Luty, 2014
Dystans całkowity: | 1691.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Suma podjazdów: | 19605 m |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 76.86 km |
Więcej statystyk |
Kamienna Góra
-
DST
81.00km
-
Podjazdy
893m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dawno temu wprowadziłem taki zwyczaj, że niedziela jest dla odpoczynku.Na dworze było szaro-buro, do południa więc aspokojnie grałem sobie w grę komputerową.Dłużej jednak nie potrafiłem wysiedzieć.Ubrałem się z zamiarem zrobienia choć maleńkiej rundki na rozgrzewkę.Najpierw miała być Pogorzała, później Wałbrzych.Później miał być tylko podjazd z Lubomina do Jabłowa a później to już nie chciało mi się wracać tą samą drogą.Pojechałem więc do Kamiennej Góry.Zanosiło się na to, że będzie to spokojna rundka bez żadnych przygód.Nie obyło się jednak bez silnego wiatru w twarz od Wałbrzycha do Kamiennej Góry a w Starych Bogaczowicach, sporej wielkości pies , na mój widok przecisnął się przez tak małą dziurę w płocie, że wywołało to mój smiech.Za wszelką cenę chciał mnie zaatakować.Zwolniłem, żeby dać pieskowi szansę na atak, a następnie miałem ustawić go tak, żeby już nigdy więcej za płot nie wyszedł.Zmieniłem jednak zamiar.-Dlaczego wciąż ja muszę oczyszczać wszystkie drogi z agresywnych psów?-pomyślałem sobie.-Zostawię tego pieska innym rowerzystom-pomyślałem- nie mogę być samolubny, niech inni rowerzyści też mają jakąś atrakcję w postaci pościgu psów.Przynajmniej przestaną narzekać, że jazda po asfalcie trąci nudą.Pozwoliłem więc aby spotkanie z psem pozostawiło w nim poczucie, że jest zwycięzcą i śmiejąc się odjechałem.Ten pies będzie teraz ścigał i atakował każdego rowerzystę, którego tu spotka, a dziura w płocie zawsze pozwoli mu na pościg i atak.To duży pies, bądźcie więc dobrze przygotowani na spotkanie i dobrą zabawę z nim.Na ostatku złapałem kapcia w tylnim kole.Było za blisko domu, żeby zmieniać dętkę, zrobiłem więc zapis trasy w gps i poczłapałem piechotą do domu.
Na dobry początek miesiąca.
-
DST
103.00km
-
Podjazdy
1484m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miało być ciepło, więc miałem w planie zrobić trochę kilometrów, tak na dobry początek lutego, bo choć Leszek Miler mawiał, że mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy, to jednak dbałość o dobry początek zawsze jest wskazana.Ciepło to i było ale wiało dość mocno i to od razu w twarz.W Bystrzycy Dolnej wyleciał sporej wielkości biały pies.Biegł w moją stronę patrząc na mnie złym wzrokiem i unosząc wargi odsłaniającą kły.Nie szczekał ale jego intencje były jednoznaczne, tymczasem ja jechałem spokojnie i , choć właściwie nie powinno się tego robić, drwiącym wzrokiem patrzyłem mu prosto w oczy.Pies zatrzymał się i zrezygnował z ataku , ale kiedy się minęliśmy, stał jeszcze jakiś czas na środku drogi patrząc za mną.Musiało go zaskoczyć moje ostentacyjne zachowanie.Grunt to zaskoczenie, o czym przekonałem się w Lubachowie, gdzie wyskoczył na mnie z zagrody wilczur.Kompletnie mnie zaskoczył.Jechałem sobie spokojnie, błądząc myślami daleko daleko...Kiedy zobaczyłem atakującego psa, był on już przy mojej prawej nodze.-Na nic wspaniała i skuteczna broń, kiedy dałeś się tak zaskoczyć- pomyslałem.Za późno, aby sięgnąć do kieszeni...Nie tracąc zimnej krwi, krzyknąłem ostro na psa, dorzucając ostre przekleństwa i gwałtownym ruchem skierowałem prawą rękę nad głowę psa.Poskutkowało.Pies wystraszył się i odskoczył.Stał jeszcze chwilkę na drodze zdezorientowany a ja pogroziłem jeszcze psu, dorzucając kilka przekleństw.Nie bylo potrzeby sięgania po drastyczniejsze środki.Odjechałem spokojnie śmiejąc się z tej sytuacji.Tego dnia jeszcze dwukrotnie przejeżdżałem obok tej zagrody ale brama była już zamknięta a pies uwiązany.
Huraganowy wiatr na podjeździe z Wałbrzycha do Unisławia kilka razy omal nie zwalił mnie z roweru.Przekonało mnie to, że trzeba zrezygnować z kontynuacji trasy i zawróciłem z zamiarem powrotu do domu.W Świdnicy jednak nie wiało, więc pomyślałem sobie, że jeszcze na Pogorzałę i Poniatów podjadę.Na podjeździe z Wałbrzycha do Unisławia wiatr pozbawił mnie sił do tego stopnia, że podjazd do Pogorzały zrealizowałem z trudem, tym bardziej że znowu było pod wiatr...Na Wałbrzyskiej Strefie Ekonomicznej wiatr znowu dwa razy o mało nie zwalił mnie z roweru.Zniechęcony postanowiłem już definitywnie wracać.Miałem dość sytuacji, kiedy ostre porywy wiatru chciały wrzucić mnie pod wyprzedzający samochód.W Witoszowie Dolnym pomyślałem ,że do zrealizowania setki nie zopstało mi wiele kilometrów, tylko dokąd tu jeszcze pojechać...Padlo na Modliszów.-Na Modliszów?-pomyślałem-przecież Pogorzałę i Poniatów ledwie podjechałem...No cóż, setkę dzisiaj muszę mieć a Modliszów to żadna tam góra.Najważniejsze pozytywne nastawienie.Jadę więc.Poszło nadspodziewanie dobrze, mimo że pod wiatr.Widocznie zregenerowałem się na zjeździe z Pogorzały.Do domu wróciłem bez uczucia jakiegokolwiek zmęczenia.-Mógłbym jeszcze pojeździć-pomyślałem sobie, jednak takie kręcenie się wokół Świdnicy jakoś mi nie leży a i głód już poczułem, więc uznałem że na dzisiaj wystarczy.Były momenty, że miałem ochotę wjechać w las i tam schronić się przed wiatrem, jednak powalone drzewa i połamane kawałki konarów na jezdni, z których każdy spadając mógł spokojnie zabić człowieka, przypomniały mi, że w taką pogodę do lasu nikt rozsądny nie wchodzi.Realizacja tej trasy i tak była wystarczająco ryzykowna i pewnie niewiele miała wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.Choć nie zrealizowałem pierwotnego planu, to ilość metrów podjazdów daje mi satysfakcję z dzisiejszego dnia.
Wiatr powalał dzisiaj potężne drzewa.
Tu mało brakowało, aby wiatr przewalił mnie z rowerem na ziemię.
A tu zbulwersowała mnie reklama jakiejś firmy kredytowej.Chyba tylko w Polsce na narodowej fladze można sobie bezkarnie bazgrać reklamy.W Niemczech czy USA, ktoś by za to załapał wyrok.Czy flaga RP nie jest chroniona prawem?Czy tylko mnie to bulwersuje?
Kategoria 100 i więcej