Przełęcz Karkonoska 2
-
DST
219.00km
-
Czas
11:06
-
VAVG
19.73km/h
-
VMAX
47.00km/h
-
Kalorie 7982kcal
-
Podjazdy
2598m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Podczas pierwszego, tegorocznego wyjazdu na Przełęcz Karkonoską nie miałem jeszcze kamerki sportowej, którą teraz montuję sobie na kierownicy roweru, przed każdym wyjazdem.
Bardzo chciałem mieć film ze zjazdu z Przełęczy Karkonoskiej do czeskiego Vrchlabi.
Ponadto wieszczą nam tu rychły koniec lata, więc powtórne zdobycie Przełęczy Karkonoskiej wydało mi się wystarczająco ambitnym celem, na tak piękny, wolny dzień.
Jak zwykle grzebię się strasznie i w trasę wyruszam dość późno, jednak mając dobre światła nie przejmuję się tym zbytnio.
Jedzie mi się wyśmienicie aż do Kamiennej Góry ale tam dopada mnie gwałtowne osłabienie. Doskonale znam te objawy, nie ma ono nic wspólnego z kondycją, potrafi mnie dopaść nawet po kilku kilometrach albo w ogóle bez wysiłku. Pewnie jakaś lekka cukrzyca. Nie zatrzymuję się jednak tylko zwalniam do minimum bo wiem, że po kilku kilometrach przejdzie. Przeszło przed samym podjazdem na Przełęcz Kowarską.
-W samą porę- pomyślałem z ulgą.
Już jest O.K. Przełęcz Kowarską pokonuję gładko, następnie zjazd do Kowar. Kowary są bardzo zaniedbane ale ostatnio wiele się tu dzieje. Na dnie rzeki grzebie koparka, wzdłuż ulic stoją nowe latarnie, owinięte jeszcze folią ochronną. Nie zatrzymuję się, nie mam czasu. Chciałbym na szczycie Przełęczy Karkonoskiej stanąć o godz 14 a mam wątpliwości, czy uda mi się tam dotrzeć do godz 15. W Sosnówce trwa akurat jakiś wyścig kolarski i droga jest zamknięta. Policjant jednak mówi, że mogę jechać ale ostrożnie i trzymając się blisko prawej strony. Przewaga roweru nad samochodem, wszędzie nam wolno jechać :) Jadę więc drogą nad zalewem, co chwilę mijając się z kolejnymi grupkami kolarzy z wyścigu. Widać , że to bardzo amatorski wyścig. Starsi panowie na kolarzówkach ale i młodszych amatorów nie brakuje.
Szkoda, że nie widzę tu naszych chłopaków, codziennie przecież trenują, mogliby sobie w takim wyścigu wystartować. W pewnym momencie mignęła mi jakby znajoma twarz kolarza... a może to tylko złudzenie.
W Przesiece, na przystanku ”tramwajowym”(ci co tam byli, wiedzą o jaki przystanek chodzi)
wreszcie zjeżdżam z trasy wyścigu i jadę w kierunku Przełęczy. Ostatnie 4500 metrów. To tak niewiele a jakże treściwie w tym miejscu.
Na pierwszym kilometrze nachylenie dochodzi do 32%, później jest mniej stromo ale tam pracują drwale. Droga po jednej i drugiej stronie obstawiona belkami drewna. W pewnym momencie muszę się zatrzymać bo jeden z drwali turla belkę w moją stronę. Jeden z jego kolegów trochę nawet go za to obsztorcował. Po chwili jadę dalej. Ostatnie 500 metrów zawsze było najtrudniejsze, jednak pokonuję je i docieram na Przełęcz Karkonoską. Jest godz 13:50 a więc 10 minut przed planem, jestem zadowolony. Mała rundka honorowa na Przełęczy i jazda do schroniska „Odrodzenie”.
Przy schronisku nie zatrzymuję się ani na chwilę, zawracam i od razu zaczynam zjazd.
Wreszcie zaczynam realizować prawdziwy cel mojego wyjazdu, włączam
kamerę i zaczynam zjazd do Vrchlabi. Jadę wzdłuż rzeki Łaby podziwiając widoki a kamerka kręci film. Zatrzymuję się tylko raz, aby dużą kamerą sfilmować jedno ujęcie rzeki i okolicy zjazdu.
Przejazd przez środek miasteczka Vrchlabi kończy filmowanie. W Trutnovie jestem o godz 17.
Podjazdy z Vrchalabi do Mladych Buków dały mi się we znaki i mam opóźnienie. Już jestem pewien, że nie obejdzie się bez jazdy po ciemku. Chciałbym jednak jeszcze za dnia przejechać przez Rybnicę Leśną bo tam droga naprawdę jest dziurawa.
Z Trutnova do Chvalca droga też pod górkę. Nie mogę niczym ugasić pragnienia i myślę sobie, czy może nie napić się dobrego, czeskiego piwka, jednak nie chcę łamać zasad i rezygnuję z tego pomysłu. W Chvalcu, w sklepie kupuję wodę mineralną i zaczynam podjazd, którego nie cierpię najbardziej ze wszystkich. Jest to podjazd z Chvalca do Adrspachu.
-Będę tu przyjeżdżał tyle razy, aż go w końcu polubię- myślę sobie, wspinając się pod stromy podjazd.
Poszło nadspodziewanie dobrze, jednak czas ucieka, Słońce zbliża się do horyzontu.
Podjazd w Zdonovie i przydrożny kamienny krzyż, jakich w północnych Czechach jest wiele.
Widziałem już ten krzyż ale tym razem przyjrzałem się lepiej i dostrzegam na nim czaszkę. Nie mam ochoty zatrzymywać się aby go sfotografować, przejeżdżam więc.
Jednak po kilkunastu metrach zawracam i robię fotki. W końcu docieram do przejścia granicznego Zdonov-Łączna i zjazd do Mieroszowa. Do Rybnicy Leśnej docieram o godz 7:30.Jest jeszcze widno ale między drzewami już dość szaro, włączam więc światła. Prawdziwe ciemności zapadają, kiedy jestem już w Zagórzu. Przejazd nad Jeziorem Bystrzyckim w kompletnych ciemnościach ale mój „rozpraszacz mroków” pozwala mi na jazdę z pełną prędkością. Zakup tej lampki był naprawdę strzałem w dziesiątkę. Kiedy docieram do Świdnicy, na basenie trwa zlot motocyklistów. Na parkingu przed lodowiskiem stoją setki motocykli, grają jakieś zespoły, zabawa trwa. Robię kilka fotek i jadę do domu bo jestem już trochę zmęczony.
Cel wyjazdu osiągnięty, film nakręcony i dość ambitna trasa zrealizowana. Czy mogę chcieć więcej?
"/>
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
komentarze
Dodam tylko, że wspomniany tramwaj z przystanku w Przesiece/Podgórzynie po tym jak zlikwidowali to przemierzał ulice Szczecina i pewnie nie raz nim jeździłem.
Jak tam Piotrze z apetytem na prąd Twojej przedniej lampki?. Ja na wiosnę kupiłem Sigmę Pav'a i też świeci mocno ale jej apetyt na akumulatory jest okropny.