pioter50 prowadzi tutaj blog rowerowy

Do trzech razy sztuka piesku

  • DST 69.00km
  • Podjazdy 1349m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 października 2013 | dodano: 23.10.2013

To miała być zwykła rundka po pracy jakich wiele zrobiłem, jednak już na podjeździe do Rybnicy, mniej więcej w połowie podjazdu, z czerwonego domu po lewej stronie zaatakował mnie wilczur.Jego właściciele cięli drewno po przeciwnej stronie drogi i nie zareagowali, kiedy pies ruszył do ataku na mnie.Może sterta drewna zasłoniła im atakującego psa?Może.To już moje trzecie spotkanie z tym psem.Za pierwszym razem pies za późno mnie spostrzegł i zrezygnował z pościgu.Za drugim razem właściciel zdołał powstrzymać szykującego się do ataku psa.Do trzech razy sztuka jednak.Dzisiaj wreszcie zaatakował.Na mój widok zerwał się , następnie przyczajony zaczął przygotowywać się do frontalnego ataku.Kiedy już miał skoczyć, wycelowałem w niego pistolet i pies wyczuł, że coś niedobrego może go spotkać przy frontalnym ataku.Zatoczył szybko małe kółko, żeby zajść mnie z tyłu.Specjalnie przestałem kręcić i jadę powoli siłą rozpędu, żeby miał wrażenie, że teraz będzie mógł łatwo capnąć mnie za nieruchomą nogę i kiedy już pewny zwycięstwa miał capnąć mnie w nogę, padł strzał.To musiał być dla niego prawdziwy szok bo rzuciło wilczurem jakby dostał prawdziwy postrzał.Właściciele psa przerwali cięcie drewna i stanęli jak wryci, żaden jednak nie wniósł sprzeciwu, co do moich działań obronnych a psa już nie było bo uciekł do zagrody, uznałem więc, że mogę spokojnie jechać dalej.Ciekaw jestem, czy właściciele tego psa zrozumią wreszcie, że ten pies stanowi zagrożenie dla jadących rowerzystów i nie można go sobie tak puszczać swobodnego.Nie wiem też, czy ten pies w dalszymn ciągu nie będzie stanowił zagrożenia dla rowerzystów.Ja wiedziałem, że tego psa kiedyś tu spotkam, chciałem tego spotkania i chciałem tego ataku, choć nie sprowokowałem niczym psa.To była czysta obrona.Wiedziałem, że lepiej, żeby ten pies zaatakował mnie, niż jakiegoś bezbronnego rowerzystę, bo to jest duży, groźny pies.
W Wałbrzychu zaciekawiła mnie wijąca się do góry wąska, zaniedbana asfaltówka.Pojechałem więc tą drogą.Po jakimś czasie asfalt się urwał i musiałem jechać jakąś polną drogą, nie wiadomo dokąd prowadząca.Nie chciałem zawracać.Trochę byłem na siebie zły za ten eksperyment, bo mam sliki na kołach, ale jakoś poszlo i teraz jestem zadowolony z nowo poznanej drogi w Wałbrzychu.No dobra, czas kończyć ten przydługawy opis.Teraz kilka beznadziejnych fotek z wyjazdu.








Dworzec kolejowy w Wałbrzychu


Dokąd zawiedzie mnie za wąska asfaltówka?




hmmm...całkiem fajnie :)


Trafiam na jakiś staw


Asfalt się skończył...


Wracać? Nieeee...


Tu na slikach nie pojadę


Tu też nie...może innym razem bo dalej coś ciekawego było widać...


Tam dalej nie ma błota...


Jeszcze ostatki asfaltu ale poszarpanego przez wodę


Rwąca woda nieźle tu narozrabiała




Taką drogą przyszło mi jechać na slikach




W sumie było nieźle


niepełna mapka trasy


Kategoria Rundka po pracy


komentarze
domingo
| 10:03 piątek, 25 października 2013 | linkuj Nie ma to jak trochę pokluczyć po chaszczach itp. Też często zapuszczam się na oponach szosowych w takie zakamarki i okazuje się że z przejazdem nie jest tak źle. Najgorsze jest błoto dla takich opon.
lutra
| 19:29 czwartek, 24 października 2013 | linkuj Fajna ekspedycja badawcza.
angelino
| 19:19 czwartek, 24 października 2013 | linkuj ... i za to kochamy rowery, przygoda!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!