Pradziad i 300 kilometrów
-
DST
306.00km
-
Czas
14:51
-
VAVG
20.61km/h
-
Kalorie 10027kcal
-
Podjazdy
3355m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zdobyć Pradziada i przejechać 300km.To dwa cele, które na dziś sobie nakreśliłem.Oba cele osiągnięte.Reszta w późniejszym terminie bo jestem padnięty.
W tym miejscu chcę też gorąco pogratulować Markowi i Arturowi, którzy zdobyli Pradziada i również (dokręcając dodatkowo)przekroczyli dystans 300km.Gratuluję chłopaki!
Niestety, bateria w gps-ie nie wytrzymała całości trasy, dlatego mapka nie pokazuje całej trasy.Na szczęście miałem jeszcze licznik.Liczba przewyższeń też jest nieco zaniżona przez to, że bateria gps nie wytrzymała całej trasy.
Tego dnia na szczycie Pradziada.Na zdjęciu od lewej strony: Marek, Artur i Ja.
Kiedy w zeszłym roku, po relacji Toompa z wyjazdu na Pradziada, pojechałem zdobyć ten szczyt, potraktowałem tamten wyjazd, jako rekonesans.Chciałem poznać nieznaną mi część trasy.Posiłkowałem się wówczas szynobusem, obiecując sobie, że w tym roku całość trasy zrealizuję na rowerze.Od początku tego roku przygotowywałem się własnie do tej trasy.Tym przygotowaniom podporządkowane były wszystkie tegoroczne wyjazdy, łącznie z dwoma wyjazdami na Przełęcz Karkonoską i wyjazdem na Śnieżnik.Początkowo miałem pojechać sam.Zaproponowałem jednak Markowi wspólny wyjazd a później złożyliśmy propozycję wyjazdu Arturowi.Pogoda była bardzo niepewna, wszystkie prognozy, do jakich mieliśmy dostęp, zapowiadały opady deszczu.Już tydzień wcześniej musieliśmy zrezygnować z wyjazdu przez burze i gradobicia.Tym razem jednak burz i gradobić nikt nie zapowiadał a sam deszcz, to bylo za mało, aby mnie powstrzymać.Czuję, że to właśnie ten dzień jest przeznaczony do realizacji tej trasy i za nic się nie wycofam.Załadowałem plecak i torbę dodatkowymi ciuchami, oraz odpowiednią ilością jedzenia i picia.Jestem dobrze przygotowany.Startujemy o 5 rano, wszyscy trzej stawiliśmy się na starcie przed czasem, co jest dobrym prognostykiem na tę trasę.
Z początku mamy wiatr od czoła, jednak później ustawiamy się bokiem do wiatru.Bez przygód i problemów docieramy do Złotego Stoku, gdzie musiałem trzykrotnie strzelić, aby odstraszyć psa, który zaczął ścigać Marka.Jestem trochę za daleko od tej akcji, ale pies i tak podkulił ogon i czmychnął do zagrody.W Złotym Stoku przekraczamy granicę i kierujemy się do czeskiego Javornika.W Javorniku zatrzymuję się trzykrotnie aby zrobić fotki.Koledzy tymczasem znikają za widnokręgiem.Nie przejmuję się tym, chłopaki jadą na kolarzówkach i próba dogonienia ich kosztowała by mnie zbyt wiele wysiłku a pewnie i tak bym ich nie dogonił.Wiedziałem że tak będzie, więc już na początku trasy ustalamy, że nie mają na mnie czekać, ani tym bardziej wracać po mnie, gdybym się gdzieś zawieruszył.Spokojnie więc sobie jadę, czasem robiąc fotkę, czasem zatrzymując się na posiłek.W końcu docieram do Kralovej Studanki i z marszu zaczynam podjazd na Pradziada.Zatrzymuję się przy Owczarni, żeby zrobić fotkę szczytu Pradziada i później okazuje się, że była to dobra decyzja bo kilkanaście minut później szczyt "utonął" w chmurach i wykonanie takiej fotki byo by niemożliwe.Kiedy docieram na szczyt, koledzy już tam są.Pogoda błyskawicznie się psuje.Artur strasznie zmarzl i cały się trzęsie z zimna.Widzę, że chyba zaraz dopadnie go hipotermia.Musi przecież jeszcze zjechać z tego szczytu.Wyciągam z plecaka kurtkę kangurkę i rękawiczki z długimi palcami.Dziękuję Bogu, że zabrałem te rzeczy ze sobą.Daję je Arturowi, żeby założył.Robimy szybkie fotki pamiątkowe i uciekamy ze szczytu.Po szybkim zjeździe do Kralowej Studanki zatrzymuję się, żeby zjeść posiłek a koledzy odjeżdżają.Tego dnia już się nie spotkaliśmy.Mieliśmy wracać dokładnie tą samą drogą, którą tu przyjechalismy, jednak ja, na widok fatalnej pogody w Górach Złotych, za Żulową skręcam w prawo na Bernatice i Kamieniec Ząbkowicki.W Paczkowie wjeżdżam do rynku, żeby popatrzeć na świetnie zachowane mury obronne i baszty.Za Kamieńcem Ząbkowickim pada mi bateria w gps-ie.Włącza się on jeszcze kilkakrotnie na krótko aż w końcu pada całkiem.Klnę w żywy kamień bo przecież po to kupiłem ładowarkę solarną, która ma własny, pojemny akumulator, żeby zabezpieczyć się przed takimi zdarzeniami a nie zabrałem jej.Na szczęście mam jeszcze licznik.Będąc w Pieszycach dzwonię do Artura.Wieść, że szczęśliwie dotarli z Markiem do Świdnicy uspokaja mnie.Wiem, że do 300km braknie mi 22km.W Pieszycach jadę w kierunku wsi Kamionki ale na widok paskudnej pogody zawracam.W Burkatowie skręcam w kierunku Lubachowa i docieram prawie pod zaporę Jeziora Bystrzyckiego.Po drodze mignęła mi znajoma twarz jadącego w przeciwnym kierunku rowerzysty.To Ra1984.Ze zmęczenia zbyt późno kojarzę jego twarz.Do domu docieram z niedowierzaniem, że znowu tu jestem, że już nie muszę kręcić, wystarczy, że wejdę po schodach do domu...Jestem zmęczony i szczęśliwy.Pobiłem swój rekord długości trasy i zdobyłem Pradziada, realizując całą trasę na rowerze.Wykonałem postawione sobie zadania.Szkoda tylko, że gps nie zanotował pełnej ilości przewyższeń.Czy jeszcze kiedykolwiek zrobię taką trasę?Na razie, to nie chce mi się nawet patrzeć na rower hahaha...
Spora część fotek to kadry wycięte z filmu, który kręciłem kamerką zamontowaną na kierownicy.
Ekipa, która ruszyła na podbój Pradziada:Artur(w niebieskim) i Marek
Panorama przed Javornikiem.W oddali po lewej Pradziad
Zjazd do Javornika
Zamek w Javorniku
Pradziad coraz bliżej ale wciąż daleko...
Pierwszy parking i początek podjazdu na szczyt Pradziada
Drugi parking w drodze na szczyt...
Pogoda jest coraz gorsza, robię więc tę fotkę w obawie, że później może to już nie być możliwe.
Kadr z kamerki, skierowanej do tyłu w czasie podjazdu
Wieża zaczyna tonąć w chmurach a jeszcze przed chwilą była świetnie widoczna
Robimy sesję zdjęciową a jakaś dzielna rowerzystka właśnie zdobywa szczyt...
Po co ja polazłem w tę trawę...?
Tylko ten mały fragment gór był przez chwilkę widoczny
Uciekamy ze szczytu.W oddali Artur a po prawej Marek.ja oczywiście za nimi ;)
Ucieczka z Pradziada...
Paskudna pogoda nad Górami Złotymi i Złotym Stokiem.Tamtędy pojechali koledzy...
Baszta w Paczkowie
Jezioro Paczkowskie
Zamek w Kamieńcu Ząbkowickim
Kościół w Kamieńcu Ząbkowickim
Na zjeździe do Bielawy, widok znajomej góry jest pokrzepiający.
<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=buqtwasbgdopevuf" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Kategoria Czechy, 300 i więcej, 1000 mnpm i więcej
komentarze
Jeśli padł Ci GPS, a chcesz sprawdzić przewyższenia, to skorzystaj z serwisu www.bikemap.net. Można tam narysować całą trasę, albo ten fragment, który Ci nie zarejestrowało. Pozdrawiam
Najszczersze gratulacje i podziw za tę trasę.
Szkoda, że pogoda nie dopisała.
Tak to chyba w tym roku jest z Pradziadem :)
300 km ze zdobyciem Pradziada... szacun :-)
Pozdrawiam!