pioter50 prowadzi tutaj blog rowerowy

Trzy podjazdy

  • DST 60.00km
  • Czas 03:17
  • VAVG 18.27km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Kalorie 2367kcal
  • Podjazdy 729m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 19 kwietnia 2012 | dodano: 19.04.2012

Po pracy pogoda nie wyglądała zbyt dobrze, jednak założyłem pomarańczowe okulary i świat od razu zaczął lepiej wyglądać.Podrzuciłem ojcu zakupy, pogadałem z nim trochę i pojechałem zrobić tradycyjną rundkę.Przy tej pogodzie wolałem nie oddalać się zbytnio od miasta.Wybrałem więc trzy podjazdy, począwszy od Modliszowa, następnie Dziećmorowice-Nowa Wieś do Zagórza i wreszcie trzeci podjazd przez Niedźwiedzice do Jedliny.Samopoczucie dziś miałem fatalne, dopadło mnie jakieś osłabienie, jakby efekt gwałtownego spadku poziomu cukru.Czasem dopada mnie coś takiego w różnych sytuacjach, nie jest to przyjemne i wymaga sporo siły woli, żeby nad tym jakoś zapanować i się nie wywrócić.Pomimo tego piąłem się powoli pod kolejny podjazd, ratując się podjadaniem suchej kromki chleba, jaka została mi ze śniadania.Zdecydowanie za mało dziś zjadłem.W Niedźwiedzicach przy drodze siedział duży czarny pies, przyglądając mi się spode łba.Przygotowałem się więc na jego atak, ale pies jak tylko zobaczył, że zza pleców wyjąłem jakiś mały, czarny przedmiot, czmychnął przestraszony do gospodarstwa.Dopiero kiedy przejechałem, wyjrzał bojaźliwie za mną, upewniając się, że jestem już na tyle daleko, żeby mógł poczuć się bezpieczny.Kiedy się oddaliłem, ponownie usiadł sobie przy drodze.Musiał go kiedyś jakiś rowerzysta nieźle przestraszyć.Kawałek dalej jednak, wyskoczył inny pies średniej wielkości.Uznałem jednak, że pomimo zaciekłej pogoni za mną, nie stanowi żadnego zagrożenia, więc tylko zatrzymałem się nagle i nakazałem psu powrót do domu.Miałem rację.Pies, choć odszczekiwał się, to jednak na rozkaz wrócił do zagrody a ja odjechałem zadowolony, że wystarczyła presja psychiczna i obyło się bez strzelaniny.
Do domu wróciłem osłabiony ale po przekroczeniu progu mieszkania i tak wykonałem codzienne ćwiczenia na drążku a po nich fatalne samopoczucie przysnęło jak bańka mydlana.Myślę, że już niedługo spróbuję Przełęczy Kozie Siodło.
Zrobiłem kilka fotek ale aparat został w piwnicy przy rowerze, więc i ten wpis będzie bez zdjęć.

Zaległe fotki z tego wyjazdu






Szczyt podjazdu Dziećmorowice-Nowa Wieś


Zamek Grodno wodziany na zjeździe z Dziećmorowic do Zagórza





<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>


Kategoria Rundka po pracy


komentarze
pioter50
| 09:43 niedziela, 22 kwietnia 2012 | linkuj Toomp, na razie w planie mam kolejny wyjazd do Wałbrzycha, żeby odwiedzić mamę w szpitalu.Trochę mi się pokomplikowało, nie wiem więc na razie jak będzie wyglądał ten rok rowerowy bo rodzice mają tu tylko mnie, możliwe więc , że właśnie kończy się moja beztroska wolność i te wyjazdy rowerowe, dokąd oczy poniosą.

Ra, mnie też trochę zasmuciło zakończenie sprawy z tymi psami.Mimo wszystko, służby mogły to inaczej rozwiązać.Ale cóż począć, najważniejsze, że jest bezpieczniej.

Lutra, dzięki, nieźle mnie ubawiłeś. popatrz jednak jak jeździ Lea, czy Toomp a dostrzeżesz, że moje jazdy nie są niczym szczególnym.

Marku, możliwe że się nie mylisz... ;)
lutra
| 23:09 sobota, 21 kwietnia 2012 | linkuj 40 075km,704m-To obwód ziemi po równiku.
21 094 przejechałeś odkąd przyszło Ci do głowy,żeby notować swoje dystanse.
To o tysiąc więcej niż połowa obwodu Ziemi po równiku.
Legnica
Zgorzelec
Saarbrucken
Bordeaux
Lisboa w Portugalii,przez Loule Portugalia i Huelva Hiszpania
do Sewilii 3436 km
3482 km przejechałeś rowerem w tym roku.Po krańce europy i jeszcze kawał dalej.
Jeśli to są mizerniutkie efekty,niech Bóg obdaruje nas wszystkich Twoim zdrówkiem.
Serdeczne pozdrowienia.

Ra1984
| 19:17 sobota, 21 kwietnia 2012 | linkuj Witam Piotr, właśnie odpaliłem laptopa i przeczytałem wiadomości świdnickie za nim wszedłem na bikestats. Sprawa psów trochę przykra, bo to wina ludzi że te psy były jakie były, ale przynajmniej już nikomu nie zagrożą. Pozdrawiam
pioter50
| 11:08 sobota, 21 kwietnia 2012 | linkuj Marku,kręcimy boo...lubimy :).Miałem w planie powoli rozkręcić się w tym sezonie a tu pojawiła się niespodziewanie pewna zadziora i podkręciła nam wszystkim "śrubkę" ;).

Lea, Ty dobrze znasz tę trasę i nie jest ona dla Ciebie niczym wielkim.Nie jestem też mocny, mam tylko świadomość swoich słabości, dlatego trochę więcej nad sobą pracuję, efekty jednak mizerniutkie...

lea
| 08:26 sobota, 21 kwietnia 2012 | linkuj Bardzo fajna, wymagająca trasa! Gratuluję nie poddania się osłabieniu.
Mocny typ z Ciebie, Piotrze :)
Pozdrawiam serdecznie.
lutra
| 05:31 sobota, 21 kwietnia 2012 | linkuj Prawda. Świadomie dostrzegać i akceptować zmiany zachodzące w organizmie a codziennie poddawać się słabościom wynikającym z drobnych ograniczeń to są różne sprawy.
Najważniejsze to chcieć.Cieszę się,że mam szczęście trafiać na takich ludzi jak Ty.
pioter50
| 03:43 sobota, 21 kwietnia 2012 | linkuj Lutra, wciąż bardzo lubię zwierzęta, psy w szczególności.Na pewno nie zrobię żadnemu krzywdy, jeśli pies nie będzie stanowił dla mnie prawdziwego zagrożenia a takie potrafię dobrze rozpoznać.
Zresztą, stosowane przeze mnie środki nie czynią trwałej dla psa szkody.
Z wiekiem ciało słabnie i tego nie zatrzymamy, choćbyśmy nie wiem jak się starali.Możemy jedynie trochę opóźniać to słabnięcie, natomiast siłę woli, siłę duchową możemy cały czas wzmacniać i w tym zakresie, w miarę lat i ćwiczeń, stajemy się coraz bardziej mocni.Ja używam ciała do wzmacniania ducha, dlatego zawsze mam wielką satysfakcję, jeśli kolejny raz udaje mi się zapanować nad słabością i do końca zrealizować zadanie, jakie sobie stawiam.Muszę być też przygotowany na taki atak osłabienia, kiedy jestem w dalekiej trasie a nie raz mi się to już zdarzyło.
lutra
| 18:35 piątek, 20 kwietnia 2012 | linkuj Kawał drogi Pioter. Wykresik też jak E K G...Z pewnością nie Twoje ;).Podoba mi się dzisiejsza opowieść i to,że mimo mocnych ostatnio akcentów z psami w roli głównej,bez paniki używasz środków obrony stosownych do zagrożenia.W końcu nie chodzi o to,żeby zwiewały przed nami wszystkie czworonogi. ;))). Męczące są takie stany osłabienia.Można powalczyć z wiatrem,nie wymiękać na deszczu,ale takie osłabienia bywają trudne do pokonania.
Od czego jednak niezłomność ducha wytrawnego rowerzysty.Trasa godna podziwu.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!