi Rudnik-Javornik


Most w Trutnovie prawie jak w Pradze ;)


Trutnov


Droga wyjazdowa z Trotnova do Adrspachu.Dwa mosty kolejowe, jeden nad drugim.


Czesi lubią takie stare pojazdy.Można tam spotkać stare skody, trabanty a tu pięknie utrzymana stara Java


Ta skała na podjeździe do Chvalca zawsze mnie zdumiewa


Chvalec.Przed samym kościołem trzeba skręcić w lewo o zaczyna się najbardziej wkurzający podjazd na całej trasie


Wreszcie skały Adrspachu.Tu już czuję się jak w domu


Zjazd od schroniska "Odrodzenie"


Przejazd przez Vrchlabi


Podjazd Chvalec-Adrspach.Tu jest nachylenie 8-15% .Jak się ma już w nogach 160km to jest to najbardziej wkurzający podjazd na całej trasie


<iframe
src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=aksakliaqqotwthr" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>


Kategoria 200 i więcej, Czechy


komentarze
rtut
| 22:24 wtorek, 8 maja 2012 | linkuj No ta ładny spacerek nie ma więcej pytań wszystko obejrzałem przeczytałem więc prawie jakbym tam był. Idę jeszcze tylko rower na kołek odwiesić....
angelino
| 07:36 niedziela, 6 maja 2012 | linkuj Dla mnie to już jest przejazd i relacja roku, chyba, że jeszcze czymś nas zaskoczysz. Piotrze serdecznie gratuluję konsekwencji i formy, brawo!!!!
pioter50
| 17:13 środa, 2 maja 2012 | linkuj Lutra, pisałem na gorąco, więc taki trochę bełkot z tego wyszedł.Teraz napisałbym inaczej ale życie idzie naprzód, nikt już do tego wracał nie będzie.Co do samooceny, to była chyba zbyt łagodna.

Domingo, dzięki, trochę przecież jeździsz i też sporo po górkach.Myślę, że po odpowiednim przygotowaniu i motywacji dał byś radę.Święci garnków nie lepią.Ja też specjalnie przygotowywałem się do tej trasy.
domingo
| 19:31 wtorek, 1 maja 2012 | linkuj Również gratuluję. Dystans i przewyższenia mega.
Mnie w optymistycznej wersji, to już w połowie zdrapywaliby z asfaltu :)
Pozdrawiam
lutra
| 16:43 wtorek, 1 maja 2012 | linkuj Opowieść warta tej wyprawy.Zdjęcia dodają jej smaku.Kawał świata w pięknym ale trudnym wydaniu.Kondycha niespożyta.
Ocena Twojego wyczynu najsurowiej wygląda w Twoim wykonaniu. ;))).
Będę tu wracał aż sam tam wjadę.Choćby po pięćset metrów i jeśli nie padnę w połowie podjazdu i nie wrócę na przyczepie,będę szczęśliwy.
pioter50
| 13:33 wtorek, 1 maja 2012 | linkuj Dziękuję Wam wszystkim za komentartze.

Lea, nie zrobiłem niczego, czego i Ty byś nie zrobiła przy tej formie, w jakiej teraz jesteś.

Nagast, masz tam chyba bliżej niż ja ale szosówką to specjalne górskie przełożenia są potrzebne bo 30% nie pokonasz na przełożeniach przeznaczonych do płaskich dróg no i poczekaj, aż ten śnieg stopnieje.

K4r3l, dystans i przewyższenia są rzeczywiście spore, ale przy dobrym rozłożeniu sił na trasie, jedno i drugie można zrobić.

Lutra, życzę Ci, abyś i Ty tam wjechał.
lutra
| 20:06 poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | linkuj Gratulacje Pioter! Wiedziałem,że jeśli wyruszysz,to nie odpuścisz choćby pioruny naparzały.Cieszę się tak,jakbym sam się tam wtaskał.
To jest coś wielkiego.
k4r3l
| 19:31 poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | linkuj o kuźwa, wgniótł mnie ten dystans w ziemię. Chociaż nie, chyba jednak bardziej przewyższenia! Predator niezły z Ciebie, hehe
nagast
| 19:04 poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | linkuj O kurde, gratuluje trasy i podjazdu! Ja to leszcz jestem, że ostatnio nie potrafię się zmusić na ten podjazd. Chciałem go nawet zaatakowac szosówką, zobaczymy czy coś z tego wyjdzie.

Asfalt dalej taki do kitu od polskiej strony??
lea
| 19:00 poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | linkuj O W MORDĘ! Jaki widok :O
Zazdroszczę zapasu sił, zazdroszczę pięknej trasy i wyśmienitej średniej.
Już się nie mogę doczekać reszty.
Gratuluję!!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!