Do lasu
-
DST
31.00km
-
Teren
7.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
13.78km/h
-
VMAX
29.00km/h
-
Kalorie 1273kcal
-
Podjazdy
408m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pogoda nie zachęca do jazdy, więc chyba nie pojadę, robię więc spokojnie zakupy, wpadam do sklepu rowertowego na Wróblewskiego i spotykam tam Agnieszkę i Janusza.Mają założone pomarańczowe okulary.Przypominam sobie wtedy, że i ja takie mam i że w nich świat wygląda bardzo kolorowo, choć w rzeczywistości może być szaro bury.Kupuję więsz szybko klocki hamulcowe i wracam do domu.Przebieram się, zakładam te pomarańczowe okulary i rzeczywiście, szaro bura pogoda zmieniła się w kolorową wiosnę.Jadę więc.Wiatr wieje mocno, jest już po godz 15, więc daleko nie zajadę.Wpadam na pomysł pojeżdżenia po lesie.Już w Burkatowie kieruję się na Bojanice, lecz nie dojeżdżam do wioski, gdyż dużo wcześniej skręcam do lasu.Na początku jest szlaban ale przemykam pod nim i zaczyna się droga pod górkę.Podjazd jest wymagający, jego długość to około 3km a nachylenie tu sięga 19%, poza tym jest trochę mokro i trochę błota ale da się jechać bez problemu.W lesie wiatru się nie odczuwa ale słychać jak wyje i mocno wygina wielkie drzewa.W pewnym momencie zaczyna sypać śnieg ale zanim dojeżdżam na szczyt podjazu, gdzie gps pokazuje wysokość ponad 500 metrów, zaczyna świecić Słońce i widać błękitne niebo.Podczas zjazdu w oddali widzę mężczyznę z plecakiem i kijkami.
-Dzień dobry!-wołam - Nie myślałem, że kogoś tu dzisiaj spotkam.
-Ja też- odpowiada śmiejąc się.
Pomyślałem sobie, że to jest własnie pasja, bez względu na pogodę człowiek samotnie ucieka w góry i do lasu.
Wygląda na to, że pogoda się ustabilizowała, mam więc dobry humor i jadę sobie leśnymi drogami podśpiewując i pogwizdując wesoło.Drogę przebiega mi całe stado saren.Nie zdążyłem okiem mrugnąć, nie mówiąc o fotografowaniu.Nagle aura zmienia się nie do poznania.Zerwał się huraganowy wiatr, sypnęło ostro śniegiem.Wielkie drzewa wyginają się niebezpiecznie pod naporem wiatru, którego siłę zwiększa padający grubymi płatami śnieg.Nagle jedno z drzew łamie się jak zapałka i zwala się w poprzek drogi.Złamało się jakoś tak w połowie.Wrażenie było niesamowite.Niech się chowają filmy 3D.Dobrze, że byłem daleko, ale nie dobrze, że nie miałem ze sobą kamery.
Przeciskam pod drzewem najpierw rower a następnie siebie.Z obawą spoglądam na drzewa, którymi miotają huraganowe porywy.W pewnym momencie pomyślałem sobie, że przecież i tak pewnie nie zdołałbym zareagować i odskoczyć, gdyby któreś drzewo miało na mnie spaść.Takie rzeczy udają się wyłącznie na amerykańskich filmach.Przecież przeznaczenia i tak nie oszukam, co ma być, to i tak będzie.Jednak sceneria jest jak w horrorze.Nawet mi się to podoba.Może wiele dziś nie przejadę ale będzie o czym pisać na BS.
Jadę więc spokojnie, zbliżając się do Michałkowej.Wreszcie wyjeżdżam z lasu i w dole widzę wioskę, to Michałkowa.Pogoda uspokaja się, wychodzi Słońce.Robię kilka fotek i zadowolony zjeżdżam nad Jezioro Bystrzyckie.Nagle znów sypnęło śniegiem, z nieba lecą ogromne jego płaty i wieje wiatr.Szybko zakładam ochraniacze na buty i w myślach chwalę swoją zapobiegliwość, choć od wielu dni miałem wrażenie, że wożę je niepotrzebnie.Nie wiem, jak przyjechał bym bez nich, chyba bez stóp.Śnieg sypie tak ostro, że zasypuje mi okulary, co chwilę muszę zgarniać z nich śnieg.
W Lubachowie śnieg zamienił się w grad.Sypie ostro, kłując boleśnie twarz.Gdyby nie okulary, nie mógłbym jechać bo grad powybijał by mi oczy.Tymczasem kulki gradu pokryły asfalt grubą warstwą i zrobiło się bardzo ślisko.Niewiele widzę przez zasypane śniegiem okulary i zaczyna mi zamarzać twarz.W Burkatowie na przystanku zatrzymuję się.Muszę rozetrzeć twarz bo zamarznie całkiem.Po kilku minutach jadę znowu, mam zapalone światła bo sam niewiele widzę i podejrzewam, że kierowcy samochodów również.Wydawało mi się, że ten powrót do miasta trwa wieki ale kiedy dojechałem, aura znowu się uspokoiła.
-To było bardzo długie 30 kilometrów-pomyślałem sobie, kiedy wszedłem do mieszkania.
Jednak takie zdarzenia dobrze wzmacniają naszą psychikę a zmienna aura uczy, że jadąc w daleką trasę trzeba być przygotowanym na różne okoliczności, bo w trasie wszystko zdarzyć się może.
Podjazd o maksymalnym nachyleniu 19%
Na szczycie podjazdu.Wyskość ponad 500m
To drzewo złamało się jak zapałka
To nie mgła, tylko śnieżyca
Pod liśćmi kryją się spore kamienie, trzeba uważać
Ostry zakręt na stromym zjeździe
Nad Michałkową ładna pogoda
Zjazd do wioski
Podjazd, który Toomp na pewno nazwał by kwintesencją mtb ;)
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
komentarze