Maj, 2013
Dystans całkowity: | 1601.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Suma podjazdów: | 22673 m |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 106.73 km |
Więcej statystyk |
Zamykam komentarze
-
Sprzęt Giant scr 4.0
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak, zdecydowałem się na zamknięcie komentarzy i rzeczywiście należy się wyjaśnienie w tej kwestii.Niektórzy być może pamiętają, że już kiedyś nosiłem się z zamiarem zaprzestania prowadzenia bloga na BS.Chcę wykroić choć trochę czasu na realizację innych zainteresowań a jest ich nie mało.Wykroić mogę wyłącznie z działalności rowerowej.Nie ma oczywiście mowy o ograniczaniu jeżdżenia, ale prowadzenie bloga zabiera mi sporo czasu.W pierwszym etapie "krojenia" czasu padło na komentarze.Zaprzestaję więc wystawiania i przyjmowania komentarzy.Nie ma rady, to musiało kiedyś nastąpić.Nie oznacza to jednak, że nie będę już zaglądał na Wasze wpisy.
Treningowe wyjazdy po pracy będą wpisywane w bardzo ograniczonym zakresie.Zazwyczaj bez fotek, bez mapek, z zaledwie jednym, krótkim zdaniem opisu.Jedynie wpis dłuższej trasy może zawierać mapkę , fotki i kilka zdań opisu.
Zobaczę, ile dzięki temu uda mi się zyskać czasu na rzecz innych spraw.Jeśli to nie wystarczy , podejmę kolejne decyzje ograniczające działania na BS...Wciąż jestem pod wielkim wrażeniem wyjazdu, który niedawno zrealizowała Maratonka razem z Wilkiem i być może pod wpływem tych emocji wstrzymałem się z dalej idącymi ograniczeniami na BS...
Tymczasem proszę wybaczcie, to nie była łatwa decyzja ale nie miałem wyboru.Życzę Wam wszystkim wielu kilometrów pięknych tras , super pogody i zawsze szczęśliwych powrotów do domów.
Rundka w ulewnym deszczu
-
DST
66.00km
-
Podjazdy
1008m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tym razem dopadła mnie ulewa.To była jazda...
Kategoria Rundka po pracy
Po pracy na Chełmiec
-
DST
62.00km
-
Podjazdy
1066m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po pracy wyjazd kelisem na szczyt Chełmca.Chroniczny brak czasu, dlatego bez fotek, bez opisów i map...
Kategoria Rundka po pracy
Rundka po pracy
-
DST
83.00km
-
Podjazdy
1102m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po pracy treningowa rundka.Niestety, brak czasu na opis i na zamieszczenie fotek.Sorry...
Przełęcz Okraj od czeskiej strony
-
DST
183.00km
-
Podjazdy
2233m
-
Sprzęt Giant scr 4.0
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak jakoś niespodziewanie wyszło...Na razie mapka trasy a jutro fotka i opis.
Po kontuzji prawego kolana miałem zamiar zrobić tylko małą rundkę po płaskim, żeby sprawdzić co się będzie działo.Miałem dwa dni przerwy i trochę czasu na analizę i zmiany ustawień w rowerze i w butach.Tymczasem zadzwonił Tadeusz i zaproponował jazdę na granicę z Czechami.Nie bardzo mi to pasuje, bo nie chciałem podjazdów a tu trzeba będzie podjechać do Rybnicy Leśnej.Zgadzam się jednak bez wahania.Na starcie o godz 11 zjawia się również Marek.Mówię kolegom, że jeśli poczuję ból w kolanie to zawrócę a oni niech jadą dalej.Pierwszy podjazd na zaporę jeziora w Lubachowie poszedł gładko, bez bólu, do Rybnicy Leśnej też wjechałem bez problemu, jednak nie cisnę, staram się oszczędzać kolano. Szybka jazda z Unisławia do Mieroszowa, chwilowy postój pod Biedronką, bo koledzy muszą kupić coś do jedzenia, po czym szybki dojazd do granicy.Tutaj trzeba ustalić dalszy przebieg trasy.Mamy jechać do Teplic przez Vernerovice i Bohdasin a następnie przez Zdonov do Mieroszowa, Krzeszowa i przez Kamienną Górę powrót do Świdnicy.W Czechach kiełkuje mi w głowie inna myśl:podjazd na Przełęcz Karkonoską od strony Czech.Jest jednak zbyt późno na realizację takiego planu.-Cóż więc mogę zrobić?-zastanawiam się wjeżdżając do Teplic.-Może więc chociaż Przełęcz Okraj od czeskiej strony?
Ten pomysł wydaje się być realny na dziś.Jeśli nie będę miał żadnych przygód i awarii, powinienem wrócić do Świdnicy bez potrzeby włączania świateł.Doskonale wiem, że Tadeusz musi iść na nocną zmianę a Marek jest umówiony na grilla , więc nasza wspólna jazda kończy się na skrzyżowaniu drogi prowadzącej z Teplic do Adrspachu, gdzie koledzy skręcili do Zdonova, w kierunku polskiej granicy a ja pojechałem do Trutnova przez Chvalec. Podjazd na Okraj od Trutnova to ponad 30km ciągłej jazdy pod górkę.Jedzie mi się bardzo dobrze, upajam się jazdą i widokami, ale wciąż nie zapominam, że należy oszczędzać prawe kolano, jechać spokojnie i nie cisnąć.Trochę je czuję, ale nie ma bólu.Zdumiewa mnie niewielka ilość czeskich rowerzystów.Zawsze było ich dużo w drodze na Okraj.Na szczyt Okraju docieram przed godziną 17.Robiąc tam pamiątkową fotkę spotykam troje członków Legnickiej Inicjatywy Turystyki Rowerowej.Kilka lat temu miałem przyjemność poznać ich nad Jeziorem Bystrzyckim i oprowadzić po asfaltach Gór Sowich.Cieszę się jak dziecko z tego spotkania bo to bardzo fajni ludzie.Porozmawialiśmy niestety tylko chwilkę bo pora byla już dla mnie późna.Trzeba było wracać.Nie spodziewałem się dzisiaj takiej trasy, więc do jedzenia mam tylko pół małej paczki suszonych daktyli i bidon napoju.Te suszone daktyle to niezła odżywka na trasie, przekonałem się o tym nie raz, jednak mam już ochotę zjeść coś normalnego.Do domu docieram o godz 7.30 a więc w świetle dnia, więc wszystko udało się zgodnie z założeniami.To był naprawdę super wyjazd.Na tej trasie było kilka sytuacji, kiedy to rowerzyści widząc mnie na kolarzówce próbowali się ze mną ścigać.Ja jednak nie podjąłem i nigdy nie podjemę się ścigania z kimkolwiek.Po wyprzedzeniu mnie, zawiedzeni oglądali się co chwilę za siebie, sprawdzając czy nie zacznę ich gonić.Nie goniłem i nie będę gonił.Uciekał też nie będę.Ta zabawa dawno przestała mnie interesować.Jeśli ktoś jedzie wolniej, zostanie wyprzedzony, jeśli jedzie szybciej, to pojedzie...Dla mnie liczy się wyłącznie realizacja mojego celu, który sobie wyznaczam.
Na przejściu granicznym Golińsk-Starostin
Tadeusz z Markiem w Teplicach
Cerna Hora widoczna podczas jazdy z Trutnova na w kierunku Okraju
No i niespodziewanie jestem na Przełęczy Okraj
Kiedy robiłem fotki, wjechał najpierw jeden rowerzysta z Legnicy
Kiedy wjechał drugi, po bluzie poznałem, że są to koledzy Legnickiej Inicjatywy Turystyki Rowerowej(LITR).Pozdrawiam cały LITR a szczególnie Janka Materka, który jest Trenerem-Katem ;) tej ekipy.
Na zjeździe nie mogło się obyć bez tradycyjnej fotki Zalewu Bukówka
Ostatni widoczek i w drogę.Te widoki najbardziej mnie cieszą podczas tego wyjazdu
Kategoria Czechy
Z Markiem na Szosę Stu Zakrętów i nie tylko
-
DST
224.00km
-
Podjazdy
2866m
-
Sprzęt Giant scr 4.0
-
Aktywność Jazda na rowerze
Celem dzisiejszego wyjazdu był podjazd Szosą Stu Zakrętów od Kudowy Zdroju a że chcieliśmy przejechać ponad 200km, więc troszkę po Kotlinie Kłodzkiej pokrążyliśmy.Dzisiaj tylko mapka trasy a jutro dodam jakieś fotki i może coś "skrobnę" na temat dzisiejszej trasy.
Pogoda, z którą rankiem opuszczaliśmy nasze miasto, nie zachęcała do jazdy.Ciężkie, ołowiane chmury pokrywały całe niebo i padała lekka mżawka.Przez myśl nam jednak nie przeszło, żeby zrezygnować z wyjazdu.Według zapowiedzi, pogoda miała ulegać poprawie w ciągu dnia, tymczasem mżawka wzmaga się w miarę podjazdu do Rybnicy Leśnej.Przy "Rybnej Dolinie" już łapię kapcia.Przez psa, który strasznie na nas ujadał za płotem, nie zauważyłem dziury i wpadłem...Na początku taki pech nie nastraja mnie dobrze ale marek pociesza, że być może wyczerpałem na dziś limit awarii.Miał rację.
Szosówka jest o wiele delikatniejsza od górala, więc trzeba jechać uważniej, ten kapeć mocno wzmaga moją czujność w czasie jazdy i przynioslo to wymierny skutek.Więcej awarii nie było.Do Mieroszowa staramy się nadrobić czas.Droga jest dobra, więc jedziemy dość szybko, czasem nawet 50km/h.Szybki podjazd na granicę w Zdonovie.Ten podjazd zawsze mi się dłużył a teraz jakoś tak szybko poszło...
Przez Czechy jedzie się wspaniale, szosówka to wspaniała maszyna do takiej jazdy, mknie bezszelestnie a prędkość oscyluje nam w okolicach 40km/h, czasem przekraczamy 50km/h.Przed Hronowem zatrzymujemy się, żeby skonsumować małe śniadanko.
W Kudowie zatrzymujemy się tylko przy drewnianej dzwonnicy bo marek chce zrobić fotkę i podjazd.Im wyżej, tym widoczność gorsza.Tutaj moja prędkość już nie jest kat duża...Marek zniknął we mgle a w gps-ie padł akumulator.Przełączam na zasilanie zewnętrzne ale okazuje się za mało wydajne, żeby podtrzymać pracę urządzenia.Ładuje na wyłączonym gps-ie i trwa to ponad 50km...Widoczność jest tak tragiczna, że prawie nie zauważyłem wjazdu do Karłowa.Na szczęście obaj z Markiem mamy światła, bez nich byli byśmy zagrożeni w ruchu drogowym, przy tej widoczności.Przekonujemy się, że nasze ostro błyskające lampki są dość dobrze widoczne w tych warunkach, nie mamy żadnych problemów z mijającymi nas, czy wyprzedzającymi samochodami.Piesi też dostrzegają nas w porę, jednak na zjeździe musimy zachować czujność i prędkość nasza jest rozsądna.Na zjeździe do Radkowa mgła nagle znika a właściwie to my nagle wypadamy z tej mgły.Przy prędkości 40km/h wrażenie, kiedy nagle nie ma mgły, jest piorunujące.Pogoda w dalszym ciągu nie jest najlepsza, mimo to, w Ratnie Dolnym decydujemy się jechać do Polanicy.Musimy dzisiaj przekroczyć 200km, nie ma zmiłuj.W Polanicy krótki posiłek, przejazd-przejście przez Deptak i jazda w kierunku...No właśnie, mieliśmy jechać do Kłodzka przez Wielisław ale postanowiliśmy pojechać w kierunku Bystrzycy Kłodzkiej.Taka mała improwizacja.Do samej Bystrzycy nie dojeżdżamy.Za Starą Łomnicą skręcamy w lewo na Krosnowice.Była to dobra decyzja bo przed Kłodzkiem dopada mnie kontuzja prawego kolana.Właściwie od Kłodzka kręcę lewą nogą.Prawą staram się oszczędzać , no i moje tempo spada z każdym kilometrem a przecież podjazdów jest przed nami jeszcze nie mało.Mam na szczęście trzy tryby w korbie i to daje mi możliwość podjazdu pod każdą górkę, nawet z taką kontuzją.W końcu jednak w Świerkach, przed Głuszycą Górną każę Markowi nie czekać na mnie i jechać do domu samemu.Do domu nie ma już daleko(około 30km), godzina jest dość wczesna a ja postanawiam zrobić kilkanaście minut przerwy, żeby dać odpocząć kontuzjowanej nodze.Nie chcę całkowicie załatwić sobie tego kolana a nie ma sensu, żebyśmy obaj tu sterczeli.Przy okazji zjadam ostatki jedzonka, jakie zostały mi w plecaku.Po 10 minutach odpoczynku jadę.Nie śpieszę się, najważniejsze, żeby dojechać...Ten ostatni odcinek jadę już bez przerwy.Mimo kontuzji i wiatru od czoła, moja prędkość oscyluje między 25 a 30km/h.Po godzinie jestem już w domu.Udała nam się ta wycieczka a mgła i mżawka dodała jej klimatu, który ja bardzo lubię.A kontuzja?No cóż, ta mała łyżka dziegciu nie zepsuła mi jednak beczki miodu :)
Czas zacząć wspinaczkę do Karłowa...
Tak to wyglądało w Karłowie
Tutaj mgła nie jest już tak gęsta jak w Karłowie
Marek zauważył, że mocno starły mu się klocki tylnego hamulca
W Wambierzycach
Polanica.Śniadanko w dobrym towarzystwie
Deptak w Polanicy
Na Kamiennym Moście w Kłodzku
To co mam w ręku to nie jest puszka piwa, tylko izotonik. Alkoholu w trasie nie piję :)
Twierdza w Kłodzku
Bożków
Mimo mgły, widać pałac i kościół w Bożkowie