Vodní nádrž Rozkoš
-
DST
185.00km
-
Kalorie 6500kcal
-
Podjazdy
2068m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd nad czeskie jezioro Rozkoš.
To miała być łatwa i przyjemna trasa.Po zdobyciu Pradziada mam już dość ciężkich tras w tym roku.Wymyśliłem więc sobie, że dobrym celem łatwego wyjazdu może być czeskie jezioro Rozkosz, którego jeszcze nie widziałem.Żeby było jeszcze łatwiej i przyjemniej, do Kłodzka udałem się szynobusem.W końcu jak relaks, to relaks.Już na stacji w Świdnicy zgromadziła się spora grupa bikerów.Większość z nich jechała do Barda, żeby pojeździć sobie po tamtejszych górkach, były też rodziny z dziećmi, oraz kolega, który jak się później okazało, jechał do Kamieńca, aby z tamtąd wystartować na szczyt Pradziada.O naszym rajdzie na Pradziada z przed dwóch tygodni zrobiło się dość głośno w świdnickim rowerowym światku i ten kolega zainspirowany naszym wyjazdem, też postanowił zdobyć ten szczyt, jednak podobnie jak ja w zeszłym roku, podjechał do Kamieńca szynobusem.Bardzo ucieszył się, że to właśnie ja brałem udział w wyjeździe na Pradziada i przegadaliśmy na ten temat całą drpogę do Kamieńca.Z całego serca życzyłem mu udanej wyprawy ale łatwo nie miał bo i upał był potworny i całą drogę na Pradziada wypadło mu jechać pod wiatr.Mam nadzieję kolego, że udało Ci się zdobyć Pradziada i wrócić żywym.
Pogoda jest piękna ale czuje się, że będzie upalnie.Nic to, przecież do nikąd nie zamierzam się śpieszyć, zabrałem ze sobą światła, więc wrócę, kiedy zechcę.
Od samego początku czuję, że zmoim samopoczuciem nie jest najlepiej, jednak podjazd przez Góry Bystrzyckie do Mostowic poszedł mi dość łatwo.Po przekroczeniu granicy podjazd w Górach Orlickich daje mi niesamowicie w kość, czuję się coraz gorzej, upał i duchota są potworne, piję spore ilości napojów, co jest do mnie absolutnie niepodobne.
Nie poznaję w sobie człowieka, który jeszcze niedawno mógł mierzyć się z najtrudniejszymi trasami.Zamyślam o powrocie do Kłodzka i o powrocie szynobusem, jednak myśl, że miałbym się poddać, jest dla mnie nie do przyjęcia.Tymczasem na trasie trwa jakiś maraton rowerowy i wszyscy obserwatorzy dziwią się, że ja akurat jadę w przeciwnym do maratonu kierunku.W Górach Orlickich podjazd kończy się na wysokości bliskiej 1000 metrów i zaczynam zjazd.Chyba ze zmęczenia nie zwracam uwagi na sygnalizowane przez Garmina sugestie skrętu w prawo i jadę sobie w głąb Czech.Zdarza mi się to kilka razy, co znacznie wydłuża trasę ale też dzięki temu zajeżdżam do pięknego miasta Nove Mesto nad Metuji.
Cieszę się z tej swojej niefrasobliwości bo miasteczko jest zabytkowe i przepiękne.Po zwiedzeniu miasta i obcykaniu go fotkami, jadę wreszcie nad jezioro, które jest daniem głównym dzisiejszego wyjazdu.Kończy mi się picie, wszystkie sklepy są pozamykane a przed restauracjami stoją watachy cyganów.Nie zostawię przecież między nimi roweru i nie pójdę do restauracji.Jadę więc, oszczędzając picie.Nie da się niczego zjeść bo w ustach mam sucho jak na pustyni Saharze, wywalam więc jedzenie bo stanowi wyłącznie balast ale mam sporą paczkę rodzynek i podjadając je sobie kontynuuję trasę.Wreszcie docieram do jeziora i schładzam się w jego wspaniałej, czystej i lekko ciepłej wodzie.Może dobrze, że jest taka ciepła, to przynajmniej nie ma szoku termicznego.Nad jeziorem widzę, że pogoda zaczyna się psuć...W kasecie odkręca się nakrętka, pewnie od upału i kaseta rozsypuje się.Na szczęście woże ze sobą cały warsztat naprawczy i klucz do kasety też...W 10 minut załatwiam problem i jadę dalej, już bezawarujnie.Wodę udaje mi się kupić dopiero w małej knajpce na końcu Cervenego Costelca, w której to miejscowości ten czerwony kościół wydaje się być jedyną atrakcją turystyczną.W czasie jazdy jedna z butelek wywala korek i tracę jedną trzecią tak cennej dziś wody.Znowu muszę oszczędzać picie bo kupić nie ma gdzie.W planie miałem jazdę w kierunku Teplic, jednak poziom zmęczenia, gorąc i coraz większa duchota sprawiają, że za Cervenym Costelcem kieruję się na Hronov.Jak to dobrze, że znam te wszystkie drogi bo chyba bym dziś umarł na tych podjazdach w kierunku Teplic.W Hronovie pogoda jest już naprawdę kiepkska, zbiera się na porządną burzę.Widząc bankomat zastanawiam się, że nie wziąć trochę czeskiej gotówki i nie przenocować.Po namyśle jadę jednak dalej.Mam wiatr w plecy, więc może ta burza mnie nie dogoni?Docieram do granicy w Starostinie a tam, jeden ze sklepów jest otwarty, choć piszę, że tylko do godz 18...Czescy właściciele siedzą pod parasolem i piją piwko.Na mój widok pani podchodzi i pyta, czym może służyć.
-Mineralke prosim- odpowiadam.
Tankuję wodę do mniejszych butelek i ładuję do torby ale wesoło usposobiona czeszka nie odpuszcza mnie i zaczyna wypytywać o trasę, o mnie a jej oczy błysjkają filuternie.Odpowiadam z humorem na pytania, gdy tymczasem rozpętała się burza.Postanawiam przeczekać tę nawałnicę, choćby do rana.Jakiś młody kolarz decyduje się na jazdę w tę burzę, miałem za nim krzyknąć, żeby poczekał bo przecież burza musi przejść, jednak zanim krzyknąłem, on już odjechał.Pewnie całą drogę jechał w tej nawałnicy, co za bezsens, miał przecież światło, mnógł poczekać...
Tymczasem ja stoję sobie podjadając rodzynki i popijając wodę, której teraz mam już w nadmiarze.Po około godzinie burza przechodzi.Odczekuję jeszcze trochę bo wiem, że będę jechał za tą burzą i nie chciał bym jej dogonić.Wiem jednak, że za tą burzą idzie następna bo widziałem je wcześniej, przed zjazdem do Mezimesti, ruszam więc już bezzwłocznie.Wracam do domu w kompletnych ciemnościach.Na zjeździe z Wałbrzycha do Pogorzały jest całkiem czarno ale mam ze sobą swoją super latarkę, więc jadę sobie na pełnej prędkości.
Kiedy docieram do domu, rozpętuje się kolejna burza.Miałem dziś naprawdę fart z tą pogodą.Ciekaw też jestem, jakie przygody miał kolega, który pojechał zdobyć Pradziada.
Jedziemy szynobusem do Kłodzka.A to kolega, który własnie rusza na Pradziada.Powodzenia kolego.
W Górach Bystrzyckich
Sporo tu takich urokliwych miejsc
Widok na Mostowice z czeskiej drogi w Góry Orlickie
Po czeskiej stronie, ujęcie z kamerki
Podjazd 10% w taki upał potrafi dać w kość
Właśnie trwa maraton...
Jeden z zawodników złapał gumę ale koledzy mu pomogli
Po czeskiej stronie wielu zawodników prowadzi rowery a niektórzy nawet siedzą przy drodze wykończeni.Tu góra jest naprawdę długa i stroma.Ja na szczęście zjeżdżam
na zjeździe wypadek z udziałem motocyklisty.Na ten widok Zwiększam czujność.
Mostowice widziane z czeskiej strony
Widoki na zjeździe są niesamowite.
Po drodze w oddali widok jakiegoś starego zamczysta albo fortu
Czesi na górce postawili sobie wiatraki i nie myślą o atomówce...
Zapierający dech widok Novego Mesta nad Metuji z punktu widokowego
Nove Mesto nad Metuji
Nove Mesto nad Metuji,Zamek
Pomnik Bedricha Smetany
Wejście do zamku
Nove Mesto nad Metuji.Widok z bramy miasta.
Zamek od strony tarasów
Cel mojego wyjazdu: Vodní nádrž Rozkoš
Rozkosznie było się schłodzić w ten upał w wodach Jeziora Rozkosz...;)
Przeciwległy brzeg jeziora.Widok zamglony, zoom x20 bardzo się przydaje
Ceska Skalice, Ratusz.
Ostatni rzut okiem na Jezioro Rozkosz z podjazdu, na którym zakręciło mi się w głowie z upału i wysiłku.
Cerveny Costelec bierze chyba swoją nazwę od koloru kościoła
Hronov.Od tej pory już nie fotografuję, tylko uciekam przed burzą.
<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=bkxtooudyadzuatn" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Kategoria 150 i więcej, Czechy
komentarze
Ilość i jakość zdjęć wyraźnie wzrosła:)