pioter50 prowadzi tutaj blog rowerowy

Świdnica-Harrachov-Świdnica

  • DST 267.00km
  • Czas 12:06
  • VAVG 22.07km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Kalorie 9047kcal
  • Podjazdy 2548m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 lipca 2011 | dodano: 09.07.2011

Od dłuższego czasu czekam na sobotę, w którą mógłbym pojechać do Harrachova i tym razem wreszcie pogoda pozwoliła na realizację mojego planu. Tak się złożyło, że dwóch kolegów również miało zamiar osiągnąć ten cel ale jadąc w odwrotnym kierunku.
-Fajnie by było móc się spotkać gdzieś na trasie- pomyślałem.
Trasę, jak zawsze, miałem zamiar pokonać samotnie, jednak los chciał inaczej. Jednemu z nich stanęły na przeszkodzie sprawy rodzinne i wyjazd musiał odwołać, drugi-Marek- nie chciał jechać sam i z żalem ale wyjazd też odwołał. Wiedziałem, że od dawna bardzo zależało mu na wyjeździe do Harrachova, więc łamiąc swoje zasady, zaproponowałem, że jak chce, może się zabrać ze mną, jednak prędkość jazdy nie będzie taka, z jaką przyzwyczaił się jeździć, ponieważ ja jeżdżę o wiele wolniej. Nie żałowałem swojej decyzji bo Marek na swojej kolarzówce, zazwyczaj jechał kilkaset metrów przede mną a czasem kilka kilometrów, co sprawiało, że i tak jechałem sobie sam, słuchając muzyki z mp3 i było fajnie.
W trasę wyjechaliśmy o godz 6 rano i dzięki temu mieliśmy spory kawał drogi spokojnej jazdy, prawie bez samochodów na jezdni.
-Popatrz, kolarz jedzie pewnie też w Karkonosze- mówi Marek, wskazując ubranego na niebiesko kolarza, kiedy stoimy pod LIDL-em w Kamiennej Górze. Tego kolarza spotkaliśmy później na Przełęczy Kowarskiej i okazało się, że to Piotrek, mój znajomy z bikestats, który właśnie tego dnia wybrał się na Przełęcz Karkonoską. Jakiego trafu trzeba, żeby spotkać znajomego z bikestats a do tego jeszcze mieszkańca Świdnicy, 60 kilometrów do domu.
Od Przełęczy Kowarskiej jedziemy więc we trzech aż do Podgórzyna, gdzie Piotrek odbija w kierunku Przesieki a my jedziemy do Szklarskiej Poręby. Na asfalcie ruch samochodów niesamowity. Większość samochodów jedzie z rowerami, na których widnieją numery startowe.
-Pewnie trwają tu jakieś zawody- pomyślałem.
Rzeczywiście, na trasie w Piechowicach i Szklarskiej Porębie widać jadących na rowerach zawodników. Trwał tam pewnie jakiś maraton rowerowy.
Droga do Szklarskiej Poręby

Jazda główną drogą przez Szklarską Porębę do Jakuszyc nie jest przyjemna ze względu na niesamowity ruch samochodów. Zatrzymuję się, aby zrobić fotkę a później przez dłuższy czas nie mogę się włączyć do ruchu.

Podobnie później, kiedy zatrzymuję się aby kupić wodę. W tym czasie Marek, który i tak jechał szybciej, znika mi z pola widzenia i spotykamy się dopiero w Jakuszycach.

W Jakuszycach 5 minut przerwy, robimy kilka fotek i zjeżdżamy do Harrachova.
Jakuszyce
Jakuszyce


Zwiedzamy Harrachov, z podziwem oglądamy skocznie narciarskie.

Piękne są tu widoki ale czas na jazdę bo przed nami jeszcze większość dystansu.


Jedziemy, jedziemy, jedziemy...to w zasadzie jedyna czynność, którą zajmujemy się tego dnia :)

Widoki podczas zjazdu nad rzeką Izerą(Jizera).





Podjazd przed Vrchlabi
Liczyliśmy, że od Harrachova aż do Vrchlabi będzie wyłącznie z górki, jednak przed samym Vrchlabi zaskakuje nas długi podjazd.

Cerna Hora
Zjazd do Vrchlabi

Na lotnisku w Vrchlabi trwają pokazy szybowców i zawody rowerów górskich. My jednak nie zatrzymujemy się nigdzie.
Od Vrchlabi do Mladych Buków jest trochę pod górę i trochę z góry, od Mladych Buków do Trutnova droga już lajtowa, która po karkonoskich trudach należy się nam , jak psu buda.
Przejeżdżamy przez Trutnov bez zatrzymywania się, obierając kierunek na Adrspach.
Z Trutnova do Chvalca jedzie się całkiem nieźle, mimo że pod górkę.

Twór skalny na trasie z Trutnova do Chvalca.

Widok z podjazdu Chvalec-Adrspach
15% podjazd z Chvalca do Adrspachu
Od Chvalca paskudny podjazd do Adrspachu i jest to ostatni tak mocny podjazd na tej trasie, później już tylko zjazd, czasem jakiś mały podjazd bez znaczenia.
Dojeżdżamy do granicy w Starostinie, gdzie uzupełniamy zapas wody i ruszamy do domu.
Markowi się śpieszy, ostro pojechał do przodu, ja jadę sobie lajtowo, mam już dość dzisiejszej jazdy. W Rybnicy Leśnej na środku jezdni widzę sporej wielkości psa, który ugania się za samochodami. W pewnym momencie spostrzegł mnie, będzie atak.
Mam ja jednak swoje sposoby, zbliżam się powoli, kierując się wprost na psa.
-A ty co tu robisz na drodze, do domu, ale już!!-wołam do psa nie znoszącym sprzeciwu tonem.
Pies z początku nie chce zrezygnować, ujadając odbija w prawo, chce zajść mnie z boku, nie pozwalam mu na to, kieruję się znowu wprost na niego.
-Do domu, ale już!!!-wołam do psa, wskazując wyciągniętą ręką kierunek. To ważny gest dla psa.
W końcu pies nie wytrzymuje presji, odwraca się gwałtownie i ucieka w kierunku zagrody, chowa się za zakrętem, cwana bestia.. Liczy na to, że jak go minę to będzie mógł znów zaatakować. Ja jednak znam jego intencje. W dalszym ciągu jadę wprost na niego aż do bramy zagrody, w której widocznie mieszka.
-Do domu!!-nakazuję stanowczo.
Pies nie wytrzymuje, jednym, susem przeskakuje płot i ucieka daleko w głąb gospodarstwa.
Nie czuję strachu ani złości, w takich sytuacjach nie pozwalam sobie na emocje, pies ma czuć, że jestem zdecydowany ale nie zdenerwowany.
Czym innym jest pościg jakiegoś małego psa, który wywołuje tylko mój śmiech a czym innym spotkanie z dużym psem.
Z dużymi psami nie ma żartów, one znają swoją siłę i wiedzą, że są groźne, muszą czuć, że człowiek jest pewny siebie i zdecydowany, inaczej takie spotkanie może źle się skończyć.
Gdyby jednak coś poszło nie tak, zawsze jest jeszcze gaz na psy. To jednak ostateczność bo nie lubię robić krzywdy zwierzętom.
Jestem zmęczony i głodny, w domu nie mam obiadu, więc w Jugowicach zatrzymuję się w „Młynie” aby zjeść pyszne placki i dzwonię do Marka, żeby przypadkiem nigdzie na mnie nie czekał, on jednak nie miał zamiaru, no i dobrze, jesteśmy przecież blisko domu. Po skonsumowaniu placuszków z sosem i surówką, dojeżdżam sobie spokojnie do domu. Tak więc wyjazd do Harrachova i powrót przez Czechy został w tym roku zrealizowany.
Placuszki w "Młynie" wyglądają i smakują wybornie.



<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=umrypxivkhaijwjo" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>


Kategoria 200 i więcej, Czechy


komentarze
angelino
| 15:19 czwartek, 14 lipca 2011 | linkuj Pioterze, czytałem z ogromnym zainteresowaniem, wiadomo dystans imponujący, a trasa bardzo ciekawa. Opis psychologicznego starcia z psem trzyma w napięciu, no nie wiem, czy bym wykazał tyle zimnej krwi, w takich sytuacjach schodzę z roweru. Życzę nowych pięknych wypraw!
rtut
| 11:00 poniedziałek, 11 lipca 2011 | linkuj Świetna wycieczka i relacja ja już nie mogę się doczekać początku sierpnia kiedy to zawitam na dolnyśląsk. Mam nadzieję, że góry mnie nie pokonają. Co do krzyczenia na psa to bardzo dobry sposób sam taki stosuję tyle, że ja zawsze odsyłam je do budy.
piotrekswidnica
| 17:17 niedziela, 10 lipca 2011 | linkuj Gratuluję świetnej wyprawy, miło było mi Was spotkać na tej trasie :)
Opis i zdjęcia świetne!
Pozdrawiam
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!