pioter50 prowadzi tutaj blog rowerowy

Rudawy Janowickie

  • DST 132.78km
  • Czas 07:40
  • VAVG 17.32km/h
  • VMAX 70.60km/h
  • Kalorie 4656kcal
  • Podjazdy 1801m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 7 maja 2011 | dodano: 07.05.2011

Tym razem poniosło mnie w nieznane mi tereny i bezdroża Rudaw Janowickich.
Wpakowałem się w podjazdy, przy których wjazd na Przełęcz Karkonoską to dla grzecznych dzieci.Tego się nie spodziewałem, było nawet w jednym miejscu 37% nachylenia.

Moim głównym celem były ruiny Zamku Bolczów, jednak po drodze odwiedziłem ruiny Zamku Świny i Zamek Bolków.

Ruiny Zamku Świny

Wiele razy byłem przy tym zamku ale po raz pierwszy brama zamku była otwarta i mogłem wejść do wewnątrz a także na dziedziniec zamkowy.
Po zwidzeniu Zamku Świny zjechałem do Bolkowa i oczywiście podjechałem na zamek.
Zamek Bolków

Po krótkiej wizycie na Zamku Bolków pojechałem do Marciszowa i to właśnie na zjeździe do Marciszowa osiągnąłem prędkość 70km/h.Po prostu rower sam tak pojechał, ja mu tylko w tym nie przeszkadzałem ;).Przed tym wspaniałym, choć krótkim zjazdem było jednak kilka kilometrów uciążliwego podjazdu.
Z Marciszowa przez wieś Miedzianka do Janowic Wielkich.Wieś Miedzianka to bardzo ciekawe historycznie miejsce, które do dziś penetrują poszukiwacze skarbów.

Rudawy Janowickie
W Janowicach Wielkich obieram kurs na Zamek Bolczów.

Początkowo dobra droga na zamek zamienia się w coś takiego
Tutaj roweru nie da się nawet prowadzić, trzeba go nieść...

Dotarłem na Zamek Bolczów

Zamek Bolczów

Po krótkim postoju wracam do Janowic Wielkich aby żółtym szlakiem pojechać do Mniszkowa.Nie mam jednak ochoty wracać przez Miedziankę, wiedząc jak stromy musiałbym pokonać podjazd a po drugie, nie lubię wracać tą samą drogą, którą przyjechałem.
Na żółtym szlaku do Mniszkowa wspaniałe widoki i nie dojechałbym do dziś, gdybym chciał je wszystkie sfotografować ale jeszcze kiedyś tam wrócę to nadrobię to czego nie sfotografowałem.


W trakcie jazdy postanawiam skrócić trasę i obieram kurs na Pisarzowice aby dotrzeć do Kamiennej Góry, zjeżdżam więc z oznaczonych szlaków i zaczynam kombinować.Jakoś podświadomie wiem, że nic dobrego z tego nie wyniknie.Kilka dróg kończy się nagle i muszę wracać do punktu wyjścia.Coraz bardziej oddalam się od szlaków, brnę przez fatalne nawierzchnie, czasem zatopione ścieżki leśne, całe kilometry zwalonych przez wiatry drzew.Gdyby nie Garmin to pewnie nie odważyłbym się na takie eksperymenty tym bardziej, że zrobiło się późno.Na GPS widzę niedaleko szlak, którym mógłbym dotrzeć do Pisarzowic ale ścieżki pozaszlakowe nijak nie chcą mnie do szlaku doprowadzić.W końcu trafiam na lepszą drogę, choć i ona nie jest szlakiem turystycznym.Widzę wędrujące drogą małżeństwo, więc pytam , czy ta droga doprowadzi mnie do szlaku.Okazuje się, że oni zeszli ze szlaku kilka kilometrów wcześniej i nie wiedzą gdzie są.Poradziłem im , żeby wrócili tą samą drogą do Janowic, gość jednak jest zdeterminowany iść dalej, jest ostro pod górę a kobieta ma już dość, zostaje kilkadziesiąt metrów za mężem, nie mają jedzenia ani picia.Jeszcze raz stanowczo radzę im wrócić na szlak do Janowic, mężczyzna nie chce słuchać, nie wiem czy udało im się wyjść z lasu do rana.
Ja tymczasem wspinam się dalej, trafiam na rozwidlenie, skręcam więc w ścieżkę, która teoretycznie przetnie się ze szlakiem.Zaczyna się strome, kamieniste zejście, którym nawet mistrzowie MTB by nie zjechali.W oddali widzę już drogę żółtego szlaku.Droga to stara, wąska, zniszczona asfaltówka, prowadząca ze Strużnicy na Przełęcz Rudawską i do kopalni dolomitu.Podjazd masakryczny, najpierw 20% za chwilę już 30% i w pewnym momencie 37%.Tylne koło buksuje na kamieniach, przednie już nie kieruje roweru, o mało się nie przewróciłem, schodzę więc z roweru i wspinam się kilkadziesiąt metrów piechotą.Kiedy nachylenie spada do 25% wsiadam na rower i docieram do Przełęczy Rudawskiej.
.Teraz tylko przejazd przez kopalnię dolomitu i zjazd do Pisarzowic.Tę drogę już dobrze znam.Jadę do Kamiennej Góry, przez Stare Bogaczowice i Świebodzice do Świdnicy bez żadnych przygód.
GPS dobrze się spisał, wyprowadził mnie z rudawskich bezdroży, jednak przydałoby się coś z dużym ekranem, może netbook...doskonale sprawił się też Lincoln, który w przeciwieństwie do Kellysa, nie jest przecież przystosowany do takich dróg.




komentarze
Anonimowy tchórz | 17:40 czwartek, 12 maja 2011 | linkuj
Podziwiam ! To prawdziwy wyczyn sportowy połączony z reporterskim talentem. Świetna robota.
Gratulacje. Chciałbym Cię poznać ale nie pojechałbym z Tobą na rowerową wycieczkę.Wybieram mniej ambitne zadania z tego zakresu.
sikorski33
| 17:10 środa, 11 maja 2011 | linkuj Świetna fotorelacja! Moje gratulacje:)
Pozdrawiam
Kajman
| 22:12 niedziela, 8 maja 2011 | linkuj Niesamowita zamkowa trasa, ale te podjazdy. Jak zobaczyłem kiedyś na GPSsie 37% przy wjeździe na Hrobaczą, od razu zlazłem z roweru:(
niradhara
| 19:18 niedziela, 8 maja 2011 | linkuj Świetna wycieczka. Chyba jednak nie dla mnie, bo nie dałabym rady nieść swojego Kellyska ;)
angelino
| 13:26 niedziela, 8 maja 2011 | linkuj Zaczynam podejrzewać, że nie tylko Toomp ma ochotę przenieść się w te strony, ja np też. Fantastyczne miejsca, dystans bardzo duży jak na opisywane warunki, trudna wyprawa, ale przecież satysfakcja ogromna, a po to jeździmy :-)>
rtut
| 10:13 niedziela, 8 maja 2011 | linkuj Fantastyczna wycieczka. Mi się bardzo podobają okolice Marciszowa i Janowic wielkich. W tamtym roku byłem tam na imprezie kolejowej. Jechaliśmy linią kolejową Wałbrzych - Jelenia Góra. Przewyższenia robią wrażenie nie to co u mnie. Wczorajszy maksymalny podjazd to 10%.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!