Praga:dzień drugi-niedziela, powrót z Pragi
-
DST
246.00km
-
Podjazdy
2027m
-
Sprzęt Fuji
-
Aktywność Jazda na rowerze
Powrót z dwudniowego wyjazdu do Pragi.Obie relacje i fotki zostaną zamieszczone w najbliższym możliwym terminie.
Niedzielny poranek budzi nas w praskim hostelu.Szybki prysznic, śniadanie i wyjeżdżamy.Droga daleka a Artur musi w poniedziałek iść do pracy.Droga wyjazdowa dość powolna ze względu na kiepską, brukowaną nawierzchnię, która jest zabójcza dla kół naszych szosówek.Garmin stracił mapę i pokazuje tylko kierunek wyjazdu, nie pokazując, czy jedziemy dobrą drogą.23km jazdy po mieście i jesteśmy na trasie.Mamy ochotę jeszcze zajechać po drodze do Nymburka, co trochę komplikuje nam nawigowanie i zdarza nam się trochę pobłąkać.Na szczęście oprócz Garmina mam jeszcze mały atlas Czech i busolę, więc w końcu trafiamy tam gdzie chcemy.Mój organizm bardzo szybko spalił niezbyt obfite śniadanko.Zaczynam szybko słabnąć a na samą myśl o słodkich batonach energetycznych, jakimi ponoć żywią się kolarze, dostaję jeszcze większych mdłości.Wiedząc że za niedługo zaczną się mocne podjazdy, mówię do Artura, że jak zaraz nie zjem czegoś normalnego to za chwilę wjadę do rowu i tak już zostanę.Na szczęście w jakiejś wiosce trafiamy na knajpkę, w której zasiadamy do konkretnego jedzonka.Zjadam makaron z kurczęcym gulaszem a Artur knedle w jakimś sosie.Smakuje to wszystko wybornie a po niecałej godzince zaczyna mi się dobrze jechać.W samą porę przed mocnymi podjazdami był ten posiłek.Mieliśmy się nie śpieszyć ale Artur chciał wcześniej wrócić, w końcu ja mam wolny poniedziałek ale on musi do pracy iść , kręcimy więc dość konkretnie i jakoś nie czuję już skutków wczorajszego kręcenia.W drodze powrotnej w Jicinie musimy przeskoczyć z rowerami przez płotek oddzielający kierunki ruchu na szosie prowadzącej do Trutnova, co wprawia nas w dobry nastrój, bo trzeba było wyczekać moment, w którym nie będzie samochodów, co nie było łatwe na tej ruchliwej trasie, a następnie biegiem, przerzucenie rowerów przez płot i znowu biegiem, zanim pędzące z prędkością ponad 100km/h samochody zmiotą nas z asfaltu.Udało się i znowu jedziemy.Teraz ciśniemy już cały czas do samego Trutnova.W Trutnowie czuję się, jakbym był już w domu, choć przecież zostało ponad 70km do przejechania i podjazd do Kralovca.Ostrożny przejazd przez rozkopaną drogę z Trutnova do Lubawki.W Lubawce zjadam ostatniego batona.Musi on wystarczyć aż do domu.Jedziemy krajową piątką z Lubawki do Kamiennej Góry.Jest dość ciepło , więc picie szybko nam się kończy i jeszcze w Starych Bogaczowicach musimy dotankować.Jeszcze tylko podjechać ten znienawidzony przeze mnie Cieszów i lajtowa jazda do domu.W Komorowie czuję, że znowu mam pusty żołądek ale to już bez znaczenia, przecież jesteśmy blisko i możemy zwolnić.Zajeżdżamy do Świdnicy, jesteśmy zadowoleni z wyprawy.
Wszystko udało się znakomicie a o małych problemach już nie chcemy pamiętać.Chyba nie pisałem, że w sobotę w Jicinie złapałem kapcia w tylnim kole.No cóż, szczegół, który wyleciał mi z głowy :)
Dzięki Artur za udział w kapitalnej wyprawie do Pragi.Pewnie jeszcze nie raz zmontujemy razem konkretną trasę.
Wyjeżdżamy.Most Karola w niedzielny poranek
Ostatnie spojrzenie na hradczański zamek i w drogę
W Nymburku
Nymburk
Okolice Jicina
Jicin, gdzie zbójował sławny rozbójnik Rumcajs
Pięknie widać Czerną Horę
Daleko po prawej widać szczyt Śnieżki
Kategoria 200 i więcej, Czechy