pioter50 prowadzi tutaj blog rowerowy

Niedzielna rundka

  • DST 53.00km
  • Podjazdy 555m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 listopada 2012 | dodano: 04.11.2012

Na dzisiejszą przejażdżkę wybrałem się na Lincolnie.Roweru tego w zasadzie używam do dalszych tras, ale że czuję jeszcze kontuzję kolana, uznałem że jadąc Lincolnem, nie narażę się na nawrót kontuzji, co w przypadku klamota, jakim jest Kelis, łatwo mogło by się zdarzyć.Taka przesiadka zawsze jest szokująca.Od początku jechało mi się wspaniale, niemal bez wysiłku.Rozentuzjazmowany zacząłem myśleć o zrobieniu większego "kółka", żeby z bliska rzucić okiem na Karkonosze. Okazało się jednak, że zapomniałem wziąć przedniej lampki.Nie było rady, musiałem poprzestać na kolejnej małej rundce.Nigdy nie pojechał bym w dalszą trasę bez kompletnego oświetlenia.Nigdy nie wiadomo co się może w drodze zdarzyć i w jakich warunkach przyjdzie nam wracać.Może to i dobrze.Może gdybym pojechał dalej to kontuzja mogła by przecież wrócić.Wciąż czuję to kolano.W Starych Bogaczowicach, jadąc z przeciwka, przemknęła na rowerze Lea.Machnęliśmy tylko pozdrowienie i tyle ją widziałem.Pomyślałem, że może jechała zdobyć Trójgarb. Może dowiemy się, jeśli cokolwiek napisze o swojej dzisiejszej trasie.Widok jadącej Lei i super utworek, który akurat zagrał w słuchawkach podziałały na mnie jak doping i górkę ze Starych Bogaczowic pokonałem w takim stylu, że jadący z przeciwka biker wybałuszył na mnie oczy...No cóż, czasem i mnie ponosi fantazja na rowerze.Górka pod Cieszów poszła bez problemu i bez bólu kolana.Poprzednim razem podjeżdżałem tu na jednej nodze, wlokąc drugą kontuzjowaną...Dalsza droga to już bezwysiłkowy lajt.Na przyszłość muszę pamiętać o światłach.Nie może być tak, że zapominalstwo będzie mi skracać wycieczki.

<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>




komentarze
anamaj
| 20:50 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj Super tak się spotkać na trasie. Latem spotkałam sie z domigo - poznał mnie po rowerze. Ja też już odpuszczam teren, podobnie jak ty nie chcę później bawić się w mycie roweru. Trudno, trzeba zmienić opony na szosowe i czekać na wiosnę.
lea
| 17:28 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj A właśnie też tak mi się coś zdawało, że to Ty. Gdybym tylko posiadał umiejętność rozpoznawania ludzi w trasie :)
Piotrze - jazda w terenie póki co dla mnie odpada. Wszystko straszliwie ubłocone i wciąż zaśnieżone. Dla mnie to żadna przyjemność, zwłaszcza, że późniejsze czyszczenie roweru nie jest dla mnie najprzyjemniejszym elementem wycieczki :D
Cieszę się, że już dobrze z kolanem.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!