pioter50 prowadzi tutaj blog rowerowy

Śnieżnik zdobyty

  • DST 159.00km
  • Teren 16.00km
  • Czas 08:55
  • VAVG 17.83km/h
  • VMAX 46.60km/h
  • Kalorie 5449kcal
  • Podjazdy 1977m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 czerwca 2011 | dodano: 04.06.2011

Zapowiedzi pogody od kilku dni są korzystne, aby wreszcie zrealizować plan zdobycia Śnieżnika.
Kiedy jednak w sobotę rano spoglądam na mój ulubiony portal pogodowy, ze zdumieniem widzę chmury i deszcz w Kotlinie Kłodzkiej. Szybko przeglądam kolejne portale pogodowe, na jednym z nich ocena wystąpienia deszczu wynosi 5-15%.Na zdjęciach satelitarnych w interesującym mnie regionie widać sporo chmur. Waham się, czy nie zmienić kierunku.
-Jakoś to będzie, muszę mieć wreszcie ten Śnieżnik, jakąś cenę przecież trzeba za to zapłacić- myślę sobie i decyduję się na wyjazd. Wreszcie jadę.
Wyjeżdżając z Lutomii przypominam sobie, że kilka dni temu w samochodowym wypadku zginęło na tej drodze dwóch mężczyzn. Miejsce wypadku błyskawicznie zarosło trawą a kierowcy w dalszym ciągu dają tutaj upust ułańskiej fantazji. Policji, która powinna studzić owe fantazje kierowców oczywiście nigdzie nie widać. Przyjadą jak trzeba będzie trupy pozbierać.
Który to już raz w tym roku mijam Srebrną Górę...nie chce mi się liczyć , cykam tylko fotkę twierdzy i jadę dalej.
W Budzowie w głębi pól stoi sobie stary wiatrak, właściwie to już ruina ale fotkę strzelam.
Pogoda jest piękna, mam sporo czasu a akumulator w kamerze pozwala zrobić 2000 zdjęć a może więcej...
Od Budzowa śliczny nowiutki asfalt, samochodów jak na lekarstwo a do tego wielokilometrowy zjazd. Fajna jazda ale wiem, że później trzeba będzie ostro podjeżdżać. Przed Złotym Stokiem tracę sporo czasu na rozmowie telefonicznej z zięciem. Spoglądając na Góry Złote, dostrzegam charakterystyczną, małą chmurę. Wiem, że mimo iż jest niewielka to jednak jest to burzowa chmura...
Przejazd przed Góry Złote poszedł mi jakoś tak fajnie, bez większego wysiłku. Kiedy jednak wyjechałem z lasu, zobaczyłem, że nad całym masywem Śnieżnika wiszą czarne chmury.
Odwrót jednak nie wchodzi w grę, najwyżej nie zdobędę szczytu, przejadę przez Przełęcz Śnieżnicką i zjadę do Międzygórza. Pewnie trochę zmoknę...Taki jest plan awaryjny.
Lądek Zdrój, Stronie Śląskie, jazda do Kletna i Jaskini Niedźwiedziej. W Stroniu, na ścieżce rowerowej parkuje chyba z dziesięć samochodów, ale do tego już zdążyłem przywyknąć, miejscowa policja pewnie też...
Przy źródełku Marianna szybko uzupełniam zapas wody i jadę dalej a właściwie wyżej.
Przy Jaskini Niedźwiedziej kończy się asfalt i zaczyna jazda szutrem. Nachylenia podjazdu 10-16%
Ciągnie mi się ten podjazd niesamowicie, ale Śnieżnik to nie Wielka Sowa, tutaj wszędzie jest dalej i wyżej. Podobają mi się te szutrowe drogi w Masywie Śnieżnika. Są szerokie i pozbawione wielkich kamieni, fajnie się po nich jedzie rowerkiem. Od Przełęczy Śnieżnickiej tłumy ludzi wspinają się w kierunku szczytu, jest też wielu rowerzystów, większość z nich to jednak Czesi.
Cała czeska rodzina zjeżdża właśnie ze szczytu. Najmłodsza dziewczynka miała może z 9 lat...
Na tandemie od schroniska jedzie też chłopak z dziewczyną, oczywiście też Czesi.
Czesi to zapaleni rowerzyści, jeżdżą całymi rodzinami, ale żeby z takimi dzieciakami na Śnieżnik jechać rowerami...Nawet mnie to zdumiało, choć w Czechach wiele już widziałem.
Piesi turyści zachowują się bardzo przyjaźnie, szybko robiąc miejsce przejazdu, dziękuję im za każdym razem. Jestem zwolennikiem budowania przyjaznej atmosfery między ludźmi nie tylko w górach , ale też na drogach asfaltowych, wobec kierowców samochodów. Nawet wobec agresorów zachowuję się uprzejmie i przyjaźnie, co często powoduje, że są zdumieni a następnie zmieniają zachowanie widząc, że ich agresja trafia w próżnię. Musimy przecież jakoś współistnieć na drogach a rower nie ma szans w starciu z samochodem, więc lepiej nie podnosić adrenaliny kierowców.

Dojeżdżam do „Schroniska na Śnieżniku”.
Pogoda jest bardzo niestabilna, kręcą się te burzowe chmury, więc zastanawiam się, czy na zdobyciu schroniska nie poprzestać. Byłoby mi jednak trochę przykro zrezygnować ze zdobycia szczytu, kiedy jestem już tak blisko, więc po chwili wahania zaczynam wspinaczkę po najgorszym odcinku trasy. Kto był choć raz na Śnieżniku, ten wie jak wygląda odcinek drogi ze schroniska na szczyt. Są tam miejsca, które można pokonać jedynie niosąc rower.


Wreszcie docieram na szczyt. Znowu tu jestem.
Kilka fotek i powrót bo pogoda naprawdę straszy. Zaczyna się ból w kolanie. Pomyślałem, że na zjazdach trochę rozluźnią się ścięgna to ból ustąpi. W końcu zjazd jest aż do końca Wilkanowa.
Kilkaset metrów poniżej Przełęczy Śnieżnickiej zaczyna padać. Zakładam ortalionkę i była to dobra decyzja bo po chwili deszcz przekształcił się w ulewę, z nieba leciały krople wody o wielkości fasoli. Turyści schronili się pod drzewami, ja nie miałem czasu na czekanie, musiałem jechać.
W ulewie jechałem do samego Międzygórza. Kiepsko wyglądało hamowanie w takich warunkach ale jakoś szczęśliwie dotarłem poza granice deszczu. W Międzygórzu już nie ma deszczu, ale widać było, że przed chwilą i tu lało bo drogą płynął rwący potok wody. Ja byłem kompletnie przemoczony. Wilgoć dostała się do sakwy, w której była kamera, więc nie robiłem więcej fotek, żeby nie uszkodzić sprzętu. Po drodze wyschłem, a dzięki ortalionce nie przewiało mnie, więc samopoczucie było ok, gdyby tylko nie ten ból w kolanie...
No i stoję bo samochody jadą.Przejazd kolejowy w Bystrzycy Kłodzkiej


Dojeżdżam do Kłodzka, ból w kolanie nie ustępuje.
Analizuję sytuację: mam przejechane ponad 150km, ponad 1900m przewyższeń, zdobyłem Snieżnik, z Kłodzka do Świdnicy jeszcze sporo kilometrów i przewyższeń, gdybym zdecydował się na dalszą jazdę, mógłbym przypłacić to kontuzją a przecież w pracy muszę być fizycznie sprawny na 110%. Nie stać mnie na kontuzje, decyduję się więc zakończyć podróż w Kłodzku, wsiąść do szynobusu i tak wrócić do domu.
Do odjazdu szynobusu mam jeszcze godzinkę, którą poświęcam na zwiedzanie Kłodzka.
W końcu jestem turystą a nie zawodnikiem, moim celem jest zwiedzanie fajnych miejsc.
Kłodzko to piękne, zabytkowe miasto. Zwiedzam więc sobie uliczki Kłodzka, rynek, docieram do twierdzy. W końcu czas na odjazd do domu. To był naprawdę udany dzień a dziś rano kolano już nie boli, co pewnie zawdzięczam prawidłowej, wczorajszej decyzji o przerwaniu jazdy. Jutro mogę iść do pracy i znów jeździć rowerem. Śnieżnik zdobyty, można więc myśleć o kolejnych celach rowerowych wojaży.

Wczoraj na Śnieżniku były chmury i widoki zamglone, pozwoliłem więc sobie pokazać kilka zeszłorocznych fotek.

Wodospad Wilczki w Międzygórzu.Fotka zrobiona w zeszłym roku.
Widok z drogi na Śnieżnik.Fotka zrobiona w zeszłym roku.
Widok ze szczytu Śnieżnika.Fotka z szeszłego roku.
Czarna Góra widziana ze szczytu Śnieżnika.Fotka zeszłoroczna.
Stronie Śląskie widziane ze szczytu Śnieżnika.Fotka zeszłoroczna.
Widok ze szczytu Śnieżnika.Fotka zeszłoroczna.
Widok z drogi na szczyt Śnieżnika.Fotka zeszłoroczna
Potok na drodze z Jaskini Niedźwiedziej do "Schroniska na Śnieżniku".Fotka zeszłoroczna
Widok ze szczytu Śnieżnika.Fotka zeszłoroczna.


<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=ezjgrzljmdayptgx" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>


Kategoria 1000 mnpm i więcej, 150 i więcej


komentarze
piotrekswidnica
| 18:48 środa, 15 czerwca 2011 | linkuj Piękna wycieczka, gratuluję zdobycia Śnieżnika ! : )
Anonimowa karla76 | 08:31 środa, 8 czerwca 2011 | linkuj piękna traska!!!mam nadzieje,że kolano lepiej?
Pozdrowionka
angelino
| 17:24 poniedziałek, 6 czerwca 2011 | linkuj Fantastyczna wycieczka, wyczyn i zwiedzanie pięknych miejsc. Dobrze, że nie przeszarżowałeś z kolanem. Cosik mi się zdaje, że byłeś w sobotę cięty na policję :-)> Potężna ta forteca na Srebrnej Górze.
Kajman
| 15:48 poniedziałek, 6 czerwca 2011 | linkuj Trasa niesamowita, ale trzeba powiedzieć, że ryzykant jesteś:)
rtut
| 05:49 poniedziałek, 6 czerwca 2011 | linkuj Konkretna wycieczka w tamtym roku ja w czerwcu podjeżdżałem od strony Siennej. Ze Żmijowca to pamiętam tylko jakieś chmury much. Jak dotarłem do schroniska to też miałem takie same rozterki wchodzic czy nie. Jednak tak samo jak Ty stwierdziłem, że jak jestem juz tak blisko celu to wchodzę. Co prawda jak zjeżdżałem to mała wywrotka była, cóż życie...
pioter50
| 02:32 poniedziałek, 6 czerwca 2011 | linkuj Toomp, w zeszłym roku, wracając ze Śnieżnika jechałem przez Żmijowiec do Żmijowej Polany a następnie na Przełęcz Puchaczówka, znam więc tę drogę.
pioter50
| 15:44 niedziela, 5 czerwca 2011 | linkuj Toomp, w zeszłym roku podjeżdżałem od strony Wilkanowa i Międzygórza, więc tym razem od strony Kletna.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!